1.Każdy nasz czytelnik może zadać Biance i Agnieszce pytania osobiste na jakikolwiek temat.
1.Każdy czytelnik może zadać pytanie do któregokolwiek bohatera.
~by Bianuś i Aguś
niedziela, 26 stycznia 2014
Rozdział 23
Rozdział 23
Niall
-Co się stało Rose?-
zapytałem. Przytuliła się i jeszcze bardziej się rozpłakała.
-Oni znowu mnie wystawili.
Obiecali, że przyjadą i znowu ich nie będzie w ważnym dla mnie momencie.-
powiedziała łkając.
-Co za oni i w jakim
momencie?- dociekałem.
-Rodzice. W ten poniedziałek
mam egzamin klasyfikujący mnie na studia artystyczne. Obiecali, że będą i znowu
mnie okłamali.- płakała jak małe dziecko. Przytuliłem ją mocniej. Nagle Toś zaczął
dobijać się do drzwi. Odsunąłem się od Rose i wstałem je otworzyć. Kiedy to
zrobiłem wróciłem do niej, a do pokoju wpadli chłopcy. Rose się znowu do mnie
przytuliła, a oni się uśmiechnęli.
-Wreszcie się pogodziliście.-
powiedział zadowolony Liam.
-Tak.- uśmiechnąłem się lekko.
-To chodźcie do nas, a nie tak
tulicie się do siebie.- poruszył brwiami Zayn.
-Nie chcę.- załkała Rose.
-Ej młoda co się stało?-
zapytał Li i wszyscy podeszli do nas siadając na łóżku. Ona tylko pokręciła
głową i schowała głowę w moją szyję.
-W poniedziałek ma egzamin na
studia artystyczne, a rodzice ją wystawili.- wyjaśniłem.
-Przecież możemy pójść tam z
Tobą.- zaproponował Hazza.
-Jak? Przecież was poznają.-
popatrzyła na niego smutno.
-Przebierzemy się jak Lou
kiedy wracał z Camillą.- uśmiechnął się Zayn.
-Naprawdę?- zapytała
niedowierzając- Zrobicie to dla mnie?
-Tak!- krzyknęliśmy chórem, a
ona słodko się zaśmiała.
-Dziękuję.- uśmiechnęła się i każdego
z nas przytuliła, a mi dała nawet buziaka w policzek.
-Ej! A ja czemu nie dostałem?-
zapytał Loczek udając obrażonego.
-Bo dawno się do siebie z
Niallem nie odzywaliśmy, a po za tym musiałam mu się jakoś odwdzięczyć, że
mogłam się u niego spać. Biedaczek kimał w fotelu.- wyjaśniła mu.
-Eh… Szkoda, że… A nie ważne.-
zamyślił się Harry.
-Chodzi Ci o Cami?- zapytała
doskonale wiedząc.
-Tak. Zależy mi na niej, a ona
powiedziała mi dziś, że mam się do niej więcej nie odzywać. Ja tak nie
potrafię. Zależy mi na niej. Jak mnie wczoraj wieczorem poprosiła żebym z nią
spał, bo się boi byłem wniebowzięty. A po dzisiejszym mnie nienawidzi. Sam już
nie wiem co mam robić. Z jednej strony chcę z nią być, a z drugiej się boję. Co
jeśli ona nic do mnie nie czuje? Co jeśli znajdzie sobie kogoś w nowej szkole?
Albo Modest każe mi chodzić z kimś dla promocji zespołu? Nie wiem czy to
zniosę.- powiedział Hazz.
-Będzie dobrze. Zobaczysz.
Znam ją.- uśmiechnęła się tajemniczo Rose- Po za tym ona ma taki charakter.
Przejdzie jej niedługo. A teraz chodźmy coś obejrzeć.
Louis
Kiedy Camilla spała, a my już
dojeżdżaliśmy postanowiłem zadzwonić do mamy. Wybrałem jej numer i włączyłem na
głośnik.
-Halo?- usłyszałem głos
rodzicielki.
-Hej mamuś.
-Louis? Jak się cieszę, że
dzwonisz. Za ile będziecie?
-Już dojeżdżamy. Tylko
pamiętaj. Ostrożnie z powitaniem. Ona nawet się do mnie nie odzywa. Do ciebie
pewnie też, a jak będzie miała jakieś pytania to pewnie napisze Ci na kartce. I
pamiętaj mamo nie załamuj się jak powie Ci coś niemiłego. Ona jest delikatna i
wrażliwa, ale potrafi dogadać. I przekaż…
-Już mi to wszystko mówiłeś
synku i zrozumiałam za pierwszym razem.- zaśmiała się.
-Dobra mamo kończę, bo widzę
nasz kochany domek.
