wtorek, 25 czerwca 2013

Imagin z Lou

1. Lou 

Z Louisem znałam się od dziecka. Był ode mnie starszy trzy lata i zawsze traktował mnie jak młodszą siostrę, a ja jego jak brata. Kiedy wyjechał robić karierę ze swoim zespołem straciłam z nim kontakt. Obiecał, że nie zapomni, że będzie dzwonił. Jednak słowa nie dotrzymał.
~Obiecaj, że o mnie nie zapomnisz w tym wielkim świecie.~ powiedziałam wtulona w niego.
~Obiecuję. Będę się starał dzwonić codziennie.~ odpowiedział i odsunął mnie od siebie~ Poza tym o Tobie nie da się zapomnieć.~ powiedział patrząc w moje zaszklone oczy.
~Kocham Cię Louis.~ przytuliłam go.
~Ja Ciebie też kocham mała.~ powiedział. Przytulił mnie ostatni raz, wsiadł do samochodu i odjechał.
Wtedy zdałam sobie sprawę, że go kocham. Nie jak brata, tylko jak kobieta mężczyznę. Jednak jest to miłość nieodwzajemniona. Teraz studiuję w Londynie, w mieście, do którego on wyjechał. Udało mi się w końcu wyrwać z piekła jakim był mój rodzinny dom. Moi rodzice odkąd pamiętam traktowali mnie jak służącą. Jednak i tak najgorzej było kiedy sobie wypili. Zawsze wtedy mogłam uciec do Louisa. Wtedy pocieszał mnie i rozśmieszał. Przy nim zapominałam o wszystkich troskach. On jako jedyny mnie kochał. Albo i nie patrząc na to z dzisiejszej perspektywy. A teraz, równo trzy lata po jego wyjeździe w moje dziewiętnaste urodziny idę na koncert One Direction. Jego koncert. Na bilet zbierałam od czasu kiedy wyjechał i w końcu się udało. Jest on w pierwszym rzędzie z wejściówką za kulisy. Koncert zaczyna sięga cztery godziny. Muszę wybrać sobie jakieś ciuchy. Nie będę się specjalnie stroić, ale w dresach też nie pójdę. Po dłuższym namyśle postanowiłam założyć krótkie dżinsowe spodenki, zieloną bokserkę i niebieskie conversy. Położyłam to wszystko na łóżku i poszłam do kuchni coś zjeść. Zjadłam kanapki z szynką i serem oraz wypiłam sok marchewkowy. Louis przekonał mnie do marchewek. Po zjedzeniu postanowiłam zacząć się szykować. Jest 16:00, czyli że do koncertu mam jeszcze cztery godziny. Poszłam pod prysznic. Po około pół godzinie wyszłam i ubrałam się we wcześniej przygotowane rzeczy. Włosy upięłam na czubku głowy w koka. Lekko się umalowałam. Zawsze tak robiłam. Louis nie lubił kiedy dziewczyna była mocno umalowana. Wiem to dziwne, że stosuję się do tego co mówił Louis, ale uważam, że i bez tapety można ładnie wyglądać. Spojrzałam na zegarek, który wskazywał 17:57. Trzeba już wychodzić. Do areny nie mam niby daleko, ale zawsze kręci się tam pełno dziewczyn, które nie mają biletu i próbują się tam wbić. Szłam dobrze mi już znanymi uliczkami Londynu. To zabawne. Mieszkam tu dopiero dwa miesiące, a znam to miasto jak własną kieszeń. Bardzo cieszę się, że dostałam stypendium na naukę tutaj. Szczególnie, że słyszałam iż to najlepsza uczelnia pedagogiczna w kraju. Ze stypendium dużo mi nie zostaje po opłaceniu roku więc pracuję Nado’s. Podobno chłopcy tam przychodzili, ale nigdy to nie było na mojej zmianie. Doszłam na miejsce, ale to co zobaczyłam sprawiło, że stanęłam jak wryta. Wokół areny kłębiło się mnóstwo dziewcząt. Ledwo przecisnęłam się do bramki. Pokazałam bilet ochroniarzowi i weszłam do środka. Za piętnaście minut zaczynał się koncert. Znalazłam swoje miejsce i stanęłam. Usłyszałam dźwięk przychodzącego sms’a więc wyciągnęłam telefon z torebki i otworzyłam wiadomość. Był to sms’es od mojej jedynej przyjaciółki [I.T.P]. Poznałyśmy się tu w Londynie. Razem pracujemy, jednak to ona miała to szczęście zobaczyć One Direction. Zawsze przychodzą na jej zmianie.

Od: [I.T.P]
Mam nadzieję, że wszystko pójdzie po Twojej myśli. Wszystkiego najlepszego. Może się okaże, że on też Cię kocha i będziecie parą. ;*

Taa… [I.T.P] i te jej domysły. Powiedziałam jej o wszystkim i to właśnie ona pomogła mi zdobyć pieniądze na wejściówkę za kulisy. To był taki prezent urodzinowy od niej dla mnie. Kocham ją. To jest obecnie jedyna osoba, której ufam. Schowałam telefon do torebki w momencie kiedy chłopcy weszli na scenę. Dziewczyny zaczęły piszczeć, ale ja jako ta za bardzo nudna nie skakałam i nie piszczałam. Jestem za bardzo poważna. To wszystko przez to, że musiałam przy moich rodzicach tak szybko dorosnąć. Po dwóch godzinach koncert się skończył. Byli naprawdę świetni. Louis ma prawdziwy talent, chociaż zawsze to wiedziałam. Reszta chłopców nie jest gorsza, ale ja zwracałam największą uwagę na solówki Louisa. Zbliżałam się już do garderoby chłopców. Słyszałam z niej śmiechy. Zdziwiłam się, że żadna inna dziewczyna nie ma takiej wejściówki. Zapukałam cichutko. Głosy ucichły i po chwili drzwi się otworzyły. Stanął w nich Harry, a kiedy na mnie spojrzał łobuzersko się uśmiechnął.
-Patrzcie kto przyszedł! Nasza fanka!- krzyknął do reszty.
-To ją wpuść idioto, a nie trzymasz ją jak cham w progu.- powiedział tak dobrze znany mi głos. Weszłam do pomieszczenia. Wszyscy stanęli przede mną i się uśmiechnęli. Niepewnie odwzajemniłam go.
-Przepraszamy za kolegę. On czasem po prostu nie myśli.- powiedział Liam.
-Nic nie szkodzi.- odpowiedziałam cichutko.
-Jak się nazywasz?- zapytał Niall przeżuwając coś.
-[T.I]. [T.I i N]*.- odparłam, a oni wszyscy się uśmiechnęli. Wszyscy oprócz Louisa.
-[T.I]?- zapytał z niedowierzaniem, a ja pokiwałam głową- Tyle lat!
-Dzisiaj równo trzy.- powiedziałam nie patrząc na niego.
-Zaraz to wy się znacie?- zdziwił się Zayn.
-Tak. Jesteśmy…- zaczął Louis, ale ja mu przerwałam.
-Byliśmy kiedyś przyjaciółmi.- powiedziałam spokojnie. Jak on śmie nazywać mnie swoją przyjaciółką?
-Jak to byliście?- zapytał Harry patrząc to na mnie to na Louisa- Pokłóciliście się czy co?
-Nie, ale tak to jest jak składa się obietnice i się ich nie dotrzymuje.- powiedziałam bliska płaczu.
-To nie tak.- powiedział Lou patrząc mi w oczy, ale ja odwróciłam wzrok.
-A jak?!- krzyknęłam.
-Po prostu myślałem, że jak nie będę dzwonił ani pisał to będzie Ci łatwiej. Przepraszam.- powiedział i podszedł do mnie żeby mnie przytulić, ale mu na to nie pozwoliłam.
-To się pomyliłeś!- wybuchnęłam- Ja czekałam na jakąkolwiek wiadomość od Ciebie! Przepłakałam wiele nocy, bo jaśnie pan uważał, że będzie mi łatwiej! Przyznaj się po prostu, że nie chciałeś zadawać się z dziewczyną, której rodzice są alkoholikami, bo to przecież popsułoby Ci wizerunek!- wybuchnęłam płaczem. Mogłam tu wcale nie przychodzić. Głupia jestem i tyle.
-[T.I] to nie tak. Naprawdę.- mówił, ale ja mu nie potrafiłam już uwierzyć.
-Przepraszam, że o sobie przypomniałam i tu przyszłam. Już mnie więcej nie zobaczysz. Możesz znowu o mnie zapomnieć.- powiedziałam i wybiegłam z garderoby. Czego ja się spodziewałam? Może, że rzucimy się sobie w ramiona i będzie jak dawniej? Nie to by było zbyt piękne żeby było prawdziwe. Weszłam do domu i od razu wpadłam do pokoju rzucając się na łóżko z płaczem. Nienawidzę siebie. Nienawidzę jego. Ale czy można nienawidzić osoby, którą się kocha? Z tą myślą zasnęłam.

