Cześć Directioners! :*
Chciałyśmy wam z Agnieszką życzyć zdrowych Wesołych Świąt spędzonych w gronie rodzinnym, dużo miłości, wspaniałego chłopaka lub dziewczyny, spełnienia marzeń, bogatego Mikołaja i duuuuuuużo szczęścia.
Całujemy i pozdrawiamy
~Bianuś i Aguś
środa, 24 grudnia 2014
sobota, 11 października 2014
Zawieszamy
Z ciężkim sercem, ale musimy zawiesić bloga na czas nieokreślony. Staram się coś napisać, ale kompletnie nie mam weny plus brak czasu daje się we znaki. Mam nadzieję, że chociaż jeszcze jakiś rozdział wstawię w najbliższym czasie, ale nic obiecać nie mogę. Przepraszam i mam nadzieję że wybaczycie
Pozdrawiam was i całuję
~Bianka
środa, 20 sierpnia 2014
Rozdział 26
I jest nowy rozdział. Wiemy, że być może nawaliłyśmy, ale widocznie tak musiało być. Mamy nadzieję, że jeszcze ktoś czyta nasze wypociny. Prosimy zostawicie komentarz jeśli ktoś przeczytał. Pozdrawiamy was mocno.
P.S. Jak minęły wam wakacje. Odpowiadajcie w komach. Nam również możecie zadawać pytania.
P.S. Jak minęły wam wakacje. Odpowiadajcie w komach. Nam również możecie zadawać pytania.
Louis
-No nie wiem. Chciałem spędzić czas z mamą, Markiem i
dziewczynkami.- powiedziałem obejmując ją ramieniem.
-Proszę.- zrobiła oczy jak ze Shrek’a.
-A kiedy chcesz wyjechać?- zapytałem ciekawy.
-Mogłabym nawet dziś, ale dostosuję się. Byle przed
piątkiem.- odpowiedziała. Zastanawiam się dlaczego ona chce wyjechać. Przecież
pogodziła się z mamą. A może nie? Może to tylko na pokaz. Może całej prawdy nie
mówi.- To jak będzie?
-Okay, ale w czwartek wyjeżdżamy.- odpowiedziałem i
spojrzałem na nią z uśmiechem. Uśmiechała się, ale bardzo sztucznie.
-Super.- powiedziała- To dobranoc Loueh.- życzyła mi i
przytuliła się do mnie.
-Ej, a może ja Pojdę do siebie?- zapytałem powoli
wstając.
-Proszę zostań. Nie mogę spać w nocy.- powiedziała
płaczliwie.
-Jak to?- zdziwiłem się. Myślałem, że dobrze sypia, ale w
sumie i tak z jej pokoju nie byłoby nic słychać. Jest dźwiękoszczelny. Tylko
Hazza słyszy.- Dlaczego?
-Mam koszmary i wolę nie spać niż co noc to na nowo
przeżywać.- powiedziała bardzo cicho.
Jakie koszmary?! Czemu nikomu nic nie powiedziałaś?!-
zdenerwowałem się i trochę podniosłem głos. Camilla wystraszyła się i
odsunęła.- Przepraszam, mała. Nie chciałem podnieść głosu.- powiedziałem i
znowu ją do siebie przytuliłem.- Powiesz mi o co chodzi?
-Mam koszmary odkąd wróciliśmy z Włoch. Wszystkie bardzo
podobnej, czasem tej samej treści, we wszystkich jest Ben i Jack oraz śmierć
biskich mi osób i moja własna. Powiedziałam Harremu, ale miał nikomu nie mówić
i dotrzymał słowa. Od pierwszego koszmaru nie sypiam dobrze, bo się zwyczajnie
boję. Nie mówiłam wam, bo nie chciałam was martwić.- odpowiedziała i schowała
twarz w poduszkę. Pewnie płacze.
-Mała, ale Ty musisz spać. W ten sposób się wykończysz, a
tak być nie może. Idź teraz spać, a ja będę przy Tobie czuwał. Okay?- zaproponowałem.
-Dobrze. Ale nie wyjdziesz stąd dopóki się nie obudzę.
Dobrze?- zapytała i położyła głowę na moją klatkę piersiową.