Rozłączyłem się i zaparkowałem
auto. Mama i dziewczynki wyszły na taras w celu powitania nas. Mimo, że na ich
twarzach widoczny był uśmiech, były spięte.
-Camilla.- szturchnąłem ją
lekko- Już jesteśmy.
Otworzyła oczy i zaspana
rozejrzała się. Uśmiechnąłem się do niej.
-Bierz torebkę i wysiadamy.-
powiedziałem, a ona zaprzeczyła ruchem głowy- Proszę nie rób problemów. Wysiądź
grzecznie i po sprawie. Nie musisz nawet nic mówić.- pokręciła głową w geście
porażki i odpięła pasy. Wysiadłem z auta, a ona zrobiła to samo. Podeszłem do
bagażnika i wyjąłem nasze torby. Ruszyłem w stronę furtki, a Camilla za mną.
Camilla
Bałam się tego spotkania, ale
poszłam za Louisem. Kiedy znaleźliśmy się na posesji dziewczynki podbiegły do
niego i przytuliły się. Widać, że je kocha. Potem on sam szybko ruszył do
swojej mamy. Przytulił ją i okręcił wokół własnej osi. Weszłam nieśmiało i
ostrożnie po schodach na taras.
-Camilla, poznaj naszą
rodzinę. Mamę Jay i nasze siostry Lottie, Fizzy, Daisy i Phobe.- przedstawił
każdą po kolei, chociaż nie było potrzeby. Jako Directioner wiedziałam kto jest
kim. Bliźniaczki podeszły do mnie nieśmiało trzymając się za ręce. Ukucnęłam
przed nimi i spojrzałam na ich twarzyczki.
-Ty nas nie lubisz, prawda?-
zapytała Phobe.
-Dlaczego tak uważacie?-
zapytałam zdziwiona.
-Bo się nie uśmiechasz i nas
nie przytuliłaś.- powiedziała Daisy. Uśmiechnęłam się i przytuliłam je z całej
siły. Spojrzałam się przelotnie na Louisa, który spojrzał z uśmiechem na Jay.
-A pobawisz się z nami?-
zapytała z nadzieją Phobe.
-No pewnie, że tak.- zaśmiałam
się.
-To zabierzcie dziewczynki
Camillę i Lou do ogrodu, a ja dokończę obiad.- uśmiechnęła się Jay- Lottie,
Fizzy chodźcie mi pomóżcie.
-Ja zaraz do was dołączę tylko
zaniosę nasze torby do pokoju.- powiedział Loueh. Zarzuciłam torebkę na ramię i
wyprostowałam się. Bliźniaczki złapały mnie za ręce i pociągnęły na tył domu.
Ogród był przepiękny. Pod wiatą, która stała zaraz przy domu, był stół
ogrodowy. Plac zabaw był naprzeciwko, a kanapa/huśtawka w samym rogu. Trawa
była równiutko przystrzyżona, a kwiaty miały przeróżne kolory. Po prostu cudo.
Widać, że Jay się napracowała. Odłożyłam torbę na jedno z krzeseł i podeszłam
do bliźniaczek.
-To w co się bawimy?-
zapytałam.
-W berka ja jestem.- zaśmiała
się Phobe- Uciekajcie już.
-Poczekaj chwilkę. Zdejmę
tylko koturny.- powiedziałam i zaczęłam odpinać sandałki.
-Dlaczego?- zdziwiła się
Daisy.
-Bo są na koturnie i nie miałabym
z wami szans.- uśmiechnęłam się. Odłożyłam
buty obok krzesła, na którym była moja torba o wróciłam do dziewczynek.
Phobe zaczęła mnie gonić, a ja uciekałam. Kiedy mnie dotknęła pobiegłam za
Daisy i tak na zmianę. Po około piętnastu minutach obie wysiadły i położyły się
na trawie.
-Połóż się obok nas.-
powiedziała Daisy i zrobiła mi miejsce między nimi. Zrobiłam tak jak chciała.
Polubiłam te dwie maleńkie istotki.
-Camilla?- podniosła się
Phobe. Zrobiłam to samo i spojrzałam na nią. Daisy też już nie leżała.-
Będziesz nas kochać?
-No pewnie kruszynki.- uśmiechnęła
się i obie przytuliłam- Przecież jesteście moimi siostrzyczkami.
-To czemu do reszty się nie
odzywasz, tylko do nas?- zapytała Daisy.
-To trudne pytanie. Po prostu
to trudne dla mnie sprawy, ale jesteście za małe żeby to zrozumieć.-
uśmiechnęłam się.
-Nawet Ty tak uważasz?- obraziła
się Phobe.
-Co ja mam zrobić Daisy żeby
ona się uśmiechnęła?- zapytałam.
-Połaskocz ją.- zaśmiała się.
