środa, 20 sierpnia 2014

Rozdział 26

I jest nowy rozdział. Wiemy, że być może nawaliłyśmy, ale widocznie tak musiało być. Mamy nadzieję, że jeszcze ktoś czyta nasze wypociny. Prosimy zostawicie komentarz jeśli ktoś przeczytał. Pozdrawiamy was mocno.
P.S. Jak minęły wam wakacje. Odpowiadajcie w komach. Nam również możecie zadawać pytania.

Louis


-No nie wiem. Chciałem spędzić czas z mamą, Markiem i dziewczynkami.- powiedziałem obejmując ją ramieniem.
-Proszę.- zrobiła oczy jak ze Shrek’a.
-A kiedy chcesz wyjechać?- zapytałem ciekawy.
-Mogłabym nawet dziś, ale dostosuję się. Byle przed piątkiem.- odpowiedziała. Zastanawiam się dlaczego ona chce wyjechać. Przecież pogodziła się z mamą. A może nie? Może to tylko na pokaz. Może całej prawdy nie mówi.- To jak będzie?
-Okay, ale w czwartek wyjeżdżamy.- odpowiedziałem i spojrzałem na nią z uśmiechem. Uśmiechała się, ale bardzo sztucznie.
-Super.- powiedziała- To dobranoc Loueh.- życzyła mi i przytuliła się do mnie.
-Ej, a może ja Pojdę do siebie?- zapytałem powoli wstając.
-Proszę zostań. Nie mogę spać w nocy.- powiedziała płaczliwie.
-Jak to?- zdziwiłem się. Myślałem, że dobrze sypia, ale w sumie i tak z jej pokoju nie byłoby nic słychać. Jest dźwiękoszczelny. Tylko Hazza słyszy.- Dlaczego?
-Mam koszmary i wolę nie spać niż co noc to na nowo przeżywać.- powiedziała bardzo cicho.
Jakie koszmary?! Czemu nikomu nic nie powiedziałaś?!- zdenerwowałem się i trochę podniosłem głos. Camilla wystraszyła się i odsunęła.- Przepraszam, mała. Nie chciałem podnieść głosu.- powiedziałem i znowu ją do siebie przytuliłem.- Powiesz mi o co chodzi?
-Mam koszmary odkąd wróciliśmy z Włoch. Wszystkie bardzo podobnej, czasem tej samej treści, we wszystkich jest Ben i Jack oraz śmierć biskich mi osób i moja własna. Powiedziałam Harremu, ale miał nikomu nie mówić i dotrzymał słowa. Od pierwszego koszmaru nie sypiam dobrze, bo się zwyczajnie boję. Nie mówiłam wam, bo nie chciałam was martwić.- odpowiedziała i schowała twarz w poduszkę. Pewnie płacze.
-Mała, ale Ty musisz spać. W ten sposób się wykończysz, a tak być nie może. Idź teraz spać, a ja będę przy Tobie czuwał. Okay?- zaproponowałem.
-Dobrze. Ale nie wyjdziesz stąd dopóki się nie obudzę. Dobrze?- zapytała i położyła głowę na moją klatkę piersiową.
-Nie ma sprawy.- powiedziałem i pocałowałem ją w czółko i przytuliłem. Postanowiłem, że jak tylko ona zaśnie to zadzwonię do Loczka. Musi mi to wyjaśnić. Po chwili słyszę miarowy oddech Camilli. Musiała być bardzo zmęczona skoro tak szybko usnęła. Wyciągnąłem swój telefon z kieszeni i wybrałem numer Harrego. Odebrał po siedmiu sygnałach.
-Halo? Kto mówi?- pyta się zaspanym głosem. W innych okolicznościach śmiałbym się z niego, ale nie teraz.
-Louis. Dlaczego mi nie powiedziałeś, że Camilla ma kurwa koszmary?- zapytałem tak, aby nie obudzić młodej.
-Hej Lou. Też się cieszę, że Cię słyszę, stary.- powiedział sarkastycznie- Bo mnie o to debilu prosiła.
-A nie przyszło Ci do tego głupiego łba żeby mnie jako jej bratu o tym kurwa wspomnieć?- wkurwiłem się na maksa, bo on to z takim stoickim spokojem mówi.
-Miałem o tym nikomu nie mówić, więc nie mogłem Ci o tym jak to ująłeś wspomnieć. Zależy mi na jej zaufaniu.- odparł spokojnie.
-Tylko dlatego zależy Ci na jej zaufaniu, bo ona Ci się podoba.- syknąłem złośliwie- Mnie mogłeś powiedzieć o jej koszmarach. Poradzilibyśmy coś na to.
-Ciekawe co, Lou? Ja spałem z nią, a i tak rzucała się po łóżku i krzyczała. Musiałbyś wymazać z jej pamięci Bena i Jacka oraz całą jej przeszłość, a to się nie uda.- powiedział zdenerwowany- Pogadam z Tobą o tym jak wrócicie i się idioto uspokoisz. Dobranoc.- powiedział i się rozłączył. 
Może ma racje. W sumie to ma. Nie potrzebnie mu robiłem awanturę. On chciał dobrze. Pójdę spać, a jak wrócimy do Londynu to pogadamy wszyscy. Najpierw bez Camilli, a później z nią. Razem coś wymyślimy. Przytuliłem małą bardziej do siebie i po chwili odpłynąłem w krainę Morfeusza.

