niedziela, 26 stycznia 2014

Rozdział 23



Rozdział 23

Niall

-Co się stało Rose?- zapytałem. Przytuliła się i jeszcze bardziej się rozpłakała.
-Oni znowu mnie wystawili. Obiecali, że przyjadą i znowu ich nie będzie w ważnym dla mnie momencie.- powiedziała łkając.
-Co za oni i w jakim momencie?- dociekałem.
-Rodzice. W ten poniedziałek mam egzamin klasyfikujący mnie na studia artystyczne. Obiecali, że będą i znowu mnie okłamali.- płakała jak małe dziecko. Przytuliłem ją mocniej. Nagle Toś zaczął dobijać się do drzwi. Odsunąłem się od Rose i wstałem je otworzyć. Kiedy to zrobiłem wróciłem do niej, a do pokoju wpadli chłopcy. Rose się znowu do mnie przytuliła, a oni się uśmiechnęli.
-Wreszcie się pogodziliście.- powiedział zadowolony Liam.
-Tak.- uśmiechnąłem się lekko.
-To chodźcie do nas, a nie tak tulicie się do siebie.- poruszył brwiami Zayn.
-Nie chcę.- załkała Rose.
-Ej młoda co się stało?- zapytał Li i wszyscy podeszli do nas siadając na łóżku. Ona tylko pokręciła głową i schowała głowę w moją szyję.
-W poniedziałek ma egzamin na studia artystyczne, a rodzice ją wystawili.- wyjaśniłem.
-Przecież możemy pójść tam z Tobą.- zaproponował Hazza.
-Jak? Przecież was poznają.- popatrzyła na niego smutno.
-Przebierzemy się jak Lou kiedy wracał z Camillą.- uśmiechnął się Zayn.
-Naprawdę?- zapytała niedowierzając- Zrobicie to dla mnie?
-Tak!- krzyknęliśmy chórem, a ona słodko się zaśmiała.
-Dziękuję.- uśmiechnęła się i każdego z nas przytuliła, a mi dała nawet buziaka w policzek.
-Ej! A ja czemu nie dostałem?- zapytał Loczek udając obrażonego.
-Bo dawno się do siebie z Niallem nie odzywaliśmy, a po za tym musiałam mu się jakoś odwdzięczyć, że mogłam się u niego spać. Biedaczek kimał w fotelu.- wyjaśniła mu.
-Eh… Szkoda, że… A nie ważne.- zamyślił się Harry.
-Chodzi Ci o Cami?- zapytała doskonale wiedząc.
-Tak. Zależy mi na niej, a ona powiedziała mi dziś, że mam się do niej więcej nie odzywać. Ja tak nie potrafię. Zależy mi na niej. Jak mnie wczoraj wieczorem poprosiła żebym z nią spał, bo się boi byłem wniebowzięty. A po dzisiejszym mnie nienawidzi. Sam już nie wiem co mam robić. Z jednej strony chcę z nią być, a z drugiej się boję. Co jeśli ona nic do mnie nie czuje? Co jeśli znajdzie sobie kogoś w nowej szkole? Albo Modest każe mi chodzić z kimś dla promocji zespołu? Nie wiem czy to zniosę.- powiedział Hazz.
-Będzie dobrze. Zobaczysz. Znam ją.- uśmiechnęła się tajemniczo Rose- Po za tym ona ma taki charakter. Przejdzie jej niedługo. A teraz chodźmy coś obejrzeć.