Zaczęłam ją łaskotać, a po chwili
usłyszałam jej śmiech.
-Dobra już. Przestań.-
wyrywała się- Już się uśmiecham.
Popatrzyłam w stronę stołu, bo
poczułam na sobie czyjś wzrok. Wszyscy już tam siedzieli. Lou uśmiechał się i
mówił coś do Jay, Lottie i Fizzy wskazując na mnie palce. Był tam jeszcze jakiś
facet jednak nie wiedziałam kto to.
-Chodźcie na obiad.- zawołał.
-Tata!- krzyknęły bliźniaczki
i pobiegły tam. Wstałam i podeszłam tam. Założyłam buty i usiadłam między
Louisem i Fizzy.
-Camillo to Mark. Twój
ojczym.- przedstawiła mi go Jay.
-Miło mi Cię poznać.-
uśmiechnął się.
-Mnie również.- odwzajemniłam
go.
-Smacznego.- powiedziała mama
Louisa i wszyscy sięgnęli po kurczaka. Mimo że byłam bardzo głodna wzięłam
sobie jak najmniejszy kawałek, troszkę ziemniaków i dużo sałatki.
Rosemarie
Oglądaliśmy właśnie „Normalni, nienormalni” i pękaliśmy
ze śmiechu. Byłam przytulona do Nialla. Brakowało mi go bardzo. Jest moim
jedynym z najlepszych przyjaciół. Tylko, że ja czułam do niego coś jeszcze. Tylko
co? Przecież to i tak nie wyjdzie. Powiedział mi dziś, że znalazł jakąś
dziewczynę, na której mu zależy. Nie stanę mu na drodze do szczęścia. Jeśli ona
i on będą szczęśliwi to i ja będę się cieszyć z jego szczęścia.
-Ej, Rose.- usłyszałam szept Nialla- O czym tak myślisz,
że nie zwracasz uwagi na film?
-O niczym konkretnym. Głównie o tej imprezie.- skłamałam.
-Zaraz będziemy to omawiać. Niech tylko skończy się film.-
uśmiechnął się.
-To ja pójdę do kuchni. Odgrzeję nam pizzę.- powiedziałam
i wstałam. Wyszłam do kuchni i od razu skierowałam się do zamrażarki. Wyjęłam
wszystkie cztery pudełka i włączyłam piekarnik.
Usiadłam na stołku i rozpakowałam pizze. Po około dziesięciu minutach wstawiłam
dwie do piekarnika. Do kuchni weszli chłopcy i uśmiechnęli się do mnie.
-Jak będziesz robić obiady to zamieszkaj z nami.-
wyszczerzył się Hazza.
-Na razie dziękuję, nie mam takiej potrzeby. Mam gdzie
mieszkać.- zaśmiałam się.
-Ale i tak tu cały dzień spędzasz więc na jakiś czas
możesz się przenieść.- zaproponował Niall- Nie ma odmowy.
-Dobra, ale jeden z was wieczorem jedzie ze mną po moje
rzeczy.- skapitulowałam. Usłyszałam brzęk dzwonka piekarnika, więc wstałam i
wyciągnęłam pizze. Wyłożyłam je na talerz i postawiłam na blacie.- To teraz
tak. Jak ma wyglądać ta impreza?- zapytałam gryząc pizzę.
-No na pewno nie może być widać na pierwszy rzut oka, że
to impreza urodzinowa. To musi bbyć coś pomiędzy.- powiedział Daddy.
-To może zróbmy tak, że niektóre elementy wystroju będą
pasowały do waszej piątki, a niektóre do Camilli.- zaproponowałam.
-Tak to super pomysł. Niektóre będą pasowały i do niej i
do nas.- uśmiechnął się Zayn.
-To prawda. Możemy popowieszać nuty, słowa niektórych
piosenek, instrumenty.- wyliczał Hazz.
-A kolory?- zapytałam.
-No każdego z nas ulubiony kolor. No i oczywiście
Camilli.- stwierdził Liam.
-No i będzie oczywiście scena. Plus stoły i miejsce do
tańczenia.- ucieszył się Niall.
-A kogo zapraszacie?- zapytałam ciekawa.
-Nasze rodziny, dziewczyny, Ed’a, Cheryl, Simon’a, Paul’a,
Aleksa i naszych przyjaciół sprzed X-factora. Dużo osób nie będzie.- uśmiechnął
się Payne.
-Ale większość tylko wy znacie.- uśmiechnęłam się.
-To poznacie ich. Na pewno się polubicie.- powiedział
Horan.
-Skoro tak mówicie.- zaśmiałam się- A co z jedzeniem i
napojami.
-Tort już zamówiony i catering tak samo. Będą jakieś
drinki, poncze, ciasta, i inne podobne przekąski, sałatki, napoje i danie
główne na początku. Będziemy je jeść w domu.- wyjaśnił Harry.
