1. Lou
Z Louisem znałam się od dziecka. Był ode mnie starszy trzy lata i zawsze traktował mnie jak młodszą siostrę, a ja jego jak brata. Kiedy wyjechał robić karierę ze swoim zespołem straciłam z nim kontakt. Obiecał, że nie zapomni, że będzie dzwonił. Jednak słowa nie dotrzymał.~Obiecaj, że o mnie nie zapomnisz w tym wielkim świecie.~ powiedziałam wtulona w niego.
~Obiecuję. Będę się starał dzwonić codziennie.~ odpowiedział i odsunął mnie od siebie~ Poza tym o Tobie nie da się zapomnieć.~ powiedział patrząc w moje zaszklone oczy.
~Kocham Cię Louis.~ przytuliłam go.
~Ja Ciebie też kocham mała.~ powiedział. Przytulił mnie ostatni raz, wsiadł do samochodu i odjechał.
Wtedy zdałam sobie sprawę, że go kocham. Nie jak brata, tylko jak kobieta mężczyznę. Jednak jest to miłość nieodwzajemniona. Teraz studiuję w Londynie, w mieście, do którego on wyjechał. Udało mi się w końcu wyrwać z piekła jakim był mój rodzinny dom. Moi rodzice odkąd pamiętam traktowali mnie jak służącą. Jednak i tak najgorzej było kiedy sobie wypili. Zawsze wtedy mogłam uciec do Louisa. Wtedy pocieszał mnie i rozśmieszał. Przy nim zapominałam o wszystkich troskach. On jako jedyny mnie kochał. Albo i nie patrząc na to z dzisiejszej perspektywy. A teraz, równo trzy lata po jego wyjeździe w moje dziewiętnaste urodziny idę na koncert One Direction. Jego koncert. Na bilet zbierałam od czasu kiedy wyjechał i w końcu się udało. Jest on w pierwszym rzędzie z wejściówką za kulisy. Koncert zaczyna sięga cztery godziny. Muszę wybrać sobie jakieś ciuchy. Nie będę się specjalnie stroić, ale w dresach też nie pójdę. Po dłuższym namyśle postanowiłam założyć krótkie dżinsowe spodenki, zieloną bokserkę i niebieskie conversy. Położyłam to wszystko na łóżku i poszłam do kuchni coś zjeść. Zjadłam kanapki z szynką i serem oraz wypiłam sok marchewkowy. Louis przekonał mnie do marchewek. Po zjedzeniu postanowiłam zacząć się szykować. Jest 16:00, czyli że do koncertu mam jeszcze cztery godziny. Poszłam pod prysznic. Po około pół godzinie wyszłam i ubrałam się we wcześniej przygotowane rzeczy. Włosy upięłam na czubku głowy w koka. Lekko się umalowałam. Zawsze tak robiłam. Louis nie lubił kiedy dziewczyna była mocno umalowana. Wiem to dziwne, że stosuję się do tego co mówił Louis, ale uważam, że i bez tapety można ładnie wyglądać. Spojrzałam na zegarek, który wskazywał 17:57. Trzeba już wychodzić. Do areny nie mam niby daleko, ale zawsze kręci się tam pełno dziewczyn, które nie mają biletu i próbują się tam wbić. Szłam dobrze mi już znanymi uliczkami Londynu. To zabawne. Mieszkam tu dopiero dwa miesiące, a znam to miasto jak własną kieszeń. Bardzo cieszę się, że dostałam stypendium na naukę tutaj. Szczególnie, że słyszałam iż to najlepsza uczelnia pedagogiczna w kraju. Ze stypendium dużo mi nie zostaje po opłaceniu roku więc pracuję Nado’s. Podobno chłopcy tam przychodzili, ale nigdy to nie było na mojej zmianie. Doszłam na miejsce, ale to co zobaczyłam sprawiło, że stanęłam jak wryta. Wokół areny kłębiło się mnóstwo dziewcząt. Ledwo przecisnęłam się do bramki. Pokazałam bilet ochroniarzowi i weszłam do środka. Za piętnaście minut zaczynał się koncert. Znalazłam swoje miejsce i stanęłam. Usłyszałam dźwięk przychodzącego sms’a więc wyciągnęłam telefon z torebki i otworzyłam wiadomość. Był to sms’es od mojej jedynej przyjaciółki [I.T.P]. Poznałyśmy się tu w Londynie. Razem pracujemy, jednak to ona miała to szczęście zobaczyć One Direction. Zawsze przychodzą na jej zmianie.
