czwartek, 8 sierpnia 2013

Niespodzianka



Dzisiejszą niespodziankę dedykujemy wszystkim cierpliwym czytelnikom. Dziękujemy, że jesteście z nami. Jest to druga część imagina o... Uwaga, uwaga! O Haroldzie Edwardzie(Cullenie) Stylesie. Tu macie link do pierwszej części. Miłego czytanie życzymy. :) Do następnego rozdziału lub imagina misiaczki. By Bianuś i Aguś
 Imagin Harry cześć 2          

Harry`s POV

Podpisywałem się właśnie na płycie fanki, gdy została odtrącona przez [T.I]. Dziewczyna mocno mnie ścisnęła i zamknęła oczy. Jakaś zakapturzona postać się na nas rzuciła. Mimo kaptura zauważyłem jej blond włosy, mocno czerwone usta i białe zęby. Grzywka lekko zasłaniała jej oczy, ale to była Taylor, moja eks dziewczyna. Greg wkroczył do akcji i ją powalił. Wyrwał jej broń, wyjął telefon i dzwonił. [T.I] osunęła się na ziemię. Uklęknąłem przy niej lekko ją podtrzymując.
-[T.I] błagam, nie zostawiaj mnie.-szepnąłem do mojej ukochanej.
-Kocham Cię…- po chwili usłyszałem jej szept. –Harry, pocałuj mnie…
Nie wahałem się. Od razu przycisnąłem moje wargi do jej, rozpaczliwie pragnąc, by to nie był nasz ostatni pocałunek. Tak bardzo ją kocham. To miłość mojego życia, moja druga połówka, i nagle mogę ją stracić. Odsunąłem się od niej. Łzy spływały mi po policzkach i kapały na jej piękną twarz. Uśmiechnęła się lekko i zamknęła oczy. Co jeśli stracę ją na zawsze? Nie przeżyję bez niej. Poczułem mocny ucisk na ramieniu. To Greg. Przyjechała karetka, policja… niby wszystko pod kontrolą, oprócz mnie. Położyli [T.I] na noszach i weszli do karetki. Wepchnąłem się tak i usiadłem, a ochroniarz za mną. Chcieli mnie wyrzucić, ale przypomniałem im o [T.I]. Cholernie się martwiłem. Pędziliśmy do szpitala ulicami miasta. Ciągle trzymałem [T.I]za rękę. Nie chciałem jej za  nic puścić. Dojechaliśmy. Wysiedliśmy z karetki i kierowaliśmy się na blok operacyjny. Usiadłem w poczekalni. Teraz nie liczyło się nic oprócz niej. Minuty dłużyły się jak nigdy wcześniej. Chciałem tylko wiedzieć, czy będę mógł spędzić z nią resztę życia. Nie ważne jak Edzie to trudne, muzę z nią być. Spoglądałem na swoje buty i nerwowo bawiłem się palcami. Wyszedł lekarz.
-Doktorze, jak z nią?- zapytałem od razu
-Aktualnie jest prowadzona operacja. Sytuacja jest poważna.
Przeraziłem się. Nie, to niemożliwe. Ona będzie żyła.
-Opanowaliśmy już krwotok wewnętrzny, ale ma uszkodzoną wątrobę i jelito. Straciła sporo krwi- ciągnął dalej- Zrobimy wszystko co w naszej mocy. Proszę iść do domu. Będziemy pana o wszystkim powiadamiać.
- Em… dziękuję, ale wolę zostać.
-Oczywiście, skoro pan chce. Przepraszam, ale muszę już iść.- szybko się oddalił
Znów usiadłem. Mam nadzieję, że Taylor zgnije w więzieniu. Greg cały czas siedział przy mnie. Dobrze mieć kogoś takiego. Niby to jego praca, a jednak jest bardzo Dorym człowiekiem. Wyciągnął telefon  i dzwonił. Nie przysłuchiwałem się zbytnio, bo czekałem na dalsze informacje.
-Hm.. Harry? Chcesz  coś do jedzenia? – zapytał troskliwie