-A o której zaczyna się impreza?- zapytałam z pełną
buzią.
-Obiad o szesnastej, a impreza o siedemnastej trzydzieści
planowo. Ale znając życie obiad się przedłuży.- zaśmiał się Zayn, a my razem z
nim.
-A muzyka?
-Będzie didżej. Loueh coś mówił, że Camilla ma dla nas
piosenkę, więc może ona zaśpiewa, a ty jej przygrasz. My dla niej też
zaśpiewamy.- wyszczerzył się mój Blondynek. Zaraz czy ja pomyślałam mój? Nie.
On nie jest mój i nigdy nie będzie. Ogarnij się Rosemarie.
-Czyli mamy wszystko ustalone i możemy się wziąć za
przygotowanie?- zapytałam.
-Tak, ale od jutra. Dziś leniuchujemy i Nialler jedzie z
Tobą później po ciuchy.- rozsiadł się Mulat na krześle. To dobry pomysł w sumie
do soboty jest jeszcze czas. Dziś dopiero wtorek więc mamy cztery dni.
Posprzątałam z blatu i wróciliśmy do salonu.
-Może w coś zagramy?- zaproponował Harry.
-Tak.- zgodziliśmy się.
Camilla
Po zjedzonym obiedzie Lottie, Fizzy i bliźniaczki wyszły
do parku. Chciały żebym poszła z nimi, ale musiałam porozmawiać z ich mamą. Jay
poszła po deser, a ja Louis iMark zostaliśmy.
-Jakie studia wybrałaś?- zapytał Mark. Zauważyłam, że Jay
wróciła.
-Jeszcze żadne, bo została mi ostatnia klasa liceum.
Dlatego, że poszłam rok później do szkoły. Jednak myślę o pedagogice. Lubię
dzieci i chciałabym moc z nimi pracować.- odpowiedziałam.
-Widać.- uśmiechnął się- One też Cię na pewno lubią.
Daisy i Phobe nikogo nowego od razu do zabawy nie zapraszają, a Ciebie owszem.
-Naprawdę?- zapytałam zdziwiona.
-Tak.- zaśmiał się-Teraz przejdźmy do ważniejszych spraw.
W sumie rozmawiałam tylko z bliźniaczkami i Markiem. Lottie
i Fizzy chyba mnie rozumieją, bo nie wciągają do rozmów. Inaczej jest z Louisem
i Jay. Może i zachowuję się jak dziecko, ale mógł poczekać troszkę, a nie na
drugi dzień zabierać mnie do nich.
-Co chciałabyś wiedzieć?- zapytała Jay.
Najlepiej wszystko od początku.- napisałam na kartce.
-Kiedy Cię urodziłam razem z Troyem waszym biologicznym
ojcem byliśmy bardzo szczęśliwi. Mały Lou też się cieszył, że ma siostrę. Mimo
że miał cztery lata to on wybrał imię dla Ciebie. Powiedział, że siostra będzie
Cassi, a brat Tay. Te imiona spodobały mu się w jednej z bajek. Postanowiliśmy,
że będzie Cassandra w skrócie Cassi. Byłaś bardzo spokojnym dzieckiem. Jednak
pięć miesięcy po Twoich narodzinach coś zaczęło się psuć. Troy znikał na całe
dnie, a nawet i noce. Kiedy piętnastego stycznia ktoś Cię porwał on powiedział
tylko, że dłużej ze mną nie może być. Że mnie nie kocha. Odwrócił się i
odszedł. Rozpaczałam bardzo z powodu straty Jego i Ciebie. Gdyby nie moi rodzice
i Louis nie wiem co bym zrobiła. Przez pół roku policja Cię szukała, a później
dała sobie spokój. Ja jednak nigdy nie traciłam nadzieji. Co roku na Twoje
urodziny kupuję prezent i chowam do Twojego pokoju. Mark długi czas mi się
dziwił, ale mnie rozumiał. Kiedy dziewczynki kończyły coś koło ośmiu lat
mówiłam im o Tobie. Cieszyły się, że mają starszą siostrę i żałowały, że Cię
nie znają.- Jay płakała. Mnie łzy stanęły w oczach. Chciałam jej wierzyć, ale
nie potrafiłam.
A ten medalion i miś?
-Medalion i miś to prezent od całej rodziny. Kupiliśmy
taki sam i dla Ciebie i dla Louisa, który, gdy się połączy będzie wyglądał jak
serce. Włożyliśmy tam wasze zdjęcia żebyście mieli siebie zawsze koło serca.-
uśmiechnęła się.
Kim był mój ojciec?