-Nie ma sprawy.- powiedziałem i pocałowałem ją w czółko i
przytuliłem. Postanowiłem, że jak tylko ona zaśnie to zadzwonię do Loczka. Musi
mi to wyjaśnić. Po chwili słyszę miarowy oddech Camilli. Musiała być bardzo
zmęczona skoro tak szybko usnęła. Wyciągnąłem swój telefon z kieszeni i
wybrałem numer Harrego. Odebrał po siedmiu sygnałach.
-Halo? Kto mówi?- pyta się zaspanym głosem. W innych
okolicznościach śmiałbym się z niego, ale nie teraz.
-Louis. Dlaczego mi nie powiedziałeś, że Camilla ma kurwa
koszmary?- zapytałem tak, aby nie obudzić młodej.
-Hej Lou. Też się cieszę, że Cię słyszę, stary.-
powiedział sarkastycznie- Bo mnie o to debilu prosiła.
-A nie przyszło Ci do tego głupiego łba żeby mnie jako
jej bratu o tym kurwa wspomnieć?- wkurwiłem się na maksa, bo on to z takim
stoickim spokojem mówi.
-Miałem o tym nikomu nie mówić, więc nie mogłem Ci o tym
jak to ująłeś wspomnieć. Zależy mi na jej zaufaniu.- odparł spokojnie.
-Tylko dlatego zależy Ci na jej zaufaniu, bo ona Ci się
podoba.- syknąłem złośliwie- Mnie mogłeś powiedzieć o jej koszmarach.
Poradzilibyśmy coś na to.
-Ciekawe co, Lou? Ja spałem z nią, a i tak rzucała się po
łóżku i krzyczała. Musiałbyś wymazać z jej pamięci Bena i Jacka oraz całą jej
przeszłość, a to się nie uda.- powiedział zdenerwowany- Pogadam z Tobą o tym
jak wrócicie i się idioto uspokoisz. Dobranoc.- powiedział i się rozłączył.
Może ma racje. W sumie to ma. Nie potrzebnie mu robiłem awanturę. On chciał
dobrze. Pójdę spać, a jak wrócimy do Londynu to pogadamy wszyscy. Najpierw bez
Camilli, a później z nią. Razem coś wymyślimy. Przytuliłem małą bardziej do
siebie i po chwili odpłynąłem w krainę Morfeusza.
~Ten sam dzień, dziewięć godzin później~
Harry
Obudziłem się o 9.57 wkurzony na Louisa. Jednak go
rozumiem. W końcu to jego siostra i on się o nią martwi. Dla mnie jest to tylko
niestety przyjaciółka, ale też się bardzo o nią martwię. Ciekawe czy jeszcze
śpi. Zadzwonię do niej to może pogadamy. Wybrałem jej numer i nacisnąłem
zieloną słuchawkę. Już po drugim sygnale odebrała.
-Hej Hazzuś.- uśmiechnąłem się do siebie na jej radosny
głos. Chyba się w końcu wyspała, ewentualnie tak dobrze gra.- Już nie śpisz?
-Nie mogę. Myślę o tym jak sobie radzisz beze mnie.-
powiedziałem zanim ugryzłem się w język.
-Radzę sobie, ale bardzo za Tob… za wami tęsknię.-
odparła z westchnieniem- Powiedziałam Louisowi o koszmarach.
-Wiem. Dzwonił w nocy.- odpowiedziałem- Zrobił mi małą
awanturę.
-Jak to? Dlaczego?- zapytała zdziwiona.
-Bo mu o tym nie powiedziałem.- odparłem- Ale to nic. Nie
martw się. Między mną, a nim jest w porządku.
-No okay. A jak przygotowania do imprezy rocznicowej?-
zapytała.
-Powoli, ale idzie.- zrzedła mi mina na myśl, że będę
musiał pomagać w zrobieniu tych dekoracji, jakby nie można było ich kupić.
Gdyby nie ta moja słabość do Camilli.
-Szkoda, że mnie z wami nie ma to bym pomogła wybrać
jakieś.- powiedziała trochę zawiedziona.
