piątek, 28 lutego 2014

Rozdział 24

Rozdział 24

Przeczytajcie notki pod rozdziałem!

Rosemarie

-Zagrajmy w butelkę.- zaproponował Zayn. Wiedziałam jak te ich granie mogło wyglądać więc nie chciałam.
-Ja odpadam.- powiedziałam.
-Oj no weź. Nie bądź cienias.- zaśmiał się Mulat.
-Nie jestem cieniasem tylko domyślam się jak ta wasza butelka będzie wyglądać.- powiedziałam stanowczo. Wiem, że z nimi nie wygram, ale nie poddam się tak łatwo. Oni zrobili miny smutnego szczeniaczka i już wygrali.- Grr... Niech Wam CIOŁKI będzie.- podkreśliłam dosadnie słowo ciołki.
-Super.- cieszył się Hazza. Usiedliśmy na podłodze, a Zayn przyniósł szklaną butelkę. Jako pierwszy kręcił Niall. Wypadło na Zayna.
-Prawda czy wyzwanie?- zapytał Irlandczyk.
-Prawda.
-Czy chciałeś kiedyś przelizać się z facetem?
-Raz.- odpowiedział szczerze, a my zaczęliśmy się brechtać.- Ej to było po pijaku.
-No okay. Wierzymy Ci.- zaśmiałam się. Zayn zakręcił i niestety wypadło na mnie.- Prawda.- powiedziałam od razu.
-Jesteś w kimś zakochana?
-Tak.- odpowiedziałam zgodnie z prawdą. Już wiedziałam, że tego pożałuję.
-W kim?
-Tylko jedno pytanie Zayn.- zaśmiałam się i zakręciłam. Miałam Loczka.
-Wyzwanie.
-Pocałuj Zayna w usta.- uśmiechnęłam się złośliwie. Oni obaj zrobili wielkie oczy i spojrzeli na siebie. Harry podszedł do Niego niepewnie i szybko musnął jego usta. Zaczęłam się brechtać wniebogłosy. Nie wiem jak Liam i Niall mogli być poważni.
-I z czego się wyjesz barani łbie?- warknął Styles.
-Z was. Jak było? Jakie wrażenia?- uśmiechałam się.
-Nic Ci do tego. Kręć Hazza.- powiedział Zayn. Wypadło na Liama.
-Wyzwanie.
-Przez dwie następne kolejki trzymaj łyżkę w ręku.- powiedział Harry. Liam pobladł, a Loczek niewzruszony podał mu łyżkę. Wziął ją niepewnie, ale dzielnie trzymał. Daddy zakręcił i wypadło na mnie.
-Wyzwanie.- powiedziałam. Prawdy już nie wezmę żeby nie pytali się w kim jestem zakochana.
-Wyjdź przed bramę w samym staniku i krzyknij: "Jestem Panią świata. Padajcie do  moich stóp mochery."- wszyscy zaczęliśmy się śmiać. Wyszłam na podwórko i dziarskim krokiem wylazłam przed bramę. Zdjęłam koszulkę.
-Jestem Panią świata. Padajcie u moich stóp mochery!- krzyknęłam. Jakaś babcia zaczęła okładać mnie torebką.
-Ja Ci dam mochery. I w coś ty się ubrała niewdzięcznico. Za moich czasów rodzice by mnie za to zabili.- zaczęła gadać.
-A kiedy to było? Za czasów dinozaurów? I może mi jeszcze pani powie, że nie o taki kraj walczyła?- zaczęłam się śmiać. Nie wiem sama co mi odbiło, że wdałam się z nią w dyskusję.
-Ty mała, wstrętna gówniaro. Już ja Ci dam. Zaraz zadzwonię na policję.- powiedziała, a ja uciekłam do domu. Weszłam na posesję, a chłopcy ryczeli ze śmiechu. Nałożyłam koszulkę i sama zaczęłam się brechtać.
-Ta babcia była fenomenalna.- powiedziałam wchodząc do domu. Usiedliśmy z powrotem i zakręciłam butelką. Wypadło na Nialla.
-Prawda.
-Żałujesz, że się przefarbowałeś?- zapytałam ciekawa.
-Serio dziewczyno? To mnie kazałaś całować Zayna, a jego o taką błahostkę się pytasz? Już ja się z Tobą policzę.- zagroził mi Harry. Już się bałam co wymyśli.
- Zależy. I tak, i nie.- uśmiechnął się ciepło. Wypadło na Hazzę, który wybrał wyzwanie.
-Zadzwoń do Taylor i powiedz jej jak bardzo ją kochasz, tęsknisz i chcesz wrócić do niej. Jak myślałeś o niej każdego dnia. Kiedy się zgodzi powiedz, że żartowałeś. Włącz na głośnik.- uśmiechnął się Horan. Hazz wyjął telefon i wybrał numer. Taylor po dwóch sygnałach odebrała.
-Halo?
-Cześć kochanie tu Harry. Chciałem Ci powiedzieć, że Cię kocham i tęsknię. Nie mogę przestać o Tobie myślę. Możemy do siebie wrócić cukiereczku.
-No nie wiem.- odparła niepewnie.
-Proszę. Mogę  nawet teraz do Ciebie przylecieć.- uśmiechnął się, a my ledwo powstrzymywaliśmy śmiech.
-No dobrze kotku. Zamówię Ci samolot.- powiedziała.- Już teraz czy chcesz się spakować?
-Chyba śnisz, że przylecę. Żartowałem.- zaczął się śmiać.- Nie wrócę nigdy do Ciebie.
Rozłączył się, a my dostaliśmy głupawki.
-Stary to było mocne.- zaśmiał się Zayn.
-Domyślam się.- wyszczerzył zęby Loczek. Zakręcił i wypadło na mnie.- Prawda czy wyzwanie.- zapytał z tajemniczym uśmiechem. Jak wezmę prawdę zapyta o imię chłopaka, w którym się zakochałam, a jak wyzwanie to da coś chamskiego.- Czas Ci ucieka.
-Wyzwanie.- z dwojga złego to jest lepsze. Harry zatarł ręce i uśmiechnął się złośliwie.
-Dobrze. Masz pocałować namiętnie, z pasją, języczkiem i siedząc mu na kolanach Nialla. Tak przez dwie minuty.- powiedział Loczek ze śmiechem. Podeszłam niepewnie do Nialla nie patrząc na niego.- Na kanapie. A każde przerwanie pocałunku przed upływem dwóch minut skutkuje tym, że zaczynacie od nowa.- Loczek przybił żółwika z Zaynem. Niall pociągnął mnie za rękę i usiedliśmy na kanapie. Ja mu na kolanach. Spojrzałam na niego. Patrzył na mnie z lekkim uśmiechem. Pochyliłam się nad nim i dotknęłam jego ust. Były nieziemsko miękkie i ciepłe. Nasze języki zaczęły toczyć szaloną bitwę. Musiałam się poprawić i niechcący otarłam się o krocze Nialla, który jęknął, ale nie odrywaliśmy się od siebie. Wplotłam ręce w jego włosy i lekko za nie pociągnęłam. Powoli brakowało nam tlenu, ale całowaliśmy się dalej. Jakby od tego zależało nasze życie.- I koniec.- usłyszałam głos Loczka. Niechętnie oderwałam się od Blondyna. Oboje ciężko oddychaliśmy. Zażenowna spuściłam wzrok i chciałam zejść z jego kolan, ale mnie przytulił.
-Nie przejmuj się nimi.- powiedział mi na ucho. Puścił mnie, a ja wstałam.- Koniec gry. Jadę z Rose po jej rzeczy.- ogłosił chłopcom i złapał mnie za rękę ciągnąc w kierunku wyjścia.

