sobota, 23 lutego 2013

Rozdział 2



Camilla

Kiedy wróciłam do domu spodziewałam się kazania na temat tego jak bardzo jestem nieodpowiedzialna, o tym jak mogłam uciec z domu i gdzie się podziewałam przez ten cały czas. Jednak pomyliłam się. Mama podeszła do mnie i mnie przytuliła, a tata uśmiechnął się. Nic, żadnego kazania ani szlabanu. Zdziwiło mnie to, więc postanowiłam poruszyć ten temat przy obiedzie.
-Mamo, tato mam pytanie-powiedziałam
-Słuchamy cię kochanie-odpowiedziała mama.
-Czemu za tą ucieczkę nie mam żadnego szlabanu kary ani nic?- zapytałam podejrzliwie
-Ponieważ zrozumieliśmy, iż źle zrobiliśmy nie mówiąc ci o tej przeprowadzce wcześniej tylko zaledwie na trzy dni przed wyjazdem. Rozumiemy twoje zachowanie, ale mamy nadzieję, że więcej tak nie postąpisz-powiedział tata i się uśmiechnął.
-A gdzie spędziłaś tę noc Cama?- zapytał Aleks
-U Rose.
-U Rose? A kto to jest?- spytała mama marszcząc brwi
-Ona jest w moim wieku i ja znalazłam jej psa w parku i się zakumulowałyśmy i zaproponowała mi, że tę noc mogę u niej spędzić-odpowiedziałam jednym tchem
-Aha. A możemy ją poznać? -zapytał mój brat
W tym momencie usłyszeliśmy, że dzwoni mój telefon. Wyciągnęłam go z kieszeni i sprawdziłam kto dzwoni. Wiem, że rodzice nie lubią kiedy rozmawiam przy jedzeniu więc powiedziałam im kto dzwoni.
-To Rose.
-Dobrze to odbierz i jeśli chcesz możesz ją tu zaprosić to ją poznamy.
-Ok.
Wyszłam z pokoju i odebrałam.
-Hej-usłyszałam.
-Cześć-odpowiedziałam wesoło
-Słuchaj mogę do ciebie wpaść? Mam bardzo ważną wiadomość.
-Spoko. Rodzice i tak powiedzieli żebym cie zaprosiła więc wpadaj.
-Naprawdę? Super. To podaj mi adres.
- Oxford Street 9.
-Dzięki. Za jakieś pół godziny będę u ciebie.
-Okej. Czekam. Papa
Rozłączyłam się i poszłam do stołu dokończyć obiad.
-Zaprosiłaś ją?- zapytała mama
-Tak. I tak chciała wpaść. Ma do mnie ważną sprawę.- odpowiedziałam
Kiedy skończyłam jeść, poszłam do swojego pokoju dokończyć rozpakowywanie. Pół godziny później usłyszałam dzwonek do drzwi.
-Camilla to do ciebie.-zawołała mama.
Zbiegłam po schodach i podeszłam do drzwi.
-Cześć- przywitałam się- Mamo to jest Rosemarie.
-Dzień dobry- przywitała się Rose.
-Witaj- odpowiedziała mama z uśmiechem.
-Pójdziemy do mnie do pokoju, dobrze?- zapytałam się
-Dobrze- odpowiedziała
Poszłyśmy do mnie. Rose usiadła na krześle i zaczęła mówić tę swoją wielką nowinę.
-Wiesz, że za miesiąc jest koncert One Direction.- bardziej stwierdziła niż zapytała.
-No wiem.- odpowiedziałam- Jestem na bieżąco. Obserwuję wszystko co jest związane z ich tematem. Tylko szkoda, że nie mam na niego biletów.- powiedziałam ze smutkiem.
-Tak się składa, że ja mam dwa bilety i aż do wczoraj nie wiedziałam z kim pójść od kiedy pokłóciłam się z moją przyjaciółką.
-No nie wiem- powiedziałam-w końcu zapłaciłaś za nie pewnie kupę kasy.
-Właśnie, że nie.- odpowiedziała z uśmiechem.
-Jak to?- zapytałam zaskoczona.
-No wygrałam je w konkursie plastycznym.- uśmiechnęła się.
-I naprawdę chcesz żebym to ja z tobą poszła?- zapytałam- Przecież znasz mnie dopiero jeden dzień, czyli praktycznie wcale.
-Może nie znamy się jeszcze dobrze, ale przecież do koncertu jest jeszcze cały miesiąc.- powiedziała- Ale musimy się zapytać twoich rodziców czy cię puszczą.
-To może chodźmy do nich od razu?- zapytałam
-Okej- powiedziała Rose.
Zeszłyśmy na dół i skierowałyśmy się w stronę salonu. Rodzice siedzieli na kanapie i oglądali telewizję. Podeszłyśmy do nich i usiadłyśmy na fotelach.
-Mamy do was sprawę.- zaczęłam
-Słuchamy.- powiedział z uśmiechem tata.
                                                                               ***