~Ten sam dzień, dziewięć godzin później~

Harry


Obudziłem się o 9.57 wkurzony na Louisa. Jednak go rozumiem. W końcu to jego siostra i on się o nią martwi. Dla mnie jest to tylko niestety przyjaciółka, ale też się bardzo o nią martwię. Ciekawe czy jeszcze śpi. Zadzwonię do niej to może pogadamy. Wybrałem jej numer i nacisnąłem zieloną słuchawkę. Już po drugim sygnale odebrała.
-Hej Hazzuś.- uśmiechnąłem się do siebie na jej radosny głos. Chyba się w końcu wyspała, ewentualnie tak dobrze gra.- Już nie śpisz?
-Nie mogę. Myślę o tym jak sobie radzisz beze mnie.- powiedziałem zanim ugryzłem się w język.
-Radzę sobie, ale bardzo za Tob… za wami tęsknię.- odparła z westchnieniem- Powiedziałam Louisowi o koszmarach.
-Wiem. Dzwonił w nocy.- odpowiedziałem- Zrobił mi małą awanturę.
-Jak to? Dlaczego?- zapytała zdziwiona.
-Bo mu o tym nie powiedziałem.- odparłem- Ale to nic. Nie martw się. Między mną, a nim jest w porządku.
-No okay. A jak przygotowania do imprezy rocznicowej?- zapytała.
-Powoli, ale idzie.- zrzedła mi mina na myśl, że będę musiał pomagać w zrobieniu tych dekoracji, jakby nie można było ich kupić. Gdyby nie ta moja słabość do Camilli.
-Szkoda, że mnie z wami nie ma to bym pomogła wybrać jakieś.- powiedziała trochę zawiedziona.
-Słoneczko, nic nie szkodzi. Pomożesz przy zakładaniu ich, a jak będziesz spadać to Cię złapię.- zaśmiałem się do słuchawki. Po chwili usłyszałem, że i ona chichocze.
-No okay. Dobra Hazzuś kończę. Pa pa.- usłyszałem jak dała buziaka do telefonu.
-Okay. Pa kotku. Miłego dnia.- powiedziałem i przerwałem połączenie. 
Poszedłem do łazienki, aby się umyć. Po kąpieli ubrałem się i zszedłem na dół do kuchni.
-Oooo… Śpiąca królewna wstała.- zaczął śmiać się ze mnie Zayn.
-O ile dobrze pamiętam to Ciebie było ciężko obudzić i z łóżka ściągnąć. Przynajmniej nie siedzę godziny w łazience.- odgryzłem mu się.
-Jak widzisz to wszystko się zmieniło.- uśmiechnął się cwaniacko.
-Dobra, koniec tematu. Co mam robić?- zwróciłem się do Rose.
-Ty, Niall i Liam będziecie wycinać to co my z Zaynem będziemy rysować na kolorowych kartonach.- powiedziała wręczając mi nożyczki.- Ale wasza robota zacznie się za jakieś pół godziny więc zdążysz zjeść śniadanie.
-Spoko.- uśmiechnąłem się.
-Ale zanim to zrobisz musicie poukładać wszystkie kartki z pudełek kolorystycznie i według rozmiaru.- odpowiedziała z uśmiechem- To wy trzej zacznijcie, a ja muszę pogadać z Harrym.- powiedziała i złapała mnie za rękę. Zanim wciągnęła mnie do kuchni zobaczyłem mordercze spojrzenie Nialla. Ależ on jest zazdrosny głupek jeden.
-O co chodzi?- zapytałem siadając na blacie i biorąc do ręki kawałek pizzy.
-O Camillę. Martwię się o nią. Słyszałam, że w nocy kłóciłeś się z Louisem i domyślam się, że to miało związek z Camillą. Prawda?- zbiła mnie tym z tropu. Myślałem, że wszyscy śpią.