Louis

Kiedy Camilla spała, a my już dojeżdżaliśmy postanowiłem zadzwonić do mamy. Wybrałem jej numer i włączyłem na głośnik.
-Halo?- usłyszałem głos rodzicielki.
-Hej mamuś.
-Louis? Jak się cieszę, że dzwonisz. Za ile będziecie?
-Już dojeżdżamy. Tylko pamiętaj. Ostrożnie z powitaniem. Ona nawet się do mnie nie odzywa. Do ciebie pewnie też, a jak będzie miała jakieś pytania to pewnie napisze Ci na kartce. I pamiętaj mamo nie załamuj się jak powie Ci coś niemiłego. Ona jest delikatna i wrażliwa, ale potrafi dogadać. I przekaż…
-Już mi to wszystko mówiłeś synku i zrozumiałam za pierwszym razem.- zaśmiała się.
-Dobra mamo kończę, bo widzę nasz kochany domek.
Rozłączyłem się i zaparkowałem auto. Mama i dziewczynki wyszły na taras w celu powitania nas. Mimo, że na ich twarzach widoczny był uśmiech, były spięte.
-Camilla.- szturchnąłem ją lekko- Już jesteśmy.
Otworzyła oczy i zaspana rozejrzała się. Uśmiechnąłem się do niej.
-Bierz torebkę i wysiadamy.- powiedziałem, a ona zaprzeczyła ruchem głowy- Proszę nie rób problemów. Wysiądź grzecznie i po sprawie. Nie musisz nawet nic mówić.- pokręciła głową w geście porażki i odpięła pasy. Wysiadłem z auta, a ona zrobiła to samo. Podeszłem do bagażnika i wyjąłem nasze torby. Ruszyłem w stronę furtki, a Camilla za mną.

Camilla

Bałam się tego spotkania, ale poszłam za Louisem. Kiedy znaleźliśmy się na posesji dziewczynki podbiegły do niego i przytuliły się. Widać, że je kocha. Potem on sam szybko ruszył do swojej mamy. Przytulił ją i okręcił wokół własnej osi. Weszłam nieśmiało i ostrożnie po schodach na taras.
-Camilla, poznaj naszą rodzinę. Mamę Jay i nasze siostry Lottie, Fizzy, Daisy i Phobe.- przedstawił każdą po kolei, chociaż nie było potrzeby. Jako Directioner wiedziałam kto jest kim. Bliźniaczki podeszły do mnie nieśmiało trzymając się za ręce. Ukucnęłam przed nimi i spojrzałam na ich twarzyczki.
-Ty nas nie lubisz, prawda?- zapytała Phobe.
-Dlaczego tak uważacie?- zapytałam zdziwiona.
-Bo się nie uśmiechasz i nas nie przytuliłaś.- powiedziała Daisy. Uśmiechnęłam się i przytuliłam je z całej siły. Spojrzałam się przelotnie na Louisa, który spojrzał z uśmiechem na Jay.
-A pobawisz się z nami?- zapytała z nadzieją Phobe.
-No pewnie, że tak.- zaśmiałam się.
-To zabierzcie dziewczynki Camillę i Lou do ogrodu, a ja dokończę obiad.- uśmiechnęła się Jay- Lottie, Fizzy chodźcie mi pomóżcie.
