Rozdział 3
Rosemarie
Kiedy weszłam dziś do szkoły zdziwiło mnie to, że Jen i Jack’a się kłócą. Nie udawajmy, że
ucieszył mnie ten fakt. Podeszłam do nich z „zatroskaną” miną.
-Czy coś się stało gołąbeczki?- zapytałam prawie wybuchając śmiechem.
-Tak. Ten idiota zgubił mój bilet na koncert One Direction.- powiedziała ze wściekłością Jen.
-Już Ci mówiłem, że to było niechcący.- powiedział ze skruchą.
-Ojoj, a bilety już wyprzedane.- powiedziałam- Co teraz zrobisz?
-Wiem, że są już wyprzedane. Nie musisz mi o tym przypominać.- odpowiedziała wściekła.
Już miałam sobie iść, kiedy Jen mnie zatrzymała.
-Zaraz, zaraz. Przecież ty masz dwa bilety na ten koncert.- powiedziała z dziwnym uśmiechem na twarzy.
-No i co z tego?- zapytałam.
-To, że i tak pewnie nie masz z kim iść, więc mogłabyś dać go mnie.- powiedziała.
-Hahahahaha!- wybuchłam śmiechem prosto w jej twarz.- I wiesz co? Tak się składa że mam z kim iść.
-Jak to?- zapytała zaskoczona.- Ze szkoły to ty byś nikogo nie wzięła.
-Nie ważne z kim, Najważniejsze, że nie z tobą.- powiedziałam z uśmiechem na twarzy i odeszłam od nich.
Dzień minął mi zaskakująco szybko. Po lekcjach od razu poszłam w stronę domu Camilli.
-Czy coś się stało gołąbeczki?- zapytałam prawie wybuchając śmiechem.
-Tak. Ten idiota zgubił mój bilet na koncert One Direction.- powiedziała ze wściekłością Jen.
-Już Ci mówiłem, że to było niechcący.- powiedział ze skruchą.
-Ojoj, a bilety już wyprzedane.- powiedziałam- Co teraz zrobisz?
-Wiem, że są już wyprzedane. Nie musisz mi o tym przypominać.- odpowiedziała wściekła.
Już miałam sobie iść, kiedy Jen mnie zatrzymała.
-Zaraz, zaraz. Przecież ty masz dwa bilety na ten koncert.- powiedziała z dziwnym uśmiechem na twarzy.
-No i co z tego?- zapytałam.
-To, że i tak pewnie nie masz z kim iść, więc mogłabyś dać go mnie.- powiedziała.
-Hahahahaha!- wybuchłam śmiechem prosto w jej twarz.- I wiesz co? Tak się składa że mam z kim iść.
-Jak to?- zapytała zaskoczona.- Ze szkoły to ty byś nikogo nie wzięła.
-Nie ważne z kim, Najważniejsze, że nie z tobą.- powiedziałam z uśmiechem na twarzy i odeszłam od nich.
Dzień minął mi zaskakująco szybko. Po lekcjach od razu poszłam w stronę domu Camilli.
Camilla
Wstałam o 8. Byłam szczęśliwa, że rodzice zgodzili się na
ten koncert. Mimo, że znam Rose krótko bardzo ją polubiłam. Kiedy wczoraj
wyszłam zobaczyć jak wygląda i stwierdziłam, że na tym podwórku chyba nikt od
lat nie sprzątał. Wszędzie chwasty, śmieci, jakieś graty. Stwierdziłam, że
zacznę od tych gratów i to co dobre poukładam w garażu, a co zepsute czy coś do
śmieci. Kiedy wszystko powyrzucałam lub powrzucałam koło garażu spojrzałam na
zegarek. Była 11.30. Zgłodniałam i poszłam zjeść śniadanie. Zrobiłam sobie
jajecznicę i usiadłam przy stole w kuchni. Kiedy jadłam do domu wpadł zdyszany
tata.
-Córciu czy to ty wrzuciłaś do garażu te rzeczy?- zapytał.
-Tak. Ale zaraz to wszystko posprzątam.- powiedziałam ze śmiechem.- A ty co taki zźajany?
-Przypomniałem sobie, ze nie wziąłem dokumentów. Nie widziałaś ich może?- zapytał zdenerwowany.
-W przedpokoju na półce.- powiedziałam spokojnie.
-Dziękuję.- pocałował mnie w czoło i wyszedł z domu.
