Wow. Ten dzień był inny niż
te z zeszłego tygodnia. Muszę to spisać.
Kochany Louisie
Ten dzień był do pewnego
momentu taki sam jak wszystkie inne, a nawet jeszcze bardziej nudny od
pozostałych. No, ale jak to Ty potrafisz być nieprzewidywalny w swoich czynach,
tak było i tym razem…
Wstałam ledwo z mojego
wygodnego łoża, marnie schodząc, aby się ogarnąć i przygotować śniadanie do
szkoły. Wróciłam do swojego pokoju, ubrałam się, po czym umalowana ruszyłam na
„męki nudy.” I tak mijały lekcje druga, trzecia… czwarta…
Piąta był dopiero momentem
kulminacyjnym tego dnia. Zaczynało się tak nudnie jak pozostałe. Nie spieszyło
mi się, ustawiłam się ostatnia. Wyszło jakoś dziwnie, za mną chyba ktoś stał…
Mniejsze ważne, że stałeś
sobie tam… obok drzwi z NIĄ…>.< Jednak miałeś to gdzieś i jednak to
zrobiłeś…
Szłam, a właściwie nie
pamiętam dokładnie, tak! Szłam, ale wolno… Ty stojąc nagle…
Objąłeś mnie! To było coś
CUDOWNEGO! Nie spodziewałam się… Trzymałeś mnie tak dobre parę minut. Najpierw
obiema rękoma, ot tak takie przytulanie od tylca znienacka <3 później tylko
jedną, ale zawsze :3 Nie miałeś co się obawiać i tak bym nie uciekła. Oj nie <3
Twoja [T.I]
CUDO!
OdpowiedzUsuń