poniedziałek, 11 listopada 2013

Rozdział 19



No więc rozdział jest. Obiecałam Agnieszce więc dodałam(mam nadzieję, że wybaczy mi opóźnienie, ale z opuchniętym policzkiem i bolącym ciężko się cokolwiek robi). Nie zanudzam was życzę miłego czytania.

Rozdział 19

Rosemarie

Camilla napisała mi sms’a, że jest już w Londynie tylko, że siedzi u Aleksa. Napisała mi również, że jest tam też Louis. To dlatego wczoraj tak wyleciał. Poleciał po nią. To miłe. Ja z kolei napisałam jej co się stało u chłopców. Wkurzyła się chociaż myślę, że to za mało powiedziane. Odpisała mi, że Niall oberwie i nic jej nie powstrzyma. Camilla może i jest skryta, nieśmiała i nie ufna, bo nam nie ufa do końca, ale jeśli chodzi o osoby na, których jej zależy zrobi dla nich wszystko. Myślę, że ona czuje się bardzo odpowiedzialna za nas, bo w przeszłości nie uratowała Matta. Przecież to nie jej wina. Nie powinna się obwiniać. Nie chcę, żeby myślała tylko o nas, bo prze to jej może stać się krzywda. Bardziej dba o nas niż o siebie. Nie zważa na swoje własne dobro. Co do Niall’a to wiem, że nie chciał mnie zranić, ale za dużo słów oboje wypowiedzieliśmy. Ja pierwsza do niego ręki nie wyciągnę, bo to nie moja wina, a on o mnie zapomni. Przynajmniej poznałam prawdziwe One Direction, a nie te z gazet i telewizji. Co robią na co dzień, jak zachowują się kiedy nie ma fotoreporterów w pobliżu i wiele innych. Szkoda, że Camilla będzie musiała się od nich wyprowadzić. No właśnie! Co ona zrobi? Gdzie się podzieje? Przecież państwo Amoor nie przyjmą jej z powrotem. Może u mnie zostanie? Tak to świetny pomysł. Rodzice się na pewno zgodzą. Już miałam wyciągać komórkę, by do niej zadzwonić, ale przerwał mi dzwonek do drzwi. Niechętnie zwlekłam się z łóżka i zeszłam po schodach do przed pokoju, aby otworzyć nieproszonym gościom. Kiedy tylko zobaczyłam Niall’a chciałam zamknąć mu drzwi przed nosem, ale był szybszy i włożył but między drzwi a framugę. Wszedł do środka, a za nim Camilla i chłopcy. On podszedł do mnie i mnie objął. Chciałam się od niego odsunąć, ale był za silny. Zaczęłam mu się wyrywać. Walić po torsie i przy okazji się rozpłakałam. Nie tylko ze swojej bezsilności, ale i z tego co powiedział mi przy naszym ostatnim spotkaniu. Nogi mi zmiękły i stałam jeszcze tylko dzięki Niallowi, który usiadł ze mną na podłodze i zaczął mną kołysać nadal mocno trzymając. Nie mogłam przestać płakać więc po prostu się w niego wtuliłam. Potrzebowałam tego. Po około piętnastu minutach uspokoiłam się, ale on nadal mnie trzymał. Postanowiłam rękoma odepchnąć się od jego torsu i o dziwo pozwolił mi na to. Zebrałam się w sobie i postanowiłam mu wygarnąć to czego nie miałam odwagi zrobić wcześniej. Nawet nie wiem po co to robię.