Oczami Louisa

*W tym samym czasie*

Spieprzyłem sprawę. Jak zwykle zresztą. Tak samo było te trzy lata temu. Wyjechałem w jej szesnaste urodziny. Wtedy kiedy miałem jej powiedzieć, że kocham ją, ale nie jak siostrę. Gdybym tylko nie był takim egoista bylibyśmy teraz razem. Zabrałbym ją z tamtego domu. Mimo jej nakazu żebym jechał mogłem przełożyć wyjazd choć o jeden dzień. Jeden dzień i wszystko byłoby dobrze.
-Lou zależy Ci na niej?- zapytał Harry podchodząc do mnie. Wiedział, że tak. Każdy z nich wiedział. Mówiłem im o niej. Pokiwałem głową.- To jedziemy do Niej.  -Jak? Przecież nie znam jej adresu w Londynie.- krzyknąłem zrozpaczony.
-Ty może nie znasz, ale my tak.- powiedział i zamachnął mi damskim portfelem przed nosem.
-To jej portfel?- zapytałem z niedowierzaniem nie posiadając się ze szczęścia. Zobaczę ją znowu. Wyjaśnię jej wszystko. Muszę ją odzyskać. Kocham ją najbardziej na świecie. Nigdy nikogo tak bardzo nie kochałem. Wiem, że to ta jedyna. Jednak co jeśli ona nie czuje tego samego? Albo mnie wyśmieje? Nie zniosę tego. Za bardzo ją kocham. Wiem, że bardzo ją zraniłem swoim postępowaniem i może mi tego nigdy nie wybaczyć. Przez te swoje przemyślenia nawet nie zauważyłem, że chłopcy już dojechali na miejsce. Nie zarejestrowałem nawet, że wsiadłem do samochodu.
-Louis. Pobudka. Jesteśmy już. Przestań tak o niej myśleć. Zaraz znowu ją zobaczysz.- potrząsnął mną Harry. Wysiedliśmy z samochodu i weszliśmy na ganek. Zadzwoniłem dzwonkiem kila razy, ale nikt nie otwierał. Zayn mnie odepchnął i zaczął walić pięściami w drzwi.

Twoimi oczami

Obudziło mnie czyjeś walenie w drzwi. Zwlekłam się leniwie z łóżka i poszłam sprawdzić kto o pierwszej nad ranem dobija mi się do domu. Zeszłam na dół i otworzyłam drzwi. Moim oczom ukazało się pięć sylwetek.
-Niespodzianka!- krzyknęli i bez żadnego zaproszenia wpakowali mi się do domu. Jeden nadal stał w progu. Przetarłam oczy i od razu rozpoznałam tę osobę. To był Louis. Tylko skąd on znał mój adres?
-Oddaję, proszę. Zostawiłaś go w garderobie.- powiedział i podał mi portfel. To zagadka wyjaśniona. Już wiadomo skąd wiedział gdzie mieszkam.
-Dziękuję. Wejdź do środka skoro reszta już tu wparowała.- powiedziałam ziewając. Wszedł do środka niepewnym krokiem i zamknął za sobą drzwi. Poszłam przodem i zaprowadziłam go do salonu.- Usiądź na kanapie, a ja sprawdzę gdzie jest reszta.- powiedziałam cicho i skierowałam się w stronę dźwięków dochodzących z kuchni.
-O hej! Masz strasznie mało jedzenia w lodówce.- powiedział z pełną buzią Niall.
-No wiesz nie spodziewałam się gości.- stwierdziłam wściekła- A teraz marsz do salonu!- krzyknęłam. Wszyscy grzecznie przeszli do salonu i usiedli koło Louisa.
-Przepraszam za…- zaczął Liam.
-Cicho muszę pomyśleć.- przerwałam mu. Usiadłam na fotelu- Nie obchodzi mnie po co tu przyszliście, ale nie pozwolę wam po nocy wracać do domu. Będziecie tu grzecznie siedzieć i macie się nigdzie nie ruszać, a ja pójdę spać. Jutro, nie wróć dzisiaj mi się wytłumaczycie, ale rano o przyzwoite porze. Tak wiec dobranoc i nie rozpieprzcie mi domu.- powiedziałam i wstałam z fotela. Skierowałam się do pokoju, rzuciłam się na łóżko i znowu odpłynęłam do Krainy Morfeusza.

