Imagin o Louisie
Oczami Louisa
Nadal nie mogę w to uwierzyć. Ona mnie nie chce, mimo że
mnie kocha. Wszystko przez to, że te trzy lata temu wyjechałem i się do niej
nie odezwałem. Jestem dupkiem myślącym tylko o sobie. Dlatego poprosiłem
menadżera o parę dni wolnego. Muszę sobie to wszystko ułożyć. Jestem w
Doncaster, w naszym rodzinnym mieście. Moim i [T.I]. Dobrze, że wiedziałem
gdzie mama chowa klucze, bo była teraz w pracy. Mark też, a dziewczynki pewnie
w szkole. Poszedłem do siebie do pokoju i zamknąłem drzwi na klucz. Nienawidzę
samego siebie za to co jej zrobiłem. Myślałem wtedy o sobie. O moich
pieprzonych marzeniach. O tym, że będzie mi łatwiej o niej zapomnieć. Tak nie
było.
Twoimi oczami
~Kilka dni później~
Louis od tamtego zdarzenia nie odezwał się do mnie ani
razu. Może to i lepiej? Jednak ja nie potrafię zapomnieć naszego pocałunku.
Jego ust napierających na moje, tej delikatności. Czekałam na to od dziewięciu
lat, kiedy to go pocałowałam i powiedziałam, że to tylko zakład. Tak nie było.
Po prostu spanikowałam. Teraz też tak było. Dlaczego nie potrafię dopuścić do
siebie osób, na których mi zależy? Moje rozmyślania przerwał dzwonek do drzwi.
Ciekawe kto to? Poszłam otworzyć. Ledwo uchyliłam drzwi, a nieproszeni goście
wparowali do domu.
-[T.I] musisz jechać z nami.- powiedział stanowczo Liam.
-Gdzie i po co?- zapytałam zdziwiona.
-Do Doncaster. Louis Cię potrzebuje.- powiedział Hazz i
złapał mnie za rękę.
-Nigdzie nie jadę.- wyrwałam mu się.
-Kochasz go?- zapytał, a ja nic nie odpowiedziałam- On
chce się zabić.- podał mi swoją komórkę.
Od: Lou
Przepraszam
chłopaki. Nie potrafię bez niej żyć. Teraz kiedy się spotkaliśmy, a ona nie
chce ze mną być zgubiłem sens życia. Kocham ją, ale bez niej to życie nie będzie
takie samo. Nie potrafię żyć ze świadomością, że mnie nienawidzi, że ją
skrzywdziłem. Żegnajcie i powiedzcie jej, że ją kocham. Wybaczcie.
Spojrzałam na nich przerażona i po chwili już
znajdowaliśmy się w samochodzie. Jeśli dobrze pójdzie na miejscu będziemy za
trzy godziny. Wtedy jednak może być już za późno. Zayn prowadził jak szalony.
Nie dziwię mu się. To w końcu jego przyjaciel. Oparłam głowę o ramię Liama i
zaczęłam rozmyślać. Jeśli on sobie coś zrobi nie przeżyję tego. Kocham go. Po
tamtym pocałunku wiem, że nie potrafię bez niego żyć. Nawet nie wiem kiedy
usnęłam. Kiedy dojechaliśmy na miejsce Liam mnie obudził. Bez słowa wybiegłam z
samochodu i zaczęłam się dobijać do domu państwa Tomlinsonów. Drzwi otworzyła
mi zapłakana pani Tomlinson.
-[T.I]?- zdziwiła się.
-Tak. Jest Louis?- zapytałam się, a ona rozpłakała się
jeszcze bardziej.
-Lou… Louis jest w szpitalu.- załkała- Jest tam z nim
Mark. Ja nie byłam w stanie tam jechać.
-Jak to? Co się stało?-
-Próbował popełnić samobójstwo.