-Ja zaraz do was dołączę tylko zaniosę nasze torby do pokoju.- powiedział Loueh. Zarzuciłam torebkę na ramię i wyprostowałam się. Bliźniaczki złapały mnie za ręce i pociągnęły na tył domu. Ogród był przepiękny. Pod wiatą, która stała zaraz przy domu, był stół ogrodowy. Plac zabaw był naprzeciwko, a kanapa/huśtawka w samym rogu. Trawa była równiutko przystrzyżona, a kwiaty miały przeróżne kolory. Po prostu cudo. Widać, że Jay się napracowała. Odłożyłam torbę na jedno z krzeseł i podeszłam do bliźniaczek.
-To w co się bawimy?- zapytałam.
-W berka ja jestem.- zaśmiała się Phobe- Uciekajcie już.
-Poczekaj chwilkę. Zdejmę tylko koturny.- powiedziałam i zaczęłam odpinać sandałki.
-Dlaczego?- zdziwiła się Daisy.
-Bo są na koturnie i nie miałabym z wami szans.- uśmiechnęłam się. Odłożyłam  buty obok krzesła, na którym była moja torba o wróciłam do dziewczynek. Phobe zaczęła mnie gonić, a ja uciekałam. Kiedy mnie dotknęła pobiegłam za Daisy i tak na zmianę. Po około piętnastu minutach obie wysiadły i położyły się na trawie.
-Połóż się obok nas.- powiedziała Daisy i zrobiła mi miejsce między nimi. Zrobiłam tak jak chciała. Polubiłam te dwie maleńkie istotki.
-Camilla?- podniosła się Phobe. Zrobiłam to samo i spojrzałam na nią. Daisy też już nie leżała.- Będziesz nas kochać?
-No pewnie kruszynki.- uśmiechnęła się i obie przytuliłam- Przecież jesteście moimi siostrzyczkami.
-To czemu do reszty się nie odzywasz, tylko do nas?- zapytała Daisy.
-To trudne pytanie. Po prostu to trudne dla mnie sprawy, ale jesteście za małe żeby to zrozumieć.- uśmiechnęłam się.
-Nawet Ty tak uważasz?- obraziła się Phobe.
-Co ja mam zrobić Daisy żeby ona się uśmiechnęła?- zapytałam.
-Połaskocz ją.- zaśmiała się. Zaczęłam ją łaskotać, a po chwili  usłyszałam jej śmiech.
-Dobra już. Przestań.- wyrywała się- Już się uśmiecham.
Popatrzyłam w stronę stołu, bo poczułam na sobie czyjś wzrok. Wszyscy już tam siedzieli. Lou uśmiechał się i mówił coś do Jay, Lottie i Fizzy wskazując na mnie palce. Był tam jeszcze jakiś facet jednak nie wiedziałam kto to.
-Chodźcie na obiad.- zawołał.
-Tata!- krzyknęły bliźniaczki i pobiegły tam. Wstałam i podeszłam tam. Założyłam buty i usiadłam między Louisem i Fizzy.
-Camillo to Mark. Twój ojczym.- przedstawiła mi go Jay.
-Miło mi Cię poznać.- uśmiechnął się.
-Mnie również.- odwzajemniłam go.
-Smacznego.- powiedziała mama Louisa i wszyscy sięgnęli po kurczaka. Mimo że byłam bardzo głodna wzięłam sobie jak najmniejszy kawałek, troszkę ziemniaków i dużo sałatki.