-On…
~by Bianuś i Aguś
sobota, 25 stycznia 2014
Rozdział 22
Rozdział 22
Rosemarie
Następnego dnia
Kiedy się obudziłam na początku wystraszyłam się, bo nie
wiedziałam, gdzie jestem. Dopiero po chwili zdałam sobie z tego sprawę.
Zostałam u chłopców ze względu na Camillę. Rozejrzałam się po pokoju, w którym
spałam. To był pokój Nialla. Po cichutku wstałam z łóżka. Chciałam wyjść z
pokoju, ale zobaczyłam Horana śpiącego na fotelu. Nakryłam go kocem i zeszłam
na dół. W kuchni już urzędowała Camilla.
-Hej młoda.- przywitałam się i usiadłam na blacie- Co
dziś w menu?
-Potrawka z indyka.- zaśmiała się- a tak serio to
zapiekanki.
-Super!- ucieszyłam się. Ona wstawiła zapiekanki do pieca
i usiadła obok mnie.
Postanowiłam się
jej zapytać o sprawę z Louisem.- Dlaczego tak zaaragowałaś wczoraj na wiadomość
o tym, że Lou jest Twoim bratem? Myślałam, że będziesz się cieszyć.
-Nie wiem. Dla mnie to za dużo jak na tak krótki okres
czasu. Jednego dnia dowiaduję się, że jestem adoptowana, a jakiś czas później,
że mam sławnego brata. I to jeszcze piosenkarz mojego ulubionego zespołu. Plus
jeszcze wracają do mnie demony przeszłości. Postaw się w mojej sytuacji. Sama
już nie wiem co jest prawdą, a co kłamstwem. Nie wiem co mam robić. Chciałabym
zniknąć gdzieś, gdzie nikt mnie nie znajdzie. Poukładać sobie to wszystko.
Tyko, że nie znam takiego miejsca.- powiedziała patrząc przed siebie. Ciekawe o
czym myśli. Może o swojej rodzinie.- Przepraszam, ale wyjdę do ogrodu. Jak
wszyscy zejdą i zapiekanki się zrobią to mnie zawołaj.- zeskoczyła z blatu i
wyszła na taras. Myślałam, że jestem sama, ale kiedy się odwróciłam zobaczyłam
całą resztę.
-Hejo.- uśmiechnęłam się lekko. Reszta chłopców
odwzajemniła uśmiech. Spojrzałam na Niall, ale on stał zamyślony.
-Rose mam do Ciebie prośbę. Mogłabyś teraz szybko
spakować Camillę? Tylko parę rzeczy. Do tej torby i postaw ją w przed pokoju.-
powiedział szybko Tommo- Zaraz Ci wszystko wyjaśnię.
Zabrałam od niego torbę i weszłam po schodach do jej
pokoju. Wpadłam do pokoju a potem do garderoby. Wrzuciłam do torby bieliznę,
parę koszulek, spodni, sukienki, kosmetyki, ręcznik, buty i zniosłam to
wszystko do przedpokoju. Weszłam z powrotem do kuchni i spojrzałam na Louisa
wyczekująco.
-No mów zanim przyjdzie.- ponagliłam go.
-Chcę ją zabrać do Doncaster, ale wiem, że się nie zgodzi
więc będę musiał tak jakby ją porwać.- zaśmiał się nerwowo- Chcę wyjechać po
śniadaniu.
-No okay. Tylko nie zdziw się jak nas znienawidzi.-
uśmiechnęłam się lekko- To siadajcie, a ja ją zawołam.- powiedziałam i wyszłam
na taras- Camilla chodź już.- wstała z krzesła ocierając łzy- Ej Słoneczko
stało się coś?
-Nie- odparła krótko spuszczając głowę. W sumie nie miała
jak zasłonić się włosami, bo ciągle nosiła je upięte w koku. Zastanawiam się
dlaczego. Weszłyśmy do kuchni. Ona wzięła blachę z pieca i przełożyła na
talerz, a ja wzięłam tacę z herbatą i kawą. Weszłyśmy do jadalni, gdzie
siedziała reszta i z czegoś się śmiała. Postawiłyśmy wszystko na stole i
usiadłyśmy.
-Smacznego.- powiedziała ledwie słyszalnie Camilla, ale o
dziwo każdy ją usłyszał. Dało się słyszeć „Dziękuję” i każdy rzucił się na
jedzenie. Każdy oprócz Camilli. Ona poczekała, aż wszyscy sobie wezmą. Od kiedy
tu weszłyśmy nie spojrzała na nikogo.
-Słoneczko, z czym są te zapiekanki?- zapytał Harry. To
takie słodki jak się do niej zwraca.
-Zależy, która.- uśmiechnęła się- Są z różnymi ziołami.
-Jakimi?- dociekała Eleanor.
