Rozdział 23
Niall
-Co się stało Rose?-
zapytałem. Przytuliła się i jeszcze bardziej się rozpłakała.
-Oni znowu mnie wystawili.
Obiecali, że przyjadą i znowu ich nie będzie w ważnym dla mnie momencie.-
powiedziała łkając.
-Co za oni i w jakim
momencie?- dociekałem.
-Rodzice. W ten poniedziałek
mam egzamin klasyfikujący mnie na studia artystyczne. Obiecali, że będą i znowu
mnie okłamali.- płakała jak małe dziecko. Przytuliłem ją mocniej. Nagle Toś zaczął
dobijać się do drzwi. Odsunąłem się od Rose i wstałem je otworzyć. Kiedy to
zrobiłem wróciłem do niej, a do pokoju wpadli chłopcy. Rose się znowu do mnie
przytuliła, a oni się uśmiechnęli.
-Wreszcie się pogodziliście.-
powiedział zadowolony Liam.
-Tak.- uśmiechnąłem się lekko.
-To chodźcie do nas, a nie tak
tulicie się do siebie.- poruszył brwiami Zayn.
-Nie chcę.- załkała Rose.
-Ej młoda co się stało?-
zapytał Li i wszyscy podeszli do nas siadając na łóżku. Ona tylko pokręciła
głową i schowała głowę w moją szyję.
-W poniedziałek ma egzamin na
studia artystyczne, a rodzice ją wystawili.- wyjaśniłem.
-Przecież możemy pójść tam z
Tobą.- zaproponował Hazza.
-Jak? Przecież was poznają.-
popatrzyła na niego smutno.
-Przebierzemy się jak Lou
kiedy wracał z Camillą.- uśmiechnął się Zayn.
-Naprawdę?- zapytała
niedowierzając- Zrobicie to dla mnie?
-Tak!- krzyknęliśmy chórem, a
ona słodko się zaśmiała.
-Dziękuję.- uśmiechnęła się i każdego
z nas przytuliła, a mi dała nawet buziaka w policzek.
-Ej! A ja czemu nie dostałem?-
zapytał Loczek udając obrażonego.
-Bo dawno się do siebie z
Niallem nie odzywaliśmy, a po za tym musiałam mu się jakoś odwdzięczyć, że
mogłam się u niego spać. Biedaczek kimał w fotelu.- wyjaśniła mu.
-Eh… Szkoda, że… A nie ważne.-
zamyślił się Harry.
-Chodzi Ci o Cami?- zapytała
doskonale wiedząc.
-Tak. Zależy mi na niej, a ona
powiedziała mi dziś, że mam się do niej więcej nie odzywać. Ja tak nie
potrafię. Zależy mi na niej. Jak mnie wczoraj wieczorem poprosiła żebym z nią
spał, bo się boi byłem wniebowzięty. A po dzisiejszym mnie nienawidzi. Sam już
nie wiem co mam robić. Z jednej strony chcę z nią być, a z drugiej się boję. Co
jeśli ona nic do mnie nie czuje? Co jeśli znajdzie sobie kogoś w nowej szkole?
Albo Modest każe mi chodzić z kimś dla promocji zespołu? Nie wiem czy to
zniosę.- powiedział Hazz.
-Będzie dobrze. Zobaczysz.
Znam ją.- uśmiechnęła się tajemniczo Rose- Po za tym ona ma taki charakter.
Przejdzie jej niedługo. A teraz chodźmy coś obejrzeć.
Louis
Kiedy Camilla spała, a my już
dojeżdżaliśmy postanowiłem zadzwonić do mamy. Wybrałem jej numer i włączyłem na
głośnik.
-Halo?- usłyszałem głos
rodzicielki.
-Hej mamuś.
-Louis? Jak się cieszę, że
dzwonisz. Za ile będziecie?
-Już dojeżdżamy. Tylko
pamiętaj. Ostrożnie z powitaniem. Ona nawet się do mnie nie odzywa. Do ciebie
pewnie też, a jak będzie miała jakieś pytania to pewnie napisze Ci na kartce. I
pamiętaj mamo nie załamuj się jak powie Ci coś niemiłego. Ona jest delikatna i
wrażliwa, ale potrafi dogadać. I przekaż…
-Już mi to wszystko mówiłeś
synku i zrozumiałam za pierwszym razem.- zaśmiała się.