Rosemarie

Oglądaliśmy właśnie „Normalni, nienormalni” i pękaliśmy ze śmiechu. Byłam przytulona do Nialla. Brakowało mi go bardzo. Jest moim jedynym z najlepszych przyjaciół. Tylko, że ja czułam do niego coś jeszcze. Tylko co? Przecież to i tak nie wyjdzie. Powiedział mi dziś, że znalazł jakąś dziewczynę, na której mu zależy. Nie stanę mu na drodze do szczęścia. Jeśli ona i on będą szczęśliwi to i ja będę się cieszyć z jego szczęścia.
-Ej, Rose.- usłyszałam szept Nialla- O czym tak myślisz, że nie zwracasz uwagi  na film?
-O niczym konkretnym. Głównie o tej imprezie.- skłamałam.
-Zaraz będziemy to omawiać. Niech tylko skończy się film.- uśmiechnął się.
-To ja pójdę do kuchni. Odgrzeję nam pizzę.- powiedziałam i wstałam. Wyszłam do kuchni i od razu skierowałam się do zamrażarki. Wyjęłam wszystkie cztery pudełka i włączyłam piekarnik.  Usiadłam na stołku i rozpakowałam pizze. Po około dziesięciu minutach wstawiłam dwie do piekarnika. Do kuchni weszli chłopcy i uśmiechnęli się do mnie.
-Jak będziesz robić obiady to zamieszkaj z nami.- wyszczerzył się Hazza.
-Na razie dziękuję, nie mam takiej potrzeby. Mam gdzie mieszkać.- zaśmiałam się.
-Ale i tak tu cały dzień spędzasz więc na jakiś czas możesz się przenieść.- zaproponował Niall- Nie ma odmowy.
-Dobra, ale jeden z was wieczorem jedzie ze mną po moje rzeczy.- skapitulowałam. Usłyszałam brzęk dzwonka piekarnika, więc wstałam i wyciągnęłam pizze. Wyłożyłam je na talerz i postawiłam na blacie.- To teraz tak. Jak ma wyglądać ta impreza?- zapytałam gryząc pizzę.
-No na pewno nie może być widać na pierwszy rzut oka, że to impreza urodzinowa. To musi bbyć coś pomiędzy.- powiedział Daddy.
-To może zróbmy tak, że niektóre elementy wystroju będą pasowały do waszej piątki, a niektóre do Camilli.- zaproponowałam.
-Tak to super pomysł. Niektóre będą pasowały i do niej i do nas.- uśmiechnął się Zayn.
-To prawda. Możemy popowieszać nuty, słowa niektórych piosenek, instrumenty.- wyliczał Hazz.
-A kolory?- zapytałam.
-No każdego z nas ulubiony kolor. No i oczywiście Camilli.- stwierdził Liam.
-No i będzie oczywiście scena. Plus stoły i miejsce do tańczenia.- ucieszył się Niall.
-A kogo zapraszacie?- zapytałam ciekawa.
-Nasze rodziny, dziewczyny, Ed’a, Cheryl, Simon’a, Paul’a, Aleksa i naszych przyjaciół sprzed X-factora. Dużo osób nie będzie.- uśmiechnął się Payne.
-Ale większość tylko wy znacie.- uśmiechnęłam się.
-To poznacie ich. Na pewno się polubicie.- powiedział Horan.
-Skoro tak mówicie.- zaśmiałam się- A co z jedzeniem i napojami.
-Tort już zamówiony i catering tak samo. Będą jakieś drinki, poncze, ciasta, i inne podobne przekąski, sałatki, napoje i danie główne na początku. Będziemy je jeść w domu.- wyjaśnił Harry.
-A o której zaczyna się impreza?- zapytałam z pełną buzią.
-Obiad o szesnastej, a impreza o siedemnastej trzydzieści planowo. Ale znając życie obiad się przedłuży.- zaśmiał się Zayn, a my razem z nim.
-A muzyka?
-Będzie didżej. Loueh coś mówił, że Camilla ma dla nas piosenkę, więc może ona zaśpiewa, a ty jej przygrasz. My dla niej też zaśpiewamy.- wyszczerzył się mój Blondynek. Zaraz czy ja pomyślałam mój? Nie. On nie jest mój i nigdy nie będzie. Ogarnij się Rosemarie.
-Czyli mamy wszystko ustalone i możemy się wziąć za przygotowanie?- zapytałam.
-Tak, ale od jutra. Dziś leniuchujemy i Nialler jedzie z Tobą później po ciuchy.- rozsiadł się Mulat na krześle. To dobry pomysł w sumie do soboty jest jeszcze czas. Dziś dopiero wtorek więc mamy cztery dni. Posprzątałam z blatu i wróciliśmy do salonu.
-Może w coś zagramy?- zaproponował Harry.
-Tak.- zgodziliśmy się.