Camilla

Kim był mój ojciec?- napisałam na kartce.
-On był dobrym człowiekiem tylko się pogubił. Nie to, że go teraz bronię, ale taka jest prawda. Kiedy rok po jego odejściu dowiedziałam się całej prawdy znienawidziłam go. Jednak to teraz jest nie ważne.- powiedziała Jay.
-Dla mnie ważne, bo to mój ojciec.- powiedziałam już lekko wkurzona. Cholera jasna przyjechałam tu, żeby dowiedzieć się całej prawdy, a ona za wszelką cenę chce ją ukryć. Ja nie mogę. Co za rodzina.
-Nie to na prawdę jest nieważne córeczko. Jego już z nami nie ma i nie będzie. Zostawił nas przez swoją głupotę.- uśmiechnęła się do mnie. To mnie tylko jeszcze bardziej wkurzyło.
-A może to Twoja wina?! Może z Tobą jest coś nie tak i dlatego teraz go tu nie ma?! Najlepiej oczernia się osobę, której nie ma żeby mogła się bronić!- krzyknęłam. Lou chciał mnie przytulić, ale się odsunęłam.- Ty też na pewno znasz całą prawdę o ojcu! No bo jakżeby inaczej! Przecież tak głupia naiwna dziewczynka jak ja nie musi znać prawdy o ojcu i to w dodatku swoim! A może to, że mnie ktoś porwał to też zmyśliłaś?! Przyznaj się, że mnie po prostu nie chciałaś! Ty też Lou nigdy nie chciałeś mnie odnaleźć!
-Camilla ja...- powiedzieli jednocześnie, ale im przerwałam.
-Nie ma kurwa żadnego Camilla! Po jaką cholerę mnie tu przywiozłeś?! Nienawidzę was! Nienawidzę całej tej popierdolonej rodziny! Żałuję, że was poznałam! Nie chcę was znać!- wykrzyczałam i wybiegłam z posesji. Po drodze minęłam dziewczynki. Mimo że mnie wołały nie zatrzymałam się. Dobiegłam do jakiegoś parku i schowałam się pod wierzbą płaczącą. Stąd nikt mnie nie zauważy. Usiadłam, oparłam się o pień i dałam upust łzom.

Louis

Cholera, cholera, cholera. Powinienem jej lepiej pilnować. Mama płakała i na dodatek dziewczynki wróciły. Kurwa mać.
-Co się stało? Czemu mama płacze, a Camilla uciekła?- zapytała Lottie. Wstałem ze swojego miejsca.
-Idę jej poszukać.- oznajmiłem i wyszedłem. Zastanawiałem się gdzie mogła pobiec. Najbliżej był park, do którego od razu się skierowałem. Przychodziłem tu zawsze, gdy chciałem coś przemyśleć. Chowałem się wtedy w jednym i tym samym miejscu. Wierzba płacząca, pod którą można się było schować i nikt Cię nie widział, była najlepszym miejscem na przemyślenia. Obszedłem park co chwilę spotykając kogoś znajomego.  Nie miałem czasu jednak porozmawiać, bo musiałem odnaleźć Camillę. W parku moją ostatnią nadzieją była wierzba. Gdy do niej podszedłem usłyszałem płacz. Wślizgnąłem się pod nią i zobaczyłem Camillę. Usiadłem obok niej i przytuliłem do siebie.- Czemu uciekłaś?- zapytałem. Ona objęła mnie w pasie i mocno przytuliła.
-Bo powiedziałeś, że mam tu przyjechać żeby dowiedzieć się całej prawdy, a tymczasem Twoja mama ją ukrywa.- powiedziała szlochając.- Mam dość Louis. Wszyscy przede mną ukrywają prawdę. Najpierw rodzice Aleksa, a teraz ona. Plus jeszcze Ben mi się napatoczył. Mam już dosyć Lou. Po ca ja w ogólę żyję. Wolałabym dołączyć do Matta, ale obiecałam Aleksowi, że więcej tego nie zrobię. Nie mogę prawda? Ale jakbym mu wyjaśniła to by zrozumiał. A może lepiej nie. Nie wiem.- toczyła małą wojnę ze sobą. Szkoda mi tak na nią patrzeć. Jest taka zagubiona. Kurwa ona ma dopiero niecałe osiemnaście lat, a myśli o śmierci. Dlaczego? Tak być nie powinno.- A Ty Louis co o tym myślisz? Mam racje? Nikt nie będzie tęsknił. Wszystkim ulży, że mnie nie ma i nie muszą mówić mi prawdy.
-Nie mów tak. Po pierwsze ja będę tęsknił, chłopcy, Rose, dziewczynki, Aleks i Mark z mamą. Po drugie mnie na pewno nie ulży, a po trzecie jeśli chcesz, to  ja Ci to wszystko wyjaśnię.- uśmiechnąłem się pod nosem. Ze mną rozmawiała i się mi zwierzała. To już coś. Nawet o zdanie się mnie pytała chociaż wolałbym w innej sprawie.
-To mów braciszku.- przytuliła się jeszcze bardziej.
-Nie tutaj. Pójdziemy do mojej ulubionej kawiarenki. Zamowię Ci coś co na pewno Ci zasmakuje.- powiedziałem i wyszedłem spod wierzby, a młoda za mną.- Jak będziesz chciała to możemy zwiedzić Doncaster.- zaproponowałem.
-No pewnie.- uśmiechnęła się. Szliśmy przez park spokojnie w ciszy.
-Louis! Lou!- usłyszałem nawoływanie mojego przyjaciela. Zatrzymaliśmy się.
-Siema stary.- uściskałem go po przyjacielsku.
-Co to za piękność? Twoja nowa dziewczyna?- zapytał pokazując na Camillę, która się zarumieniła na komplement.
-To moja siostra Camilla. Camilla to mój najlepszy przyjaciel Stan.- uśmiechnąłem się. Podali sobie ręce.
-Jak to Twoja siostra?- zaciekawił się.
-No ta rodzona co ktoś ją kiedyś porwał. Odnalazła się.  Tylko nikomu nie mów.- ostrzegłem go.
-Nie no spoko. Przecież nigdy o Tobie nic nie wygadałem.- uśmiechnął się.
-No wiem.- zaśmiałem się. Obejrzałem się w lewo żeby sprawdzić co z Camillą, ale jej nie było.- Ej Stan! Gdzie Camilla?
-No była tu przed chwilką.- zestresował się.
-Louis! Chodź tu szybko!- usłyszałem jej głos i ucieszyłem się, że nic jej nie jest.
-Gdzie jesteś?!- zapytałem rozglądając się. Zauważyłem, że stoi koło ławki, na którym było nosidełko. Podeszliśmy do niej ze Stanem
-Zobacz tu jest niemowlę.- powiedziała. Nachyliłem się i rzeczywiście tam było- Tu jest jakaś karteczka.- chciała ją wziąć, ale dziecko zaczęło płakać. Wzięła je na ręce i zaczęła uspokajać. Wyciągnąłem kartkę i rozłożyłem.- Przeczytaj na głos.- poprosiła Camilla tuląc dziecko.
-Jeśli znalazłeś ją to zajmij się nią jak najlepiej. My jej nie chcemy. Mamy nadzieję, że nam kiedyś wybaczy to,że ją zostawiliśmy. Nie znajdziecie nas, bo nie jesteśmy stąd. Przepraszamy za kłopot.- przeczytałem i z szokiem spojrzałem na Camillę i Stana.- Trzeba to gdzieś zgłosić. Muszą odnaleźć jej rodziców.
-Louis oni tego nie chcą. Tylko by cierpiała u ludzi, którzy może i ją kochają, ale nie są gotowi na bycie rodzicami.- powiedziała spokojnie Camilla. Podziwiam ją. Nawet mimo swojej sytuacji myśli o obcych ludziach.- Pójdźmy do tej kawiarni, wszystko mi wyjaśnisz, a później niej wrócimy do Twojego domu i poradzimy się Twojej mamy i Marka.
-Ona ma rację Lou.- uśmiechnął się Stan.- I nie mówię tego dlatego, że ona jest ładna.
-No okay.- westchnąłem.-Ale Ty się nim opiekujesz.
Ruszyliśmy w dobrze znanym mi kierunku.