Od: [I.T.P]
Mam nadzieję, że wszystko pójdzie po Twojej myśli. Wszystkiego najlepszego. Może się okaże, że on też Cię kocha i będziecie parą. ;*
Taa… [I.T.P] i te jej domysły. Powiedziałam jej o wszystkim i to właśnie ona pomogła mi zdobyć pieniądze na wejściówkę za kulisy. To był taki prezent urodzinowy od niej dla mnie. Kocham ją. To jest obecnie jedyna osoba, której ufam. Schowałam telefon do torebki w momencie kiedy chłopcy weszli na scenę. Dziewczyny zaczęły piszczeć, ale ja jako ta za bardzo nudna nie skakałam i nie piszczałam. Jestem za bardzo poważna. To wszystko przez to, że musiałam przy moich rodzicach tak szybko dorosnąć. Po dwóch godzinach koncert się skończył. Byli naprawdę świetni. Louis ma prawdziwy talent, chociaż zawsze to wiedziałam. Reszta chłopców nie jest gorsza, ale ja zwracałam największą uwagę na solówki Louisa. Zbliżałam się już do garderoby chłopców. Słyszałam z niej śmiechy. Zdziwiłam się, że żadna inna dziewczyna nie ma takiej wejściówki. Zapukałam cichutko. Głosy ucichły i po chwili drzwi się otworzyły. Stanął w nich Harry, a kiedy na mnie spojrzał łobuzersko się uśmiechnął.
-Patrzcie kto przyszedł! Nasza fanka!- krzyknął do reszty.
-To ją wpuść idioto, a nie trzymasz ją jak cham w progu.- powiedział tak dobrze znany mi głos. Weszłam do pomieszczenia. Wszyscy stanęli przede mną i się uśmiechnęli. Niepewnie odwzajemniłam go.
-Przepraszamy za kolegę. On czasem po prostu nie myśli.- powiedział Liam.
-Nic nie szkodzi.- odpowiedziałam cichutko.
-Jak się nazywasz?- zapytał Niall przeżuwając coś.
-[T.I]. [T.I i N]*.- odparłam, a oni wszyscy się uśmiechnęli. Wszyscy oprócz Louisa.
-[T.I]?- zapytał z niedowierzaniem, a ja pokiwałam głową- Tyle lat!
-Dzisiaj równo trzy.- powiedziałam nie patrząc na niego.
-Zaraz to wy się znacie?- zdziwił się Zayn.
-Tak. Jesteśmy…- zaczął Louis, ale ja mu przerwałam.
-Byliśmy kiedyś przyjaciółmi.- powiedziałam spokojnie. Jak on śmie nazywać mnie swoją przyjaciółką?
-Jak to byliście?- zapytał Harry patrząc to na mnie to na Louisa- Pokłóciliście się czy co?
-Nie, ale tak to jest jak składa się obietnice i się ich nie dotrzymuje.- powiedziałam bliska płaczu.
-To nie tak.- powiedział Lou patrząc mi w oczy, ale ja odwróciłam wzrok.
-A jak?!- krzyknęłam.
-Po prostu myślałem, że jak nie będę dzwonił ani pisał to będzie Ci łatwiej. Przepraszam.- powiedział i podszedł do mnie żeby mnie przytulić, ale mu na to nie pozwoliłam.
