niedziela, 10 marca 2013

Rozdział 4



 Rozdział 4

Harry

-To może w parku za dwie godziny?- zapytałem.
-A kto mówi?- zapytała podejrzliwie jedna z nich.
-Nie powiem wam kto mówi, ale przyjdźcie do parku.- powiedziałem- Ja i moi przyjaciele będziemy przy fontannie.
-Nie mamy złych zamiarów.- powiedział Niall- Nic wam nie zrobimy. Obiecujemy. Co nie chłopaki?
-Tak!- krzyknęliśmy wszyscy. Dziewczyny się zaśmiały.
-Dobrze. Skoro obiecujecie.- powiedziała ta sama dziewczyna- Ale ostrzegam. Jeśli jesteście zboczeńcami będzie z wami krucho.
-Okej.- zaśmiałem się- Do zobaczenia.
Rozłączyłem się i uśmiechnąłem pod nosem.

Camilla

Szczerze mówiąc nie wiem czy dobrze zrobiłyśmy zgadzając się na to spotkanie. A jeśli to Jack i Ben? Może chcą się na nas zemścić?
-Hej Camilla!- z rozmyślań wyrwał mnie głos Rose- Nie słuchasz mnie.
-Przepraszam. Zamyśliłam się.- odpowiedziałam zmieszana.
-Nie martw się.- powiedziała z uśmiechem.
-A co jeśli to oni?- zapytałam z przerażeniem- Może chcą się na nas zemścić? Przecież obie wiemy, że oni są do tego zdolni.
-Uspokój się. Będzie dobrze.- odparła- W parku będzie dużo ludzi. Nie odważą się nam nic zrobić.
-No może masz rację.- powiedziałam.
-Nie może, a na pewno.- uśmiechnęła się- No dobra ja idę do siebie. Przyjdę za godzinę. Pa.
-Pa.- odpowiedziałam i pocałowałam ją w policzek.
-Kiedy wyszła poszłam się odświeżyć i wybrać jakieś ubrania. Mimo, że mamy lato to jak to w Londynie wygląda, że będzie padało.