Rosemarie

Stwierdziłam, że ja zacznę i nie dopuściłam do głosu Camilli.
-Wiem, że może z Camą nie znamy się długo- zaczęłam-ale tak się składa, że mam dwa bilety na koncert naszego ulubionego zespołu, a że nie mam z kim iść to pomyślałam o Camilli.
-No i chciałyśmy się spytać czy bym mogła pójść- powiedziała Cama.
-A co to za zespół?- zapytała mama.
-One Direction- powiedziała Camilla.
-A kiedy ten koncert?- zapytał tata- I ile mamy ci oddać za bilety Rose?
-Koncert jest za miesiąc. Zaraz po zakończeniu roku szkolnego.- powiedziałam- A za bilety nic mi państwo nie muszą oddawać.
-Ależ dziecko co ty mówisz?!- zdziwiła się mama Camilli- Przecież te bilety kosztowały fortunę.
-Ale ja je wygrałam w konkursie plastycznym.- odpowiedziałam.
-Dobrze. Zastanowimy się nad tym.- powiedział tata Camilli na co obie podskoczyłyśmy z radości.-Ale mamy pewne warunki.
-Jakie tato?- zapytała Cama.
-Jako, że i tak do końca tego roku nie idziesz do szkoły, bo świadectwo już masz to będziesz musiała wysprzątać całe podwórko wokół domu- powiedziała mama- Jak to zrobisz będziesz mogła pójść na ten koncert.
-Naprawdę?- zapytałyśmy jednocześnie podekscytowane.
-Naprawdę- zaśmiał się pan Amoor
-A będę mogła po szkole przychodzić i pomagać Camilli?- zapytałam, bo bardzo chciałam z nią pójść na ten koncert.
-Oczywiście jeśli chcesz to możesz- odpowiedziała pani Amoor.
-Dziękuje-powiedziała Cama i przytuliła swoich rodziców.
Wyszłyśmy z Camillą na podwórko żeby zobaczyć od czego zacząć. Gdyby miała robić to sama to by nie zdążyła. Jest tu pełno rzeczy do roboty, ale damy radę. Uzgodniłyśmy, że codziennie po szkole będę do nie przychodzić na 3 godziny, żeby jej pomóc. A w weekendy będziemy robić cały dzień. W końcu we dwie będzie raźniej.
-No ja muszę już iść- powiedziałam Camilli- Wiesz jutro szkoła.-odpowiedziałam zniesmaczona.
-Ah… No tak-odpowiedziała.
-To do jutra-powiedziałam.
-Pa-odpowiedziała.
Przytuliłyśmy się na pożegnanie i poszłam w stronę swojego domu szczęśliwa jak nigdy.

sobota, 2 lutego 2013

Rozdział 1 :)