-Są z czosnkiem, kolendrą, majerankiem, curry, czerwoną
papryką i chilly.- odpowiedziała z uśmiechem. Nagle Liam zaczął syczeć i
gwałtownie wciągać powietrze.- Chyba Daddy trafił na chilly.- powiedziała Cami
ze śmiechem i wyszła z jadalni. Po chwili wróciła ze szklanką mleka.- Proszę to
Ci pomoże.- podała mu szklankę i usiadła na swoim miejscu w celu dokończenia
jedzenia. Liam wypił wszystko i na jego twarzy można było zobaczyć westchnienie
ulgi.
-Dziękuję Camilla.-
uśmiechnął się Daddy- Tak w ogóle mam pytanie dziewczyny tylko mnie nie
bijcie.- udał wystraszonego.
-Jakie?- zaciekawiłam się.
-Po wakacjach idziecie jeszcze do liceum czy już na
studia?- zapytał Payne. Nie no w wakacje o szkole gada? Co za ciołek!-
pomyślałam.
-Ja planuję jeszcze napisać maturę zanim pójdę na
studia.- uśmiechnęła się Camilla.
-Ale jak to? Nie masz matury? Ja mam, a jesteśmy w tym
samym wieku.- zdziwiłam się.
-Poszłam rok później do szkoły.
-Dlaczego?- zapytała Eleanor.
-Ponieważ w dniu rozpoczęcia, zdolna ja, miałam wypadek
samochodowy. Nic poważnego mi nie było, ale miałam zwolnienie lekarskie na pół
roku więc oni stwierdzili, że pójdę od następnego roku.- odpowiedziała Cami.
-Kurcze. To masz słabo.- zaśmiał się Loczek.
-Czy ja wiem?- zastanawiała się chwilę- Moim zdaniem to i
tak bez różnicy, bo ukończę.
-A do, którego liceum idziesz?- zapytałam.
-Tego co i ty chodziłaś.- uśmiechnęła się.
-Fajnie. Jakie przedmioty rozszerzone wzięłaś oprócz
angielskiego?- spytałam ciekawa.
-Rozszerzona historia, angielski, matematyka, a języki to
włoski i zdecydowałam się na polski.- powiedziała, a my spojrzeliśmy na nią
zszokowani. Przecież to trudny język.
-Serio?- zapytał Niall z bananem na twarzy. Tylko ciekawe
dlaczego?
-Tak. To ładny język. Umiem go trochę, bo Maria, mama
Aleksa pochodzi z Polski, ale jak miała osiemnaście lat to zamieszkała we
Włoszech.- odparła. Każdy patrzył na nią jak na wariatkę. Wszyscy mówią, że ciężko
jest się nauczyć tego języka, a ona chce. To dziwne. Przecież ona będzie
musiała dużo nadrobić.
-To super. Pomożesz nam rozszyfrować listy z Polski.-
zaśmiał się Zayn.
-No pewnie.- uśmiechnęła się- Dziękuję.- wstała i zabrała
wszystkie naczynia wychodząc do kuchni.
-Dobra teraz ty Harry wchodzisz. Ja idę do garażu.-
powiedział Tommo i odszedł, a El za nim. Loczek ruszył do kuchni i po chwili
dało się słyszeć piski Camilli. Weszliśmy do kuchni.
Camilla
Wkładałam naczynia do zmywarki kiedy przyszedł Harry.
-Tylko mnie nie znienawidź za to.- powiedział i mnie
podniósł.
-Aaaaaaa…- zaczęłam krzyczeć- Puszczaj Hazza.- zaczęłam
okładać go pięściami po plecach- A wy co się tak gapicie? Pomóżcie mi.-
zwróciłam się do Rose, Nialla, Liama i Zayna. Jednak oni tylko szli za nami.
Loczek wszedł do garażu i tam mnie postawił. Zauważyłam, że jest tu Lou z
Eleanor.- Po co ja tu jestem?- zapytałam.
-Jedziesz do Doncaster.- wyjaśnił Lou.
-Nie! Nigdzie nie jadę!- krzyknęłam i rzuciłam się do
wyjścia, ale reszta mnie zatrzymała. Harry złapał mnie od tyłu i przytulił do
siebie.
-Proszę uspokój się. On chce dobrze.- wyszeptał mi do
ucha tak żeby nikt nie słyszał. Odwrócił mnie przodem do siebie i spojrzał na
mnie przepraszająco, po czym podniósł i wsadził do samochodu, w którym był Lou.
Zatrzasnął drzwi, które już po chwili chciałam otworzyć, ale były zamknięte.
Tommo uchylił okno z mojej strony i powiedział do reszty:
-Wrócimy w piątek. Zajmijcie się wszystkim.