Niall

Po tym pocałunku wiedziałem, że muszę jej powiedzieć co czuję.
-To chodźmy do mnie do pokoju.- powiedziała Rose.
-Poczekaj. Usiądźmy w salonie. Muszę z Tobą porozmawiać.- pociągnąłem ją do salonu i usiedliśmy na kanapie.
-Mam się bać Niall?- zaśmiała się, ale kiedy zobaczyła moją poważną minę przestała.- O co chodzi Niall?- zapytała łapiąc mnie za rękę. Poczułem motylki w brzuchu.
O ten dzisiejszy pocałunek.- odpowiedziałem zgodnie z prawdą.
-Zapomnij. To było głupie zadanie.- speszyła się i zabrała rękę.
-A co jeśli ja nie chcę zapomnieć? Co jeśli dla mnie to nie było głupie zadanie?- zapytałem chwytając jej dłonie.
-Co ty mówisz Niall?
-Posłuchaj mnie. Muszę powiedzieć Ci to teraz, bo potem nie zdobędę się na odwagę. Od naszego pierwszego spotkania w przyczepie nie mogłem przestać o Tobie myśleć. Jednak odsuwałem wtedy myśli o Tobie na dalszy tor, bo  miałem Amy. Nie mogłem o Tobie myśleć, bo nie chciałem jej zdradzić. Jednak teraz jest inaczej. Podobasz mi się i... Oh Rose ja myślę, że Cię kocham.- powiedziałem i spojrzałem w jej oczy.- Powiedz coś.
-Niall, ja... My... Przepraszam.- powiedziała i uciekła na piętro. Ruszyłem za nią do jej pokoju. Niestety ona się zamknęła w łazience. Usiadłem przy drzwiach i westchnąłem głośno.
-Rose o co chodzi? Nie czujesz nic do mnie? Jeśli nie to trudno. Możemy być przyjaciółmi.- stwierdziłem. Usłyszałem, że ona też siada przy drzwiach.
-To nie to. A co na to Modest i fani? A moi rodzice? Twoi rodzice? Chłopcy, Eleanor, Danielle, Perrie, Camilla? Niall ja chyba czuję to samo, ale sama już nie wiem. Boję się. Po tym co zrobił mi Jack boję się, że zrobisz to samo. Po za tym ja chcę mieć prywatność. Nie chcę żeby pisali o nas i wtykali nos w nie swoje sprawy.- załkała cichutko.
-Rose, ale nikt nie musi teraz o nas wiedzieć oprócz chłopców i dziewczyn. Ewentualnie możemy powiedzieć rodzicom, ale nic więcej. Naprawdę mi na Tobie zależy i nie pozwolę Cię skrzywdzić. Proszę zostań moją dziewczyną.- powiedziałem wstając.- Kocham Cię. Otwórz drzwi.- Usłyszałem szczęk zamka i po chwili zobaczyłem Rose. Przytuliłem ją do siebie i zacząłem głaskać po głowie.- Odpowiesz na moje pytanie?
-Niall ja...

Camilla

Usiedliśmy w środku kawiarenki w samym rogu. Tu nikt Louisa nie traktował jako sławnej osoby. Owszem dawał autografy, ale nikt nie piszczał. Louis przyniósł kawę i jakieś ciastka. Ja trzymałam maleństwo na kolanach i zabawiałam.
-Lou kim był ojciec, że mama nie chce o tym mówić?- zapytałam bardzo ciekawa. Po raz pierwszy nie użyłam słowa "Twoja."
-On wstąpił do...



Od autorek:
Przybywamy do was z kolejnym rozdziałem. Nie wiemy kiedy pojawi się następny, ale jesteśmy w trakcie jego pisania. Mamy nadzieję, że czas nam pozwoli i napiszemy go dla was jak najszybciej. Piszcie swoje opinie.:)
~by Aguś i Bianuś

Od Bianki:
Co myślelibyście o nowym opowiadaniu? Oczywiście tego bym nie zostawiła:). Już nawet zaczęłam pisać. Pomyślałam, że to by było trochę fanfiction z fantastyką. Co myślicie? Jak wasze odczucia. Czekam na wasze opinie.
~by Bianuś

niedziela, 26 stycznia 2014

Pytania od was

1.Każdy nasz czytelnik może zadać Biance i Agnieszce pytania osobiste na jakikolwiek temat.
1.Każdy czytelnik może zadać pytanie do któregokolwiek bohatera.