Po chwili wstałam, pomyłam naczynia i wyszłam na podwórko wziąć się dalej do roboty. Kiedy spojrzałam na ogród to nie wydawało się tego aż tyle do sprzątnięcia. Będzie trzeba pozbierać wszystkie śmieci, powyrywać chwasty zgrabić liście. Jeśli dobrze Pojdzie to skończymy to może nawet na tydzień przed koncertem. Poszłam do garażu, aby poukładać wszystkie rzeczy, które tam wrzuciłam. Skończyłam o 13.30. Szybko nawet poszło. Zaraz pewnie przyjdzie Rose. Kiedy weszłam do domu tylnim wejściem usłyszałam dzwonek do drzwi. Chciałam je otworzyć, ale niestety Aleks był pierwszy.
-Dzień dobry. Jest może Camilla?- zapytała Rose.
-Tak. Cama!- krzyknął mój brat- Chodź szybko. Masz gościa.
Podbiegłam do drzwi i przywitałam się z Rose.
-Wchodź.- powiedziałam- Poznaj mojego, niestety starszego brata. Aleks poznaj Rosemarie.
-Cześć.- przywitał się z głupawym uśmieszkiem
-Hej.- odpowiedziała ubawiona do łez- Czyli jesteś ten starszy?
-A i owszem młoda damo.- powiedział poważnie- O dwa i pól roku.
-Rose. Może chcesz cos do picia?- przerwałam tę rozmowę prowadzącą do nikąd.
-Nie dzięki, ale mam do ciebie pytanie.- powiedziała trochę speszona. Aleks na szczęście już sobie poszedł.
-No słucham Cię.- powiedziałam.
-Miałabyś coś dla mnie do przebrania?- zapytała niepewnie.
-No jasne. Na pewno coś się znajdzie!- krzyknęłam i pociągnęłam ją do swojego pokoju.
Dałam jej mój szary dres. Okazało się, że mamy ten sam rozmiar.
-To co możemy iść do roboty?- zapytała z wielkim entuzjazmem.
-Córciu czy to ty wrzuciłaś do garażu te rzeczy?- zapytał.
-Tak. Ale zaraz to wszystko posprzątam.- powiedziałam ze śmiechem.- A ty co taki zźajany?
-Przypomniałem sobie, ze nie wziąłem dokumentów. Nie widziałaś ich może?- zapytał zdenerwowany.
-W przedpokoju na półce.- powiedziałam spokojnie.
-Dziękuję.- pocałował mnie w czoło i wyszedł z domu.
Po chwili wstałam, pomyłam naczynia i wyszłam na podwórko wziąć się dalej do roboty. Kiedy spojrzałam na ogród to nie wydawało się tego aż tyle do sprzątnięcia. Będzie trzeba pozbierać wszystkie śmieci, powyrywać chwasty zgrabić liście. Jeśli dobrze Pojdzie to skończymy to może nawet na tydzień przed koncertem. Poszłam do garażu, aby poukładać wszystkie rzeczy, które tam wrzuciłam. Skończyłam o 13.30. Szybko nawet poszło. Zaraz pewnie przyjdzie Rose. Kiedy weszłam do domu tylnim wejściem usłyszałam dzwonek do drzwi. Chciałam je otworzyć, ale niestety Aleks był pierwszy.
-Dzień dobry. Jest może Camilla?- zapytała Rose.
-Tak. Cama!- krzyknął mój brat- Chodź szybko. Masz gościa.
Podbiegłam do drzwi i przywitałam się z Rose.
-Wchodź.- powiedziałam- Poznaj mojego, niestety starszego brata. Aleks poznaj Rosemarie.
-Cześć.- przywitał się z głupawym uśmieszkiem
-Hej.- odpowiedziała ubawiona do łez- Czyli jesteś ten starszy?
-A i owszem młoda damo.- powiedział poważnie- O dwa i pól roku.
-Rose. Może chcesz cos do picia?- przerwałam tę rozmowę prowadzącą do nikąd.
-Nie dzięki, ale mam do ciebie pytanie.- powiedziała trochę speszona. Aleks na szczęście już sobie poszedł.
-No słucham Cię.- powiedziałam.
-Miałabyś coś dla mnie do przebrania?- zapytała niepewnie.
-No jasne. Na pewno coś się znajdzie!- krzyknęłam i pociągnęłam ją do swojego pokoju.