-Muszę pojechać do szpitala.- odwróciłam się do
chłopaków. Oni tylko pokiwali głowami i poprowadzili mnie do auta, bo ja przez
łzy nic nie widziałam. Po około piętnastu minutach byliśmy na miejscu.
Wbiegliśmy do szpitala i od razu udaliśmy się do recepcji.
-Dzień dobry. My do Louisa Tomlinsona.- powiedziałam na
jednym wydechu.
-Jesteście kimś z rodziny?- zapytała recepcjonistka.
-My jesteśmy przyjaciółmi, a ona narzeczoną.- wyjaśnił
Liam, a ja spojrzałam na niego pytająco.
-Sala 53.- uśmiechnęła się ciepło. Pędem ruszyliśmy na
poszukiwania. Byłam nie raz w szpitalu przez mojego ojca, ale zawsze to było na
parterze. W końcu znaleźliśmy ojczyma Tommo.
-Co z nim?- zapytałam patrząc w zaszklone oczy pana
Marka. Mimo, że nie jest ojcem Louisa traktuje go jak własnego syna.
-Nie wiadomo czy przeżyje.- powiedział, a ja się w niego
wtuliłam i znowu się rozpłakałam.- Mam coś dla Ciebie. Znalazłem to przy nim.-
odsunęłam się od niego, a on podał mi kopertę z moim. Usiadłam na krześle przed
salą Louisa i otworzyłam kopertę. Wyciągnęłam z niej kartkę i rozłożyłam.
Kochana [T.I]
Wiem spieprzyłem
sprawę. Nie dziwię Ci się, że nie chcesz mnie znać. Mama powiedziała mi jakie
katusze przeżywałaś mieszkając ze swoimi rodzicami. Ile to razy u mamy
nocowałaś, albo jak Cię pobił i byłaś w szpitalu. Mama i Mark namawiali Cię na
pójście na policję jednak nie chciałaś. Miałaś nadzieję, że się zmienią? Nie
dziwę Ci się. W końcu to Twoi rodzice. Mama do mnie kiedyś zadzwoniła mówiąc,
że uciekłaś z domu i nie wiadomo gdzie jesteś. Co się wtedy z Tobą stało? Tego
to się nigdy nie dowiem. Wiesz może gdybym choć raz Cię odwiedził i zabrał Cię
ze sobą nie przeżywałabyś tego wszystkiego. Wcześniej Cię przecież nie bił.
Dopiero jak ja wyjechałem. Czyżby się mnie bał? Nie wiem. Wiem tylko, że bardzo
Cię kocham. Podczas wyjazdu tak naprawdę myślałem o sobie. Nie powinienem był
wyjeżdżać w dniu Twoich szesnastych urodzin, mimo że mi kazałaś. Mogłem
przełożyć wyjazd choć o jeden dzień. Nie zrobiłem tego. Dlaczego? Bałem się, że
stracę szansę na wielką karierę. Bo wiesz zanim poszedłem do X faktora
obiecałem sobie, że kiedy skończysz te szesnaście lat powiem Ci co czuję. Nie
zrobiłem tego, bo był ten pieprzony wyjazd. Przewidywałem dwa możliwe
scenariusze. Pierwszy, że nie czujesz tego co ja i to zniszczy naszą przyjaźń,
ale łatwiej będzie mi Ciebie opuścić. Drugi, że darzysz mnie tym samym uczuciem
co ja Ciebie, a wtedy nie potrafiłbym Cię opuścić. Tak więc masz rację. Jestem
dupkiem, któremu na sercu nie leżą uczucia innych. Gdybym nie myślał wtedy o
karierze nie straciłbym czegoś cenniejszego od sławy i pieniędzy. Nie
straciłbym miłości mojego życia. W ten sposób straciłem osobę, na której
najbardziej mi zależało. Co prawda mogłem do Ciebie dzwonić, ale nie zrobiłem
tego, bo bałem się, że wtedy nie przestanę o Tobie myśleć i nie ułożę sobie
życia z inną kobietą. Wiesz to tak naprawdę nie pomogło. Ciągle miałem Cię w
swoim sercu. Miałem dziewczyny jak wiesz, ale w każdej szukałem Ciebie. Mojego
ideału. Wiesz muszę kończyć ten list, bo Mark niedługo wraca z pracy. Chciałem
Ci to wszystko wyjaśnić przed śmiercią. Chcę odejść z uczuciem, że chociaż
starałem się żebyś przestała mnie nienawidzić. Kochałem Cię, Kocham i już na
zawsze będę kochał. Żegnaj.