~by Bianuś i Aguś

Rozdział 23



Rozdział 23

Niall

-Co się stało Rose?- zapytałem. Przytuliła się i jeszcze bardziej się rozpłakała.
-Oni znowu mnie wystawili. Obiecali, że przyjadą i znowu ich nie będzie w ważnym dla mnie momencie.- powiedziała łkając.
-Co za oni i w jakim momencie?- dociekałem.
-Rodzice. W ten poniedziałek mam egzamin klasyfikujący mnie na studia artystyczne. Obiecali, że będą i znowu mnie okłamali.- płakała jak małe dziecko. Przytuliłem ją mocniej. Nagle Toś zaczął dobijać się do drzwi. Odsunąłem się od Rose i wstałem je otworzyć. Kiedy to zrobiłem wróciłem do niej, a do pokoju wpadli chłopcy. Rose się znowu do mnie przytuliła, a oni się uśmiechnęli.
-Wreszcie się pogodziliście.- powiedział zadowolony Liam.
-Tak.- uśmiechnąłem się lekko.
-To chodźcie do nas, a nie tak tulicie się do siebie.- poruszył brwiami Zayn.
-Nie chcę.- załkała Rose.
-Ej młoda co się stało?- zapytał Li i wszyscy podeszli do nas siadając na łóżku. Ona tylko pokręciła głową i schowała głowę w moją szyję.
-W poniedziałek ma egzamin na studia artystyczne, a rodzice ją wystawili.- wyjaśniłem.
-Przecież możemy pójść tam z Tobą.- zaproponował Hazza.
-Jak? Przecież was poznają.- popatrzyła na niego smutno.
-Przebierzemy się jak Lou kiedy wracał z Camillą.- uśmiechnął się Zayn.
-Naprawdę?- zapytała niedowierzając- Zrobicie to dla mnie?
-Tak!- krzyknęliśmy chórem, a ona słodko się zaśmiała.
-Dziękuję.- uśmiechnęła się i każdego z nas przytuliła, a mi dała nawet buziaka w policzek.
-Ej! A ja czemu nie dostałem?- zapytał Loczek udając obrażonego.
-Bo dawno się do siebie z Niallem nie odzywaliśmy, a po za tym musiałam mu się jakoś odwdzięczyć, że mogłam się u niego spać. Biedaczek kimał w fotelu.- wyjaśniła mu.
-Eh… Szkoda, że… A nie ważne.- zamyślił się Harry.
-Chodzi Ci o Cami?- zapytała doskonale wiedząc.
-Tak. Zależy mi na niej, a ona powiedziała mi dziś, że mam się do niej więcej nie odzywać. Ja tak nie potrafię. Zależy mi na niej. Jak mnie wczoraj wieczorem poprosiła żebym z nią spał, bo się boi byłem wniebowzięty. A po dzisiejszym mnie nienawidzi. Sam już nie wiem co mam robić. Z jednej strony chcę z nią być, a z drugiej się boję. Co jeśli ona nic do mnie nie czuje? Co jeśli znajdzie sobie kogoś w nowej szkole? Albo Modest każe mi chodzić z kimś dla promocji zespołu? Nie wiem czy to zniosę.- powiedział Hazz.
-Będzie dobrze. Zobaczysz. Znam ją.- uśmiechnęła się tajemniczo Rose- Po za tym ona ma taki charakter. Przejdzie jej niedługo. A teraz chodźmy coś obejrzeć.

Louis

Kiedy Camilla spała, a my już dojeżdżaliśmy postanowiłem zadzwonić do mamy. Wybrałem jej numer i włączyłem na głośnik.
-Halo?- usłyszałem głos rodzicielki.
-Hej mamuś.
-Louis? Jak się cieszę, że dzwonisz. Za ile będziecie?
-Już dojeżdżamy. Tylko pamiętaj. Ostrożnie z powitaniem. Ona nawet się do mnie nie odzywa. Do ciebie pewnie też, a jak będzie miała jakieś pytania to pewnie napisze Ci na kartce. I pamiętaj mamo nie załamuj się jak powie Ci coś niemiłego. Ona jest delikatna i wrażliwa, ale potrafi dogadać. I przekaż…
-Już mi to wszystko mówiłeś synku i zrozumiałam za pierwszym razem.- zaśmiała się.
-Dobra mamo kończę, bo widzę nasz kochany domek.
Rozłączyłem się i zaparkowałem auto. Mama i dziewczynki wyszły na taras w celu powitania nas. Mimo, że na ich twarzach widoczny był uśmiech, były spięte.
-Camilla.- szturchnąłem ją lekko- Już jesteśmy.
Otworzyła oczy i zaspana rozejrzała się. Uśmiechnąłem się do niej.
-Bierz torebkę i wysiadamy.- powiedziałem, a ona zaprzeczyła ruchem głowy- Proszę nie rób problemów. Wysiądź grzecznie i po sprawie. Nie musisz nawet nic mówić.- pokręciła głową w geście porażki i odpięła pasy. Wysiadłem z auta, a ona zrobiła to samo. Podeszłem do bagażnika i wyjąłem nasze torby. Ruszyłem w stronę furtki, a Camilla za mną.

Camilla

Bałam się tego spotkania, ale poszłam za Louisem. Kiedy znaleźliśmy się na posesji dziewczynki podbiegły do niego i przytuliły się. Widać, że je kocha. Potem on sam szybko ruszył do swojej mamy. Przytulił ją i okręcił wokół własnej osi. Weszłam nieśmiało i ostrożnie po schodach na taras.
-Camilla, poznaj naszą rodzinę. Mamę Jay i nasze siostry Lottie, Fizzy, Daisy i Phobe.- przedstawił każdą po kolei, chociaż nie było potrzeby. Jako Directioner wiedziałam kto jest kim. Bliźniaczki podeszły do mnie nieśmiało trzymając się za ręce. Ukucnęłam przed nimi i spojrzałam na ich twarzyczki.
-Ty nas nie lubisz, prawda?- zapytała Phobe.
-Dlaczego tak uważacie?- zapytałam zdziwiona.
-Bo się nie uśmiechasz i nas nie przytuliłaś.- powiedziała Daisy. Uśmiechnęłam się i przytuliłam je z całej siły. Spojrzałam się przelotnie na Louisa, który spojrzał z uśmiechem na Jay.
-A pobawisz się z nami?- zapytała z nadzieją Phobe.
-No pewnie, że tak.- zaśmiałam się.
-To zabierzcie dziewczynki Camillę i Lou do ogrodu, a ja dokończę obiad.- uśmiechnęła się Jay- Lottie, Fizzy chodźcie mi pomóżcie.
-Ja zaraz do was dołączę tylko zaniosę nasze torby do pokoju.- powiedział Loueh. Zarzuciłam torebkę na ramię i wyprostowałam się. Bliźniaczki złapały mnie za ręce i pociągnęły na tył domu. Ogród był przepiękny. Pod wiatą, która stała zaraz przy domu, był stół ogrodowy. Plac zabaw był naprzeciwko, a kanapa/huśtawka w samym rogu. Trawa była równiutko przystrzyżona, a kwiaty miały przeróżne kolory. Po prostu cudo. Widać, że Jay się napracowała. Odłożyłam torbę na jedno z krzeseł i podeszłam do bliźniaczek.
-To w co się bawimy?- zapytałam.
-W berka ja jestem.- zaśmiała się Phobe- Uciekajcie już.
-Poczekaj chwilkę. Zdejmę tylko koturny.- powiedziałam i zaczęłam odpinać sandałki.
-Dlaczego?- zdziwiła się Daisy.
-Bo są na koturnie i nie miałabym z wami szans.- uśmiechnęłam się. Odłożyłam  buty obok krzesła, na którym była moja torba o wróciłam do dziewczynek. Phobe zaczęła mnie gonić, a ja uciekałam. Kiedy mnie dotknęła pobiegłam za Daisy i tak na zmianę. Po około piętnastu minutach obie wysiadły i położyły się na trawie.
-Połóż się obok nas.- powiedziała Daisy i zrobiła mi miejsce między nimi. Zrobiłam tak jak chciała. Polubiłam te dwie maleńkie istotki.
-Camilla?- podniosła się Phobe. Zrobiłam to samo i spojrzałam na nią. Daisy też już nie leżała.- Będziesz nas kochać?
-No pewnie kruszynki.- uśmiechnęła się i obie przytuliłam- Przecież jesteście moimi siostrzyczkami.
-To czemu do reszty się nie odzywasz, tylko do nas?- zapytała Daisy.
-To trudne pytanie. Po prostu to trudne dla mnie sprawy, ale jesteście za małe żeby to zrozumieć.- uśmiechnęłam się.
-Nawet Ty tak uważasz?- obraziła się Phobe.
-Co ja mam zrobić Daisy żeby ona się uśmiechnęła?- zapytałam.
-Połaskocz ją.- zaśmiała się. Zaczęłam ją łaskotać, a po chwili  usłyszałam jej śmiech.
-Dobra już. Przestań.- wyrywała się- Już się uśmiecham.
Popatrzyłam w stronę stołu, bo poczułam na sobie czyjś wzrok. Wszyscy już tam siedzieli. Lou uśmiechał się i mówił coś do Jay, Lottie i Fizzy wskazując na mnie palce. Był tam jeszcze jakiś facet jednak nie wiedziałam kto to.
-Chodźcie na obiad.- zawołał.
-Tata!- krzyknęły bliźniaczki i pobiegły tam. Wstałam i podeszłam tam. Założyłam buty i usiadłam między Louisem i Fizzy.
-Camillo to Mark. Twój ojczym.- przedstawiła mi go Jay.
-Miło mi Cię poznać.- uśmiechnął się.
-Mnie również.- odwzajemniłam go.
-Smacznego.- powiedziała mama Louisa i wszyscy sięgnęli po kurczaka. Mimo że byłam bardzo głodna wzięłam sobie jak najmniejszy kawałek, troszkę ziemniaków i dużo sałatki.