Dałam jej mój szary dres. Okazało się, że mamy ten sam rozmiar.
-To co możemy iść do roboty?- zapytała z wielkim entuzjazmem.
Miesiąc później
Camilla
Z Rose w ciągu tych czterech tygodni, kiedy żeśmy sprzątały
podwórko poznałyśmy się na tyle dobrze, iż wiedziałyśmy, że to przyjaźń na całe
życie. Rosemarie ma 1 lipca urodziny, czyli w dzień koncertu. Jestem
zadowolona, ponieważ mam już dla niej prezent. Jutro już koncert. Rosemarie
przyjdzie do mnie z samego rana.
Następnego dnia
Jestem strasznie podekscytowana. Dziś 1 lipca. Koncert One
Direction i urodziny Rose. Koncert zaczyna się o 20. Rose ma przyjść i 8.30,
żebyśmy mogły przygotować się do koncertu. Wstałam o 6 żeby przygotować
wszystko dla Rosemarie. Ort już zamówiłam i za półtorej godziny go przywiozą.
Prezent mam już zapakowany więc zostaje tylko śniadanie. Stwierdziłam, że
zrobię nasze ulubione naleśniki z czekoladą i owocami leśnymi. Mam nadzieję, że
wszystko wyjdzie elegancko.
Rosemarie
Dziś są moje urodziny. Rodzice powiedzieli, że prezent od
nich dostanę jutro. Jestem umówiona z Camą na 8.30 w jej domu. Musimy się
przygotować na koncert. Mimo, że miejsca nie są pod samą sceną i tak warto tam
iść. Jestem już prawie na miejscu. Mam nadzieję, że w domu nie będzie Aleksa.
Nie przepadam za nim. Od kiedy zaczęłam przychodzić do nich do domu dziwnie się
na mnie patrzy. Zadzwoniłam do domu. Uff... Drzwi na szczęście otworzyła
Camilla.
-Cześć.- przywitała mnie z uśmiechem na twarzy- Wchodź.
-Hej.- odpowiedziałam wchodząc do środka- Um… Co tak ładnie pachnie?
-Niespodzianka.- powiedziała tajemniczo- Zdejmij buty i chodź do kuchni.
Kiedy weszłam do kuchni moim oczom ukazał się stół zastawiony rożnymi smakołykami. Były naleśniki z czekoladą i owocami leśnymi, ciasteczka, ale najbardziej w oczy rzucał się śmietankowy tort.
-Wszystkiego najlepszego!- krzyknęła Cami- I jak Ci się podoba?
Ja z wrażenia nie wiedziałam co odpowiedzieć.
-To… To wszystko zrobiłaś dla mnie?- zapytałam zaskoczona.
-A dla kogo? Przecież nie dla Aleksa.- powiedziała i obie wybuchłyśmy niepohamowanym śmiechem. Usiadłyśmy obie do stołu i zaczęłyśmy jeść. Po jakiś 15 minutach Camilla wstała od stołu i gdzieś poszła. Kiedy skończyłam jeść, zebrałam niepotrzebne talerze i włożyłam do zmywarki. W tym momencie do kuchni weszła Camilla z jakimś pakunkiem w ręku.
-Proszę to dla Ciebie.- powiedziała uśmiechnięta.
-Ale Cami nie trzeba było.- odpowiedziałam zmieszana.
-Trzeba, trzeba. W końcu się przyjaźnimy.- uśmiechnęła się-Otwórz.
Rozpakowałam, a w środku było pudełeczko. Kiedy je otworzyłam ujrzałam bransoletkę z połową serduszka. Kupiła bransoletkę przyjaźni. Była przepiękna, a łańcuszek był w moim ulubionym kolorze. Morskim.
-Dziękuję. Nawet nie wiem jak Ci dziękować.- powiedziałam szczęśliwa.
-Cieszę się, że Ci się podoba.- powiedziała z uśmiechem.
-To co teraz robimy?- zapytałam- Do koncertu jeszcze osiem godzin, więc mamy pięć godzin wolnego.
-Nie wiem. To co ty chcesz.- powiedziała- W końcu to twoje urodziny.
-Chodźmy do Ciebie do pokoju wybrać sobie coś na koncert.- powiedziałam po chwili zastanowienia.