 Rozdział 1

Camilla

I już jestem w drodze do Londynu. A raczej w drodze do nowego domu. W Londynie wylądowałam ponad godzinę temu. Musiałam zostawić za sobą szesnaście lat mojego życia, przyjaciół, szkołę, sąsiadów. Moje życie obróciło się o 180 stopni i nigdy nie będzie takie jak wcześniej. Cieszę się że wzięłam do samochodu słuchawki i iPada, bo bym nie wytrzymała. Rodzice i Aleks cały czas rozmawiają o tym jak to będzie fajnie mieszkać w Londynie i w ogóle co zrobią jak tylko się rozpakujemy. A ja? Ja słuchałam piosenek mojego ulubionego boys bendu One Direction. Uwielbiam ich. Chyba najbardziej lubię Harrego , ale każdy jest super więc trudno zdecydować. Wiem, że oni gdzieś tu mieszkają i to jest chyba jedyny plus tej przeprowadzki, ale i tak ich pewnie nie spotkam.                
-Cama-szturchnął mnie Aleks-Dojechaliśmy. Wstawaj bierz swoje rzeczy i idź się przebrać. Postanowiliśmy z rodzicami, że rozejrzymy się trochę po mieście i ty idziesz z nami.-powiedział.
-Dobrze-odpowiedziałam niezadowolona.
Weszłam do swojego nowego domu, który bardzo przypominała nasz stary dom. Poszłam do swojego pokoju i wyjęłam jeansy biała bluzkę w kwiatki i szary sweterek.
-Camilla. Chodź już-zawołał tata.
Zeszłam do nich z naburmuszoną miną, ale oni wcale nie zwrócili na to uwagi tylko z uśmiechami na twarzy wyszli z domu. Poszliśmy do jakiejś kawiarni i rodzice jak gdyby nigdy nic usiedli koło jakiegoś faceta i rozpoczęli z nim rozmowę. Ja i Aleks dostaliśmy szarlotkę i colę do picia. Po jakiś piętnastu minutach tamten gość sobie poszedł, a rodzice zarządzili, że idziemy do domu. Kiedy już weszliśmy do domu skierowałam się do swojego pokoju.
-Camillo poczekaj-powiedziała mama-Musimy omówić z tobą sprawy szkolne.
-A co tu omawiać? Pewnie i tak mnie już do jakiejś zapisaliście co nie?- zapytałam.
-To prawda, ale pójdziesz do niej jednak w poniedziałek, a nie za tydzień.-powiedział tata.
-Świetnie. Przynajmniej nie będę siedziała w domu-odpowiedziałam.
-Mogłabyś przynajmniej okazać trochę entuzjazmu-powiedział Aleks.
Zignorowałam go i poszłam do swojego pokoju. Przyszła mama żeby ze mną porozmawiać.
-Kochanie-zaczęła- Wiem, że to dla ciebie trudne.
-Nie, nie wiesz ile dla mnie znaczyło tamto życie.-powiedziałam- Nie rozumiem was. Tata nie mógł sam tu przyjechać, a tam bym skończyła szkołę?
-Nie. Posłuchaj…
-Nie to ty posłuchaj- przerwałam jej w środku wypowiedzi- Wy nigdy nie liczyliście się z moim zdaniem. Zawsze robicie to co wam przypadnie do gustu, a mnie nawet o zdanie nie zapytacie! -krzyknęłam.
-Camillo uspokój się-powiedziała- Zrozum, że to dla taty była życiowa szansa.
-I dlatego musiał od razu się przeprowadzić z dnia na dzień?
-Nie. Ale po co mieliśmy czekać z przeprowadzką? Pozatym twój brat jest zadowolony- stwierdziła.
-Nienawidzę was! Zawsze tylko Aleks to, Aleks tamto. A ze mną się w ogóle nie liczycie!- wykrzyknęłam jej w twarz i wyszłam z domu żeby ochłonąć.
Szłam przed siebie i nie patrzyłam, w którą stronę idę. Doszłam do jakiegoś parku i usiadłam na ławce i zaczęłam rozmyślać. Nagle wskoczył na mnie jakiś pies. Wystraszyłam się, ale nie krzyknęłam. Zobaczyłam na swoich kolanach ślicznego mopsa. Był jeszcze szczeniakiem. Zaczęłam go głaskać i rozglądać się za jego właścicielem. Nikogo w pobliżu nie było. Spojrzałam na komórkę i zobaczyłam, że jest już 21.30. I tak dziś nie miałam zamiaru wracać do domu więc równie dobrze mogłam poszukać właściciela mopsa. Na razie zostanę na ławce może ktoś w końcu podejdzie.
                                                                           ***