-Po co tu przyszedłeś?- zapytałam ze złością. Chciał coś powiedzieć, ale mu nie pozwoliłam.- Nie zdążyłeś wtedy czegoś powiedzieć? Obrazić? A może powiedzieć żebym w ogóle z miasta się wyniosła?
-Nie. Zwariowałaś? Chciałem Cię przeprosić i błagać o przebaczenie.- powiedział chyba ze skruchą- Nie chciałem tego powiedzieć. Wiem, że jestem idiotą i innymi takimi, ale proszę nie skreślaj naszej przyjaźni. Nie powiem, że go nienawidzę, bo tak nie jest. Lubię go. Nawet bardzo. Jest wspaniały na swój sposób. Potrafi rozśmieszyć w każdej sytuacji, ale nie teraz.
-Jakiej przyjaźni, Niall? Jakiej?- zapytałam udając się do salonu. Reszta ruszyła za mną. Ja usiadłam na fotelu, a oni na kanapie.
-Przepraszam po prostu poczułem się zraniony.- odezwał się po chwili ciszy Niall.
-Wiesz. Po tym jak Jack mnie zdradził nie wyzywałam wszystkich chłopaków!- wydarłam się zła. Jakim prawem on mnie wyzywał. Też czułam się wtedy zraniona.
-W moim przypadku jest inaczej!- wybuchnął. Oboje teraz staliśmy i patrzyliśmy się na siebie ze złością wymalowaną na twarzy.
-Tak, bo ty jesteś wyjątkowy i wszyscy mają Cię wielbić i kochać!- prychnęłam.
-Nie o to…
-Przestańcie! Zachowujecie się jak bachory! Ludzie mają większe problemy niż wy!- wybuchnęła płaczem Camilla. Wstała z kanapy i odeszła od nas, aby widzieć wszystkich.- Jeśli tak bardzo się nienawidzicie to proszę bardzo. Droga wolna. Tylko, że jesteście jedynymi bliskimi mi osobami więc chociaż przy mnie się nie kłóćcie. A jeśli będziecie robić to przy mnie nie pokazujcie mi się na oczy. Nie zbliżajcie się do mnie.- powiedziała i zaszlochała. Louis wstał i podszedł do niej i przytulił, a ona się wtuliła w niego. Ona ma rację. Jesteśmy egoistami. Przecież oprócz nas Camilla nie ma nikogo. Nie zna przecież swojej rodziny. Ona jest bardzo wrażliwa, Widać, że z Tommo bardzo się do siebie zbliżyli we Włoszech. Dogadują się. Jednak coś się musiało tam stać skoro Lou wybiegł wtedy jak poparzony.
-Camilla?- odwróciła głowę w moją stronę, ale nadal tuliła się do Marchewy. Wzięłam głęboki oddech.- Co wydarzyło się we Włoszech, że aż zadzwoniłaś po Louisa?- to był błąd. Zaczęła spazmatycznie oddychać i na nowo płakać. Louis wziął ją na ręce i usiadł na fotelu, a ją posadził sobie na kolanach. Widać po nim, że wie co się tam stało. Zaczął ją głaskać po głowie i szeptać do ucha. Ona w odpowiedzi pokiwała tylko głową i wczepiła się palcami w jego koszulę.