Camilla

Po zjedzonym obiedzie Lottie, Fizzy i bliźniaczki wyszły do parku. Chciały żebym poszła z nimi, ale musiałam porozmawiać z ich mamą. Jay poszła po deser, a ja Louis iMark zostaliśmy.
-Jakie studia wybrałaś?- zapytał Mark. Zauważyłam, że Jay wróciła.
-Jeszcze żadne, bo została mi ostatnia klasa liceum. Dlatego, że poszłam rok później do szkoły. Jednak myślę o pedagogice. Lubię dzieci i chciałabym moc z nimi pracować.- odpowiedziałam.
-Widać.- uśmiechnął się- One też Cię na pewno lubią. Daisy i Phobe nikogo nowego od razu do zabawy nie zapraszają, a Ciebie owszem.
-Naprawdę?- zapytałam zdziwiona.
-Tak.- zaśmiał się-Teraz przejdźmy do ważniejszych spraw.
W sumie rozmawiałam tylko z bliźniaczkami i Markiem. Lottie i Fizzy chyba mnie rozumieją, bo nie wciągają do rozmów. Inaczej jest z Louisem i Jay. Może i zachowuję się jak dziecko, ale mógł poczekać troszkę, a nie na drugi dzień zabierać mnie do nich.
-Co chciałabyś wiedzieć?- zapytała Jay.
Najlepiej wszystko od początku.- napisałam na kartce.
-Kiedy Cię urodziłam razem z Troyem waszym biologicznym ojcem byliśmy bardzo szczęśliwi. Mały Lou też się cieszył, że ma siostrę. Mimo że miał cztery lata to on wybrał imię dla Ciebie. Powiedział, że siostra będzie Cassi, a brat Tay. Te imiona spodobały mu się w jednej z bajek. Postanowiliśmy, że będzie Cassandra w skrócie Cassi. Byłaś bardzo spokojnym dzieckiem. Jednak pięć miesięcy po Twoich narodzinach coś zaczęło się psuć. Troy znikał na całe dnie, a nawet i noce. Kiedy piętnastego stycznia ktoś Cię porwał on powiedział tylko, że dłużej ze mną nie może być. Że mnie nie kocha. Odwrócił się i odszedł. Rozpaczałam bardzo z powodu straty Jego i Ciebie. Gdyby nie moi rodzice i Louis nie wiem co bym zrobiła. Przez pół roku policja Cię szukała, a później dała sobie spokój. Ja jednak nigdy nie traciłam nadzieji. Co roku na Twoje urodziny kupuję prezent i chowam do Twojego pokoju. Mark długi czas mi się dziwił, ale mnie rozumiał. Kiedy dziewczynki kończyły coś koło ośmiu lat mówiłam im o Tobie. Cieszyły się, że mają starszą siostrę i żałowały, że Cię nie znają.- Jay płakała. Mnie łzy stanęły w oczach. Chciałam jej wierzyć, ale nie potrafiłam.
A ten medalion i miś?
-Medalion i miś to prezent od całej rodziny. Kupiliśmy taki sam i dla Ciebie i dla Louisa, który, gdy się połączy będzie wyglądał jak serce. Włożyliśmy tam wasze zdjęcia żebyście mieli siebie zawsze koło serca.- uśmiechnęła się.
Kim był mój ojciec?
-On…

~by Bianuś i Aguś

7 komentarzy:

  1. O jej *_*
    MEEEEEEEGAAAA!
    Po prostu genialny!!!
    :3
    Piękny :*
    Już się nie mogę doczekac next :D

    OdpowiedzUsuń
  2. HEJ :)
    Po tak długiej przerwie zapraszam do mnie na rozdział :)
    http://i-anger-pain-hate-and-one-direction.blogspot.com/2014/01/rozdzia-xx.html

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudo, cudo, cudo!
    Jak można przerwać w takim momencie?!
    No, ale nic. GENIALNY!
    Taki słoooodki :***
    Chcem next.
    Hahaha, plz. pospieszcie się, bo naprawdę nie mogę doczekać!
    Mówiłam,że cudo? *.*
    I że to najlepsze opowiadanie EVER?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hejo ;D
      Zapraszam na prolog najnowszego opowiadania: http://normalnienienormalne99.blogspot.com/2014/01/prolog.html
      Opis znajduje się tutaj: http://normalnienienormalne99.blogspot.com/2014/01/you-are-my-definition-of-happiness_26.html

      Usuń
  4. czemu przerwałaś w takim momencie? ;-( niedobrze, oj niedobrze!
    rozdział świetny. czekam na następny. byleby pojawił się szybko. buziaaaa. ;-*

    u mnie nowy: http://we-have-got-a-bit-of-love.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Od wczoraj czytam waszego Imagina i strasznie mi się spodobał wcześniej czytałam imaginy w których był jeden z moich idoli z One Direction , ale nie byli w zespole tylko jeden np. był biznesmenem albo takie bardziej fantastyczne że byli aniołami itd. Ale to jest pierwszy który czytam że jest One Direction że to zespół , a nie jakiś gang . Dużo czytałam przeróbek , ale nigdy nie czytałam aż tak dobrego nie mogę doczekać się kolejnych rozdziałów .
    PS. Jakczytam waszego Imagina słucham sobie piosenek One Direction i fajnie sie słucha piosenek czytając waszego Imagina . W skrócie Kocham Go !

    OdpowiedzUsuń
  6. Woow...
    Nie przerywaj w takim momencie nigdy więcej xD
    Dawaj nn! <3
    Świetnie piszesz/piszecie.
    ~h2o

    OdpowiedzUsuń