-Słoneczko, nic nie szkodzi. Pomożesz przy zakładaniu
ich, a jak będziesz spadać to Cię złapię.- zaśmiałem się do słuchawki. Po
chwili usłyszałem, że i ona chichocze.
-No okay. Dobra Hazzuś kończę. Pa pa.- usłyszałem jak
dała buziaka do telefonu.
-Okay. Pa kotku. Miłego dnia.- powiedziałem i przerwałem
połączenie.
Poszedłem do łazienki, aby się umyć. Po kąpieli ubrałem się i
zszedłem na dół do kuchni.
-Oooo… Śpiąca królewna wstała.- zaczął śmiać się ze mnie
Zayn.
-O ile dobrze pamiętam to Ciebie było ciężko obudzić i z
łóżka ściągnąć. Przynajmniej nie siedzę godziny w łazience.- odgryzłem mu się.
-Jak widzisz to wszystko się zmieniło.- uśmiechnął się
cwaniacko.
-Dobra, koniec tematu. Co mam robić?- zwróciłem się do
Rose.
-Ty, Niall i Liam będziecie wycinać to co my z Zaynem
będziemy rysować na kolorowych kartonach.- powiedziała wręczając mi nożyczki.-
Ale wasza robota zacznie się za jakieś pół godziny więc zdążysz zjeść
śniadanie.
-Spoko.- uśmiechnąłem się.
-Ale zanim to zrobisz musicie poukładać wszystkie kartki
z pudełek kolorystycznie i według rozmiaru.- odpowiedziała z uśmiechem- To wy
trzej zacznijcie, a ja muszę pogadać z Harrym.- powiedziała i złapała mnie za
rękę. Zanim wciągnęła mnie do kuchni zobaczyłem mordercze spojrzenie Nialla.
Ależ on jest zazdrosny głupek jeden.
-O co chodzi?- zapytałem siadając na blacie i biorąc do
ręki kawałek pizzy.
-O Camillę. Martwię się o nią. Słyszałam, że w nocy
kłóciłeś się z Louisem i domyślam się, że to miało związek z Camillą. Prawda?-
zbiła mnie tym z tropu. Myślałem, że wszyscy śpią.
Rosemarie
-Tak. W naszej rozmowie chodziło o Camillę.- odpowiedział
wyraźnie się spinając.
-To znaczy? Możesz mi to wytłumaczyć?- dopytywałam się.
Może byłam za bardzo wścibska, ale Cami to moja przyjaciółka.
-Powiem Ci tak. Dzisiejsza noc była pierwszą, którą
przespałem w całości, nie licząc tego telefonu Lou, od powrotu Camilli z Włoch.-
powiedział przegryzając pizzę.
-Jak to?- zdziwiłam się.
-Mała ma koszmary. I to w roli głównej z Benem i Jackiem.
Widzi śmierć najbliższych i swoją własną Wiem teraz powiesz, że nie słyszałaś
jej krzyków. Tylko, że jej pokój był kiedyś moim małym studyjkiem, ale jako, że
było to jedyne wykończone pomieszczenie oddałem go Camilli. To dlatego wy jej
nie słyszycie chyba, że będziecie w moim pokoju lub obok niego.- odpowiedział.
-Czyli, że przez ostatnie noce wcale nie spałeś?-
zapytałam z troską.
-Spałem, ale bardzo mało. Spałem z Camillą, a ona
strasznie rzucała się po łóżku i ciężko było ją obudzić.- powiedział wzdychając
ciężko.
-Nie rozumiem tylko jednego. Dlaczego tylko Tobie
powiedziała?- zastanawiałam się na głos- Przecież Louis to jej brat, a jemu nie
powiedziała. Prawda?
-No jemu nie powiedziała. A mi tylko dlatego, że
usłyszałem jak woła o pomoc.- wyjaśnił.
-A nie mogłeś nas wtajemniczyć? Przecież byśmy Cię nie
wydali.- powiedziałam.
-Domyślam się, ale nie chciałem stracić jej zaufania.
Zależy mi na dobrym kontakcie z nią. Rozumiesz?- zapytał z obawą. Doskonale go
rozumiem. On ją kocha to dlatego.