Oczami Louisa


-Twoja dziewczyna jest bardzo stanowcza.- powiedział Harry.
-Ona taka je…. Ej! Ona nie jest moją dziewczyną!- krzyknąłem oburzony, a Loczek zaśmiał się pod nosem.
-Ciszej, bo się obudzi.- zganiał mnie Liam- Siedzimy cicho, aż do rana, a ty Lou myśl co ona lubi jeść na śniadanie. Tak postaramy się jej wynagrodzić nasze nocne wtargnięcie do domu.- powiedział stanowczo. Zaśmiałem się w duchu. Doskonale wiedziałem co lubiła na śniadanie. Zawsze po tym jak jej rodzice urządzali awanturę, a ona przybiegała do mnie z płaczem rano robiłem jej ulubione przysmaki. Były to naleśniki z nutellą, bitą śmietaną i owocami leśnymi, a do picia kakao. Kochała to. Wiedziałem o niej wszystko co kochała, czego nienawidziła, albo się brzydziła. Znałem ją od niemowlęcia. Nasze mamy kiedyś się przyjaźniły, dopóki jej rodzice nie zaczęli pić. Może poprzez starą przyjaźń moja mama tak troszczyła się o [T.I]. Nienawidzę ich za to, że spieprzyli jej dzieciństwo i całe życie. Pamiętam nasz pierwszy pocałunek, który dla mnie znaczył wiele, ale dla niej był tylko zakładem. Ja miałem wtedy trzynaście lat, a ona dziesięć. Kiedy mnie pocałowała poczułem motylki w brzuchu. Niestety powiedziała, że do mnie nic nie czuje i to był tylko zakład. Poczułem się wtedy urażony, jednak zakochałem się w niej. To uczucie trwa do dziś. Mimo, że od tamtego czasu minęło dziewięć lat z dnia na dzień kocham ją coraz bardziej. Oczywiście chodziłem z innymi dziewczynami, ale to nigdy nie było to coś co z [T.I]. Muszę ją odzyskać. Przeproszę ją za wszystko. Jeśli mi nie wybaczy nie wiem co bez niej zrobię. Powiedziałem chłopakom co mają kupić i zrobić. Wszyscy bez gadania wzięli się do roboty.

Twoimi oczami

Obudził mnie przepiękny zapach. Zeszłam na dół w piżamie, która swoją drogą składała się z za dużej koszulki (Louis ją kiedyś zostawił) i majtek. Myślałam, że to [I.T.P] przyszła zrobić śniadanie. Uważa, że nie dbam o siebie. Jakież było moje zdziwienie, kiedy okazało się, że to One Direction. Co oni tu robili? A no tak. Przecież o pierwszej w nocy wparowali mi do domu. A ja głupia myślałam, że to sen.
-Cześć młoda.- powiedział Louis i podszedł do mnie- Swoją drogą pięknie wyglądasz w mojej koszulce.- szepnął mi na ucho, a ja zarumieniłam się na ten komplement.
-Dziękuję.- powiedziałam równie cicho.
-Chodź.- złapał mnie za rękę i posadził przy stole- Zrobiliśmy śniadanie dla Ciebie. Takie jakie lubisz.
Spojrzałam na stół. Zrobili moje ulubione naleśniki.
-Dziękuję.- powiedziałam, ale tym razem tak żeby wszyscy usłyszeli i się uśmiechnęłam.
-To my lecimy.- powiedział Zayn.
-Nie zjecie ze mną?- zapytałam lekko rozczarowana. Zawsze jem sama myślałam, że zjedzą ze mną.
-My nie, ale Lou zje z Tobą.- odpowiedział Hazza i się tajemniczo uśmiechnął. Skierował się do drzwi a reszta za nim. Kiedy usłyszałam trzask spojrzałam pytająco na Louisa.
-Jedz. Zaraz się wszystkiego dowiesz.- powiedział wskazując na naleśniki. Zabrałam się do jedzenia. Kiedy skończyłam jeść znowu spojrzałam się na Louisa, a on zaczął się ze mnie śmiać.
-Z czego się śmiejesz Tomlinson?- warknęłam na niego.
-Masz bitą śmietanę na twarzy.- powiedział z uśmiechem.
-Gdzie?- zapytałam.
-O tu.- powiedział, zbliżył się i mnie pocałował. Z chęcią go oddałam na co on przysunął mnie jeszcze bliżej do siebie. Wplotłam palce w jego włosy i usiadłam na nim okrakiem. Louis uśmiechnął się poprzez  pocałunek i polizał moją wargę bym go wpuściła do środka, co też uczyniłam. Nasze języki zaczęły toczyć zażartą walkę. Po chwili odsunęliśmy się od siebie, bo zabrakło nam powietrza. Louis spojrzał na mnie i promiennie się uśmiechnął.
-Czekałem na tę chwilę dziewięć lat.  Od naszego pierwszego pocałunku.- powiedział i musnął moje usta. Odsunęłam go od siebie i wstałam z jego kolan. Podeszłam do parapetu i się o niego oparłam.- [T.I] co się stało?- zapytał i zbliżył się do mnie chcąc mnie przytulić, ale ja się odsunęłam.
-Zostaw mnie.- powiedziałam słabo.
-Dlaczego? Nic to dla Ciebie nie znaczyło?!- krzyknął.
-A skąd mam wiedzieć, że znowu mnie nie zostawisz? Może tylko bawisz się moimi uczuciami?! Ja nie chcę znowu cierpieć! Kocham Cię, ale się boję, że znowu mnie zostawisz! Wyjdź z mojego domu i nigdy nie wracaj! Jesteś dupkiem, któremu nie leżą na sercu uczucia innych! Nie chcę Cię znać! Wynoś się!- wykrzyczałam. On spuścił głowę i wyszedł z domu trzaskając drzwiami. Kocham go i jednocześnie nienawidzę. Boję się, że znowu mnie zostawi, a ponownej rozłąki nie zniosę. Mimo, że chcę z nim być nie potrafię. Boję się. Tu się kończy nasza wspólna historia. Historia [T.I] i Louisa.

[T.I i N]* Twoje imię i nazwisko (jakby ktoś nie wiedział)
gifor :)
by Bianuś

To mój pierwszy imagin. Jestem z niego dumna i mam nadzieję, ze wam się spodoba. Chcecie 2 cześć? Piszcie! Czytasz = komentuj. Bardzo zależy nam na komentarzach, bo jak się je czyta, to aż ryjek się do monitorka uśmiecha :D Rozdział jest pisany i myślę, ze niedługo będzie . :)

sobota, 22 czerwca 2013

Imagin o Zaynie

 Imagin o Zaynie

Obudził mnie huk za oknem. Wyjrzałam i zobaczyłam szalejącą burzę. Zerknęłam na zegarek leżący na szafce nocnej. Była trzecia nad ranem. Wiem, że już nie zmrużę oka. Wróciłam myślami do wczorajszego dnia. Do widoku jego pięknych ust, brązowych oczu, lekkiego zarostu na twarzy dodającego mu męskości. Byłam zła na siebie, że go wtedy odepchnęłam. To miał być ważny moment w moim życiu.
*8 godzin wcześniej*
-Hej [T.I]! Zaczekaj!- krzyknął za mną brunet. Szłam dalej ignorując go mimo motyli w brzuchu. Poczułam silne ręce łapiące mnie od tyłu w pasie.- [T.I] dlaczego uciekłaś?- szepnął w moje włosy.
-Wcale nie uciekłam.- odparłam lekko- Spieszę się.
-Nie kłam. Wiem, że uciekłaś, bo nie możesz dopuścić do siebie myśli o nas.- dobitnie podkreślił ostatnie słowo.
-Zayn…- zaczęłam nie patrząc w jego oczy- Ja… my… nie ma…- zaczął padać deszcz. Mimo tego staliśmy dalej w miejscu. Spojrzał w moje oczy.
-[T.I] Ja… chyba Cię kocham.
Zaskoczył mnie. Zupełnie się tego nie spodziewałam. Wiem, że i ja go kocham, ale co jak nam nie wyjdzie? Jeśli nasza przyjaźń się zepsuje? Zayn zaczął pochylać się w moją stronę. Spanikowana lekko go odepchnęłam i biegłam ile sił w nogach. Wskoczyłam do domu zamykając drzwi. Zdjęłam buty, wbiegłam na górę do pokoju i rzuciłam się na łóżko. Zaczęłam płakać w poduszkę. Mimo mokrych ubrań szybko zasnęłam.