-Dobra mamo kończę, bo widzę
nasz kochany domek.
Rozłączyłem się i zaparkowałem
auto. Mama i dziewczynki wyszły na taras w celu powitania nas. Mimo, że na ich
twarzach widoczny był uśmiech, były spięte.
-Camilla.- szturchnąłem ją
lekko- Już jesteśmy.
Otworzyła oczy i zaspana
rozejrzała się. Uśmiechnąłem się do niej.
-Bierz torebkę i wysiadamy.-
powiedziałem, a ona zaprzeczyła ruchem głowy- Proszę nie rób problemów. Wysiądź
grzecznie i po sprawie. Nie musisz nawet nic mówić.- pokręciła głową w geście
porażki i odpięła pasy. Wysiadłem z auta, a ona zrobiła to samo. Podeszłem do
bagażnika i wyjąłem nasze torby. Ruszyłem w stronę furtki, a Camilla za mną.
Camilla
Bałam się tego spotkania, ale
poszłam za Louisem. Kiedy znaleźliśmy się na posesji dziewczynki podbiegły do
niego i przytuliły się. Widać, że je kocha. Potem on sam szybko ruszył do
swojej mamy. Przytulił ją i okręcił wokół własnej osi. Weszłam nieśmiało i
ostrożnie po schodach na taras.
-Camilla, poznaj naszą
rodzinę. Mamę Jay i nasze siostry Lottie, Fizzy, Daisy i Phobe.- przedstawił
każdą po kolei, chociaż nie było potrzeby. Jako Directioner wiedziałam kto jest
kim. Bliźniaczki podeszły do mnie nieśmiało trzymając się za ręce. Ukucnęłam
przed nimi i spojrzałam na ich twarzyczki.
-Ty nas nie lubisz, prawda?-
zapytała Phobe.
-Dlaczego tak uważacie?-
zapytałam zdziwiona.
-Bo się nie uśmiechasz i nas
nie przytuliłaś.- powiedziała Daisy. Uśmiechnęłam się i przytuliłam je z całej
siły. Spojrzałam się przelotnie na Louisa, który spojrzał z uśmiechem na Jay.
-A pobawisz się z nami?-
zapytała z nadzieją Phobe.
-No pewnie, że tak.- zaśmiałam
się.
-To zabierzcie dziewczynki
Camillę i Lou do ogrodu, a ja dokończę obiad.- uśmiechnęła się Jay- Lottie,
Fizzy chodźcie mi pomóżcie.
-Ja zaraz do was dołączę tylko
zaniosę nasze torby do pokoju.- powiedział Loueh. Zarzuciłam torebkę na ramię i
wyprostowałam się. Bliźniaczki złapały mnie za ręce i pociągnęły na tył domu.
Ogród był przepiękny. Pod wiatą, która stała zaraz przy domu, był stół
ogrodowy. Plac zabaw był naprzeciwko, a kanapa/huśtawka w samym rogu. Trawa
była równiutko przystrzyżona, a kwiaty miały przeróżne kolory. Po prostu cudo.
Widać, że Jay się napracowała. Odłożyłam torbę na jedno z krzeseł i podeszłam
do bliźniaczek.
-To w co się bawimy?-
zapytałam.
-W berka ja jestem.- zaśmiała
się Phobe- Uciekajcie już.
-Poczekaj chwilkę. Zdejmę
tylko koturny.- powiedziałam i zaczęłam odpinać sandałki.
-Dlaczego?- zdziwiła się
Daisy.
-Bo są na koturnie i nie miałabym
z wami szans.- uśmiechnęłam się. Odłożyłam
buty obok krzesła, na którym była moja torba o wróciłam do dziewczynek.
Phobe zaczęła mnie gonić, a ja uciekałam. Kiedy mnie dotknęła pobiegłam za
Daisy i tak na zmianę. Po około piętnastu minutach obie wysiadły i położyły się
na trawie.
-Połóż się obok nas.-
powiedziała Daisy i zrobiła mi miejsce między nimi. Zrobiłam tak jak chciała.