Harry

Mieliśmy już wyjeżdżać z posesji kiedy Camilli zadzwonił telefon, a przed bramą stała Taylor. Camilla rzuciła komórkę na tylne siedzenie, uprzednio ją wyłączając, a ja wysiadłem z auta.
-Co ty tu robisz?- zapytałem wkurzony. Szczerze miałem jej dosyć.
-Powiedziałam Ci przecież, że ty i ta zdzira pożałujecie.- syknęła Taylor.
-Przepraszam, ale jeśli nie chcesz być mokrą plamą na asfalcie to radzę się usunąć z drogi.- powiedziałem dobitnie.
-Grozisz mi?- zapytała.
-Nie ja Cię tylko ostrzegam.
Z auta wysiadł Liam, podszedł do niej i ją przesunął przytrzymując ją w miejscu. Lou szybko wyprowadził samochód z posesji, a po chwili ja i Daddy wsiedliśmy do pojazdu. Ruszyliśmy w stronę domu Rose w milczeniu.
Jestem ciekawy co się stało we Włoszech. Zazdroszczę Louisowi. W końcu jemu zaufała, zadzwoniła do niego. Nie do mnie, czy Nialla, Liama, Zayna, albo Rose. To był Louis.
-Camilla zgodziła się żebym opowiedział wam co się tam stało.- powiedział z grobową miną. Serio nigdy nie widziałem go tak poważnego.- Pojechała tam i poszła do domu dziecka, a potem na cmentarz na grób Matta i tam spotkała Bena. On próbował ją zgwałcić, ale Camilla zdążyła uciec.- szybko wypowiedział się Louis. We mnie, aż się zagotowało ze złości. Rose zakryła usta dłonią, a chłopcy siedzieli i wpatrywali się w nich z wielkimi oczami. Nie mogłem wytrzymać tego napięcia.
-Zabiję gnoja! Kurwa mać! Ja mu pokarzę gdzie jego miejsce!- krzyknąłem wkurzony.
-Harry uspokój się. Straszysz Camillę.- powiedział karcąco Louis. Miał rację. Nie powinienem tak przy niej mówić. Camilla wstała i chciał wyjść z salonu, ale w progu się zatrzymała.
-Przepraszam was, ale muszę pobyć sama.- powiedziała i po chwili usłyszeliśmy trzask drzwiami.
-Cholera.- mruknął Louis i się zamyślił.
-O co chodzi Lou?- zapytał Liaś.
-Nie wiem czy mam rację, ale wydaje mi się, że ten Matt był kimś kto miał problemy z prawem, a Camilla też w tym uczestniczyła. W końcu była jego dziewczyną. Ale wracając. Ben podobno już siedział, a powiedział jej, że ona zapłaci za to co zrobił mu Matt.- odparł.
-Słuchajcie. Musimy zachowywać się normalnie. Inaczej nic nam nie powie. Nie wypytujmy jej o nic.- powiedziała cicho Rose- Inaczej zamknie się w sobie.
-Sama zapytałaś ją o to co stało się we Włoszech.- stwierdził Niall.
-Tak, bo jestem jej przyjaciółką i się o nią martwię.- powiedziała i rzuciła mu wściekłe spojrzenie.
-Bo my nie jesteśmy jej przyjaciółmi?- zapytał z drwiną Horan.
-Przecież kazałeś jej się wyprowadzić!- odparła z jadem w głosie.
-Ludzie weźcie się ogarnijcie.- uciszył ich Zayn- Jeśli nie umiecie przebywać ze sobą w jednym pokoju to jak chcecie jej pomóc?
-No dobra. Możemy zawrzeć rozejm.- westchnęła z rezygnacją Rose.
-A ja mam pomysł jak odciągnąć jej myśli od tych zdarzeń.- powiedziałem z tajemniczym uśmiechem.