Rosemarie

Oglądaliśmy właśnie „Normalni, nienormalni” i pękaliśmy ze śmiechu. Byłam przytulona do Nialla. Brakowało mi go bardzo. Jest moim jedynym z najlepszych przyjaciół. Tylko, że ja czułam do niego coś jeszcze. Tylko co? Przecież to i tak nie wyjdzie. Powiedział mi dziś, że znalazł jakąś dziewczynę, na której mu zależy. Nie stanę mu na drodze do szczęścia. Jeśli ona i on będą szczęśliwi to i ja będę się cieszyć z jego szczęścia.
-Ej, Rose.- usłyszałam szept Nialla- O czym tak myślisz, że nie zwracasz uwagi  na film?
-O niczym konkretnym. Głównie o tej imprezie.- skłamałam.
-Zaraz będziemy to omawiać. Niech tylko skończy się film.- uśmiechnął się.
-To ja pójdę do kuchni. Odgrzeję nam pizzę.- powiedziałam i wstałam. Wyszłam do kuchni i od razu skierowałam się do zamrażarki. Wyjęłam wszystkie cztery pudełka i włączyłam piekarnik.  Usiadłam na stołku i rozpakowałam pizze. Po około dziesięciu minutach wstawiłam dwie do piekarnika. Do kuchni weszli chłopcy i uśmiechnęli się do mnie.
-Jak będziesz robić obiady to zamieszkaj z nami.- wyszczerzył się Hazza.
-Na razie dziękuję, nie mam takiej potrzeby. Mam gdzie mieszkać.- zaśmiałam się.
-Ale i tak tu cały dzień spędzasz więc na jakiś czas możesz się przenieść.- zaproponował Niall- Nie ma odmowy.
-Dobra, ale jeden z was wieczorem jedzie ze mną po moje rzeczy.- skapitulowałam. Usłyszałam brzęk dzwonka piekarnika, więc wstałam i wyciągnęłam pizze. Wyłożyłam je na talerz i postawiłam na blacie.- To teraz tak. Jak ma wyglądać ta impreza?- zapytałam gryząc pizzę.
-No na pewno nie może być widać na pierwszy rzut oka, że to impreza urodzinowa. To musi bbyć coś pomiędzy.- powiedział Daddy.
-To może zróbmy tak, że niektóre elementy wystroju będą pasowały do waszej piątki, a niektóre do Camilli.- zaproponowałam.
-Tak to super pomysł. Niektóre będą pasowały i do niej i do nas.- uśmiechnął się Zayn.
-To prawda. Możemy popowieszać nuty, słowa niektórych piosenek, instrumenty.- wyliczał Hazz.
-A kolory?- zapytałam.
-No każdego z nas ulubiony kolor. No i oczywiście Camilli.- stwierdził Liam.
-No i będzie oczywiście scena. Plus stoły i miejsce do tańczenia.- ucieszył się Niall.
-A kogo zapraszacie?- zapytałam ciekawa.
-Nasze rodziny, dziewczyny, Ed’a, Cheryl, Simon’a, Paul’a, Aleksa i naszych przyjaciół sprzed X-factora. Dużo osób nie będzie.- uśmiechnął się Payne.
-Ale większość tylko wy znacie.- uśmiechnęłam się.
-To poznacie ich. Na pewno się polubicie.- powiedział Horan.
-Skoro tak mówicie.- zaśmiałam się- A co z jedzeniem i napojami.
-Tort już zamówiony i catering tak samo. Będą jakieś drinki, poncze, ciasta, i inne podobne przekąski, sałatki, napoje i danie główne na początku. Będziemy je jeść w domu.- wyjaśnił Harry.
-A o której zaczyna się impreza?- zapytałam z pełną buzią.
-Obiad o szesnastej, a impreza o siedemnastej trzydzieści planowo. Ale znając życie obiad się przedłuży.- zaśmiał się Zayn, a my razem z nim.
-A muzyka?
-Będzie didżej. Loueh coś mówił, że Camilla ma dla nas piosenkę, więc może ona zaśpiewa, a ty jej przygrasz. My dla niej też zaśpiewamy.- wyszczerzył się mój Blondynek. Zaraz czy ja pomyślałam mój? Nie. On nie jest mój i nigdy nie będzie. Ogarnij się Rosemarie.
-Czyli mamy wszystko ustalone i możemy się wziąć za przygotowanie?- zapytałam.
-Tak, ale od jutra. Dziś leniuchujemy i Nialler jedzie z Tobą później po ciuchy.- rozsiadł się Mulat na krześle. To dobry pomysł w sumie do soboty jest jeszcze czas. Dziś dopiero wtorek więc mamy cztery dni. Posprzątałam z blatu i wróciliśmy do salonu.
-Może w coś zagramy?- zaproponował Harry.
-Tak.- zgodziliśmy się.