Rosemarie

Kiedy weszłam do domu poszłam się od razu odświeżyć. Jestem taka ciekawa kto znalazł mój telefon. Zastanawia mnie tylko jedno. Dlaczego Camilla tak bardzo obawia się tego spotkania? Wiem, że po wczorajszym może nie doszła do siebie, ale w parku będą ludzie więc nic nam nie zrobią. Po umyciu i przebraniu się zeszłam na dół do kuchni. Rodziców nie było ale na stole zauważyłam kartkę.
Rose
Widzimy się o 18. Bądź w domu. Twój prezent już na Ciebie długo czeka. Całujemy
                                                                                                                                 Mama i tata
Ciekawe co oni mi takiego kupili. No, ale jeśli chcę zdążyć na to spotkanie muszę już iść po Camillę. Wzięłam ze sobą jeszcze sweterek i torbę i wyszłam. Po dojściu pod jej dom zauważyłam, że drzwi są otwarte. Weszłam do środka i skierowałam się do kuchni. Siedział tam Aleks i rozmawiał ze swoimi rodzicami przez telefon.
-Jak to ich nie możecie znaleźć?- zapytał oburzony Aleks- A kiedy jej powiecie?- po chwili przerwy dopowiedział jeszcze- Tak jak zwykle ta sama wymówka. Dobra kończę, bo jestem umówiony z kumplem. Cześć.
Uciekłam szybko do przedpokoju i udałam, że dopiero weszłam.
-Hej!- krzyknęłam- Już jetem.
Z piętra zeszła Camilla.
-Hej.- powiedziała- To co idziemy?
-A co Ci nagle tak śpieszno?- zapytałam zdziwiona- Przecież jeszcze niedawno nie zamierzałaś nigdzie iść.
-No Aleks jest strasznie wkurzony i nie chcę być teraz w domu dopóki nie ochłonie.- odpowiedziała.
Poszłyśmy w stronę parku. Po 15 minutach byłyśmy na miejscu. Szłyśmy w stronę fontanny, ale kiedy byłyśmy już w jej pobliżu schowałyśmy się za drzewo. Przy fontannie nie było praktycznie nikogo. Siedziało tam pięciu chłopaków. Zastanawiałam się czy to oni.
-Ej! A może do nich zadzwonimy?- zapytałam Camilli.
-Tak. To może być dobry pomysł.- odpowiedziała i wybrała mój numer. Włączyła na głośno mówiący żebym i ja słyszała.
-No nareszcie dzwonicie. My jesteśmy już przy fontannie.- usłyszałyśmy ten sam głos co wcześniej- A wy za ile będziecie?
-Za niedługo.- powiedziała tajemniczo Camilla- Ilu was jest?
Razem ze mną pięciu.- odpowiedział- To za ile przyjdziecie?
-My was widzimy.- zaśmiałam się- A wy nas?
Śmiesznie to wyglądało, gdy troje z nich zaczęło się rozglądać na wszystkie strony. Tylko dwóch zauważyło, z której strony idziemy. Ale zanim doszłyśmy spuścili głowę i pozostała trójka też tak zrobiła. Podeszłyśmy do nich, ale utrzymując dystans.
-Hej.- powiedzieli jednocześnie na co ja się zaśmiałam, ale Camilla im się podejrzliwie przyglądała i nawet się nie uśmiechnęła.
-Cześć.- odpowiedziała nieśmiało- Możemy odzyskać telefon?- zapytała bez zbędnych ceregieli.
-Podejdźcie bliżej. Nic wam nie zrobimy.- powiedział ten, który nie miał kaptura na głowie i wtedy cała piątka podniosła głowę. Nie mogłam w to uwierzyć. To było One Direction. Jaka ja byłam głupia, że ich od razu nie poznałam. Camilla zrobiła się tylko bardziej zmieszana.
-To co może się przedstawimy?- zapytał Loczek- Ja jestem Harry, to Niall, Louis, Liam i Zayn. A wy?
-Ja jestem Rose, a to jest Camilla.- powiedziałam i wskazałam na Camę.
Miło was poznać.- powiedział z uśmiechem Louis- Może pójdziemy do kawiarni?
-Wtedy też oddamy wam telefon.- dopowiedział Niall.
Spojrzałam na Camillę. W jej oczach widziałam niepewność, ale z drugiej chyba chciała tam pójść.
-Dobrze. Możemy pójść.- powiedziałam z uśmiechem.
-Super!- krzyknął uradowany Niall.
Poszliśmy do najbliższej kawiarni. Usiedliśmy na jej końcu w samym rogu. Ja siedziałam obok Nialla i Zayna, a Camilla obok Harrego i Louisa. Liam poszedł złożyć zamówienie.