Polubiłam te dwie maleńkie istotki.
-Camilla?- podniosła się
Phobe. Zrobiłam to samo i spojrzałam na nią. Daisy też już nie leżała.-
Będziesz nas kochać?
-No pewnie kruszynki.- uśmiechnęła
się i obie przytuliłam- Przecież jesteście moimi siostrzyczkami.
-To czemu do reszty się nie
odzywasz, tylko do nas?- zapytała Daisy.
-To trudne pytanie. Po prostu
to trudne dla mnie sprawy, ale jesteście za małe żeby to zrozumieć.-
uśmiechnęłam się.
-Nawet Ty tak uważasz?- obraziła
się Phobe.
-Co ja mam zrobić Daisy żeby
ona się uśmiechnęła?- zapytałam.
-Połaskocz ją.- zaśmiała się.
Zaczęłam ją łaskotać, a po chwili
usłyszałam jej śmiech.
-Dobra już. Przestań.-
wyrywała się- Już się uśmiecham.
Popatrzyłam w stronę stołu, bo
poczułam na sobie czyjś wzrok. Wszyscy już tam siedzieli. Lou uśmiechał się i
mówił coś do Jay, Lottie i Fizzy wskazując na mnie palce. Był tam jeszcze jakiś
facet jednak nie wiedziałam kto to.
-Chodźcie na obiad.- zawołał.
-Tata!- krzyknęły bliźniaczki
i pobiegły tam. Wstałam i podeszłam tam. Założyłam buty i usiadłam między
Louisem i Fizzy.
-Camillo to Mark. Twój
ojczym.- przedstawiła mi go Jay.
-Miło mi Cię poznać.-
uśmiechnął się.
-Mnie również.- odwzajemniłam
go.
-Smacznego.- powiedziała mama
Louisa i wszyscy sięgnęli po kurczaka. Mimo że byłam bardzo głodna wzięłam
sobie jak najmniejszy kawałek, troszkę ziemniaków i dużo sałatki.
Rosemarie
Oglądaliśmy właśnie „Normalni, nienormalni” i pękaliśmy
ze śmiechu. Byłam przytulona do Nialla. Brakowało mi go bardzo. Jest moim
jedynym z najlepszych przyjaciół. Tylko, że ja czułam do niego coś jeszcze. Tylko
co? Przecież to i tak nie wyjdzie. Powiedział mi dziś, że znalazł jakąś
dziewczynę, na której mu zależy. Nie stanę mu na drodze do szczęścia. Jeśli ona
i on będą szczęśliwi to i ja będę się cieszyć z jego szczęścia.
-Ej, Rose.- usłyszałam szept Nialla- O czym tak myślisz,
że nie zwracasz uwagi na film?
-O niczym konkretnym. Głównie o tej imprezie.- skłamałam.
-Zaraz będziemy to omawiać. Niech tylko skończy się film.-
uśmiechnął się.
-To ja pójdę do kuchni. Odgrzeję nam pizzę.- powiedziałam
i wstałam. Wyszłam do kuchni i od razu skierowałam się do zamrażarki. Wyjęłam
wszystkie cztery pudełka i włączyłam piekarnik.
Usiadłam na stołku i rozpakowałam pizze. Po około dziesięciu minutach wstawiłam
dwie do piekarnika. Do kuchni weszli chłopcy i uśmiechnęli się do mnie.
-Jak będziesz robić obiady to zamieszkaj z nami.-
wyszczerzył się Hazza.
-Na razie dziękuję, nie mam takiej potrzeby. Mam gdzie
mieszkać.- zaśmiałam się.
-Ale i tak tu cały dzień spędzasz więc na jakiś czas
możesz się przenieść.- zaproponował Niall- Nie ma odmowy.
-Dobra, ale jeden z was wieczorem jedzie ze mną po moje
rzeczy.- skapitulowałam. Usłyszałam brzęk dzwonka piekarnika, więc wstałam i
wyciągnęłam pizze. Wyłożyłam je na talerz i postawiłam na blacie.- To teraz
tak. Jak ma wyglądać ta impreza?- zapytałam gryząc pizzę.