Camilla

Po zjedzonym obiedzie Lottie, Fizzy i bliźniaczki wyszły do parku. Chciały żebym poszła z nimi, ale musiałam porozmawiać z ich mamą. Jay poszła po deser, a ja Louis iMark zostaliśmy.
-Jakie studia wybrałaś?- zapytał Mark. Zauważyłam, że Jay wróciła.
-Jeszcze żadne, bo została mi ostatnia klasa liceum. Dlatego, że poszłam rok później do szkoły. Jednak myślę o pedagogice. Lubię dzieci i chciałabym moc z nimi pracować.- odpowiedziałam.
-Widać.- uśmiechnął się- One też Cię na pewno lubią. Daisy i Phobe nikogo nowego od razu do zabawy nie zapraszają, a Ciebie owszem.
-Naprawdę?- zapytałam zdziwiona.
-Tak.- zaśmiał się-Teraz przejdźmy do ważniejszych spraw.
W sumie rozmawiałam tylko z bliźniaczkami i Markiem. Lottie i Fizzy chyba mnie rozumieją, bo nie wciągają do rozmów. Inaczej jest z Louisem i Jay. Może i zachowuję się jak dziecko, ale mógł poczekać troszkę, a nie na drugi dzień zabierać mnie do nich.
-Co chciałabyś wiedzieć?- zapytała Jay.
Najlepiej wszystko od początku.- napisałam na kartce.
-Kiedy Cię urodziłam razem z Troyem waszym biologicznym ojcem byliśmy bardzo szczęśliwi. Mały Lou też się cieszył, że ma siostrę. Mimo że miał cztery lata to on wybrał imię dla Ciebie. Powiedział, że siostra będzie Cassi, a brat Tay. Te imiona spodobały mu się w jednej z bajek. Postanowiliśmy, że będzie Cassandra w skrócie Cassi. Byłaś bardzo spokojnym dzieckiem. Jednak pięć miesięcy po Twoich narodzinach coś zaczęło się psuć. Troy znikał na całe dnie, a nawet i noce. Kiedy piętnastego stycznia ktoś Cię porwał on powiedział tylko, że dłużej ze mną nie może być. Że mnie nie kocha. Odwrócił się i odszedł. Rozpaczałam bardzo z powodu straty Jego i Ciebie. Gdyby nie moi rodzice i Louis nie wiem co bym zrobiła. Przez pół roku policja Cię szukała, a później dała sobie spokój. Ja jednak nigdy nie traciłam nadzieji. Co roku na Twoje urodziny kupuję prezent i chowam do Twojego pokoju. Mark długi czas mi się dziwił, ale mnie rozumiał. Kiedy dziewczynki kończyły coś koło ośmiu lat mówiłam im o Tobie. Cieszyły się, że mają starszą siostrę i żałowały, że Cię nie znają.- Jay płakała. Mnie łzy stanęły w oczach. Chciałam jej wierzyć, ale nie potrafiłam.
A ten medalion i miś?
-Medalion i miś to prezent od całej rodziny. Kupiliśmy taki sam i dla Ciebie i dla Louisa, który, gdy się połączy będzie wyglądał jak serce. Włożyliśmy tam wasze zdjęcia żebyście mieli siebie zawsze koło serca.- uśmiechnęła się.
Kim był mój ojciec?
-On…

~by Bianuś i Aguś

sobota, 25 stycznia 2014

Rozdział 22



Rozdział 22

Rosemarie

Następnego dnia

Kiedy się obudziłam na początku wystraszyłam się, bo nie wiedziałam, gdzie jestem. Dopiero po chwili zdałam sobie z tego sprawę. Zostałam u chłopców ze względu na Camillę. Rozejrzałam się po pokoju, w którym spałam. To był pokój Nialla. Po cichutku wstałam z łóżka. Chciałam wyjść z pokoju, ale zobaczyłam Horana śpiącego na fotelu. Nakryłam go kocem i zeszłam na dół. W kuchni już urzędowała Camilla.
-Hej młoda.- przywitałam się i usiadłam na blacie- Co dziś w menu?
-Potrawka z indyka.- zaśmiała się- a tak serio to zapiekanki.
-Super!- ucieszyłam się. Ona wstawiła zapiekanki do pieca i usiadła obok mnie.
 Postanowiłam się jej zapytać o sprawę z Louisem.- Dlaczego tak zaaragowałaś wczoraj na wiadomość o tym, że Lou jest Twoim bratem? Myślałam, że będziesz się cieszyć.
-Nie wiem. Dla mnie to za dużo jak na tak krótki okres czasu. Jednego dnia dowiaduję się, że jestem adoptowana, a jakiś czas później, że mam sławnego brata. I to jeszcze piosenkarz mojego ulubionego zespołu. Plus jeszcze wracają do mnie demony przeszłości. Postaw się w mojej sytuacji. Sama już nie wiem co jest prawdą, a co kłamstwem. Nie wiem co mam robić. Chciałabym zniknąć gdzieś, gdzie nikt mnie nie znajdzie. Poukładać sobie to wszystko. Tyko, że nie znam takiego miejsca.- powiedziała patrząc przed siebie. Ciekawe o czym myśli. Może o swojej rodzinie.- Przepraszam, ale wyjdę do ogrodu. Jak wszyscy zejdą i zapiekanki się zrobią to mnie zawołaj.- zeskoczyła z blatu i wyszła na taras. Myślałam, że jestem sama, ale kiedy się odwróciłam zobaczyłam całą resztę.
-Hejo.- uśmiechnęłam się lekko. Reszta chłopców odwzajemniła uśmiech. Spojrzałam na Niall, ale on stał zamyślony.
-Rose mam do Ciebie prośbę. Mogłabyś teraz szybko spakować Camillę? Tylko parę rzeczy. Do tej torby i postaw ją w przed pokoju.- powiedział szybko Tommo- Zaraz Ci wszystko wyjaśnię.
Zabrałam od niego torbę i weszłam po schodach do jej pokoju. Wpadłam do pokoju a potem do garderoby. Wrzuciłam do torby bieliznę, parę koszulek, spodni, sukienki, kosmetyki, ręcznik, buty i zniosłam to wszystko do przedpokoju. Weszłam z powrotem do kuchni i spojrzałam na Louisa wyczekująco.
-No mów zanim przyjdzie.- ponagliłam go.
-Chcę ją zabrać do Doncaster, ale wiem, że się nie zgodzi więc będę musiał tak jakby ją porwać.- zaśmiał się nerwowo- Chcę wyjechać po śniadaniu.
-No okay. Tylko nie zdziw się jak nas znienawidzi.- uśmiechnęłam się lekko- To siadajcie, a ja ją zawołam.- powiedziałam i wyszłam na taras- Camilla chodź już.- wstała z krzesła ocierając łzy- Ej Słoneczko stało się coś?
-Nie- odparła krótko spuszczając głowę. W sumie nie miała jak zasłonić się włosami, bo ciągle nosiła je upięte w koku. Zastanawiam się dlaczego. Weszłyśmy do kuchni. Ona wzięła blachę z pieca i przełożyła na talerz, a ja wzięłam tacę z herbatą i kawą. Weszłyśmy do jadalni, gdzie siedziała reszta i z czegoś się śmiała. Postawiłyśmy wszystko na stole i usiadłyśmy.
-Smacznego.- powiedziała ledwie słyszalnie Camilla, ale o dziwo każdy ją usłyszał. Dało się słyszeć „Dziękuję” i każdy rzucił się na jedzenie. Każdy oprócz Camilli. Ona poczekała, aż wszyscy sobie wezmą. Od kiedy tu weszłyśmy nie spojrzała na nikogo.
-Słoneczko, z czym są te zapiekanki?- zapytał Harry. To takie słodki jak się do niej zwraca.
-Zależy, która.- uśmiechnęła się- Są z różnymi ziołami.
-Jakimi?- dociekała Eleanor.
-Są z czosnkiem, kolendrą, majerankiem, curry, czerwoną papryką i chilly.- odpowiedziała z uśmiechem. Nagle Liam zaczął syczeć i gwałtownie wciągać powietrze.- Chyba Daddy trafił na chilly.- powiedziała Cami ze śmiechem i wyszła z jadalni. Po chwili wróciła ze szklanką mleka.- Proszę to Ci pomoże.- podała mu szklankę i usiadła na swoim miejscu w celu dokończenia jedzenia. Liam wypił wszystko i na jego twarzy można było zobaczyć westchnienie ulgi.
-Dziękuję Camilla.-  uśmiechnął się Daddy- Tak w ogóle mam pytanie dziewczyny tylko mnie nie bijcie.- udał wystraszonego.
-Jakie?- zaciekawiłam się.
-Po wakacjach idziecie jeszcze do liceum czy już na studia?- zapytał Payne. Nie no w wakacje o szkole gada? Co za ciołek!- pomyślałam.
-Ja planuję jeszcze napisać maturę zanim pójdę na studia.- uśmiechnęła się Camilla.
-Ale jak to? Nie masz matury? Ja mam, a jesteśmy w tym samym wieku.- zdziwiłam się.
-Poszłam rok później do szkoły.
-Dlaczego?- zapytała Eleanor.
-Ponieważ w dniu rozpoczęcia, zdolna ja, miałam wypadek samochodowy. Nic poważnego mi nie było, ale miałam zwolnienie lekarskie na pół roku więc oni stwierdzili, że pójdę od następnego roku.- odpowiedziała Cami.
-Kurcze. To masz słabo.- zaśmiał się Loczek.
-Czy ja wiem?- zastanawiała się chwilę- Moim zdaniem to i tak bez różnicy, bo ukończę.
-A do, którego liceum idziesz?- zapytałam.
-Tego co i ty chodziłaś.- uśmiechnęła się.
-Fajnie. Jakie przedmioty rozszerzone wzięłaś oprócz angielskiego?- spytałam ciekawa.
-Rozszerzona historia, angielski, matematyka, a języki to włoski i zdecydowałam się na polski.- powiedziała, a my spojrzeliśmy na nią zszokowani. Przecież to trudny język.
-Serio?- zapytał Niall z bananem na twarzy. Tylko ciekawe dlaczego?
-Tak. To ładny język. Umiem go trochę, bo Maria, mama Aleksa pochodzi z Polski, ale jak miała osiemnaście lat to zamieszkała we Włoszech.- odparła. Każdy patrzył na nią jak na wariatkę. Wszyscy mówią, że ciężko jest się nauczyć tego języka, a ona chce. To dziwne. Przecież ona będzie musiała dużo nadrobić.
-To super. Pomożesz nam rozszyfrować listy z Polski.- zaśmiał się Zayn.
-No pewnie.- uśmiechnęła się- Dziękuję.- wstała i zabrała wszystkie naczynia wychodząc do kuchni.
-Dobra teraz ty Harry wchodzisz. Ja idę do garażu.- powiedział Tommo i odszedł, a El za nim. Loczek ruszył do kuchni i po chwili dało się słyszeć piski Camilli. Weszliśmy do kuchni.