Twój Louis
Po moich policzkach ciurkiem leciały łzy. On nie może mi
tego zrobić. Musi żyć. Ja bez niego nie wyobrażam sobie przyszłości. Kocham go
i nie nienawidzę. Jeśli on umrze co ja będę miała zrobić. Mam tylko jego. Są
jeszcze chłopcy i [I.T.P], ale to nie to samo. Podszedł do mnie Harry i mnie
przytulił. Dla każdego z nich jest to trudne. W końcu traktują się jak bracia.
Po około dziesięciu minutach z sali, w której leżał Louis wyszedł lekarz.
Wszyscy zerwaliśmy się na równe nogi.
-Co z nim?- zapytałam.
-Jest bardzo osłabiony. Jednak wybłagał, abym wpuścił
jedną osobę. Poprosił, aby przyszła do niego, jeśli oczywiście jest, niejaka
[T.I.] [T.N]. Jest tu?- spytał patrząc na nas wszystkich.
-Tak. To ja.- powiedziałam.
-Możesz tam wejść.- zachęcił mnie. Niepewnie weszłam do
Sali, zamknęłam drzwi i wzrokiem odnalazłam Louisa. Leżał przypięty do różnych
kabelków. Na ten widok znowu się rozpłakałam. W tym samym momencie on odwrócił
głowę w moją stronę i lekko się uśmiechnął.
-Nie myślałem, że tu będziesz.- powiedział cicho.
-Dlaczego to zrobiłeś?- zapytałam.
-Dlatego, że Cię kocham. Nie potrafię bez Ciebie żyć.-
odpowiedział.
-A przez te ostatnie trzy lata umiałeś?
-Wiem, że zawaliłem. Przepraszam. To się więcej nie
powtórzy. Zaufaj mi. Dostałaś list?
-Tak.
-To wiedz, że wszystko co tam napisałem było prawdziwe.
Ja chcę z Tobą być. Kocham Cię.
-Louis ja muszę to przemyśleć. Dla mnie też to jest
trudne. Nie rób sobie nic jak mnie nie będzie.- powiedziałam i otworzyłam
drzwi.
-[T.I] kocham Cię.
-Ja Ciebie też Louis.- szepnęłam, ale tak żeby nie
usłyszał. Chłopcy od razu rzucili się na mnie żeby dowiedzieć się co chciał,
ale ja nie miałam ochoty z nimi rozmawiać. Wyminęłam ich bez słowa i usiadłam
na krześle. Oni weszli do Louisa razem z panem Tomlinsonem. Kocham go, ale boję
się, że znowu mnie zostawi. Po za tym boję się co na to rodzice Tommo, fanki,
chłopcy, Modest. Jest tyle przeciw. Za jest jedno, ale chyba najważniejsze.
Nasza wzajemna miłość, o której on nie wiem. Nie wie, że ja go kocham. W pewnym
momencie zauważyłam, że do Sali Louisa zaczęli wbiegać lekarze i pielęgniarki.
Weszłam tam, a to co zobaczyłam sprawiło, że zamarłam. Na ekranie była prosta
kreska. Wszyscy chłopcy patrzyli z niedowierzaniem i wielkim bólem. Lekarze
reanimowali go. Zaniosłam się głośnym szlochem i podbiegłam do jego łóżka.
-Louis nie zostawiaj mnie. Kocham Cię.