Poszłyśmy na górę i zaczęłyśmy buszować w jej szafie i torbie, którą przyniosłam wczoraj. Przymierzałyśmy różne kombinacje. Nim się spostrzegłyśmy Była już 17. Musiałyśmy zacząć się szykować, bo o 19 wychodziłyśmy żeby zdążyć na czas. Ja postawiłam na sukienkę na ramiączka przed kolano w kolorze granatu. Do tego sweterek, szare balerinki i torebka. Camilla założyła krótkie dżinsowe spodenki, fioletową bluzkę na ramionka, sweterek czarne balerinki i beżową torebkę. Ja włosy zostawiłam rozpuszczone, a ona je spięła w koka. Jeszcze lekki makijaż i jesteśmy gotowe.
-Camilla! Rose!- usłyszałyśmy głos taty Cami- Jeśli chcecie być na czas to musimy już jechać.
Mimo, że obie mamy prawo jazdy to jej rodzice powiedzieli, że któreś z nich nas zawiezie, ale odebrać nas nie będą mogli, bo wyjeżdżają w jakąś delegację.
-Już schodzimy.- krzyknęła Cami.
Zeszłyśmy na dół. Pożegnałyśmy się z mamą Camilli.
-Tylko uważajcie na siebie.- powiedziała z powagą- W razie problemów dzwońcie po Aleksa.
-Dobrze pani Amoor.- powiedziałam i uśmiechnęłam się do niej.
Wsiadłyśmy do samochodu i pojechałyśmy. Kidy dotarłyśmy na miejsce była 19.40. Mimo korku dojechałyśmy tak jak chciałyśmy. Pożegnałyśmy się z panem Amoor’em i ruszyłyśmy w stronę wejścia. Po 15 minutach wreszcie weszłyśmy i poszłyśmy na swoje miejsca. Były tłumy dziewczyn, ale nigdzie nie mogłam znaleźć Jen. Pewnie nie znalazła biletu. Może to i dobrze. Na scenę weszli chłopcy. Koncert rozpoczęli piosenką „Up All Night”. Po dwóch godzinach zakończyli go „Little Things.” Powoli udałyśmy się do wyjścia.
-Cześć.- przywitała mnie z uśmiechem na twarzy- Wchodź.
-Hej.- odpowiedziałam wchodząc do środka- Um… Co tak ładnie pachnie?
-Niespodzianka.- powiedziała tajemniczo- Zdejmij buty i chodź do kuchni.
Kiedy weszłam do kuchni moim oczom ukazał się stół zastawiony rożnymi smakołykami. Były naleśniki z czekoladą i owocami leśnymi, ciasteczka, ale najbardziej w oczy rzucał się śmietankowy tort.
-Wszystkiego najlepszego!- krzyknęła Cami- I jak Ci się podoba?
Ja z wrażenia nie wiedziałam co odpowiedzieć.
-To… To wszystko zrobiłaś dla mnie?- zapytałam zaskoczona.
-A dla kogo? Przecież nie dla Aleksa.- powiedziała i obie wybuchłyśmy niepohamowanym śmiechem. Usiadłyśmy obie do stołu i zaczęłyśmy jeść. Po jakiś 15 minutach Camilla wstała od stołu i gdzieś poszła. Kiedy skończyłam jeść, zebrałam niepotrzebne talerze i włożyłam do zmywarki. W tym momencie do kuchni weszła Camilla z jakimś pakunkiem w ręku.
-Proszę to dla Ciebie.- powiedziała uśmiechnięta.
-Ale Cami nie trzeba było.- odpowiedziałam zmieszana.
-Trzeba, trzeba. W końcu się przyjaźnimy.- uśmiechnęła się-Otwórz.
Rozpakowałam, a w środku było pudełeczko. Kiedy je otworzyłam ujrzałam bransoletkę z połową serduszka. Kupiła bransoletkę przyjaźni. Była przepiękna, a łańcuszek był w moim ulubionym kolorze. Morskim.
-Dziękuję. Nawet nie wiem jak Ci dziękować.- powiedziałam szczęśliwa.
-Cieszę się, że Ci się podoba.- powiedziała z uśmiechem.
-To co teraz robimy?- zapytałam- Do koncertu jeszcze osiem godzin, więc mamy pięć godzin wolnego.
-Nie wiem. To co ty chcesz.- powiedziała- W końcu to twoje urodziny.
-Chodźmy do Ciebie do pokoju wybrać sobie coś na koncert.- powiedziałam po chwili zastanowienia.