Camilla

Musiałam wyjść. Wiem, że chcą mi pomóc, ale boję się o nich. Boję się, że coś im zrobią. Gdybym tylko wtedy nie była taka głupia. Gdybym mu zakazała. Żyłby teraz i siedział tu ze mną. Nie chcę stracić i ich. Nie zniosę tego. Dlaczego ja muszę mieć tak przesrane? Czemu nie mogę mieć normalnego życia? Nawet nie zauważyłam kiedy doszłam do willi chłopców. Weszłam do środka i od razu skierowałam się do siebie do pokoju. Położyłam się na łóżku i zaczęłam wspominać jak poznałam się z Mattem. W szkole nie byłam lubiana, bo miałam dobre oceny. Byłam przez  to gnębiona. Wtedy on mnie uratował. Dzieciaki z mojej klasy były okropne.
-Patrzcie idzie ta pokraka. Kujon!- powiedział Jason i wyrwał mi torbę. Podał ją Sarze, a ona wysypała całą zawartość na ziemię.
-I co teraz zrobisz kujonico?- zapytała szyderczo się śmiejąc. Reszta jej zawtórowała. Złapała mnie za kurtkę i ponownie w tym tygodniu uderzyć, ale ktoś złapał ją za rękę.
-Pozbieracie jej rzeczy, przeprosicie i już nigdy więcej nie obrazicie. Rozumiemy się?- zapytał męski głos. Oni uciekli, a ja zaczęłam wrzucać rzeczy do torby z pomocą nieznajomego. Kiedy skończyłam podniosłam się z kolan i spojrzałam na mojego wybawcę. Zdziwiłam się ponieważ był to Mattew Conor. Jest najpopularniejszym i najprzystojniejszym chłopakiem w szkole. Wszystkie dziewczyny na niego lecą. Nawet ja. Ale nie mam u niego szans. Jestem brzydka.
-Dziękuję.- powiedziałam cicho i już miałam odejść, ale złapał mnie za rękę i zatrzymał.
-Poczekaj. Nie masz za co przepraszać. Nie powinni Cię gnębić, bo się dobrze uczysz.- uśmiechnął się i mnie przytulił. Zdziwiłam się tym gestem, ale odwzajemniłam go.- Teraz będziesz miała przyjaciół, którzy Cię obronią. Od teraz masz z kim spędzać przerwy, a nie sama z nosem w jakiejś ciekawej powieści.- powiedział, a ja się od niego odsunęłam.
-Skąd ty…
-Z moją paczką obserwujemy Cię od dawna.- przerwał mi- Nie podoba nam się to, że jesteś popychadłem. Oni myślą, że popularne dzieciaki gnębią słabszych i tych, którzy dobrze się uczą. To nie prawda. Wolę pomóc niż mieć satysfakcje z tego, że kogoś obraziłem.- powiedział i znowu mnie przytulił. Po tamtym dniu moje problemy w szkole się skończyły. Bezpowrotnie. Po około roku znajomości zostaliśmy parą. Nawet nie zauważyłam kiedy zaczęłam płakać. Wiem to głupie, bo minęły trzy lata od jego śmierci, ale ja go kochałam. Co ja gadam? Nadal kocham. Strasznie za nim tęsknie. Gdyby tu był znowu by mi pomógł.
-Camilla jesteś?!- usłyszałam wołanie z dołu. Nie miałam siły nawet nic odkrzyknąć. Po chwili do pokoju wpadła cała szóstka. Od razu podeszli do łóżka i na nim usiedli.
-Czemu płaczesz?- zapytał Hazza.
-Wspominam.- uśmiechnęłam się lekko.
-Chcesz o tym pogadać?- zapytała Rose.
-Nie dzięki. Może kiedyś.- odparłam.
-No okay. Wiesz, bo tak pomyśleliśmy, że niedługo będzie 23 lipca, a dokładnie za tydzień i chcemy zrobić imprezkę w sobotę. Pomożesz nam w przygotowaniach?- zapytał Louis.
-Jasne, ale jutro. Teraz chcę iść spać.- odparłam z uśmiechem.
-Okay. Dobranoc.- powiedzieli. Chłopcy oraz Rose przytulili mnie po kolei i wyszli z pokoju. Skierowałam się do łazienki. Szybko umyłam, przebrałam w piżamkę i wskoczyłam do łóżka, aby po chwili odpłynąć w Krainę Morfeusza.

Niall

Zeszliśmy na dół do kuchni i zajęliśmy się robieniem kolacji kiedy wpadłem na genialny pomysł.
-Ej słuchajcie.- zwróciłem uwagę wszystkich na siebie- A może, by tak…




Tak odnośnie tego kiedy będzie następny rozdział to nie wiem. Po prostu nie mam siły nawet ich przepisywać. Nie jest to związane ze szkołą tylko z tym, że mam poważne problemy zdrowotne i chodzę prawie codziennie do lekarza. Mam nadzieję, że to niedługo minie i napiszę rozdział oraz go przepiszę. Dziękujemy za tyle komentarzy pod ostatnim rozdziałem. To nas bardzo motywuje. Nikt nie chce być w zakładce informowanych? Jest tylko jedna osoba. No nic. Na dowód tego, że przeczytaliście notkę pozostawicie po sobie trzy znaki zapytania. Dzięki. Pozdro
~by Bianuś