Rosemarie
 

-Tak. W naszej rozmowie chodziło o Camillę.- odpowiedział wyraźnie się spinając.
-To znaczy? Możesz mi to wytłumaczyć?- dopytywałam się. Może byłam za bardzo wścibska, ale Cami to moja przyjaciółka.
-Powiem Ci tak. Dzisiejsza noc była pierwszą, którą przespałem w całości, nie licząc tego telefonu Lou, od powrotu Camilli z Włoch.- powiedział przegryzając pizzę.
-Jak to?- zdziwiłam się.
-Mała ma koszmary. I to w roli głównej z Benem i Jackiem. Widzi śmierć najbliższych i swoją własną Wiem teraz powiesz, że nie słyszałaś jej krzyków. Tylko, że jej pokój był kiedyś moim małym studyjkiem, ale jako, że było to jedyne wykończone pomieszczenie oddałem go Camilli. To dlatego wy jej nie słyszycie chyba, że będziecie w moim pokoju lub obok niego.- odpowiedział.
-Czyli, że przez ostatnie noce wcale nie spałeś?- zapytałam z troską.
-Spałem, ale bardzo mało. Spałem z Camillą, a ona strasznie rzucała się po łóżku i ciężko było ją obudzić.- powiedział wzdychając ciężko.
-Nie rozumiem tylko jednego. Dlaczego tylko Tobie powiedziała?- zastanawiałam się na głos- Przecież Louis to jej brat, a jemu nie powiedziała. Prawda?
-No jemu nie powiedziała. A mi tylko dlatego, że usłyszałem jak woła o pomoc.- wyjaśnił.
-A nie mogłeś nas wtajemniczyć? Przecież byśmy Cię nie wydali.- powiedziałam.
-Domyślam się, ale nie chciałem stracić jej zaufania. Zależy mi na dobrym kontakcie z nią. Rozumiesz?- zapytał z obawą. Doskonale go rozumiem. On ją kocha to dlatego.
-Rozumiem. Chodźmy pomóc chłopakom przy dekoracjach.- powiedziałam do niego i wyszłam z kuchni.
-No nareszcie!- wykrzyknął Niall- Mam nadzieję, że Cie nie podrywał.
-Nie zazdrośniku.- uśmiechnęłam się i dałam mu buziaka w policzek. Zauważyłam, że skończyli już układać.- Dobra puść mnie. Muszę pomóc Zaynowi.
Niall puścił mnie niechętnie. Usiadłam i zaczęłam rysować na fioletowym kartonie.
-Możemy wiedzieć co to była za tajemnicza rozmowa w kuchni?- zapytał Daddy.
-Na razie nie.- odpowiedział Hazza wchodząc do kuchni. Był zamyślony.- Niech Lou wróci to się dowiecie.
-Ej, Loczku dobrze się czujesz?- zapytał Mulat.
-Tak. Czemu pytasz?- zapytał zdziwiony.
-Bo, Ty myślisz.- powiedział Zayn i wybuchnął śmiechem, a chwilę po nim Niall i Liam.
-Zostawcie go w spokoju!- krzyknęłam na nich. Harry spojrzał na mnie z wdzięcznością.
-A jak nie to co nam zrobisz?- zapytał Horan.
-Zrobię wam…