Poszłyśmy na górę i zaczęłyśmy buszować w jej szafie i torbie, którą przyniosłam wczoraj. Przymierzałyśmy różne kombinacje. Nim się spostrzegłyśmy Była już 17. Musiałyśmy zacząć się szykować, bo o 19 wychodziłyśmy żeby zdążyć na czas. Ja postawiłam na sukienkę na ramiączka przed kolano w kolorze granatu. Do tego sweterek, szare balerinki i torebka. Camilla założyła krótkie dżinsowe spodenki, fioletową bluzkę na ramionka, sweterek czarne balerinki i beżową torebkę. Ja włosy zostawiłam rozpuszczone, a ona je spięła w koka. Jeszcze lekki makijaż i jesteśmy gotowe.
-Camilla! Rose!- usłyszałyśmy głos taty Cami- Jeśli chcecie być na czas to musimy już jechać.
Mimo, że obie mamy prawo jazdy to jej rodzice powiedzieli, że któreś z nich nas zawiezie, ale odebrać nas nie będą mogli, bo wyjeżdżają w jakąś delegację.
-Już schodzimy.- krzyknęła Cami.
Zeszłyśmy na dół. Pożegnałyśmy się z mamą Camilli.
-Tylko uważajcie na siebie.- powiedziała z powagą- W razie problemów dzwońcie po Aleksa.
-Dobrze pani Amoor.- powiedziałam i uśmiechnęłam się do niej.
Wsiadłyśmy do samochodu i pojechałyśmy. Kidy dotarłyśmy na miejsce była 19.40. Mimo korku dojechałyśmy tak jak chciałyśmy. Pożegnałyśmy się z panem Amoor’em i ruszyłyśmy w stronę wejścia. Po 15 minutach wreszcie weszłyśmy i poszłyśmy na swoje miejsca. Były tłumy dziewczyn, ale nigdzie nie mogłam znaleźć Jen. Pewnie nie znalazła biletu. Może to i dobrze. Na scenę weszli chłopcy. Koncert rozpoczęli piosenką „Up All Night”. Po dwóch godzinach zakończyli go „Little Things.” Powoli udałyśmy się do wyjścia.
Camilla
Koncert chłopaków był świetny. Zresztą jak zwykle.
Rozpoczęli go piosenką „Up All Night”, a zakończyli „Little Things.” Ruszyłyśmy
w stronę wyjścia. Żałowałam, że tata z mamą pojechali w delegację. Mogliby
wtedy po nas przyjechać, a wiem, że Aleksowi nie będzie się chciało ruszyć dupy
z kanapy.
-To co którędy idziemy?- zapytałam Rose, bo nadal nie znałam dobrze Londynu.
-Przez park. Tak będzie szybciej.- odpowiedziała radośnie.
Poszłyśmy przez park. Było tam ciemno i strasznie cicho. W pewnym momencie drogę zagrodziło nam dwóch chłopaków mniej więcej w naszym wieku.
-No widzę Rose, że jednak nie będzie miał kto Cie obronić.- powiedział ze złośliwym uśmieszkiem- Zaraz Ci pokażę, że Jack’a Drowa nikt nie zostawia. Tylko on może zostawić dziewczynę dla innej.
-Nie boję się Ciebie.- powiedziała ze złością- I będę Cie ignorować i mówić wszystkim, że to w końcu Ciebie jakaś laska rzuciła.
-Oj zaraz się przekonamy.- powiedział ze śmiechem i zaczął się zbliżać w naszą stronę- Ben ty możesz wziąć sobie tę drugą.
Jak na komendę ten grubas ruszył w moją stronę i złapał mnie za nadgarstki. Jack zaczął gonić Rose. Ta go kopnęła w przyrodzenie i uciekła dalej. Ja niewiele myśląc zrobiłam to samo, bo ten grubas zaczął się do mnie dobierać. Podbiegłam do Rose. Nie miałyśmy dużo czasu do namysłu co tu zrobić, bo tamci już wstali i ruszyli w naszą stronę. Zaczęłyśmy uciekać.
-Patrz!- krzyknęła przerażona Rose- Tam jest jakaś przyczepa.
Pobiegłyśmy tam. Weszłyśmy, zatrzasnęłyśmy drzwi i się o nie oparłyśmy. Jack i Ben na szczęście przebiegli dalej. Byłyśmy więc na razie bezpieczne.
