Dzisiejszą niespodziankę dedykujemy wszystkim cierpliwym czytelnikom. Dziękujemy, że jesteście z nami. Jest to druga część imagina o... Uwaga, uwaga! O Haroldzie Edwardzie(Cullenie) Stylesie. Tu macie link do pierwszej części. Miłego czytanie życzymy. :) Do następnego rozdziału lub imagina misiaczki. By Bianuś i Aguś
Imagin Harry cześć 2
Harry`s POV
Podpisywałem się właśnie na płycie fanki, gdy została odtrącona przez
[T.I]. Dziewczyna mocno mnie ścisnęła i zamknęła oczy. Jakaś zakapturzona
postać się na nas rzuciła. Mimo kaptura zauważyłem jej blond włosy, mocno
czerwone usta i białe zęby. Grzywka lekko zasłaniała jej oczy, ale to była
Taylor, moja eks dziewczyna. Greg wkroczył do akcji i ją powalił. Wyrwał jej
broń, wyjął telefon i dzwonił. [T.I] osunęła się na ziemię. Uklęknąłem przy
niej lekko ją podtrzymując.
-[T.I] błagam, nie zostawiaj mnie.-szepnąłem do mojej ukochanej.
-Kocham Cię…- po chwili usłyszałem jej szept. –Harry, pocałuj mnie…
Nie wahałem się. Od razu przycisnąłem moje
wargi do jej, rozpaczliwie pragnąc, by to nie był nasz ostatni pocałunek. Tak
bardzo ją kocham. To miłość mojego życia, moja druga połówka, i nagle mogę ją
stracić. Odsunąłem się od niej. Łzy spływały mi po policzkach i kapały na jej
piękną twarz. Uśmiechnęła się lekko i zamknęła oczy. Co jeśli stracę ją na
zawsze? Nie przeżyję bez niej. Poczułem mocny ucisk na ramieniu. To Greg.
Przyjechała karetka, policja… niby wszystko pod kontrolą, oprócz mnie. Położyli
[T.I] na noszach i weszli do karetki. Wepchnąłem się tak i usiadłem, a
ochroniarz za mną. Chcieli mnie wyrzucić, ale przypomniałem im o [T.I].
Cholernie się martwiłem. Pędziliśmy do szpitala ulicami miasta. Ciągle
trzymałem [T.I]za rękę. Nie chciałem jej za
nic puścić. Dojechaliśmy. Wysiedliśmy z karetki i kierowaliśmy się na
blok operacyjny. Usiadłem w poczekalni. Teraz nie liczyło się nic oprócz niej.
Minuty dłużyły się jak nigdy wcześniej. Chciałem tylko wiedzieć, czy będę mógł
spędzić z nią resztę życia. Nie ważne jak Edzie to trudne, muzę z nią być.
Spoglądałem na swoje buty i nerwowo bawiłem się palcami. Wyszedł lekarz.
-Doktorze, jak z nią?- zapytałem od razu
-Aktualnie jest prowadzona operacja. Sytuacja jest poważna.
Przeraziłem się. Nie, to niemożliwe. Ona będzie żyła.
-Opanowaliśmy już krwotok wewnętrzny, ale ma uszkodzoną wątrobę i
jelito. Straciła sporo krwi- ciągnął dalej- Zrobimy wszystko co w naszej mocy.
Proszę iść do domu. Będziemy pana o wszystkim powiadamiać.
- Em… dziękuję, ale wolę zostać.
-Oczywiście, skoro pan chce. Przepraszam, ale muszę już iść.- szybko
się oddalił
Znów usiadłem. Mam nadzieję, że Taylor zgnije w więzieniu. Greg cały
czas siedział przy mnie. Dobrze mieć kogoś takiego. Niby to jego praca, a
jednak jest bardzo Dorym człowiekiem. Wyciągnął telefon i dzwonił. Nie przysłuchiwałem się zbytnio,
bo czekałem na dalsze informacje.