-No na pewno nie może być widać na pierwszy rzut oka, że
to impreza urodzinowa. To musi bbyć coś pomiędzy.- powiedział Daddy.
-To może zróbmy tak, że niektóre elementy wystroju będą
pasowały do waszej piątki, a niektóre do Camilli.- zaproponowałam.
-Tak to super pomysł. Niektóre będą pasowały i do niej i
do nas.- uśmiechnął się Zayn.
-To prawda. Możemy popowieszać nuty, słowa niektórych
piosenek, instrumenty.- wyliczał Hazz.
-A kolory?- zapytałam.
-No każdego z nas ulubiony kolor. No i oczywiście
Camilli.- stwierdził Liam.
-No i będzie oczywiście scena. Plus stoły i miejsce do
tańczenia.- ucieszył się Niall.
-A kogo zapraszacie?- zapytałam ciekawa.
-Nasze rodziny, dziewczyny, Ed’a, Cheryl, Simon’a, Paul’a,
Aleksa i naszych przyjaciół sprzed X-factora. Dużo osób nie będzie.- uśmiechnął
się Payne.
-Ale większość tylko wy znacie.- uśmiechnęłam się.
-To poznacie ich. Na pewno się polubicie.- powiedział
Horan.
-Skoro tak mówicie.- zaśmiałam się- A co z jedzeniem i
napojami.
-Tort już zamówiony i catering tak samo. Będą jakieś
drinki, poncze, ciasta, i inne podobne przekąski, sałatki, napoje i danie
główne na początku. Będziemy je jeść w domu.- wyjaśnił Harry.
-A o której zaczyna się impreza?- zapytałam z pełną
buzią.
-Obiad o szesnastej, a impreza o siedemnastej trzydzieści
planowo. Ale znając życie obiad się przedłuży.- zaśmiał się Zayn, a my razem z
nim.
-A muzyka?
-Będzie didżej. Loueh coś mówił, że Camilla ma dla nas
piosenkę, więc może ona zaśpiewa, a ty jej przygrasz. My dla niej też
zaśpiewamy.- wyszczerzył się mój Blondynek. Zaraz czy ja pomyślałam mój? Nie.
On nie jest mój i nigdy nie będzie. Ogarnij się Rosemarie.
-Czyli mamy wszystko ustalone i możemy się wziąć za
przygotowanie?- zapytałam.
-Tak, ale od jutra. Dziś leniuchujemy i Nialler jedzie z
Tobą później po ciuchy.- rozsiadł się Mulat na krześle. To dobry pomysł w sumie
do soboty jest jeszcze czas. Dziś dopiero wtorek więc mamy cztery dni.
Posprzątałam z blatu i wróciliśmy do salonu.
-Może w coś zagramy?- zaproponował Harry.
-Tak.- zgodziliśmy się.
Camilla
Po zjedzonym obiedzie Lottie, Fizzy i bliźniaczki wyszły
do parku. Chciały żebym poszła z nimi, ale musiałam porozmawiać z ich mamą. Jay
poszła po deser, a ja Louis iMark zostaliśmy.
-Jakie studia wybrałaś?- zapytał Mark. Zauważyłam, że Jay
wróciła.
-Jeszcze żadne, bo została mi ostatnia klasa liceum.
Dlatego, że poszłam rok później do szkoły. Jednak myślę o pedagogice. Lubię
dzieci i chciałabym moc z nimi pracować.- odpowiedziałam.
-Widać.- uśmiechnął się- One też Cię na pewno lubią.
Daisy i Phobe nikogo nowego od razu do zabawy nie zapraszają, a Ciebie owszem.
-Naprawdę?- zapytałam zdziwiona.
-Tak.- zaśmiał się-Teraz przejdźmy do ważniejszych spraw.
W sumie rozmawiałam tylko z bliźniaczkami i Markiem. Lottie
i Fizzy chyba mnie rozumieją, bo nie wciągają do rozmów. Inaczej jest z Louisem
i Jay. Może i zachowuję się jak dziecko, ale mógł poczekać troszkę, a nie na
drugi dzień zabierać mnie do nich.
-Co chciałabyś wiedzieć?- zapytała Jay.
Najlepiej wszystko od początku.- napisałam na kartce.