-Eee... Kim jesteście?- usłyszałyśmy pytanie.
-Przed kim uciekacie?- zapytał drugi głos.
-Um… Em… My…- zaczęła przerażona Rose.
Wtedy jeden z nich podszedł bliżej. Nie mogłam w to uwierzyć to był Harry Styles.
-Yyy… Eee..- zaczęła jeszcze bardziej dukać Rose.
-My już chyba pójdziemy.- próbowałam powiedzieć spokojnie, ale głos mi się załamał, bo bałam się, że spotkamy tamtych dwóch.
-Przecież widzę, że coś się stało.- powiedział z zatroskaną miną Harry- Pomożemy wam.
-Nie będziemy przeszkadzać.- otworzyłam drzwi i pociągnęłam Rose.
Ruszyłyśmy na miejsce koncertu.
-Może zadzwonimy do Aleksa?- zaproponowałam.
-Tak. Poczekaj zadzwonię do niego.- powiedziała i zaczęła szukać w torebce telefonu- O nie! Chyba jak uciekałyśmy to zgubiłam telefon.
-To ja zadzwonię.- powiedziałam i wybrałam numer Aleksa. Zgodził się przyjechać. Już po pół godzinie byłyśmy w domu. Poszłyśmy od razu na górę i położyłyśmy się do łóżka.
-To co którędy idziemy?- zapytałam Rose, bo nadal nie znałam dobrze Londynu.
-Przez park. Tak będzie szybciej.- odpowiedziała radośnie.
Poszłyśmy przez park. Było tam ciemno i strasznie cicho. W pewnym momencie drogę zagrodziło nam dwóch chłopaków mniej więcej w naszym wieku.
-No widzę Rose, że jednak nie będzie miał kto Cie obronić.- powiedział ze złośliwym uśmieszkiem- Zaraz Ci pokażę, że Jack’a Drowa nikt nie zostawia. Tylko on może zostawić dziewczynę dla innej.
-Nie boję się Ciebie.- powiedziała ze złością- I będę Cie ignorować i mówić wszystkim, że to w końcu Ciebie jakaś laska rzuciła.
-Oj zaraz się przekonamy.- powiedział ze śmiechem i zaczął się zbliżać w naszą stronę- Ben ty możesz wziąć sobie tę drugą.
Jak na komendę ten grubas ruszył w moją stronę i złapał mnie za nadgarstki. Jack zaczął gonić Rose. Ta go kopnęła w przyrodzenie i uciekła dalej. Ja niewiele myśląc zrobiłam to samo, bo ten grubas zaczął się do mnie dobierać. Podbiegłam do Rose. Nie miałyśmy dużo czasu do namysłu co tu zrobić, bo tamci już wstali i ruszyli w naszą stronę. Zaczęłyśmy uciekać.
-Patrz!- krzyknęła przerażona Rose- Tam jest jakaś przyczepa.
Pobiegłyśmy tam. Weszłyśmy, zatrzasnęłyśmy drzwi i się o nie oparłyśmy. Jack i Ben na szczęście przebiegli dalej. Byłyśmy więc na razie bezpieczne.
-Eee... Kim jesteście?- usłyszałyśmy pytanie.
-Przed kim uciekacie?- zapytał drugi głos.
-Um… Em… My…- zaczęła przerażona Rose.
Wtedy jeden z nich podszedł bliżej. Nie mogłam w to uwierzyć to był Harry Styles.
-Yyy… Eee..- zaczęła jeszcze bardziej dukać Rose.
-My już chyba pójdziemy.- próbowałam powiedzieć spokojnie, ale głos mi się załamał, bo bałam się, że spotkamy tamtych dwóch.
-Przecież widzę, że coś się stało.- powiedział z zatroskaną miną Harry- Pomożemy wam.
-Nie będziemy przeszkadzać.- otworzyłam drzwi i pociągnęłam Rose.
Ruszyłyśmy na miejsce koncertu.
-Może zadzwonimy do Aleksa?- zaproponowałam.
-Tak. Poczekaj zadzwonię do niego.- powiedziała i zaczęła szukać w torebce telefonu- O nie! Chyba jak uciekałyśmy to zgubiłam telefon.
-To ja zadzwonię.- powiedziałam i wybrałam numer Aleksa. Zgodził się przyjechać. Już po pół godzinie byłyśmy w domu. Poszłyśmy od razu na górę i położyłyśmy się do łóżka.