-Hm.. Harry? Chcesz coś do
jedzenia? – zapytał troskliwie
-Tak, przynieś cokolwiek- odparłem bez zastanowienia
Ruszył korytarzem. Zrobiło się całkiem pusto. Wszyscy gdzieś
wybyli. Chciałem już wiedzieć, co się
dzieje. Nie wiem ile trwają takie operacje, ale będę czekał. Usłyszałem kroki i
znajome głosy. Może mi się wydaje. To pewnie przez stres. Za dużo stresu i
czekania. Poczułem rękę na ramieniu.
-Kapitan Potato melduje gotowość do akcji! Przyprowadziłem towarzyszy
: Boo Bear”a, DJ Malika i Daddy”iego. – Niall zasalutował jak oficer, a Lou
tylko wywrócił oczami.
Uśmiechnąłem się słabo. Zawsze byli przy mnie. Te najgorsze chwile
przeżywaliśmy razem i to nas wzmocniło. Moi bracia. Dobrze, że tu są.
-Mamy trochę jedzenia.- szepnął Liam siadając obok. Nie mogliśmy
przyjechać wcześniej, przepraszamy.
-Ważne, że teraz jesteście. To się liczy.
Siedzieliśmy w milczeniu jedząc hamburgery. Wybiegł lekarz.
-Potrzebna krew! Cały litr krwi zero!- krzyknął w stronę najbliższej
pielęgniarki i pobiegł w jej stronę.
-Zaraz wrócę- oznajmił Lou wstając. Ruszył szybko korytarzem.
Panie Styles? – podniosłem głowę- Mamy nie najlepsze wiadomości.
Przełknąłem ślinę. Dłonie zaczęły mi się pocić.
-Tak? –próbowałem opanować drżenie głosu-.
-Brakuje nam krwi dla niej. Nie wiem jak to możliwe, ale tak jest.
Jeżeli nam nie dostarczą w ciągu pół
godziny , proszę szykować się na najgorsze.
Opadłem na krzesło. Nie, nie, nie , nie. Za nic jej nie mogę stracić.
-Co to znaczy?- dopytywał Liam
-Ona może umrzeć. Podtrzymamy ją tylko przez pół godziny, potem już
nie ma szansy.- oznajmiła smutno.
Usiedliśmy i czekaliśmy.
-Tak w zasadzie to gdzie jest Lou?- zapytał Zayn.
-Poszedł gdzieś. Powinien już być. Mówił, że zaraz wróci. – oznajmił
Li
Cisza się przedłużała, a Lou nadal nie było. Po chwili przybiegł
lekarz z dwoma woreczkami krwi. Wbiegł do sali. Na końcu korytarza zauważyłem
chłopaka. Strasznie wolno szedł, trzymając się za rękę i niosąc coś w drugiej.
Opadł na krzesło i zaczął jeść to co miał.
-Daj trochę czekolady Boo Bear- poprosił Niall
-Nie mogę. Dopiero co byłem supermanem.-odparł i lekko się
uśmiechnął.- Podziękujesz mi później
Harry.
Co? O czym on mówił? Po chwili dotarł do mnie sens jego słów. Uratował
ją. Oddał jej krew. Podszedłem do niego i g uściskałem. Łzy szczęścia kręciły
mi się w oczach. Zamrugałem i je odpędziłem.
-Dziękuję Loueh. Jestem Twoim dłużnikiem do końca życia.
Ważne, żeby ona żyła, to jest ważne.- puścił do mnie oczko i usiadł.
Siedziałem w miarę szczęśliwy. Może się uda. Myślę, że będzie dobrze.
Teraz wystarczy tylko czekać. Ugh. Denerwuje mnie to.
Podeszła do nas pielęgniarka.
-Który z panów to Styles?- zapytała niepewnie szatynka
-Ja- odparłem wstając.
-Operacja się udała. Pana ..ym…
-Dziewczyna- podsunąłem
-…dziewczyna będzie żyła. Zaraz przeniosą ją na salę. Będzie pod dobrą
opieką.- uśmiechnęła się do mnie.
Otworzyły się drzwi. Wszyscy spojrzeliśmy w tamtą stronę. [T.I] leżała
na łóżku. Blada. Niewinna. Żywa. Moja.
***
3 miesiące
później
-[T.I] jak się czujesz?- zapytał Lou
podając mi herbatę i siadając obok.