Harry patrzył na mnie z lekkim uśmiechem, ale ja byłam
wściekła. Chciałam to sobie wszystko ułożyć, a nie jechać do jakiejś tam
rodziny.
-Nie odzywaj się do mnie więcej.- powiedziałam przez
zaciśnięte zęby. On od razu posmutniał. Zapięłam pasy będąc na pozycji
przegranej, a Lou wyjechał z garażu, a następnie z posesji. Postanowiłam się do
niego nie odzywać.
-Camilla wiem, że mnie teraz nienawidzisz, ale musiałam
to zrobić. Tam mama Ci wszystko wyjaśni.- powiedział, a ja wyglądałam przez
okno- Na tylnim siedzeniu jest Twoja torebka z telefonem, słuchawkami,
pamiętnikiem i zeszytem z piosenkami.- od razu odwróciłam się i ją wzięłam. Wyjęłam
słuchawki oraz telefon. Podłączyłam je do urządzenia, włożyłam do uszu i
włączyłam muzykę. Zauważyłam, że Louis westchnął z rezygnacją i pokręcił głową,
ale nie obchodziło mnie to w tym momencie. Wyjęłam pamiętnik i długopis w celu
napisania notki. Otworzyłam go i zaczęłam pisać.
21.07.2013r.
Drogi
pamiętniku
Dawno nie pisałam, a mam Ci tyle do opowiedzenia.
Jak sam już wiesz mieszkam u One Direction, jestem adoptowana,
Ben wrócił i mnie nęka. Ostatnio byłam we Włoszech w domu dziecka i dostałam swoje rzeczy. Był tam list, miś i medalion. Odnalazłam rodzinę, ale nie wiem czy to dobrze. Wiesz kto to? To Louis Tomlinson. Jest
moim bratem. Sama nie wiem co myśleć. Z jednej
strony się cieszę, a z drugiej są obawy. Przecież Ben jak się dowie skrzywdzi go. Szczerze? Postanowiłam ignorować Lou co mnie i jego bardzo boli. Ale co innego mam zrobić? Dopóki nie odda tych siedmiu
tysięcy wszyscy moi przyjaciele są w
niebezpieczeństwie. A wiesz gdzie teraz jestem?
W drodze do Doncaster. Lou mnie tak jakby porwał, ale co ja
mam zrobić? Z jednej strony wiem, że chce dobrze, ale ja się dopiero wczoraj o tym dowiedziałam. Nawet nie zdążyłam tego
przemyśleć. Ciekawe co oni by na moim
miejscu zrobili? Co ja mam zrobić kiedy ich spotkam? Nie wiem. Później Ci wszystko napiszę. Pa :*
Zamknęłam pamiętnik i
schowałam go do torebki. Wyjrzałam przez okno, aby zobaczyć gdzie jesteśmy. W
sumie i tak nie wiem. Louis zjechał z trasy na stację benzynową. Wyłączyłam muzykę,
odpięłam słuchawki, które schowałam do torby, a telefon do kieszeni. Lou
zaparkował i spojrzał na mnie.
-Zostajesz czy wysiadasz ze
mną?- zapytał. Pociągnęłam za klamkę i drzwi o dziwo się otworzyły.- Tylko nie
uciekaj.- powiedział z lekkim uśmiechem. Pracownik zaczął napełniać bak, a my
poszliśmy do sklepu.- Jak coś chcesz to sobie weź, bo i tak się nie odzywasz.
Jak coś to spotkamy się przy kasie.- powiedział i ruszył przed siebie. Ja
poszłam do stoiska z warzywami i naładowałam sobie pełno marchewek. Tommo to
zauważył i się zaśmiał. Wzięłam jeszcze sok, wodę i mleczną czekoladę. Ruszyłam
do kasy przy, której stał brunet. Położyłam wszystko na ladę i czekałam, aż Lou
zapłaci za benzynę i zakupy. Kiedy to zrobił wzięłam swoje rzeczy i wsiadłam do
auta. Położyłam sobie wszystko na kolanach i wyjęłam telefon. Boo Bear dawał
jakiejś fance autograf. Zaczęłam pisać smsa.
Do: Louis
Ile będziemy jechać do Doncaster?
Wysłałam i mogłam po chwili
widzieć jak wyjmuje telefon. Dziewczyna odeszła od niego uśmiechnięta, a on
ruszył do samochodu.
-Za około trzy godziny.-
uśmiechnął się wsiadając do środka- Dlaczego się nie odzywasz?
Do: Louis
Bo mnie uprowadziłeś wciągając w to innych i wywozisz do swoich
rodziców.
-Hahahaha.- zaśmiał się-
Posłuchaj ja to robię dla Ciebie, rozumiesz? Mama Ci wszystko lepiej wyjaśni
niż ja.
Do: Louis
Mogłeś mi dać czas na przemyślenia! Ugh… Nie znoszę Cię!