***

Zeszłam do kuchni napić się soku. Wzięłam karton i włączyłam telewizję. Właśnie zaczynał się film. Obejrzałam go pijąc sok. Gdy zobaczyłam napisy końcowe wyłączyłam telewizor i ruszyłam do pokoju. Na szczęście była już sobota. Stwierdziłam, że chłopak może przyjść pod mój dom, więc ogarnęłam się i wyszłam z domu. Usiadłam na ławce w parku i zaczęłam czytać książkę. Po chwili ktoś usiadł obok mnie. Nie zwracając na tę osobę uwagi zagłębiłam się w lekturze.
-[T.I], proszę zostań.- usłyszałam lekki szept obok. Wiedziałam, że to on. Znalazł mnie. Szybko zatrzasnęłam książkę. Wstałam, ale złapał mnie za nadgarstek.
-Puść mnie Zayn.- powiedziałam stanowczo.
-Nie. Chcę Ci coś pokazać.- odparł delikatnie- Chodź.- lekko mnie pociągnął. Ruszyłam nadal przez niego trzymana. Szliśmy w milczeniu. Zapewne nie chciał wracać do tej żenującej sytuacji, która miała miejsce wczoraj. Zatrzymał się. Byliśmy po drugiej stronie parku. Znajdował się tu most, a na rzece dryfowała mała łódka ozdobiona wielkimi kokardami i balonami. Skierowaliśmy się w jej stronę. Brunet pomógł mi wsiąść i gdy sam zajął miejsce zaczął wiosłować. Gdy znaleźliśmy się na środku rzeki, odłożył wiosła i spojrzał w moje oczy.
-[T.I], teraz nie masz wyboru, posłuchaj. Wiem, jest Ci ciężko. Chciałbym Ci pomóc, ale nie dopuszczam mnie do siebie. Chcę być przy Tobie, wspierać Cię, bo Cię kocham. Rozumiem jeśli ty nie jesteś gotowa. Zaczekam na Ciebie chociażby wieczność.
Zapadła cisza. Spuściłam wzrok i zaczęłam bawić się palcami.
-Zayn.- zaczęłam podnosząc na niego wzrok- Tak nie byłam gotowa, bałam się. Teraz jest inaczej.- złapałam go za rękę- Kocham Cię.- szepnęłam. Zbliżał się do mnie. Tym razem za nic go nie odepchnę. Gdy nasze wargi się złączyły, wplotłam mu dłonie we włosy. Po chwili odsunęliśmy się od siebie, ponieważ zabrakło nam tchu. Uśmiechnęliśmy się do siebie. Przytuliłam się do niego, a on mnie bliżej przyciągnął. W tej pozycji trwaliśmy bardzo długo.

Taki krótki imaginek :)
~by Aguś
czytasz = prosimy o komentarze :)
giforek :) na poprawę humoru ^^

niedziela, 16 czerwca 2013

Imagin z Hazzą :)

1. Harry

Wychodziliśmy z wesołego miasteczka Jak zwykle dobrze bawiłam się z Harrym
- [T.I], idziesz do domu, czy do mnie?- zapytał patrząc na samochód.
-Hm... mogę do ciebie- odparłam po chwili zastanowienia - Rodzice nie będą na mnie czekali.
Uśmiechnął się, pokazując swoje piękne białe zęby. On jest zbyt idealny. Otworzył przede mną drzwi auta i pomógł mi wsiąść. Po chwili odpalał już silnik. Mknęliśmy ulicami oświetlanymi jedynie lampami ulicznymi. Dojechaliśmy. Wysiedliśmy z auta, kierując się do willi.
- Hej [T.I]!- krzyknęli równocześnie uradowani chłopcy.
- Cześć miśki. -odpowiedziałam z uśmiechem.
Późno już, idziemy spać- wtrącił nagle Harry.
- Tylko nie szalejcie za bardzo- Zayn zaczął śmiesznie poruszać brwiami.
- Zamknij się- rzucił Hazz wchodząc po schodach. Skierowaliśmy się na piętro, do jego pokoju. Uwielbiałam to miejsce. Zawsze duże dwuosobowe łóżko stało na samym środku pokoju,  kilka szafek, biurko, rodzinne zdjęcia, kilka plakatów na niebieskich ścianach.
- [T.I]? - z zamyślenia wyrwał mnie głos Harry' ego
- Tak? Zamyśliłam się.
- Proszę - podał mi swoją koszulkę i spodenki -  Przebierz się. Jak chcesz wziąć prysznic, to ręcznik leży na szafce - pocałował mnie w czoło.
Weszłam do łazienki i zamknęłam drzwi. Puściłam ciepłą wodę i umyłam się jego cytrynowym żelem pod prysznic. Wytarłam się i brałam to, co dał mi chłopak.
- [T.I], pięknie wyglądasz w moich ciuchach. - szepnął w moje włosy.
Zarumieniłam się. Delikatnie mnie podniósł i posadził na łóżku.
- [T.I], jesteś taka piękna...- przeciągnął ostatnie słowo.
Pocałował mnie w skroń i ruszył do łazienki z rzeczami w ręku. Przykryłam się jego kołdrą czekając. Gdy wyszedł, udawałam,  że śpię. Odkrył kawałek kołdry i położył się obok. Czułam na sobie jego wzrok. Otworzyłam oczy.
-[ T.I], wiedziałem, że nie śpisz.
- Nie mogłam bez ciebie zasnąć.- odparłam lekko się uśmiechając.
- Chodź bliżej.- poprosił
Przysunęłam się do mojego księcia z bajki i położyłam głowę na jego piersi. Otoczył mnie swoją silną ręką. Czując go przy sobie, wiedziałam, że jestem bezpieczna. Zamknęłam sennie powieki.