Louis


Camilla przez całą noc miała koszmary i musiałem ją uspokajać. Jednak od piątej rano nikt mnie już nie budził. Cassi spała bardzo grzecznie. I całą noc przespała. Kiedy przekręciłem się żeby zobaczyć czy Cami śpi jej nie było. Wstałem z łóżka i podeszłem do łóżeczka maleństwa. Nie było jej. Pewnie Młoda ją zabrała, żebym mógł trochę pospać. Kurde no. To miłe, że tyle myśli o innych, ale o sobie też by mogła. Będę musiał z nią o tym porozmawiać. Ubrałem się i zszedłem do kuchni. Była tam mama, która nakładała naleśniki.
-Hej synku. Siadaj do stołu i jedz.- uśmiechnęła się do mnie i postawiła na stole talerz z górą naleśników- Mark jest w pracy, a Lotti, Fizzy i bliźniaczki są na spacerze z koleżankami.
-A Camilla i Cassi?- zapytałem kiedy przełknąłem naleśnika.
-Wyszła z domu razem z małą o szóstej rano. Zdziwiłam się, ale nic nie mówiłam. Nie wiem, o której wróci.- odpowiedziała mama jak zwykle wyczerpująco.
-To jak zjem to zadzwonię do niej.- powiedziałem- A mamo. My w czwartek jednak wyjeżdżamy, ale mam nadzieję, że w sobotę będziecie.- oznajmiłem jej.
-Będziemy. A nie mieliście wyjechać w piątek?- zapytała myjąc patelnie.
-Tak, ale potrzebują pomocy przy organizacji więc sama rozumiesz.- skłamałem trochę, ale to dla jej dobra. Nie chcę żeby było jej przykro, bo Camilla chce wyjechać. Płakałaby na pewno. Zastanawiam się o co chodzi młodej.- Dziękuję za pyszne śniadanko, mamo.
-Nie ma sprawy Louisku- uśmiechnęła się mama i poczochrała mnie po głowie.
-Pójdę do ogrodu zadzwonić do Cami.- oznajmiłem mamie i wyszedłem z domu. Wybrałem jej numer i wcisnąłem zieloną słuchawkę.
-Hej Louis.- usłyszałem wesoły głos Camilli.

 Camilla


O szóstej wyszłam z domu na spacer i zabrałam ze sobą oczywiście Cassi. Wyszłam, aby pomyśleć o tym wszystkim co się ostatnio wydarzyło. Inni pewnie by stwierdzili, że za dużo myślę i powinnam cieszyć się chwilą. Jednak to jest niemożliwe. Za dużo ostatnio dzieje się w moim życiu. Dopadły mnie demony przeszłości, prawda o moim pochodzeniu i uczucie, którego z jednej strony pragnę, ale z drugiej nie chcę go. Boję się, że w ten sposób zdradzę Matta, ale jestem głupia, bo on przecież nie żyje od trzech lat z mojej winy. Jednak czuję coś do Harrego, tylko jest mały problem. On ma dziewczynę. Muszę mu pozwolić być szczęśliwym. Nie będę budować związku na czyimś cierpieniu. Siedziałam już długo naprzeciwko wierzby pod, którą się wczoraj schowałam i zdążyłam już małą uśpić. Jest taka spokojna. Trudno będzie mi się z nią rozstać. No, ale cóż. Muszę najpierw maturę zdać. Moje rozmyślenia przerwał mój telefon. To był Louis. Od razu odebrałam.
-Hej Louis.- starałam się brzmieć wesoło.
-Hej młoda.- odparł. Chyba mi się udało.- Gdzie jesteś?
-W parku. Niedługo będę.- odparłam wstając. Rozłączyłam się, złapałam za wózek i zaczęłam pchać go w stronę domu Louisa. Po około dwudziestu minutach spacerku byłam na miejscu. Weszłam do domu i od razu na powitanie mi i Cassi wyszedł Tommo.
-Gdzie byłaś?- zapytał na wstępie. Przecież mówiłam mu przez telefon. Co za idiota.
-W parku. Mówiłam Ci przecież.- zachichotałam.
-Od szóstej rano?!- podniósł głos.
-Ciszej, mała śpi.- skarciłam go- O co Ci w ogóle chodzi?- zapytałam spokojnie.
-Wyszłaś o szóstej rano i wróciłaś dopiero po moim telefonie. A wiesz, którą mamy godzinę?!- krzyknął.
-11.17, no i co z tego?!- również podniosłam głos, bo mnie zdenerwował. Mała zaczęła płakać.- Aż tak Ci to przeszkadza?
-Tak, bo się szlajasz nie wiadomo ,gdzie.- powiedział.
-A co ja jestem? Małe dziecko? Mam prawie osiemnaście lat i mogę wychodzić, gdzie chcę, z kim chcę i kiedy chcę, a Tobie nic do tego!- powiedziałam wkurzona.
-Właśnie mam do tego dużo. Masz prawie osiemnaście lat. A wiadomo co może Cię spotkać, albo co będziesz wyprawiać.- odparł.
-Nie jesteś moim ojcem żebyś mi mówił co mam robić!- krzyknęłam zirytowana. Nie jestem małym dzieckiem. Nawet Aleks mnie tak nie traktuje.
-Ale jestem Twoim bratem i mam kurwa prawo!- wrzasnął i walnął ręką w ścianę.
-Szkoda, że nim jesteś! Nienawidzę Cię!- krzyknęłam i rzuciłam w niego parasolem.
-Też tego żałuję!- odkrzyknął.
-To po jakiego chuja mnie tu ściągnąłeś?- zapytałam ciszej mając łzy w oczach.
-Sam nie wiem.- powiedział. To co odpowiedział załamało mnie jeszcze bardziej. Uciekłam do mojego tymczasowego pokoju. Myślałam, że może się pogodzimy, a on „Sam nie wie” po co mnie tu ściągnął. Zamknęłam za sobą drzwi od pomieszczenia i zsunęłam się po nich. Zaczęłam płakać. A może to moja wina? W sumie nie byłoby to dziwne. Czy ja muszę stwarzać problemy? W sumie beze mnie byłoby im o sto procent lepiej i łatwiej.