Camilla

Wkładałam naczynia do zmywarki kiedy przyszedł Harry.
-Tylko mnie nie znienawidź za to.- powiedział i mnie podniósł.
-Aaaaaaa…- zaczęłam krzyczeć- Puszczaj Hazza.- zaczęłam okładać go pięściami po plecach- A wy co się tak gapicie? Pomóżcie mi.- zwróciłam się do Rose, Nialla, Liama i Zayna. Jednak oni tylko szli za nami. Loczek wszedł do garażu i tam mnie postawił. Zauważyłam, że jest tu Lou z Eleanor.- Po co ja tu jestem?- zapytałam.
-Jedziesz do Doncaster.- wyjaśnił Lou.
-Nie! Nigdzie nie jadę!- krzyknęłam i rzuciłam się do wyjścia, ale reszta mnie zatrzymała. Harry złapał mnie od tyłu i przytulił do siebie.
-Proszę uspokój się. On chce dobrze.- wyszeptał mi do ucha tak żeby nikt nie słyszał. Odwrócił mnie przodem do siebie i spojrzał na mnie przepraszająco, po czym podniósł i wsadził do samochodu, w którym był Lou. Zatrzasnął drzwi, które już po chwili chciałam otworzyć, ale były zamknięte. Tommo uchylił okno z mojej strony i powiedział do reszty:
-Wrócimy w piątek. Zajmijcie się wszystkim.
Harry patrzył na mnie z lekkim uśmiechem, ale ja byłam wściekła. Chciałam to sobie wszystko ułożyć, a nie jechać do jakiejś tam rodziny.
-Nie odzywaj się do mnie więcej.- powiedziałam przez zaciśnięte zęby. On od razu posmutniał. Zapięłam pasy będąc na pozycji przegranej, a Lou wyjechał z garażu, a następnie z posesji. Postanowiłam się do niego nie odzywać.
-Camilla wiem, że mnie teraz nienawidzisz, ale musiałam to zrobić. Tam mama Ci wszystko wyjaśni.- powiedział, a ja wyglądałam przez okno- Na tylnim siedzeniu jest Twoja torebka z telefonem, słuchawkami, pamiętnikiem i zeszytem z piosenkami.- od razu odwróciłam się i ją wzięłam. Wyjęłam słuchawki oraz telefon. Podłączyłam je do urządzenia, włożyłam do uszu i włączyłam muzykę. Zauważyłam, że Louis westchnął z rezygnacją i pokręcił głową, ale nie obchodziło mnie to w tym momencie. Wyjęłam pamiętnik i długopis w celu napisania notki. Otworzyłam go i zaczęłam pisać.