Następnego dnia

Obudziłam się czując łaskotanie na policzku. Otwarłam oczy i zobaczyłam znajome loki na twarzy. Przypatrywałam się Haroldowi jeszcze przez chwilę i postanowiłam wstać. Gdy próbowałam się ruszyć, jego ręce bardziej zacisnęły się na mojej talii. Spojrzałam na zegarek  leżący na szafce. Była dziesiąta. Nie mogąc się ruszyć wpatrywałam się w sufit.Harry się przeciągnął. 
- Witaj [T.I].- zaczął patrząc na mnie- Nawet z potarganymi włosami wyglądasz ślicznie. 
- Dziękuję.- odszepnęłam wstając. 
- Chcesz coś do ubrania? -zapytał troskliwie.
- Koszulę na guziki.- odparłam uśmiechnięta. 
Podszedł do szafy i wyciągnął fioletową koszulę w kratę. Podał mi ją.
Ruszyłam do łazienki i wchodząc zamknęłam drzwi. Wzięłam szybki prysznic. Ubrałam krótkie czarne spodenki, biały top na ramiączka ( wpychając jego koniec do spodni)  i koszulę chłopaka. Wyszłam na boso, poszukując swoich skarpetek i butów. Znalazłam zdobycze i zaczęłam je zakładać, a chłopak wymijając mnie ruszył do łazienki. Zawiązałam sznurówki akurat kiedy wychodził. 
- [T.I]  co chcesz na śniadanie?- zapytał podchodząc do mnie. 
- Najpierw zajrzyjmy do kuchni, dobrze? - zapytałam ciągnąc go za rękę po schodach do pomieszczenia na dole. Przechodząc przez salon zauważyliśmy chłopców ślęczących przed telewizorem.
- Nie mają życia- mruknęłam pod nosem.
Pchnęłam drzwi z dębu i weszliśmy do kuchni zalanej w słońcu. 
-Piękna pogoda- szepnął Harold.
-Wiem. Może wybierzemy się później  na spacer?- zapytałam z nadzieją. 
Oczywiście [T.I].- odparł wesoło- A teraz przygotuję naleśniki. Jak znam chłopaków , to też będą chcieli.
Miał rację. Przyjaciele od razu się zeszli. Zjedliśmy w przyjemnej atmosferze.  Chłopcy mówili o tym, że chcieliby nagrać piosenkę z Katty Perry. Bardzo ją lubią i sądzę, iż byłby to dobry pomysł. 
-[T.I], zadzwonię do Greg'a i możemy iść.- powiedział Hazz.
Pokiwałam głową. Bardzo lubiłam tego mężczyznę. Był ich najmilszym ochroniarzem. Czekaliśmy na niego w salonie. Zwykle  towarzyszył nam jak wychodziliśmy na miasto o tej porze. Po chwili rozległo się pukanie. Lou otworzył drzwi Gregowi. Przytuliłam go. 
- To gdzie dzisiaj idziemy? - zapytał serdecznie swoim niskim głosem
- Na spacer.-odparłam pewnie- Jak tylko Harry ubierze buty...
Usłyszał to i pobiegł na górę. Po chwili zeskakiwał ze stopnia na stopień ubierając skarpety. Szybko ruszył po buty i je także założył.
- Możemy iść.- oznajmił wesoło.
Ruszyliśmy przez zielone podwórze. Skierowaliśmy się do naszego ulubionego miejsca, Milkshacke City. Zamówiliśmy napoje (Greg też) i wyszliśmy do parku. Spacerowaliśmy spokojnie, aż pojawiły się fanki. Prosiły o autografy  i robiły sobie z Hazzą zdjęcia, ale mi to nie przeszkadzało. Bardzo lubiłam Directionerki, bo sama byłam jedną z nich. Wszystkie są takie słodkie i szalone. Zaczął zbierać się spory tłumek. Przyglądałam się ludziom. Po chwili, niby od niechcenia, zauważyłam podejrzaną dziewczynę. Wydawała mi się byc spięta i rozglądała się na wszystkie strony. Zbliżała się powoli z tłumem. Chciałam powiedzieć Greg'owi, ale był za daleko. Coś błysnęło w jej ręce. Nóż. Sparaliżował mnie strach. Co to do cholery ma byc? Co ja mam zrobić? Była coraz bliżej. Greg, odwróć się i ją zobacz, do cholery. Zaczęłam panikować. Była za blisko... Wszystko działo się jak w zwolnionym tempie. Rzuciłyśmy się równocześnie na Harry' ego Potrąciłam kilka osób, ale to nie było teraz dla mnie ważne. Przytuliłam go tak mocno jak się dało. Poczułam mocne ukłucie pod żebrami.  Zacisnęłam mocno powieki. Usłyszałam jak mówiła" nikt go nie będzie miał, jeśli ja nie mogę". Osoby dookoła krzyczały przerażone. Otwierając oczy zobaczyłam ochroniarza w akcji. Jednym ruchem powalił ja na ziemię i wyrwał jej z ręki zakrwawioną broń , ciągle ja przytrzymując. Krew. Moja krew. Zaczęłam tracić władzę w nogach. Osunęłam się na asfalt. Wszystko było trochę zagłuszone. 
-[T.I] błagam, nie zostawiaj mnie.- szepnął Harry ze łzami w oczach.
- Kocham cię... -szepnęłam z trudem- Harry, pocałuj mnie...
Nie wahał się. Przycisnął swoje miękkie wargi do moich. Chciałam, żeby trwało to wiecznie. Kochałam go jak nikogo innego.  Po chwili odsunął się ode mnie. Jego łzy kapały na moją twarz. Lekko się uśmiechnęłam. Wiedziałam, że odchodzę. Zamknęłam oczy. Byłam szczęśliwa, że mogłam tak kochać właśnie jego. 

~ by Aguś
Co wy na  to Misie? Proszę o szczere komentarze, bo nie wiem czy pisać 2 cześć xd  Z góry przepraszam za błędy, ale perfekcyjna nie jestem :)


czwartek, 13 czerwca 2013

Przepraszamy, że w ostatnim czasie nie pojawił się żaden nowy post, ale jest koniec roku i poprawiamy oceny. Być może rozdział nie pojawi się w ten weekend, ale na pewno będzie imagin. Jeszcze raz bardzo przepraszamy.