-Proszę ją stąd zabrać. Wy też wyjdźcie.- powiedział
lekarz. Ja nie ruszałam się z miejsca i ignorowałam uwagi pielęgniarek i
lekarzy. Ktoś mnie podniósł i wyniósł z sali, mimo że ja krzyczałam i kopałam,
aby mnie puścił. Nie zrobił tego. Liam postawił mnie na podłodze przed salą i
przyciągnął do siebie. Przylgnęłam do niego i zaczęłam moczyć mu koszulę.
Usiadł na krześle sadzając mnie sobie na kolanach. On też płakał zresztą jak
wszyscy chłopcy. Po około dwudziestu minutach z sali wyszedł lekarz. Jego mina
nie wróżyła nic dobrego. Wszyscy spojrzeliśmy na niego z przerażeniem.
-Jego stan jest stabilny. Można do niego wejść.-
uśmiechnął się ciepło. Od razu zerwałam się z kolan Liasia i wbiegłam do
Louisa. Chłopcy i pan Mark weszli za mną. Przytuliłam się do niego, a on objął
mnie swoim ramieniem.
-Nie rób mi tego więcej.- poprosiłam go.
-Obiecuję.- powiedział. Odsunęłam się od niego, a on
złączył nasze dłonie jak za dawnych lat.
-Nieźle nas wystraszyłeś stary.- zaśmiał się Zayn.
-Co ty sobie w ogóle zrobiłeś?- zapytał Liam. Też
chciałam to wiedzieć, ale bałam się zadać to pytanie.
-Nic takiego.- odparł cicho.
-Podciął sobie żyły i zażył całe opakowanie środków
nasennych.- wyjaśnił pan Tomlinson.
-Jesteś debilem.- powiedział Niall.
-A wy co byście zrobili na moim miejscu?- zapytał ich
Louis.
-Walczylibyśmy o nią.- odparł Harreh.
-Ale ona mnie nie chce.- powiedział cicho, ale wszystko
słyszeliśmy.
-Ta ona Cię kocha i już nie zostawi.- powiedziałam. On
spojrzał na mnie z niemym zachwytem i delikatnie musnął moje usta. Chłopcy
zaczęli klaskać i buczeć.
-Kocham Cię.- powiedział patrząc w moje oczy.
-Ja Ciebie też.- uśmiechnęłam się i znowu go pocałowałam.
~5 miesięcy
później~
Z Louisem świetnie nam się układa. Moje
obawy nie potwierdziły się. Rodzice Tommo ucieszyli się z tego faktu, bo od
zawsze chcieli żebyśmy byli razem. Chłopcy traktują mnie naprawdę super. Jak
taką małą siostrzyczkę, mimo że jestem niewiele od nich młodsza. Modest mnie
niecierpki, ale Louis i chłopaki powiedzieli, że albo akceptują nasz związek,
albo kończą z nimi współpracę. Przestraszyli się i nie starają się zaszkodzić
naszemu związkowi. Fanki bardzo ciepło mnie przyjęły. Oczywiście zdarzają się
hejty, ale staramy się tym nie przejmować. Zamieszkałam z nim. [I.T.P] też z nami
mieszka i widać, że między nią, a Harrym jest jakaś chemia. Sami się do tego
nie przyznają, ale ja widzę jak na siebie patrzą. Szczerze mówiąc jestem
zadowolona ze swojego życia. Dwa miesiące temu pochowałam moich rodziców.
Przedawkowali jakieś prochy. Nie tęsknię za nimi. Może wydaje się to
egoistyczne, ale zważywszy na to jak mnie traktowali cieszę się, że ich już nie
ma na tym świecie. Nie mogę ich nazwać rodzicami, bo nie oni mnie wychowali.
Zrobiłam to sama z pomocą Louisa i jego rodziców. Przynajmniej wiem, że nie
stoczę się jak oni. Lou po swojej próbie samobójczej chodził do psychologa i
teraz na pewno nie zrobi tego znowu. Kochamy się i to jest najważniejsze.