21.07.2013r.
Drogi pamiętniku
Dawno nie pisałam, a mam Ci tyle do opowiedzenia. Jak sam już wiesz mieszkam u One Direction, jestem adoptowana, Ben wrócił i mnie nęka. Ostatnio byłam we Włoszech w domu dziecka i dostałam swoje rzeczy. Był tam list, miś i medalion. Odnalazłam rodzinę, ale nie wiem czy to dobrze. Wiesz kto to? To Louis Tomlinson. Jest moim bratem. Sama nie wiem co myśleć. Z jednej strony się cieszę, a z drugiej są obawy. Przecież Ben jak się dowie skrzywdzi go. Szczerze? Postanowiłam ignorować Lou co mnie i jego bardzo boli. Ale co innego mam zrobić? Dopóki nie odda  tych siedmiu tysięcy wszyscy moi przyjaciele są w niebezpieczeństwie. A wiesz gdzie teraz jestem? W drodze do Doncaster. Lou mnie tak jakby porwał, ale co ja mam zrobić? Z jednej strony wiem, że chce dobrze, ale ja się dopiero wczoraj o tym dowiedziałam. Nawet nie zdążyłam tego przemyśleć. Ciekawe co oni by na moim miejscu zrobili? Co ja mam  zrobić kiedy ich spotkam? Nie wiem. Później Ci wszystko napiszę. Pa :*

Zamknęłam pamiętnik i schowałam go do torebki. Wyjrzałam przez okno, aby zobaczyć gdzie jesteśmy. W sumie i tak nie wiem. Louis zjechał z trasy na stację benzynową. Wyłączyłam muzykę, odpięłam słuchawki, które schowałam do torby, a telefon do kieszeni. Lou zaparkował i spojrzał na mnie.
-Zostajesz czy wysiadasz ze mną?- zapytał. Pociągnęłam za klamkę i drzwi o dziwo się otworzyły.- Tylko nie uciekaj.- powiedział z lekkim uśmiechem. Pracownik zaczął napełniać bak, a my poszliśmy do sklepu.- Jak coś chcesz to sobie weź, bo i tak się nie odzywasz. Jak coś to spotkamy się przy kasie.- powiedział i ruszył przed siebie. Ja poszłam do stoiska z warzywami i naładowałam sobie pełno marchewek. Tommo to zauważył i się zaśmiał. Wzięłam jeszcze sok, wodę i mleczną czekoladę. Ruszyłam do kasy przy, której stał brunet. Położyłam wszystko na ladę i czekałam, aż Lou zapłaci za benzynę i zakupy. Kiedy to zrobił wzięłam swoje rzeczy i wsiadłam do auta. Położyłam sobie wszystko na kolanach i wyjęłam telefon. Boo Bear dawał jakiejś fance autograf. Zaczęłam pisać smsa.
Do: Louis
Ile będziemy jechać do Doncaster?
Wysłałam i mogłam po chwili widzieć jak wyjmuje telefon. Dziewczyna odeszła od niego uśmiechnięta, a on ruszył do samochodu.
-Za około trzy godziny.- uśmiechnął się wsiadając do środka- Dlaczego się nie odzywasz?
Do: Louis
Bo mnie uprowadziłeś wciągając w to innych i wywozisz do swoich rodziców.
-Hahahaha.- zaśmiał się- Posłuchaj ja to robię dla Ciebie, rozumiesz? Mama Ci wszystko lepiej wyjaśni niż ja.
Do: Louis
Mogłeś mi dać czas na przemyślenia! Ugh… Nie znoszę Cię!
-Wiem, że mnie kochasz.- powiedział pewien siebie i miał rację- Po za tym Twoje przemyślenia trwałyby długo. A teraz jedziemy.
Odpalił silnik i ruszył. Oparłam głowę o szybę i zasnęłam.

Niall

Kiedy Lou i Camilla wyjechali Rose pobiegła na górę, a ja od razu ruszyłem za nią. Była w moim pokoju. Wszedłem tam i zamknąłem drzwi na klucz.
-Co ty robisz Niall?- zapytała patrząc na mnie.
-Chcę pogadać.- odpowiedziałem podchodząc do niej- Usiądź proszę.- powiedziałem i usiadłem, a ją złapałem ją rękę, aby zrobiła to samo.
-O czym chcesz pogadać?- zapytała zabierając ręce.
-O nas. O naszej przyjaźni. O naszej relacji.- powiedziałem patrząc na nią.
-Niall, już o tym rozmawialiśmy.- powiedziała odwracając wzrok.
-Tak wiem, ale nie mogę znieść tego, że się do mnie nie odzywasz. Wiem zraniłem Cię, ale nie myślałem racjonalnie. Byłem głupi. Mogłem od początku uwierzyć chłopakom, ale wolałem wierzyć, że mnie kocha. Byłem debilem. Przez całe życie w szkole się ze mnie wyśmiewała, a jak poszedłem do X-factor’a to nagle stała się dla mnie miła. Jednak ja byłem zaślepiony miłością do niej. Kiedy do mnie zadzwoniła i powiedziała, że nic dla niej nie znaczyłem. Po tym jak uciekłaś i jak Camilla dała mi w twarz zrozumiałem, że to było tylko zauroczenie. Zrozumiałem, że miłość do drugiej osoby jest wtedy kiedy cały czas o niej myślisz, martwisz się o nią i starasz się ją na każdym kroku uszczęśliwić.- uśmiechnąłem się i miałem przed oczami jej uśmiech- Ja taką osobę chyba znalazłem, ale nie chcę zapeszać.- powiedziałem. Przecież nie wyznam, że to o nią chodzi.- To co wybaczysz mi? Zależy mi na Tobie.
Ona nic nie odpowiedziała tylko po prostu mnie przytuliła. Tak bardzo mi jej brakowało.
-Wybaczam Ci Niall.- powiedziała odsuwając się ode mnie. Zadzwonił jej telefon, a ona z uśmiechem go odebrała.- Halo?
-…
-Czyli mam rozumieć, że ja zwykle przekładacie powrót?!- podniosła głos- Jak zwykle nie będzie was w ważnym dla mnie momencie!- rozpłakała się.
-…
-Nie chcę z wami gadać! Mam dość!- krzyknęła i się rozłączyła.
-Co się stało Rose?- zapytałem. Przytuliła się i jeszcze bardziej się rozpłakała.
-Oni…


~by Bianuś i Aguś

Imagin o Louisie- NIESPODZIEWANKA 5




Wow. Ten dzień był inny niż te z zeszłego tygodnia. Muszę to spisać.
Kochany Louisie
Ten dzień był do pewnego momentu taki sam jak wszystkie inne, a nawet jeszcze bardziej nudny od pozostałych. No, ale jak to Ty potrafisz być nieprzewidywalny w swoich czynach, tak było i tym razem…
Wstałam ledwo z mojego wygodnego łoża, marnie schodząc, aby się ogarnąć i przygotować śniadanie do szkoły. Wróciłam do swojego pokoju, ubrałam się, po czym umalowana ruszyłam na „męki nudy.” I tak mijały lekcje druga, trzecia… czwarta…
Piąta był dopiero momentem kulminacyjnym tego dnia. Zaczynało się tak nudnie jak pozostałe. Nie spieszyło mi się, ustawiłam się ostatnia. Wyszło jakoś dziwnie, za mną chyba ktoś stał…
Mniejsze ważne, że stałeś sobie tam… obok drzwi z NIĄ…>.< Jednak miałeś to gdzieś i jednak to zrobiłeś…
Szłam, a właściwie nie pamiętam dokładnie, tak! Szłam, ale wolno… Ty stojąc nagle…
Objąłeś mnie! To było coś CUDOWNEGO! Nie spodziewałam się… Trzymałeś mnie tak dobre parę minut. Najpierw obiema rękoma, ot tak takie przytulanie od tylca znienacka <3 później tylko jedną, ale zawsze :3 Nie miałeś co się obawiać i tak bym nie uciekła. Oj nie <3
Twoja [T.I]