-Rozumiem. Chodźmy pomóc chłopakom przy dekoracjach.-
powiedziałam do niego i wyszłam z kuchni.
-No nareszcie!- wykrzyknął Niall- Mam nadzieję, że Cie
nie podrywał.
-Nie zazdrośniku.- uśmiechnęłam się i dałam mu buziaka w
policzek. Zauważyłam, że skończyli już układać.- Dobra puść mnie. Muszę pomóc
Zaynowi.
Niall puścił mnie niechętnie. Usiadłam i zaczęłam rysować
na fioletowym kartonie.
-Możemy wiedzieć co to była za tajemnicza rozmowa w
kuchni?- zapytał Daddy.
-Na razie nie.- odpowiedział Hazza wchodząc do kuchni.
Był zamyślony.- Niech Lou wróci to się dowiecie.
-Ej, Loczku dobrze się czujesz?- zapytał Mulat.
-Tak. Czemu pytasz?- zapytał zdziwiony.
-Bo, Ty myślisz.- powiedział Zayn i wybuchnął śmiechem, a
chwilę po nim Niall i Liam.
-Zostawcie go w spokoju!- krzyknęłam na nich. Harry
spojrzał na mnie z wdzięcznością.
-A jak nie to co nam zrobisz?- zapytał Horan.
-Zrobię wam…
Louis
Camilla przez całą noc miała koszmary i musiałem ją
uspokajać. Jednak od piątej rano nikt mnie już nie budził. Cassi spała bardzo
grzecznie. I całą noc przespała. Kiedy przekręciłem się żeby zobaczyć czy Cami
śpi jej nie było. Wstałem z łóżka i podeszłem do łóżeczka maleństwa. Nie było
jej. Pewnie Młoda ją zabrała, żebym mógł trochę pospać. Kurde no. To miłe, że
tyle myśli o innych, ale o sobie też by mogła. Będę musiał z nią o tym
porozmawiać. Ubrałem się i zszedłem do kuchni. Była tam mama, która nakładała
naleśniki.
-Hej synku. Siadaj do stołu i jedz.- uśmiechnęła się do
mnie i postawiła na stole talerz z górą naleśników- Mark jest w pracy, a Lotti,
Fizzy i bliźniaczki są na spacerze z koleżankami.
-A Camilla i Cassi?- zapytałem kiedy przełknąłem
naleśnika.
-Wyszła z domu razem z małą o szóstej rano. Zdziwiłam
się, ale nic nie mówiłam. Nie wiem, o której wróci.- odpowiedziała mama jak
zwykle wyczerpująco.
-To jak zjem to zadzwonię do niej.- powiedziałem- A mamo.
My w czwartek jednak wyjeżdżamy, ale mam nadzieję, że w sobotę będziecie.-
oznajmiłem jej.
-Będziemy. A nie mieliście wyjechać w piątek?- zapytała
myjąc patelnie.
-Tak, ale potrzebują pomocy przy organizacji więc sama
rozumiesz.- skłamałem trochę, ale to dla jej dobra. Nie chcę żeby było jej
przykro, bo Camilla chce wyjechać. Płakałaby na pewno. Zastanawiam się o co
chodzi młodej.- Dziękuję za pyszne śniadanko, mamo.
-Nie ma sprawy Louisku- uśmiechnęła się mama i
poczochrała mnie po głowie.
-Pójdę do ogrodu zadzwonić do Cami.- oznajmiłem mamie i
wyszedłem z domu. Wybrałem jej numer i wcisnąłem zieloną słuchawkę.
-Hej Louis.- usłyszałem wesoły głos Camilli.
Camilla
O szóstej wyszłam z domu na spacer i zabrałam ze sobą
oczywiście Cassi. Wyszłam, aby pomyśleć o tym wszystkim co się ostatnio
wydarzyło. Inni pewnie by stwierdzili, że za dużo myślę i powinnam cieszyć się
chwilą. Jednak to jest niemożliwe. Za dużo ostatnio dzieje się w moim życiu.