-To się pomyliłeś!- wybuchnęłam- Ja czekałam na jakąkolwiek wiadomość od Ciebie! Przepłakałam wiele nocy, bo jaśnie pan uważał, że będzie mi łatwiej! Przyznaj się po prostu, że nie chciałeś zadawać się z dziewczyną, której rodzice są alkoholikami, bo to przecież popsułoby Ci wizerunek!- wybuchnęłam płaczem. Mogłam tu wcale nie przychodzić. Głupia jestem i tyle.
-[T.I] to nie tak. Naprawdę.- mówił, ale ja mu nie potrafiłam już uwierzyć.
-Przepraszam, że o sobie przypomniałam i tu przyszłam. Już mnie więcej nie zobaczysz. Możesz znowu o mnie zapomnieć.- powiedziałam i wybiegłam z garderoby. Czego ja się spodziewałam? Może, że rzucimy się sobie w ramiona i będzie jak dawniej? Nie to by było zbyt piękne żeby było prawdziwe. Weszłam do domu i od razu wpadłam do pokoju rzucając się na łóżko z płaczem. Nienawidzę siebie. Nienawidzę jego. Ale czy można nienawidzić osoby, którą się kocha? Z tą myślą zasnęłam.
Oczami Louisa
*W tym samym czasie*
Spieprzyłem sprawę. Jak zwykle zresztą. Tak samo było te trzy lata temu. Wyjechałem w jej szesnaste urodziny. Wtedy kiedy miałem jej powiedzieć, że kocham ją, ale nie jak siostrę. Gdybym tylko nie był takim egoista bylibyśmy teraz razem. Zabrałbym ją z tamtego domu. Mimo jej nakazu żebym jechał mogłem przełożyć wyjazd choć o jeden dzień. Jeden dzień i wszystko byłoby dobrze.
-Lou zależy Ci na niej?- zapytał Harry podchodząc do mnie. Wiedział, że tak. Każdy z nich wiedział. Mówiłem im o niej. Pokiwałem głową.- To jedziemy do Niej. -Jak? Przecież nie znam jej adresu w Londynie.- krzyknąłem zrozpaczony.
-Ty może nie znasz, ale my tak.- powiedział i zamachnął mi damskim portfelem przed nosem.
-To jej portfel?- zapytałem z niedowierzaniem nie posiadając się ze szczęścia. Zobaczę ją znowu. Wyjaśnię jej wszystko. Muszę ją odzyskać. Kocham ją najbardziej na świecie. Nigdy nikogo tak bardzo nie kochałem. Wiem, że to ta jedyna. Jednak co jeśli ona nie czuje tego samego? Albo mnie wyśmieje? Nie zniosę tego. Za bardzo ją kocham. Wiem, że bardzo ją zraniłem swoim postępowaniem i może mi tego nigdy nie wybaczyć. Przez te swoje przemyślenia nawet nie zauważyłem, że chłopcy już dojechali na miejsce. Nie zarejestrowałem nawet, że wsiadłem do samochodu.
-Louis. Pobudka. Jesteśmy już. Przestań tak o niej myśleć. Zaraz znowu ją zobaczysz.- potrząsnął mną Harry. Wysiedliśmy z samochodu i weszliśmy na ganek. Zadzwoniłem dzwonkiem kila razy, ale nikt nie otwierał. Zayn mnie odepchnął i zaczął walić pięściami w drzwi.
Twoimi oczami
Obudziło mnie czyjeś walenie w drzwi. Zwlekłam się leniwie z łóżka i poszłam sprawdzić kto o pierwszej nad ranem dobija mi się do domu. Zeszłam na dół i otworzyłam drzwi. Moim oczom ukazało się pięć sylwetek.-Niespodzianka!- krzyknęli i bez żadnego zaproszenia wpakowali mi się do domu. Jeden nadal stał w progu. Przetarłam oczy i od razu rozpoznałam tę osobę. To był Louis. Tylko skąd on znał mój adres?
-Oddaję, proszę. Zostawiłaś go w garderobie.- powiedział i podał mi portfel. To zagadka wyjaśniona. Już wiadomo skąd wiedział gdzie mieszkam.