Harry
Kiedy te dwie dziewczyny uciekły przerażone zauważyłem, że
jednej z nich wypadł telefon . Wziąłem go do ręki i podeszłem do chłopaków.
-To było dziwne.- powiedział Zayn.
-Ale musiało im się coś stać.- powiedział Liam- Widzieliście jakie były przerażone.
-Tak to prawda.- powiedział Niall- A co ty masz tam w ręku?
-Telefon jednej z nich.- odpowiedziałem.
-To może zadzwonimy pod ostatni kontakt?- zapytał Louis.
-O tej porze?- zaptałem- Zgłupiałeś? Jutro to zrobimy.
-To było dziwne.- powiedział Zayn.
-Ale musiało im się coś stać.- powiedział Liam- Widzieliście jakie były przerażone.
-Tak to prawda.- powiedział Niall- A co ty masz tam w ręku?
-Telefon jednej z nich.- odpowiedziałem.
-To może zadzwonimy pod ostatni kontakt?- zapytał Louis.
-O tej porze?- zaptałem- Zgłupiałeś? Jutro to zrobimy.
Następnego dnia
Camilla
Obie z Rose postanowiłyśmy, że
na razie nic nikomu nie powiemy.
-Tylko musimy na nich uważać.- powiedziała nadal przestraszona Rosemarie- On się tak łatwo nie podda.
-Wiem o tym.- chciałam jeszcze coś powiedzieć, ale przerwał mi dzwonek telefonu.
-Yyy… Rose to twój numer.- powiedziałam lekko zdziwiona.
-Odbierz.- powiedziała zaciekawiona.
-Halo?- zapytałam niepewnie.
-Ja i moi przyjaciele znaleźliśmy telefon chyba twojej przyjaciółki.- usłyszałam męski głos. Włączyłam na głośnomówiący, żeby Rose też słyszała.
-Chcecie odzyskać telefon?- zapytał ten sam głos.
-Tak!- krzyknęła Rose.- Jak go możemy odzyskać?
-Rose! Zgłupiałaś?- zapytałam szeptem- A jeśli to Jack?
-To może w parku za dwie godziny?- zapytał.
-A kto mówi?- zapytałam podejrzliwie.
-Tylko musimy na nich uważać.- powiedziała nadal przestraszona Rosemarie- On się tak łatwo nie podda.
-Wiem o tym.- chciałam jeszcze coś powiedzieć, ale przerwał mi dzwonek telefonu.
-Yyy… Rose to twój numer.- powiedziałam lekko zdziwiona.
-Odbierz.- powiedziała zaciekawiona.
-Halo?- zapytałam niepewnie.
-Ja i moi przyjaciele znaleźliśmy telefon chyba twojej przyjaciółki.- usłyszałam męski głos. Włączyłam na głośnomówiący, żeby Rose też słyszała.
-Chcecie odzyskać telefon?- zapytał ten sam głos.
-Tak!- krzyknęła Rose.- Jak go możemy odzyskać?
-Rose! Zgłupiałaś?- zapytałam szeptem- A jeśli to Jack?
-To może w parku za dwie godziny?- zapytał.
-A kto mówi?- zapytałam podejrzliwie.
Prosimy to że jeśli
czytacie to żebyście zostawiali komentarze to motywuje do pisania. Z góry
przepraszamy, że rozdziały są tak rzadko dodawane, ale przez szkołę nie mamy
czasu pisać. Postaramy się dodawać je częściej ale nic nie obiecujemy.
Fajne :D
OdpowiedzUsuńSuper :D tylko kilka rzeczy mi się czasem nie zgadza ale to nic :P
OdpowiedzUsuńA co ci się nie zgadza? Może pomożemy :)
UsuńOd prologu rozwinęłyście umiejętności, widzę coraz mniej powtórzeń, jednak niektóre zdania nadal brzmią dziwnie XD Proponuję też się bardziej rozpisywać (pominęłyście cały koncert... na które bohaterki czekały przez dwa rozdziały. To było dla nich ważne, chyba gadałyby o tym więcej, niż tylko piosenka na początek i koniec.) Na razie tyle. Przeczytam więcej rozdziałów i się odezwę ;3
OdpowiedzUsuńSuper pomysł z tym zgubionym telefonem :)
OdpowiedzUsuńBędą miały okazję znów ich zobaczyć ;)