-Kiedy Cię urodziłam razem z Troyem waszym biologicznym
ojcem byliśmy bardzo szczęśliwi. Mały Lou też się cieszył, że ma siostrę. Mimo
że miał cztery lata to on wybrał imię dla Ciebie. Powiedział, że siostra będzie
Cassi, a brat Tay. Te imiona spodobały mu się w jednej z bajek. Postanowiliśmy,
że będzie Cassandra w skrócie Cassi. Byłaś bardzo spokojnym dzieckiem. Jednak
pięć miesięcy po Twoich narodzinach coś zaczęło się psuć. Troy znikał na całe
dnie, a nawet i noce. Kiedy piętnastego stycznia ktoś Cię porwał on powiedział
tylko, że dłużej ze mną nie może być. Że mnie nie kocha. Odwrócił się i
odszedł. Rozpaczałam bardzo z powodu straty Jego i Ciebie. Gdyby nie moi rodzice
i Louis nie wiem co bym zrobiła. Przez pół roku policja Cię szukała, a później
dała sobie spokój. Ja jednak nigdy nie traciłam nadzieji. Co roku na Twoje
urodziny kupuję prezent i chowam do Twojego pokoju. Mark długi czas mi się
dziwił, ale mnie rozumiał. Kiedy dziewczynki kończyły coś koło ośmiu lat
mówiłam im o Tobie. Cieszyły się, że mają starszą siostrę i żałowały, że Cię
nie znają.- Jay płakała. Mnie łzy stanęły w oczach. Chciałam jej wierzyć, ale
nie potrafiłam.
A ten medalion i miś?
-Medalion i miś to prezent od całej rodziny. Kupiliśmy
taki sam i dla Ciebie i dla Louisa, który, gdy się połączy będzie wyglądał jak
serce. Włożyliśmy tam wasze zdjęcia żebyście mieli siebie zawsze koło serca.-
uśmiechnęła się.
Kim był mój ojciec?
-On…
~by Bianuś i Aguś
O jej *_*
OdpowiedzUsuńMEEEEEEEGAAAA!
Po prostu genialny!!!
:3
Piękny :*
Już się nie mogę doczekac next :D
HEJ :)
OdpowiedzUsuńPo tak długiej przerwie zapraszam do mnie na rozdział :)
http://i-anger-pain-hate-and-one-direction.blogspot.com/2014/01/rozdzia-xx.html
Cudo, cudo, cudo!
OdpowiedzUsuńJak można przerwać w takim momencie?!
No, ale nic. GENIALNY!
Taki słoooodki :***
Chcem next.
Hahaha, plz. pospieszcie się, bo naprawdę nie mogę doczekać!
Mówiłam,że cudo? *.*
I że to najlepsze opowiadanie EVER?
Hejo ;D
UsuńZapraszam na prolog najnowszego opowiadania: http://normalnienienormalne99.blogspot.com/2014/01/prolog.html
Opis znajduje się tutaj: http://normalnienienormalne99.blogspot.com/2014/01/you-are-my-definition-of-happiness_26.html
czemu przerwałaś w takim momencie? ;-( niedobrze, oj niedobrze!
OdpowiedzUsuńrozdział świetny. czekam na następny. byleby pojawił się szybko. buziaaaa. ;-*
u mnie nowy: http://we-have-got-a-bit-of-love.blogspot.com
Od wczoraj czytam waszego Imagina i strasznie mi się spodobał wcześniej czytałam imaginy w których był jeden z moich idoli z One Direction , ale nie byli w zespole tylko jeden np. był biznesmenem albo takie bardziej fantastyczne że byli aniołami itd. Ale to jest pierwszy który czytam że jest One Direction że to zespół , a nie jakiś gang . Dużo czytałam przeróbek , ale nigdy nie czytałam aż tak dobrego nie mogę doczekać się kolejnych rozdziałów .
OdpowiedzUsuńPS. Jakczytam waszego Imagina słucham sobie piosenek One Direction i fajnie sie słucha piosenek czytając waszego Imagina . W skrócie Kocham Go !
Woow...
OdpowiedzUsuńNie przerywaj w takim momencie nigdy więcej xD
Dawaj nn! <3
Świetnie piszesz/piszecie.
~h2o