-Dziękuję. Wejdź do środka skoro reszta już tu wparowała.- powiedziałam ziewając. Wszedł do środka niepewnym krokiem i zamknął za sobą drzwi. Poszłam przodem i zaprowadziłam go do salonu.- Usiądź na kanapie, a ja sprawdzę gdzie jest reszta.- powiedziałam cicho i skierowałam się w stronę dźwięków dochodzących z kuchni.
-O hej! Masz strasznie mało jedzenia w lodówce.- powiedział z pełną buzią Niall.
-No wiesz nie spodziewałam się gości.- stwierdziłam wściekła- A teraz marsz do salonu!- krzyknęłam. Wszyscy grzecznie przeszli do salonu i usiedli koło Louisa.
-Przepraszam za…- zaczął Liam.
-Cicho muszę pomyśleć.- przerwałam mu. Usiadłam na fotelu- Nie obchodzi mnie po co tu przyszliście, ale nie pozwolę wam po nocy wracać do domu. Będziecie tu grzecznie siedzieć i macie się nigdzie nie ruszać, a ja pójdę spać. Jutro, nie wróć dzisiaj mi się wytłumaczycie, ale rano o przyzwoite porze. Tak wiec dobranoc i nie rozpieprzcie mi domu.- powiedziałam i wstałam z fotela. Skierowałam się do pokoju, rzuciłam się na łóżko i znowu odpłynęłam do Krainy Morfeusza.
Oczami Louisa
-Twoja dziewczyna jest bardzo stanowcza.- powiedział Harry.
-Ona taka je…. Ej! Ona nie jest moją dziewczyną!- krzyknąłem oburzony, a Loczek zaśmiał się pod nosem.
-Ciszej, bo się obudzi.- zganiał mnie Liam- Siedzimy cicho, aż do rana, a ty Lou myśl co ona lubi jeść na śniadanie. Tak postaramy się jej wynagrodzić nasze nocne wtargnięcie do domu.- powiedział stanowczo. Zaśmiałem się w duchu. Doskonale wiedziałem co lubiła na śniadanie. Zawsze po tym jak jej rodzice urządzali awanturę, a ona przybiegała do mnie z płaczem rano robiłem jej ulubione przysmaki. Były to naleśniki z nutellą, bitą śmietaną i owocami leśnymi, a do picia kakao. Kochała to. Wiedziałem o niej wszystko co kochała, czego nienawidziła, albo się brzydziła. Znałem ją od niemowlęcia. Nasze mamy kiedyś się przyjaźniły, dopóki jej rodzice nie zaczęli pić. Może poprzez starą przyjaźń moja mama tak troszczyła się o [T.I]. Nienawidzę ich za to, że spieprzyli jej dzieciństwo i całe życie. Pamiętam nasz pierwszy pocałunek, który dla mnie znaczył wiele, ale dla niej był tylko zakładem. Ja miałem wtedy trzynaście lat, a ona dziesięć. Kiedy mnie pocałowała poczułem motylki w brzuchu. Niestety powiedziała, że do mnie nic nie czuje i to był tylko zakład. Poczułem się wtedy urażony, jednak zakochałem się w niej. To uczucie trwa do dziś. Mimo, że od tamtego czasu minęło dziewięć lat z dnia na dzień kocham ją coraz bardziej. Oczywiście chodziłem z innymi dziewczynami, ale to nigdy nie było to coś co z [T.I]. Muszę ją odzyskać. Przeproszę ją za wszystko. Jeśli mi nie wybaczy nie wiem co bez niej zrobię. Powiedziałem chłopakom co mają kupić i zrobić. Wszyscy bez gadania wzięli się do roboty.
Twoimi oczami
Obudził mnie przepiękny zapach. Zeszłam na dół w piżamie, która swoją drogą składała się z za dużej koszulki (Louis ją kiedyś zostawił) i majtek. Myślałam, że to [I.T.P] przyszła zrobić śniadanie. Uważa, że nie dbam o siebie. Jakież było moje zdziwienie, kiedy okazało się, że to One Direction. Co oni tu robili? A no tak. Przecież o pierwszej w nocy wparowali mi do domu. A ja głupia myślałam, że to sen.-Cześć młoda.- powiedział Louis i podszedł do mnie- Swoją drogą pięknie wyglądasz w mojej koszulce.- szepnął mi na ucho, a ja zarumieniłam się na ten komplement.