-Wiem, że mnie kochasz.-
powiedział pewien siebie i miał rację- Po za tym Twoje przemyślenia trwałyby
długo. A teraz jedziemy.
Odpalił silnik i ruszył.
Oparłam głowę o szybę i zasnęłam.
Niall
Kiedy Lou i Camilla wyjechali
Rose pobiegła na górę, a ja od razu ruszyłem za nią. Była w moim pokoju.
Wszedłem tam i zamknąłem drzwi na klucz.
-Co ty robisz Niall?- zapytała
patrząc na mnie.
-Chcę pogadać.- odpowiedziałem
podchodząc do niej- Usiądź proszę.- powiedziałem i usiadłem, a ją złapałem ją
rękę, aby zrobiła to samo.
-O czym chcesz pogadać?-
zapytała zabierając ręce.
-O nas. O naszej przyjaźni. O
naszej relacji.- powiedziałem patrząc na nią.
-Niall, już o tym
rozmawialiśmy.- powiedziała odwracając wzrok.
-Tak wiem, ale nie mogę znieść
tego, że się do mnie nie odzywasz. Wiem zraniłem Cię, ale nie myślałem
racjonalnie. Byłem głupi. Mogłem od początku uwierzyć chłopakom, ale wolałem
wierzyć, że mnie kocha. Byłem debilem. Przez całe życie w szkole się ze mnie
wyśmiewała, a jak poszedłem do X-factor’a to nagle stała się dla mnie miła.
Jednak ja byłem zaślepiony miłością do niej. Kiedy do mnie zadzwoniła i
powiedziała, że nic dla niej nie znaczyłem. Po tym jak uciekłaś i jak Camilla
dała mi w twarz zrozumiałem, że to było tylko zauroczenie. Zrozumiałem, że
miłość do drugiej osoby jest wtedy kiedy cały czas o niej myślisz, martwisz się
o nią i starasz się ją na każdym kroku uszczęśliwić.- uśmiechnąłem się i miałem
przed oczami jej uśmiech- Ja taką osobę chyba znalazłem, ale nie chcę
zapeszać.- powiedziałem. Przecież nie wyznam, że to o nią chodzi.- To co
wybaczysz mi? Zależy mi na Tobie.
Ona nic nie odpowiedziała
tylko po prostu mnie przytuliła. Tak bardzo mi jej brakowało.
-Wybaczam Ci Niall.-
powiedziała odsuwając się ode mnie. Zadzwonił jej telefon, a ona z uśmiechem go
odebrała.- Halo?
-…
-Czyli mam rozumieć, że ja
zwykle przekładacie powrót?!- podniosła głos- Jak zwykle nie będzie was w ważnym
dla mnie momencie!- rozpłakała się.
-…
-Nie chcę z wami gadać! Mam
dość!- krzyknęła i się rozłączyła.
-Co się stało Rose?-
zapytałem. Przytuliła się i jeszcze bardziej się rozpłakała.
-Oni…
~by Bianuś i Aguś
Imagin o Louisie- NIESPODZIEWANKA 5
Wow. Ten dzień był inny niż
te z zeszłego tygodnia. Muszę to spisać.
Kochany Louisie
Ten dzień był do pewnego
momentu taki sam jak wszystkie inne, a nawet jeszcze bardziej nudny od
pozostałych. No, ale jak to Ty potrafisz być nieprzewidywalny w swoich czynach,
tak było i tym razem…
Wstałam ledwo z mojego
wygodnego łoża, marnie schodząc, aby się ogarnąć i przygotować śniadanie do
szkoły. Wróciłam do swojego pokoju, ubrałam się, po czym umalowana ruszyłam na
„męki nudy.” I tak mijały lekcje druga, trzecia… czwarta…
Piąta był dopiero momentem
kulminacyjnym tego dnia. Zaczynało się tak nudnie jak pozostałe. Nie spieszyło
mi się, ustawiłam się ostatnia. Wyszło jakoś dziwnie, za mną chyba ktoś stał…
Mniejsze ważne, że stałeś
sobie tam… obok drzwi z NIĄ…>.< Jednak miałeś to gdzieś i jednak to
zrobiłeś…
Szłam, a właściwie nie
pamiętam dokładnie, tak! Szłam, ale wolno… Ty stojąc nagle…
Objąłeś mnie! To było coś
CUDOWNEGO! Nie spodziewałam się… Trzymałeś mnie tak dobre parę minut. Najpierw
obiema rękoma, ot tak takie przytulanie od tylca znienacka <3 później tylko
jedną, ale zawsze :3 Nie miałeś co się obawiać i tak bym nie uciekła. Oj nie <3
Twoja [T.I]
Subskrybuj:
Posty (Atom)