-Tak, przynieś cokolwiek- odparłem bez zastanowienia
Ruszył korytarzem. Zrobiło się całkiem pusto. Wszyscy gdzieś wybyli.  Chciałem już wiedzieć, co się dzieje. Nie wiem ile trwają takie operacje, ale będę czekał. Usłyszałem kroki i znajome głosy. Może mi się wydaje. To pewnie przez stres. Za dużo stresu i czekania. Poczułem rękę na ramieniu.
-Kapitan Potato melduje gotowość do akcji! Przyprowadziłem towarzyszy : Boo Bear”a, DJ Malika i Daddy”iego. – Niall zasalutował jak oficer, a Lou tylko wywrócił oczami.
Uśmiechnąłem się słabo. Zawsze byli przy mnie. Te najgorsze chwile przeżywaliśmy razem i to nas wzmocniło. Moi bracia. Dobrze, że tu są.
-Mamy trochę jedzenia.- szepnął Liam siadając obok. Nie mogliśmy przyjechać wcześniej, przepraszamy.
-Ważne, że teraz jesteście. To się liczy.
Siedzieliśmy w milczeniu jedząc hamburgery. Wybiegł lekarz.
-Potrzebna krew! Cały litr krwi zero!- krzyknął w stronę najbliższej pielęgniarki i pobiegł w jej stronę.
-Zaraz wrócę- oznajmił Lou wstając. Ruszył szybko korytarzem.
Panie Styles? – podniosłem głowę- Mamy nie najlepsze wiadomości.
Przełknąłem ślinę. Dłonie zaczęły mi się pocić.
-Tak? –próbowałem opanować drżenie głosu-.
-Brakuje nam krwi dla niej. Nie wiem jak to możliwe, ale tak jest. Jeżeli nam nie dostarczą  w ciągu pół godziny , proszę szykować się na najgorsze.
Opadłem na krzesło. Nie, nie, nie , nie. Za nic jej nie mogę stracić.
-Co to znaczy?- dopytywał Liam
-Ona może umrzeć. Podtrzymamy ją tylko przez pół godziny, potem już nie ma szansy.- oznajmiła smutno.
Usiedliśmy i czekaliśmy.
-Tak w zasadzie to gdzie jest Lou?- zapytał Zayn.
-Poszedł gdzieś. Powinien już być. Mówił, że zaraz wróci. – oznajmił Li
Cisza się przedłużała, a Lou nadal nie było. Po chwili przybiegł lekarz z dwoma woreczkami krwi. Wbiegł do sali. Na końcu korytarza zauważyłem chłopaka. Strasznie wolno szedł, trzymając się za rękę i niosąc coś w drugiej. Opadł na krzesło i zaczął jeść to co miał.
-Daj trochę czekolady Boo Bear- poprosił Niall
-Nie mogę. Dopiero co byłem supermanem.-odparł i lekko się uśmiechnął.-  Podziękujesz mi później Harry.
Co? O czym on mówił? Po chwili dotarł do mnie sens jego słów. Uratował ją. Oddał jej krew. Podszedłem do niego i g uściskałem. Łzy szczęścia kręciły mi się w oczach. Zamrugałem i je odpędziłem.
-Dziękuję Loueh. Jestem Twoim dłużnikiem do końca życia.
Ważne, żeby ona żyła, to jest ważne.- puścił do mnie oczko i usiadł.
Siedziałem w miarę szczęśliwy. Może się uda. Myślę, że będzie dobrze. Teraz wystarczy tylko czekać. Ugh. Denerwuje mnie  to.  Podeszła do nas pielęgniarka.
-Który z panów to Styles?- zapytała niepewnie szatynka
-Ja- odparłem wstając.
-Operacja się udała. Pana ..ym…
-Dziewczyna- podsunąłem
-…dziewczyna będzie żyła. Zaraz przeniosą ją na salę. Będzie pod dobrą opieką.- uśmiechnęła się do mnie.
Otworzyły się drzwi. Wszyscy spojrzeliśmy w tamtą stronę. [T.I] leżała na łóżku. Blada. Niewinna. Żywa. Moja.