sobota, 1 czerwca 2013

Rozdział 11

 Rozdział 11 

Harry 

-On nie żyje przeze mnie.- powiedziała cicho Camilla.
-Jak to?- zdziwiłem się.
-Ponieważ jestem na tyle głupia, że go nie powstrzymałam.- odpowiedziała ponownie wybuchając płaczem.
-Ale przed czym?- zapytała Rose i ją przytuliła.
-Nie ważne.- powiedziała cicho i schowała twarz w dłonie. Wszyscy wiedzieliśmy, że więcej nam nie powie. I tak coraz więcej się przed nami otwiera. Camilla jest osobą zamkniętą w sobie. Trudno do niej dotrzeć.
-Wiecie ja będę już szła.- powiedziała po chwili Rose, która nadal tuliła Camillę.
-Musisz?- zapytała cicho.
-Tak. Chciałabym spędzić ten wieczór z rodzicami. Mało go razem spędzamy, a jutro znowu jadą w delegację.- powiedziała z lekkim uśmiechem- Ale jutro z samego rana do was przyjdę.- zapewniła nas Rose. Camilla niechętnie odsunęła się od niej. Ta pocałowała ją w policzek i pożegnała się ze mną. Przytuliłem ją po czym poszła z chłopcami do przedpokoju. Camilla nadal płakała.- Cami przywieźć Ci jutro coś na przebranie?- zapytała Rose wystawiając głowę przez drzwi. Ona pokiwała głową.- To pa kochanie. Cześć Harry.
-Pa.- powiedziałem, a ona szybko zmyła się do przedpokoju. Popatrzyłem na Camillę. Nadal była roztrzęsiona. Z jednej strony byłem wściekły na Louisa, ale z drugiej dlaczego dla niej to jest taki temat tabu.- Chcesz o tym pogadać?- zapytałem siadając bliżej niej. Zaprzeczyła ruchem głowy.- To przytul się chociaż.- jak powiedziałem tak zrobiła. Położyła mi głowę na klatce piersiowej i objęła rękoma na wysokości brzucha. Ja także ją objąłem, a jedną ręką głaskałem po plecach. Chłopcy weszli z powrotem do salonu, ale kiedy zobaczyli, że uspokajam Camillę pokazali tylko, że idą do kuchni i wyszli. Siedzieliśmy tak z pół godziny i wcale się nie odzywaliśmy. Chłopcy wrócili, a Liam podszedł bliżej i spojrzał na jej twarz.
-Hazz ona śpi.- powiedział szeptem- Zanieś ją do pokoju. Tylko do którego? Inne nie są jeszcze skończone.- zastanawiał się na głos.
-Może spać u mnie.- szepnąłem.
-Hmm… No dobrze. Jak chcesz.
Wstałem z kanapy, wziąłem ją na ręce i wszedłem po schodach na piętro. Drzwi od swojego pokoju otworzyłem lekkim kopnięciem. Położyłem ją na łóżku i przykryłem kołdrą. Słodko wygląda jak śpi. Patrzyłem na nią chwilę, aż w końcu zaczęła coś mówić przez sen.
-Oni mnie nie kochają. Nie mam nikogo.- mówiła płaczliwym tonem. Zaczęła rzucać się na łóżku.- Matt kocham cię! Nie zostawiaj mnie proszę!- zaczęła krzyczeć. Podszedłem do niej i zacząłem ją budzić. Chłopcy z hukiem wparowali do pokoju.
-Co się dzieje? Co ty jej robisz?- zarzucił mi Louis. Ona w tym momencie przebudziła się i popatrzyła na nas zdziwionym wzrokiem.
-Śnił się jej koszmar więc postanowiłem ją obudzić.- wyjaśniłem wstając z podłogi. Chłopcy pokiwali głową i wyszli z pokoju. Usiadłem koło Camilli na łóżku.
-Mówiłam coś przez sen?- zapytała przerywając niezręczną ciszę.
-Tak, ale nic nie zrozumiałem.- uśmiechnąłem się do niej. Wiem, że skłamałem, ale nie chcę żeby przeżywała to jeszcze raz.- Chcesz się może umyć i przebrać w coś bardziej wygodnego?- zapytałem, a ona pokiwała głową. Zapaliłem światło i wyciągnąłem z szafy krótkie spodenki oraz koszulkę na krótki rękaw i jej podałem.
-Ymm… A nie masz może czegoś na długi rękaw?- zapytała nieśmiało. Wziąłem z jej ręki koszulkę i wręczyłem bluzę.- Dziękuję.- powiedziała i pocałowała mnie w policzek. Zdziwiłem się. Weszła do łazienki i zamknęła za sobą drzwi na zamek, jakby bała się, że wejdę jej do środka. Ona jest taka nieśmiała, ale o dziwo nie przeszkadza mi to. Postanowiłem zejść do kuchni i przygotować małe co nie co. W końcu pewnie nic dziś nie jadła. Wyjąłem z lodówki potrzebne składniki i zacząłem robić naleśniki. Całą górę. Na tacy położyłem różne smaki dżemów i nutellę. Zrobiłem też gorącą czekoladę i położyłem na tacy. Wziąłem to wszystko i poszedłem z powrotem na górę. Cichutko otworzyłem drzwi. Camilla stała tyłem do mnie, ale zauważyłem, że przeglądała album ze zdjęciami. Tacę z jedzeniem postawiłem na łóżku i podszedłem do komody, przy której stała.
-To moja ciocia i wujek oraz ja oczywiście.- powiedziałem cicho wprost do jej ucha. Wzdrygnęła się i odwróciła w moją stronę.
-Przepraszam nie powinnam była.- powiedziała z zakłopotaniem i oddała mi album. Jej policzki pokryte były purpurą.
-Nic się nie stało.- powiedziałem z uśmiechem. Złapałem ją za rękę i posadziłem na łóżku. Zabrałem z biurka tacę i usiadłem koło niej.- Wiesz. Pomyślałem, że jesteś głodna. Jadłaś chociaż śniadanie?- zapytałem na co ona zaprzeczyła głową- Więc jest to śniadanio-obiado-kolacja.- powiedziałem i wyszczerzyłem zęby w uśmiechu. Ona zaśmiała się.
-Dziękuję, ale nie musiałeś.- powiedziała- Tylko, że ja sama tego nie zjem.- rzekła i spojrzała na mnie z oczami niewiniątka.
-Hmm… No skoro nie ma tu Niallera to ja ostatecznie muszę Ci pomóc.- powiedziałem, a ona się uśmiechnęła. Podałem jej talerzyk, a ona wzięła jednego naleśnika i posmarowała go nutellą. Zwinęła go w rulonik.
-Nie pomożesz mi?- zapytała robiąc kolejnego naleśnika również z nutellą. Zacząłem jej pomagać. Ja zacząłem robić z dżemem. Kiedy wszystkie zostały zrobione i ułożone na talerzach wzięła się za jedzenie. Tacę z naleśnikami postawiłem na taborecie. Chciałem wziąć jednego naleśnika z nutellą, ale Camilla trzepnęła mnie w rękę. Popatrzyłem na nią zdziwiony.
-Te z nutellą są moje, a twoje z dżemem.- powiedziała i uśmiechnęła się niewinnie.
-O nie! Nie ma tak.- powiedziałem udając oburzonego i zabrałem naleśnika z talerza. Ona rzuciła się na mnie próbując mi go zabrać. Cofnąłem się w głąb łóżka i położyłem. Ugryzłem go i uśmiechnąłem się bezczelnie. Camilla podeszła do mnie na czworaka i mi go wyrwała. Chciała uciekać, ale ja byłem szybszy i ją złapałem. Zacząłem ją łaskotać. Wiedziałem, że je ma, bo Rose nam powiedziała. Ona wpakowała sobie naleśnika do ust więc musiałem przestać ją łaskotać. Inaczej mogłaby się zadławić a tego nie chciałem. Patrzyłem na nią jak powoli go przegryza. Kiedy go połknęła uśmiechnęła się do mnie niewinnie.
-Po co zjadłaś? Przecież był obśliniony.- udałem obrzydzenie.
-E tam. Po Aleksie potrafiłam zje…- chyba dotarło do niej co powiedziała, bo przerwała w pół słowa- To może dokończymy przygotowaną przez Ciebie śniadanio-obiado-kolację?- zwinnie zmieniła temat.
-Jak chcesz to tak. Tylko mam pytanie.- powiedziałem.
-Jakie?- zapytała z uśmiechem.
-Mogę jeść też te z nutellą?- zapytałem z miną szczeniaczka. Ona zaśmiała się i pokiwała głową. Do końca posiłku jedliśmy w milczeniu. Po skończeniu zniosłem tacę do kuchni.
-To ja pójdę się myć.- powiedziałem i poszedłem do łazienki po drodze zabierając piżamę, która składała się z długich spodni. Umyłem się najszybciej jak umiałem, by znaleźć się znowu w pokoju. Koło niej. Nie to, że jej nie ufam. Po prostu lubię być blisko niej. Kiedy wyszedłem z łazienki ona spojrzała na mnie, ale momentalnie odwróciła głowę i zarumieniła się. Od razu zrozumiałem o co chodzi. Szybko wyciągnąłem z szafy koszulkę i wciągnąłem ją na siebie.
-To gdzie będę spać?- zapytała cicho.
-Tu.- powiedziałem i uśmiechnąłem się.
-A ty?- zapytała ponownie.
-Na kanapie.
-Nie. To ja powinnam spać na kanapie.- powiedziała i ruszyła w stronę drzwi. Zatrzymałem ją i odwróciłem w swoją stronę.-Jeśli chcesz możemy spać razem.- powiedziałem, a kiedy zobaczyłem jej niepewną minę dodałem- Pod oddzielnymi kocami oczywiście.
-No dobrze.- dała za wygraną. Położyliśmy się na łóżku mówiąc sobie krótkie dobranoc i po chwili oboje zasnęliśmy.