Rosemarie


-Zrobię wam coś na pewno.- powiedziałam. Zaczęli się we trójkę śmiać.- Z Tobą Horan zerwę, Tobie Malik potłukę wszystkie lustra i obetnę włosy, a Ty Payne będziesz się musiał tłumaczyć przed Dani.- powiedziałam ostro. Wszystkim oprócz Niallowi zszedł uśmiech z twarzy.- Czego się tak szczerzysz, debilu? Ja mówię poważnie.- powiedziałam bez cienia uśmiechu i chyba to zauważył, bo mina mu zrzedła.
-Dobra damy mu spokój.- powiedział Blondyn.
-Ja myślę. A teraz proszę wycinać i rysować.- rozkazałam i wszyscy wzięli się do pracy w ciszy i skupieniu. Przed dwie godziny zrobiliśmy tyle, że starczy na udekorowanie całego domu i ogrodu. Cieszę się, że z Zaynem wczoraj przygotowaliśmy różnej wielkości i różnych wzorów szablony, bo zajęłoby nam to o wiele dłużej. Kiedy Harry wyciął ostatnią nutę zaczęliśmy wszystko sprzątać. Pochowałam dekoracje i usiadłam na kanapie pomiędzy Niallem i Loczkiem.
-Dobrze, że skończyliśmy to dzisiaj.- powiedział mój Żarłok- Przynajmniej jutro będzie spokój.
-Masz rację, stary.- powiedział Mulat. Uśmiechnęłam się do wszystkich.
-Jeszcze tylko wstążki i inne duperele, których sami nie zrobimy trzeba kupić i będzie dobrze.- powiedziałam.
-To już jutro.- odparł Liam.
-Spoko, tylko mówię. A w sobotę rano zajmiemy się dekorowaniem domu i podwórka.
-Nom. Szczególnie te na podwórku lepiej w sobotę, bo nie wiadomo jaka będzie pogoda. I trzeba powiadomić sąsiadów, że może być głośno.- poinformował Payne.
-Tym jak zwykle Ty się zajmujesz więc tak będzie i w tym roku.-powiedział Niall i wysłał mu buziaka w powietrzu, a Liam udał, że go złapał.
-Wiem. Spodziewałem się tego po was. A co z jedzeniem?- dopytywał się Daddy.
-My kupujemy tylko przekąski, typu chipsy, ciastka, cukierki i tak dalej oraz napoje. Kolacją zajmuje się Cami i ja.- powiedział po dłuższej chwili ciszy Harry.
-To za zakup przekąsek będą odpowiedzialni Rose i Niall.- zadecydował Liam.
-A co będą robić Lou i Zayn?- zapytał Blondyn.
-Posprzątają podwórko i dom.- uśmiechnął się złośliwie Liam.
-Jak co roku. Tylko wtedy jeszcze Hazza nam pomagał.- powiedział z teatralnym westchnieniem Zayn.
-W tym roku się pozmieniało.- powiedziałam z uśmiechem.

-No na lepsze, bo…- zaczął Niall, ale przerwał mu dzwoniący telefon Harrego- Kto to?

~by Bianuś i Aguś