Zamknęłam pamiętnik i schowałam go pod łóżko. Zeszłam na
dół do reszty. Był jeszcze Paul.
-O jesteś.- ucieszył się.
-Coś się stało?- zapytałam podejrzliwie.
-Chodzi o to, że jutro wyjeżdżamy w trasę.- powiedział Louis.
-Super. Na ile?- zapytałam.
-Na osiem miesięcy.- powiedział cicho.
-Na ile?!-zapytałam z niedowierzaniem- I ty mi to dopiero
dzień przed wyjazdem mówisz? Myślałam, że jesteś inny.
-Spokojnie jest też dobra wiadomość.- powiedział Paul.
-Ciekawe jaka? Może to, że będziemy widywać się raz w
miesiącu?!- krzyknęłam i wyszłam z salonu. Zamknęłam się w łazience i zaczęłam
płakać. Mógł mi powiedzieć wcześniej. Przygotowałabym się jakoś do tego
wyjazdu. A tak?
-[T.I], otwórz. Proszę.- usłyszałam pukanie i głos
Louisa.
-Nie.- odpowiedziałam. Usłyszałam resztę chłopaków,
którzy zaśmiali się.
-Kochanie, ale przez to, że nie wysłuchałaś nas do końca
nie dowiedziałaś się najważniejszego.- powiedział.
-Czego?- zapytałam obojętnie.
-Tego, że jedziesz z nami, a [I.T.P] z nami. Ona już się
zgodziła.
-A moja praca?- zapytałam.
-Już tam nie pracujesz. Zwolniłem Cię.- zaśmiał się.
-Co zrobiłeś?!- wybuchnęłam i otworzyłam drzwi. Wszyscy
zrobili krok do tyłu. Hazza się śmiał, ale mnie nie było do śmiechu. Wszyscy
patrzyli na mnie przerażeni.- Najpierw dowiaduję się, że jedziesz w
ośmiomiesięczną trasę i jestem załamana! Później mówisz mi, że mogę jechać z
wami i jestem happy, a na końcu oznajmiasz, że bez mojej wiedzy zwolniłeś mnie
z pracy! Co ty sobie myślisz?!- krzyknęłam dźgając go palcem w tors.
-Kochanie chciałem dobrze. Nie musisz pracować. Ja mogę
nas utrzymywać.- zaczął się tłumaczyć. Spojrzałam na niego złowrogo.- Kocham
Cię.
-Mówiłem, że to zły pomysł.- zaśmiał się Harry.
-Nie wtrącaj się Styles.- warknęłam na niego, a on
automatycznie przestał się śmiać- Ty Tomlinson jesteś naprawdę głupi. Ja nie
chcę żyć na Twoim garnuszku. Sama chcę zarabiać. Nie rozumiesz?
-Rozumiem, ale po co skoro będziesz mogła w ten sposób
jeździć z nami w trasę?- zapytał niepewnie. Spojrzałam na niego i wybuchnęłam
głośnym śmiechem.
-Kocham Cię- przytuliłam się do niego.
-Nie rozumiem.- powiedział.
-Oj, bo się cieszę, że pomyślałeś o tym, że mogę z Tobą
jeździć w trasę. Jednak o tym żeby mnie zwolnić z pracy powinieneś porozmawiać
ze mną. Przepraszam, że się tak uniosłam. Ciebie też Harry.- powiedziałam.
-Nie masz za co przepraszać. Miałaś rację.- odpowiedział
z uśmiechem.
-Kocham Cię.- powiedziałam i spojrzałam w jego niebieskie
tęczówki, w których od razu utonęłam.
-Ja Ciebie też.- odpowiedział i przyciągnął mnie do
siebie. Zaczęliśmy się całować. Kocham te jego usta.
-O bleee. Nie przy ludziach- powiedział Zayn, a my się od
siebie odsunęliśmy z uśmiechem.