Następnego dnia

Rosemarie

Wczorajszy wieczór z rodzicami bardzo się udał. Dzięki temu zapomniałam o wszystkich troskach. Wczoraj kiedy Cami nie patrzyła wysłałam z jej komórki sms’a do jej mamy. Napisałam żeby się nie martwili, bo nie długo wróci.  Właśnie stałam przed drzwiami domu państwa Amoor. Zapukałam. Po chwili usłyszałam jak ktoś schodzi po schodach. Drzwi otworzył mi Aleks.
-Nie ma Camilli.- powiedział. Miał podpuchnięte oczy. Na pewno od płaczu.
-Wiem. A twoi rodzice są?- zapytałam. On zaprzeczył ruchem głowy.- Mogę wejść?
-Tak. Jasne. Przepraszam. Oni poszli do pracy. Camilla wysłała im sms’a, że wróci tylko musi to wszystko przemyśleć.- powiedział z bólem w głosie.
-To też wiem. Ja wysłałam tego sms’a.- powiedziałam cicho.
-Wiesz gdzie jest?- zapytał z nadzieją w głosie.
-Tak i właśnie w tej sprawie tu przyszłam.- powiedziałam, a on popatrzył na mnie ze zdziwieniem- Wezmę jej parę rzeczy, a ty się przebieraj i jedziesz ze mną.
-Ok. A mogę z tobą chwilę porozmawiać?- zapytał niepewnie.
-Jasne.- odpowiedziałam i uśmiechnęłam się.
-Ty już wiesz prawda?- pokiwałam głową- Chodzi o to, że mi bardzo na niej zależy. Ja od początku znałem prawdę. Kiedy rodzice z nią przyszli miałem pięć lat, a ona sześć miesięcy. Pokochałem ją. Nie obchodziło mnie to czy jest adoptowana czy nie. Nadal nie rusz mnie to. To moja siostra i dlatego uważałem, że powinna wiedzieć. Kocham ją. Jednak nie chciałem żeby dowiedziała się w ten sposób. Wiesz rodzice zawsze traktowali ją gorzej ode mnie. Było to widać, dlatego zawsze starałem się ją wspierać. Po śmierci Matta bardzo się do siebie zbliżyliśmy.- słuchałam go i nawet nie śmiałam mu przerwać- Pomogłem jej się pozbierać. A rodzice? Oni  nie rozumieli dlaczego ona tak rozpacza. Uważali, że w wieku piętnastu lat nie można było wiedzieć co to miłość. Twierdzili, że to zauroczenie. Jednak Camilla zawsze była inna. Ona jest wrażliwa, nigdy nie kłamie. Po prostu jest szczera do bólu. Jednak trudno do niej dotrzeć. Zawsze tak było, ale nie w takim stopniu. Dopiero po śmierci Matta, o którą się obwiniała zamknęła się doszczętnie w sobie. Z rodzicami już nie mogła się wcale porozumieć. Jeszcze ja jej zostałem. Od przyjaciół kompletnie się odcięła. Też jej nie rozumieli. Mimo tego wszystkiego co się stało we Włoszech nie chciała stamtąd wyjechać. Nie lubi zmian.- skończył Aleks. Po jego policzkach spływały łzy. Niewiele myśląc przytuliłam go. Zaczęłam głaskać go po plecach, a on wtulił się we mnie. Po chwili odsunął się, otarł łzy.
-Dziękuję, że mnie wysłuchałaś. Nie miałem komu się  nigdy wygadać.- powiedział i ponownie mnie przytulił.
-Nie ma sprawy. A teraz ogarnij się i jedziemy do niej.- powiedziałam i skierowałam się w stronę schodów- Widzimy się za piętnaście minut w salonie.
On także poszedł w moje ślady. Weszliśmy na górę. Aleks zamknął się w swoim pokoju, a ja poszłam do sypialni Camilli. Chwilę szukałam odpowiedniej torby. Znalazłam ją weszłam do łazienki. Zgarnęłam dwa ręczniki i całą kosmetyczkę. W końcu nie wiem ile tam będzie zanim wróci do swojego domu. Podeszłam do szafy i zgarnęłam parę ubrań. Z komody wyjęłam bieliznę, a z biurka zabrałam ładowarkę do telefonu, dokumenty i jej zeszyt z tekstami piosenek. Zeszłam na dół i z przedpokoju wzięłam parę par butów. Po jakiś pięciu minutach zszedł Aleks doprowadzony prawie do porządku. Oczy nadal miał opuchnięte od płaczu.
-Możemy iść?- zapytałam, a on pokiwał głową. Zarzuciłam torbę z rzeczami Camilli na ramię, jednak Aleks zabrał mi ją. Popatrzyłam na niego zdziwiona.- Przecież muszę jej dać coś do przebrania.- powiedziałam.
-Wiem, ale ja będę niósł tę torbę.- powiedział i zarzucił ją sobie na ramię. Wyszliśmy z domu, a on zakluczył drzwi. Ruszyliśmy w stronę domu chłopców.
-Daleko to?- zapytał po chwili ciszy.
-Nie. Jakieś trzydzieści minut.- powiedziałam i uśmiechnęłam się- Jednak muszę Cię ostrzec.
-Przed czym?- zapytał z przerażeniem.
-Tam jest pięciu chłopców, z którymi się przyjaźnimy.
-Ymm… Emm…- zaczął się jąkać- Oni nic jej nie zrobią?
-Nie to właśnie dzięki nim miała gdzie spędzić tę noc.- powiedziałam i się uśmiechnęłam. Resztę drogi szliśmy w milczeniu. Kiedy byliśmy już na miejscu zauważyłam, że Aleks się spiął. Miałam nadzieję, że drzwi nie otworzy Camilla. Na szczęście w drzwiach pojawił się uśmiechnięty Lou. Kiedy mnie zobaczył uśmiechnął się jeszcze szerzej. Jednak mina mu zrzedła po spojrzeniu na Aleksa.