***
3 miesiące później
-[T.I] jak się czujesz?- zapytał Lou podając mi herbatę i siadając obok.
-Dobrze, dziękuję. – odarłam pijąc napój
-[T.I] !- zawołał mnie Hazz z góry- chodź tu na chwilę!
Odstawiłam kubek na stolik, patrząc na rozbawionego Lou. Ruszyłam schodami. Zauważyłam, iż drzwi mojego pokoju są otwarte. Szybkim krokiem tam weszłam. Nie było tu nikogo, tylko na łóżku leżał dosyć spory pakunek.  Otworzyłam pudełko i zobaczyłam piękną niebieską sukienkę.  Wyjęłam ją. Była bez ramiączek w falbany i dosięgała mi do kolan. W pudełku leżały jeszcze buty, śliczne niebieskie czółenka. Na mojej poduszce leżała kartka.

„Załóż to i zejdź na dół. Mam dla Ciebie niespodziankę.”
Harry

Zamknęłam drzwi pokoju, weszłam do łazienki i wzięłam szybki prysznic. Ubrałam się, rozczesałam swoje włosy i zostawiłam je rozpuszczone. Użyłam jeszcze ukochanych perfum „Our Moment” i gotowa ruszyłam na dół. Gdy już się pojawiłam na samym dole pięć głów patrzyło w moją stronę i się uśmiechał, ale tylko Harry miał na sobie garnitur. Podszedł do mnie i wziął mnie za rękę.
-Pięknie wyglądasz.- szepnął. Uśmiechnęłam się. Ruszyliśmy do drzwi. Wychodząc obróciłam jeszcze głowę do chłopców i krzyknęłam:
-Tylko nie rozwalcie mi domu!
Nie zdążyłam usłyszeć co odpowiedzieli, bo Hazz pociągnął mnie w stronę auta. Otworzył mi drzwi od strony pasażera i pomógł wsiąść, a następnie sam obszedł samochód, wsiadł i odpalił silnik.
-Gdzie jedziemy?- zapytałam zaciekawiona.
-Zobaczysz.- odparł wymijająco. Jechaliśmy w ciszy. W końcu się zatrzymaliśmy, a Harry obrócił głowę w moją stronę.
-Jesteśmy na miejscu.
Rozejrzałam się. Byliśmy przy jakiejś restauracji w centrum miasta. Otworzyłam drzwi, wyskoczyłam z samochodu i czekałam na chłopaka. Zamknął auto, włączył alarm i podszedł do mnie obejmując mnie ramieniem.
-[T.I], jesteś gotowa?- zapytał troskliwie.
-Oczywiście. Tylko na co?- odpowiedziałam.
-Zobaczysz.- uśmiechnął się i poruszył brwiami ala Zayn.
-Przestań, bo zaraz skopiujesz Zayna.- zaśmiałam się. Ruszyliśmy chodnikiem w stronę budynku. Chłopak otworzył drzwi i przepuścił mnie pierwszą. Weszliśmy do wielkiej Sali zastawionej trzema stołami. Dwa z nich stały wzdłuż ścian, a trzeci na podium. Harry pociągnął mnie za rękę w stronę tego ostatniego stołu.
-Hazz, co to wszystko jest?- zapytałam zaciekawiona.
-Jak to co? Przyjęcie żarłoka.- zaśmiał się.
-Kompletnie zapomniałam.- rzuciłam przestraszona- Co mu damy jako prezent?
-Normalnie by mu wystarczyło jedzenie, ale już ma prezent od nas, nie musisz się martwić.
Usiedliśmy na „podium”. Oblatując wzrokiem otoczenie i osoby zauważyłam chłopaków. Jak to możliwe? Byli w domu kiedy jechałam z Loczkiem. Podszedł do nas kelner i nalał nam trochę szampana. Znalazłam wzrokiem Lou, który bezgłośnie mówił „okrężna droga”. Wow. Kevin go chyba nauczył nowego słowa. I serio? Jechaliśmy z Loczkiem okrężną drogą? Chłopcy musieli się wyszykować, a jak wiadomo Zaynowi zajmuje to najwięcej czasu. No w każdym razie jesteśmy. Skoro prezent dla Horanka już jest dany to mogę być spokojna. Po chwili przyjechał tort, a wszyscy zaczęliśmy śpiewać „sto lat”. Takie piękne urodziny. Chyba Niall jest zachwycony. Na jego miejscu skakałabym z radości. Było strasznie dużo jedzenie. Od jakiś past na kanapki, ciastach, indyku i sałatkach stoły się uginały. Po chwili Harreh wstał, wziął kieliszek szampana i zabrał głos.
-Toast dla naszego jubilata.- zwrócił się do wszystkich po czym wypił płyn. Wszyscy mu zawtórowali. Zdziwiłam się kiedy nie usiadł. Wszyscy patrzyli wyczekująco. Hazz wyciągnął z przedniej kieszeni marynarki pudełeczko i rozejrzał się po sali, za zaciekawionymi spojrzeniami. Wziął mnie za rękę i pociągnął tak, że wstałam. Cała uwaga skupiała się na nas. Niepewnie spojrzałam po wszystkich twarzach. Strach. Radość. Zdziwienie. Wszędzie tyle emocji. Przeniosłam wzrok na zielonookiego. To były dosłownie sekundy. Ukląkł na jedno kolano, otworzył pudełeczko, a mi ukazał się piękny pierścionek z brylantem. Otworzyłam oczy ze zdziwienia.
-[T.I], czy zgodzisz się zostać moją żoną?
Skierowałam wzrok na Daddiego. On jedynie uśmiechnął się promiennie.
-Tak. Harry tak.- odpowiedziałam radośnie. Ludzie zaczęli wiwatować. Harold wsunął na mój palec pierścionek. Chwyciliśmy po kieliszku, wypiliśmy i ruszyliśmy tańczyć. Akurat zagrali piosenkę, więc przytuliliśmy się do siebie.
-[T.I]?- zapytał.
-Tak?- szepnęłam.
-Kocham Cię jak nikogo innego.
-Wiem. Ja Ciebie też.
Więcej słów nie było nam potrzebnych. Złączyliśmy usta w namiętnym, szampanowym pocałunku.