-Czuję się zazdrosny Louis.- zaśmiał się Harry.
-Chodź Hazz zostawmy zakochanych.- powiedziała [I.T.P] i
pociągnęła go za rękaw. Wszyscy wyszli, a my w końcu zostaliśmy sami.
Wróciliśmy do przerwanej nam czynności.
~8 miesięcy
później~
Trasa się skończyła, ale nie nasza miłość. Wszystkie
trudności przetrwaliśmy. Jesteśmy szczęśliwi. Niedługo na świecie przywitamy
naszą córeczkę. Tak jestem w piątym miesiącu ciąży. Ślub odbędzie się po
narodzinach. Teraz w trasy będziemy jeździć z nią. Hazza i [I.T.P] są razem.
Jesteśmy jedną wielką rodziną. Wszystko jest idealnie. Jak w moich snach, które
w końcu się spełniły.
_________________________________________________________________________
Co do rozdziału zmieniam ilość komentarzy. 12 komentarzy=next.
~Bianuś
co do tych 12 komentarzy, to jak sama ich tyle napiszę, to się bedzie liczyć? :) super te imaginy i w ogóle wasze opowiadanie i chce żeby szybko było dalej :p
OdpowiedzUsuńRaczej wątpię żeby się liczyło jeśli będziesz pisać ze swojego konta.Cieszę się, że to opowiadanie Ci się tak podoba. Wiem, że może z tymi komentarzami nie było miłe dla czytelników, ale jest sporo wejść, a pod postem około 4 komentarzy. Dlatego pozytywnie się zdziwiłam jak pod 13 rozdziałem było ich aż 15. Ucieszyłam się bardzo. Po za tym te komentarze mnie strasznie motywują. Jeśli zrozumiałaś moją aluzję bardzo się cieszę. Bianuś
Usuńto opowiadanie jest świetne, bardzo oryginalne, cieszę się, że na nie natrafiłam. :) piszcie koniecznie dalej, mam nadzieję, że szybko uzbiera się 12 komentarzy, zostało już tylko 10, chyba że ten twój się liczy, to 9 błagam, szybciej szybciej
OdpowiedzUsuńDo kolejnego rozdziału brakuje 6 komentarzy chyba, że Twój mam zaliczyć, bo nam chodziło, aby pod rozdziałem 14 było 12 komentarzy. Jeśli są jakieś nieścisłości to bardzo przepraszamy. Twój komentarz będę zaliczać do tych 12. Pozdro. Bianuś
UsuńDawaj mi w tej chwili 12 rozdział!!! <3
OdpowiedzUsuńPlease daj następny bo chyba zaraz zwariuje!!!
OdpowiedzUsuńJej, ten rozdział jest cudowny! Ciekawie się czyta. Fajnie że rozdział zakończył się happy endem ;) W wolnej chwili zapraszam do siebie ;)
OdpowiedzUsuńTO JEST BOSKIE! Przy tym 'samobojstwie' prawie się popłakałam ;)
OdpowiedzUsuńSuuuperrr.! Dawaj NEXT, bo nie wytrzymamm :*
OdpowiedzUsuńPłakać mi się chce napisz kolejny =3 <3 <3
OdpowiedzUsuńSuperr
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń<3 dawaj kolejny z Lou
OdpowiedzUsuń*-*
OdpowiedzUsuńWielkie podziękowania dla tego wspaniałego człowieka o imieniu Dr. Agbazara, wielki rzucający, który przywraca radość z pomocy w przywróceniu mojego kochanka, który oderwał się ode mnie cztery miesiące temu, ale teraz, z pomocą dr. Agbazara, wielka miłość, rzuca zaklęcia. Dzięki mu. Możesz również poprosić go o pomoc, gdy będziesz go potrzebować w trudnych czasach: ( agbazara@gmail.com ) lub WhatsApp ( +2348104102662 )
OdpowiedzUsuń