Camilla

Siedziałam obok Harrego i Louisa, a Rose obok Nialla i Zayna. Nie znam ich i się trochę boję, a po wczorajszym jeszcze bardziej. Zastanawiam się, dlaczego nie mogli nam oddać od razu telefonu, żeby było już po sprawie.
-Hej Cami Wróć do nas.- usłyszałam głos Rose- Nie słuchasz nas.
-Słucham was.- odpowiedziałam zmieszana.
-Tak? To o co zapytał Niall?- zapytał mnie uśmiechnięty Harry. Ja nic nie odpowiedziałam tylko się zarumieniłam i spuściłam głowę.
-Zapytałem czy możecie nam coś o sobie powiedzieć.- powtórzył spokojnie Horan.
W tym momencie wrócił Liam z tacą. Ja wzięłam sobie tylko kawę tak jak i Harry, a reszta dodatkowo jeszcze ciasto. Oczywiście Nialler kilka kawałków.
-To co odpowiecie na pytanie?- zapytał z uśmiechem Louis.
-A co chcielibyście wiedzieć?- zapytała Rose.
-Najlepiej wszystko.- powiedział z pełną buzią Niall.
-To ja mogę zacząć.- powiedziała Rose- Nazywam się Rosemarie Grant. Mieszkam w Londynie od urodzenia, jestem jedynaczką, mam psa o imieniu Chica. Od wczoraj mam osiemnaście lat. I to chyba tyle. Nic ciekawego.
-Wczoraj miałaś urodziny?- zapytał zdziwiony Niall. Ona pokiwała tylko głową.
-Wszystkiego najlepszego!- krzyknęła cała piątka i każdy ja przytulił.
-To teraz czas na ciebie Camillo.- powiedział z uśmiechem Styles. Matko jaki on ma piękny uśmiech.
-No więc nazywam się Camilla Amoor. Pochodzę z Włoch, ale miesiąc temu przeprowadziłam się tu z rodzicami i bratem. Mam siedemnaście lat.- powiedziałam na jednym wdechu. Nie lubie o sobie opowiadać więc nie opisywałam się jakoś bardzo.
-A kiedy masz urodziny?- zapytał z uśmiechem Loczek.
-25 lipca.- odpowiedziałam.
-Czyli szykuje się impreza.- powiedział Zayn poruszając zabawnie brwiami. Uśmiechnęłam się na ten zabawny gest.
-Wow. Chyba po raz pierwszy się uśmiechnęłaś.- powiedział do mnie Hazza- Ładnie wtedy wyglądasz wiesz?
Zarumieniłam się, ale postanowiłam powiedzieć Zaynowi, że żadna impreza się nie szykuje.
-Raczej żadnej imprezy nie będzie. Nie znam tu nikogo oprócz Rose.- powiedziałam i nagle jak na zawołanie cała piątka posmutniała.
-A wam co?- zapytała zaciekawiona Rosemarie.
-Powiedziała, że zna tylko Ciebie. A o nas już nie wspomniała.- odpowiedział jej obrażony Louis.
-Ej no! Przepraszam.- powiedziałam – I tak imprezy nie będzie.
-Dlaczego?- zapytał zaciekawiony Harry.
-Ponieważ nie lubię tego typu imprez. W ogóle nie lubię imprez.- odpowiedziałam.

 Zayn chciał chyba coś powiedzieć, ale Liam walnął w ramię. Ten się skrzywił i w końcu nic nie powiedział.
-Dziewczyny możemy wam zadać pytanie?- zapytał niepewnie Liam.
-Tak.- odpowiedziałyśmy jednocześnie z Rose i obie wybuchłyśmy śmiechem.
-Co się wczoraj stało?- zapytał Liam- Kiedy wpadłyście do nas takie przestraszone?
Spojrzałyśmy na siebie. Wiedziałam, że ona raczej nie chce tego opowiadać. Ja zresztą też nie.
-My chcemy wam tylko pomóc.- powiedział siedzący obok mnie Harry.
-Nie damy rady jeśli nie powiecie nam co się stało.- powiedział z zatroskaną miną Niall- Jeśli nie chcecie nie musimy tutaj o tym rozmawiać. Możemy pojechać do nas.
-No dobrze.- odpowiedziała Rose.
-A ty Camillo?- zapytał mnie Louis.
Szczerze? Po tym wszystkim bałam się. Naprawdę się bałam. Wiem, że może to dziwne, że się jeszcze zastanawiam na tym czy pójść do nich, bo to w końcu One Direction, ale nie potrafiłam zaufać nikomu tak od razu.
-Nic wam nie zrobimy.- powiedział Hazza i ścisnął moją rękę.
-Dobrze.- powiedziałam ledwie słyszalnym głosem.
Poszłyśmy do ich samochodu i pojechałyśmy w stronę kompleksu chłopaków.


2 komentarze:

  1. Czy to nie dziwne, że nikt ich nie rozpoznał gdy szli do tego parku? Heloł, wyjście takich fejmów na miasto nie skończyłoby się dobrze dla nich XD" Chociaż właściwie... różne cuda się zdarzają. Ale w tej kawiarni chyba już by zostali wykryci. A oni se tak na luzie, ja prdl ...

    OdpowiedzUsuń
  2. Właśnie mnie też dziwi, że w małej kawiarence nikt nie rozpoznał tak znanego boysbandu xd A poza tym są niby ich wielkimi fankami, a ich nie rozponały o.o
    To troszkę dziwne, ale i tak opowiadanie jest super :)

    OdpowiedzUsuń