***
*3 lata później*
-Kochanie, czy mógłbyś zmienić Alkowi pieluchę?- krzyknęłam z kuchni robiąc obiad.
-Oczywiście!- usłyszałam głos Hazzy. Wróciłam do pracy, kiedy pocałował mnie w policzek i wziął nasze dziecko. Wszystko po oświadczynach się ułożyło. Mieszkamy w Londynie. Zwykły jednorodzinny domek nam wystarcza. Na razie mam dwójkę dzieci. Trzyletnią Cassandrę, półtora letniego Alka, ale spodziewamy się jeszcze jednego dziecka. Taylor trafiła do więzienia niedługo potem. Dziesięć lat w więzieniu wystarczy jej na przemyślenie wszystkiego. A One Direction? Nie, nie rozpadli się. Czasami grają koncerty, bo w końcu mają rodziny. Będziemy żyli szczęśliwie. No a przynajmniej mamy takie plany.


 ~Aguś

3 komentarze:

  1. OMFG hfegrnuitrengijrlhtn poryczałam się na samym początku i na końcu :') LOUIS MÓJ BOHATER JGHNTYMORSJMTGEMN CZY WY MUSICIE ROBIĆ Z NIEGO TAKI IDEAŁ?! Aż się przez chwilę o niego bałam jak pisało że idzie powolnym krokiem. Ale to było takie słodkie z jego strony, jezu kocham go <3

    Trochę zaczęłam się śmiać jak okazało się że ta dziewczyna to Taylor xD Tak WTF :D Ale nie no spoko, może być :p

    Serio? Alek? xD Wkład Bianki czy jak :p A dziewczynka moim zdaniem powinna być Darcy tak jak Harry zawsze chciał :)

    Dobrze ze napisałaś 2 część :3 Zajebisty, piszcie tak dalej :D

    ~Lov

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    2. Bananku, ten napisałam ja xd i tak, Alek to wkład Bianki xd W każdym razie już jest pomysł na nowy i będziesz miała tamten z Lou :P Tak się cieszę, ze Ci się spodobało :3
      haha nie podpisałam sie XD
      ~Aguś

      Usuń