-Dziękuję.- powiedziałam równie cicho.
-Chodź.- złapał mnie za rękę i posadził przy stole- Zrobiliśmy śniadanie dla Ciebie. Takie jakie lubisz.
Spojrzałam na stół. Zrobili moje ulubione naleśniki.
-Dziękuję.- powiedziałam, ale tym razem tak żeby wszyscy usłyszeli i się uśmiechnęłam.
-To my lecimy.- powiedział Zayn.
-Nie zjecie ze mną?- zapytałam lekko rozczarowana. Zawsze jem sama myślałam, że zjedzą ze mną.
-My nie, ale Lou zje z Tobą.- odpowiedział Hazza i się tajemniczo uśmiechnął. Skierował się do drzwi a reszta za nim. Kiedy usłyszałam trzask spojrzałam pytająco na Louisa.
-Jedz. Zaraz się wszystkiego dowiesz.- powiedział wskazując na naleśniki. Zabrałam się do jedzenia. Kiedy skończyłam jeść znowu spojrzałam się na Louisa, a on zaczął się ze mnie śmiać.
-Z czego się śmiejesz Tomlinson?- warknęłam na niego.
-Masz bitą śmietanę na twarzy.- powiedział z uśmiechem.
-Gdzie?- zapytałam.
-O tu.- powiedział, zbliżył się i mnie pocałował. Z chęcią go oddałam na co on przysunął mnie jeszcze bliżej do siebie. Wplotłam palce w jego włosy i usiadłam na nim okrakiem. Louis uśmiechnął się poprzez pocałunek i polizał moją wargę bym go wpuściła do środka, co też uczyniłam. Nasze języki zaczęły toczyć zażartą walkę. Po chwili odsunęliśmy się od siebie, bo zabrakło nam powietrza. Louis spojrzał na mnie i promiennie się uśmiechnął.
-Czekałem na tę chwilę dziewięć lat. Od naszego pierwszego pocałunku.- powiedział i musnął moje usta. Odsunęłam go od siebie i wstałam z jego kolan. Podeszłam do parapetu i się o niego oparłam.- [T.I] co się stało?- zapytał i zbliżył się do mnie chcąc mnie przytulić, ale ja się odsunęłam.
-Zostaw mnie.- powiedziałam słabo.
-Dlaczego? Nic to dla Ciebie nie znaczyło?!- krzyknął.
-A skąd mam wiedzieć, że znowu mnie nie zostawisz? Może tylko bawisz się moimi uczuciami?! Ja nie chcę znowu cierpieć! Kocham Cię, ale się boję, że znowu mnie zostawisz! Wyjdź z mojego domu i nigdy nie wracaj! Jesteś dupkiem, któremu nie leżą na sercu uczucia innych! Nie chcę Cię znać! Wynoś się!- wykrzyczałam. On spuścił głowę i wyszedł z domu trzaskając drzwiami. Kocham go i jednocześnie nienawidzę. Boję się, że znowu mnie zostawi, a ponownej rozłąki nie zniosę. Mimo, że chcę z nim być nie potrafię. Boję się. Tu się kończy nasza wspólna historia. Historia [T.I] i Louisa.
[T.I i N]* Twoje imię i nazwisko (jakby ktoś nie wiedział)
gifor :)
by Bianuś
To mój pierwszy imagin. Jestem z niego dumna i mam nadzieję, ze wam się spodoba. Chcecie 2 cześć? Piszcie! Czytasz = komentuj. Bardzo zależy nam na komentarzach, bo jak się je czyta, to aż ryjek się do monitorka uśmiecha :D Rozdział jest pisany i myślę, ze niedługo będzie . :)