-Kto to?- zapytał złowrogo i wskazał na niego marchewką, którą trzymał w ręku.
-To jest brat Camilli.- wyjaśniłam- On jako jedyny przejął się jej zniknięciem i tym, że nie zna prawdy.
-Ty jesteś Aleks?- zapytał Lou.
-Tak.- odpowiedział cicho.
-To okay. Możesz wejść.- powiedział Louis i wpuścił nas do środka. Złapałam rękę Aleksa i zaprowadziłam do salonu. Na kanapie siedzieli Zayn, Niall i Liam. Puściłam rękę Aleksa i przywitałam się z każdym z nich.
-Cześć wam.- powiedziałam- To jest Aleks. Brat Camilli.
-Hej.- powiedział cicho.
-Siemka.- powiedzieli chórem.
-Zajmiecie się nim?- zapytałam.
-Jasne.- odpowiedział Daddy i uśmiechnął się.
-Okay, a Hazza i Camilla śpią?
-Tak u niego w pokoju.- powiedział Malik i pokazał Aleksowi, że ma usiąść na fotelu. Wzięłam torbę z jej rzeczami i poszłam na górę. Weszłam po cichu do pokoju Hazzy. Widok, który zobaczyłam był strasznie słodki. Camilla była przytulona do niego, a on opiekuńczo obejmował ją ramieniem. Czy oni muszą być tacy słodcy i czaić się? Nie mogą być ze sobą? Byłoby nam wszystkim łatwiej. Trzeba im pomóc. Zeswatać ich ze sobą. Zauważyłam, że śpią pod oddzielnymi kocami. Pewnie Cami o to prosiła. Weszłam na łóżko i zaczęłam skakać po nim krzycząc:
-Wstawać śpiochy! Jest 9.30! Nie ma spa…- wtedy straciłam grunt pod stopami. Upadłam twarzą na poduszki. Harry i Camilla przybili sobie piątki śmiejąc się.- Jesteście okropni.- powiedziałam z uśmiechem.
-To ty jesteś okropna. Nie dajesz nam spać.- powiedział Hazza.
-Nawet nie wiesz co działo się w nocy.- dodała Camilla. Do pokoju wparował Lou.
-Huhu. Ostro było?- zapytał z uśmiechem i poruszał brwiami. Cami zrobiła się czerwona, a Hazza spojrzał na niego wściekle. Gdyby wzrok mógł zabijać Louis leżałby już martwy na podłodze.
-A ty tylko o jednym.- powiedział z jadem w głosie Loczek- Camilli chodziło o to, że jedliśmy naleśniki i mieliśmy przy tym nie mało zabawy i śmiechu. A teraz wyjdź stąd.- Tommo posłusznie wykonał polecenie.
-Camilla przyniosłam Ci ciuchy i inne potrzebne rzeczy.- powiedziałam i wskazałam na torbę.
-Nie wiedziałem, że się do nas wprowadzasz.- zaśmiał się Harry.
-Dziękuję.- powiedziała i wstała z łóżka- Idę się przebrać.- weszła do łazienki, a ja postanowiłam pogadać z Loczkiem.
-Podoba Ci się?- wypaliłam prosto z mostu.
-Co?- zdziwił się.
-Nie co, a kto. Camilla matołku.- powiedziałam i postukałam go parę razy w czoło.
-Co?! Nie. Jesteśmy tylko przyjaciółmi.- powiedział szybko i odwrócił głowę. Jednak ja zauważyłam rumieniec na jego twarzy. Nie dane mi było dokończyć rozmowy, bo Camilla wyszła z łazienki. Ubrała się w błękitną sukienkę przed kolano na ramionka, niebieskie koturny i jak zwykle coś z długim rękawem. Było to bolerko kolorystycznie dopasowane do stroju. Nie wiem po co skoro jest strasznie gorąco. No, ale cóż. Włosy spięła w koka co zawsze robiła.
-Poczekacie chwilę na mnie?- zapytał nas Harry, a my zgodnie pokiwałyśmy głową. Wszedł szybko do łazienki i po dziesięciu minutach wyszedł. Maił na sobie czarne rurki, białą koszulkę i czarną marynarkę. Do tego założył białe conversy, które były przy łóżku.
-Możemy iść?- zapytała Camilla.
-Ymm… Tak. Tylko na dole ktoś jest.- powiedziałam cicho.
-A kto?- zapytali równocześnie i zaśmiali się.
-Zobaczycie.- powiedziałam cicho. Wyszłam pierwsza z pokoju i prowadziłam ich. Oni szli ramię w ramię. Pierwsza weszłam do salonu, po mnie Harry, a za nim uśmiechnięta Camilla. Mina jej zrzedła kiedy zobaczyła Aleksa. Hazza, który stał koło niej złapał ją za rękę i uspokajał, ponieważ cała się trzęsła. Aleks powoli się zbliżył, ale ona się odsunęła i schowała za Harrego, a on nadal nie puszczał jej ręki.
-Camilla możemy pogadać?- zapytał cicho Aleks.
-O czym?!- wybuchła i wyszła zza pleców Stylesa- O tym, że mnie nigdy nie chcieli?! Czy może o tym, że nie jestem waszą rodziną?! A może o tym, że wiedziałeś o wszystkim i mi nigdy nie powiedziałeś?!- wszyscy staliśmy w kompletnym osłupieniu. Nigdy nie słyszeliśmy jej takiej. Zawsze mówiła cicho. Aleks chciał ją przytulić, ale odepchnęła go.- Nie dotykaj mnie!. Nienawidzę Cię.- powiedziała i z chwilą gdy wypowiedziała ostatnie słowo walnęła go w twarz. Wyszła z kuchni, a my wszyscy patrzyliśmy przerażeni na Aleksa, który trzymał sięga policzek.
-Ja…

prosimy o zostawianie komentarzy, bo nas motywują :)