Rosemarie

No i znowu Chica mi uciekła. Jak jej nie znajdę to rodzice się wkurzą. Pójdę do parku może ją tam znajdę. Tak też zrobiłam. Nie mogłam jej nigdzie znaleźć, ale stwierdziłam, że jeszcze nic nie jest stracone. Przecież nie byłam jeszcze nad stawem. Poszłam tam, a moja Chica siedziała na ławce z jakąś nieznajomą mi dziewczyną. Podeszłam tam i ona od razu ucieszyła się na mój widok.
-To twój pies?- zapytała nieznajoma.
-Tak.-odpowiedziałam- Szukałam jej. Długo już tu z tobą jest?
-Jakieś 15 minut. Czyli dobrze, że poczekałam tutaj- uśmiechnęła się nieznajoma- A tak przy okazji nazywam się Camilla Amoor. A ty?
-Rosemarie Grant, ale wszyscy mówią mi Rose.- powiedziałam- Mieszkasz tu gdzieś w pobliżu?
-Tak. Dziś się tu sprowadziłam-powiedziała ze skwaszoną miną.
-Nie podoba ci się tu?- zapytałam
-Nie oto chodzi. Po prostu rodzice mnie nie rozumieją i nie pytają mnie o zdanie tylko robią tak żeby im było dobrze. Ze mną się w ogóle nie liczą-powiedziała
-Aha. Współczuję ci-odpowiedziałam- Czyli mam rozumieć, że uciekłaś z domu tak?- uśmiechnęłam się do niej.
-Tak jakby. I nie zamierzam tam dziś wracać.- powiedziała
-To  co ty ze sobą zrobisz? Może pójdziesz do mnie?- zaproponowałam
-Nie, nie chcę ci robić kłopotów. Pozatym dopiero się poznałyśmy więc głupio, by było.- odpowiedziała
-No co ty nie żartuj. Od kiedy moja przyjaciółka odbiła mi chłopaka nikt u mnie nie bywa.- powiedziałam- Chodź ze mną musisz gdzieś spędzić tę noc.
-No dobrze skoro nalegasz-odpowiedziała
Tak więc poszłyśmy do mnie rodzice byli u siebie więc nie musiałam im się tłumaczyć. Weszłyśmy na górę do mojego pokoju. Byłam trochę zażenowana, bo miałam na ścianach pełno plakatów One Direction. W końcu nie każdy ich lubi. U mnie w szkole prawie nikt za nimi nie przepada. No, ale cóż o gustach się nie dyskutuje.
-Ty też uwielbiasz One Direction?- zapytała.
-Tak. Pewnie ich nie lubisz.
-Żartujesz? Uwielbiam ich!- krzyknęła
-Naprawdę? To super. Czyli nas coś łączy.- uśmiechnęłam się- Może zadzwoń do rodziców, żeby się nie martwili?
-Dobra napiszę do brata.- odpowiedziała
Ja w tym czasie poszłam po jakieś rzeczy dla Camilli. Mam nadzieję, że będą na nią pasować. Kiedy wróciłam do pokoju ona już spała. Stwierdziłam, że nie będę jej budzić i sama poszłam spać.
Następnego dnia kiedy się obudziłam Cama była już w ubrana i gotowa do wyjścia.
-Już wychodzisz?- zapytałam
-Tak muszę wracać do domu żeby się rodzice o mnie nie martwili.- odpowiedziała
-To chociaż daj swój telefon to zapiszę ci mój numer.
-Dobra. A ja zapiszę ci swój.
Po tym wszystkim wyszła i skierowała się w stronę parku. Rodzice nadal spali. Mam nadzieję, że Camilla będzie chodziła ze mną do szkoły, bo to jest chyba początek długiej przyjaźni.
proszę rozdział pierwszy i nie ostatni