-Dobrze, dziękuję. – odarłam pijąc napój
-[T.I] !- zawołał mnie Hazz z góry- chodź
tu na chwilę!
Odstawiłam kubek na stolik, patrząc na
rozbawionego Lou. Ruszyłam schodami. Zauważyłam, iż drzwi mojego pokoju są
otwarte. Szybkim krokiem tam weszłam. Nie było tu nikogo, tylko na łóżku leżał
dosyć spory pakunek. Otworzyłam pudełko
i zobaczyłam piękną niebieską sukienkę. Wyjęłam ją. Była bez ramiączek w falbany i
dosięgała mi do kolan. W pudełku leżały jeszcze buty, śliczne niebieskie
czółenka. Na mojej poduszce leżała kartka.
„Załóż
to i zejdź na dół. Mam dla Ciebie niespodziankę.”
Harry
Zamknęłam drzwi pokoju, weszłam do
łazienki i wzięłam szybki prysznic. Ubrałam się, rozczesałam swoje włosy i
zostawiłam je rozpuszczone. Użyłam jeszcze ukochanych perfum „Our Moment” i
gotowa ruszyłam na dół. Gdy już się pojawiłam na samym dole pięć głów patrzyło
w moją stronę i się uśmiechał, ale tylko Harry miał na sobie garnitur. Podszedł
do mnie i wziął mnie za rękę.
-Pięknie wyglądasz.- szepnął. Uśmiechnęłam
się. Ruszyliśmy do drzwi. Wychodząc obróciłam jeszcze głowę do chłopców i
krzyknęłam:
-Tylko nie rozwalcie mi domu!
Nie zdążyłam usłyszeć co odpowiedzieli, bo
Hazz pociągnął mnie w stronę auta. Otworzył mi drzwi od strony pasażera i
pomógł wsiąść, a następnie sam obszedł samochód, wsiadł i odpalił silnik.
-Gdzie jedziemy?- zapytałam zaciekawiona.
-Zobaczysz.- odparł wymijająco. Jechaliśmy
w ciszy. W końcu się zatrzymaliśmy, a Harry obrócił głowę w moją stronę.
-Jesteśmy na miejscu.
Rozejrzałam się. Byliśmy przy jakiejś
restauracji w centrum miasta. Otworzyłam drzwi, wyskoczyłam z samochodu i
czekałam na chłopaka. Zamknął auto, włączył alarm i podszedł do mnie obejmując
mnie ramieniem.
-[T.I], jesteś gotowa?- zapytał
troskliwie.
-Oczywiście. Tylko na co?- odpowiedziałam.
-Zobaczysz.- uśmiechnął się i poruszył
brwiami ala Zayn.
-Przestań, bo zaraz skopiujesz Zayna.-
zaśmiałam się. Ruszyliśmy chodnikiem w stronę budynku. Chłopak otworzył drzwi i
przepuścił mnie pierwszą. Weszliśmy do wielkiej Sali zastawionej trzema
stołami. Dwa z nich stały wzdłuż ścian, a trzeci na podium. Harry pociągnął
mnie za rękę w stronę tego ostatniego stołu.
-Hazz, co to wszystko jest?- zapytałam
zaciekawiona.
-Jak to co? Przyjęcie żarłoka.- zaśmiał
się.
-Kompletnie zapomniałam.- rzuciłam
przestraszona- Co mu damy jako prezent?
-Normalnie by mu wystarczyło jedzenie, ale
już ma prezent od nas, nie musisz się martwić.
Usiedliśmy na „podium”. Oblatując wzrokiem
otoczenie i osoby zauważyłam chłopaków. Jak to możliwe? Byli w domu kiedy
jechałam z Loczkiem. Podszedł do nas kelner i nalał nam trochę szampana.
Znalazłam wzrokiem Lou, który bezgłośnie mówił „okrężna droga”. Wow. Kevin go
chyba nauczył nowego słowa. I serio? Jechaliśmy z Loczkiem okrężną drogą?
Chłopcy musieli się wyszykować, a jak wiadomo Zaynowi zajmuje to najwięcej czasu.
No w każdym razie jesteśmy. Skoro prezent dla Horanka już jest dany to mogę być
spokojna. Po chwili przyjechał tort, a wszyscy zaczęliśmy śpiewać „sto lat”.
Takie piękne urodziny. Chyba Niall jest zachwycony. Na jego miejscu skakałabym
z radości. Było strasznie dużo jedzenie. Od jakiś past na kanapki, ciastach,
indyku i sałatkach stoły się uginały. Po chwili Harreh wstał, wziął kieliszek
szampana i zabrał głos.
-Toast dla naszego jubilata.- zwrócił się
do wszystkich po czym wypił płyn. Wszyscy mu zawtórowali. Zdziwiłam się kiedy
nie usiadł. Wszyscy patrzyli wyczekująco. Hazz wyciągnął z przedniej kieszeni
marynarki pudełeczko i rozejrzał się po sali, za zaciekawionymi spojrzeniami.
Wziął mnie za rękę i pociągnął tak, że wstałam. Cała uwaga skupiała się na nas.
Niepewnie spojrzałam po wszystkich twarzach. Strach. Radość. Zdziwienie.
Wszędzie tyle emocji. Przeniosłam wzrok na zielonookiego. To były dosłownie
sekundy. Ukląkł na jedno kolano, otworzył pudełeczko, a mi ukazał się piękny
pierścionek z brylantem. Otworzyłam oczy ze zdziwienia.
-[T.I], czy zgodzisz się zostać moją żoną?
Skierowałam wzrok na Daddiego. On jedynie
uśmiechnął się promiennie.
-Tak. Harry tak.- odpowiedziałam radośnie.
Ludzie zaczęli wiwatować. Harold wsunął na mój palec pierścionek. Chwyciliśmy
po kieliszku, wypiliśmy i ruszyliśmy tańczyć. Akurat zagrali piosenkę, więc
przytuliliśmy się do siebie.
-[T.I]?- zapytał.
-Tak?- szepnęłam.
-Kocham Cię jak nikogo innego.
-Wiem. Ja Ciebie też.
Więcej słów nie było nam potrzebnych.
Złączyliśmy usta w namiętnym, szampanowym pocałunku.
***
*3
lata później*
-Kochanie, czy mógłbyś zmienić Alkowi
pieluchę?- krzyknęłam z kuchni robiąc obiad.
-Oczywiście!- usłyszałam głos Hazzy.
Wróciłam do pracy, kiedy pocałował mnie w policzek i wziął nasze dziecko.
Wszystko po oświadczynach się ułożyło. Mieszkamy w Londynie. Zwykły
jednorodzinny domek nam wystarcza. Na razie mam dwójkę dzieci. Trzyletnią
Cassandrę, półtora letniego Alka, ale spodziewamy się jeszcze jednego dziecka.
Taylor trafiła do więzienia niedługo potem. Dziesięć lat w więzieniu wystarczy
jej na przemyślenie wszystkiego. A One Direction? Nie, nie rozpadli się.
Czasami grają koncerty, bo w końcu mają rodziny. Będziemy żyli szczęśliwie. No
a przynajmniej mamy takie plany.
~Aguś
OMFG hfegrnuitrengijrlhtn poryczałam się na samym początku i na końcu :') LOUIS MÓJ BOHATER JGHNTYMORSJMTGEMN CZY WY MUSICIE ROBIĆ Z NIEGO TAKI IDEAŁ?! Aż się przez chwilę o niego bałam jak pisało że idzie powolnym krokiem. Ale to było takie słodkie z jego strony, jezu kocham go <3
OdpowiedzUsuńTrochę zaczęłam się śmiać jak okazało się że ta dziewczyna to Taylor xD Tak WTF :D Ale nie no spoko, może być :p
Serio? Alek? xD Wkład Bianki czy jak :p A dziewczynka moim zdaniem powinna być Darcy tak jak Harry zawsze chciał :)
Dobrze ze napisałaś 2 część :3 Zajebisty, piszcie tak dalej :D
~Lov
Ten komentarz został usunięty przez autora.
UsuńBananku, ten napisałam ja xd i tak, Alek to wkład Bianki xd W każdym razie już jest pomysł na nowy i będziesz miała tamten z Lou :P Tak się cieszę, ze Ci się spodobało :3
Usuńhaha nie podpisałam sie XD
~Aguś