Dopadły mnie demony przeszłości, prawda o moim pochodzeniu i uczucie, którego z
jednej strony pragnę, ale z drugiej nie chcę go. Boję się, że w ten sposób
zdradzę Matta, ale jestem głupia, bo on przecież nie żyje od trzech lat z mojej
winy. Jednak czuję coś do Harrego, tylko jest mały problem. On ma dziewczynę.
Muszę mu pozwolić być szczęśliwym. Nie będę budować związku na czyimś
cierpieniu. Siedziałam już długo naprzeciwko wierzby pod, którą się wczoraj
schowałam i zdążyłam już małą uśpić. Jest taka spokojna. Trudno będzie mi się z
nią rozstać. No, ale cóż. Muszę najpierw maturę zdać. Moje rozmyślenia przerwał
mój telefon. To był Louis. Od razu odebrałam.
-Hej Louis.- starałam się brzmieć wesoło.
-Hej młoda.- odparł. Chyba mi się udało.- Gdzie jesteś?
-W parku. Niedługo będę.- odparłam wstając. Rozłączyłam
się, złapałam za wózek i zaczęłam pchać go w stronę domu Louisa. Po około
dwudziestu minutach spacerku byłam na miejscu. Weszłam do domu i od razu na
powitanie mi i Cassi wyszedł Tommo.
-Gdzie byłaś?- zapytał na wstępie. Przecież mówiłam mu
przez telefon. Co za idiota.
-W parku. Mówiłam Ci przecież.- zachichotałam.
-Od szóstej rano?!- podniósł głos.
-Ciszej, mała śpi.- skarciłam go- O co Ci w ogóle
chodzi?- zapytałam spokojnie.
-Wyszłaś o szóstej rano i wróciłaś dopiero po moim
telefonie. A wiesz, którą mamy godzinę?!- krzyknął.
-11.17, no i co z tego?!- również podniosłam głos, bo
mnie zdenerwował. Mała zaczęła płakać.- Aż tak Ci to przeszkadza?
-Tak, bo się szlajasz nie wiadomo ,gdzie.- powiedział.
-A co ja jestem? Małe dziecko? Mam prawie osiemnaście lat
i mogę wychodzić, gdzie chcę, z kim chcę i kiedy chcę, a Tobie nic do tego!-
powiedziałam wkurzona.
-Właśnie mam do tego dużo. Masz prawie osiemnaście lat. A
wiadomo co może Cię spotkać, albo co będziesz wyprawiać.- odparł.
-Nie jesteś moim ojcem żebyś mi mówił co mam robić!-
krzyknęłam zirytowana. Nie jestem małym dzieckiem. Nawet Aleks mnie tak nie
traktuje.
-Ale jestem Twoim bratem i mam kurwa prawo!- wrzasnął i
walnął ręką w ścianę.
-Szkoda, że nim jesteś! Nienawidzę Cię!- krzyknęłam i
rzuciłam w niego parasolem.
-Też tego żałuję!- odkrzyknął.
-To po jakiego chuja mnie tu ściągnąłeś?- zapytałam
ciszej mając łzy w oczach.
-Sam nie wiem.- powiedział. To co odpowiedział załamało
mnie jeszcze bardziej. Uciekłam do mojego tymczasowego pokoju. Myślałam, że
może się pogodzimy, a on „Sam nie wie” po co mnie tu ściągnął. Zamknęłam za
sobą drzwi od pomieszczenia i zsunęłam się po nich. Zaczęłam płakać. A może to
moja wina? W sumie nie byłoby to dziwne. Czy ja muszę stwarzać problemy? W
sumie beze mnie byłoby im o sto procent lepiej i łatwiej.
Rosemarie
-Zrobię wam coś na pewno.- powiedziałam. Zaczęli się we
trójkę śmiać.- Z Tobą Horan zerwę, Tobie Malik potłukę wszystkie lustra i
obetnę włosy, a Ty Payne będziesz się musiał tłumaczyć przed Dani.-
powiedziałam ostro. Wszystkim oprócz Niallowi zszedł uśmiech z twarzy.- Czego
się tak szczerzysz, debilu? Ja mówię poważnie.- powiedziałam bez cienia
uśmiechu i chyba to zauważył, bo mina mu zrzedła.
-Dobra damy mu spokój.- powiedział Blondyn.
-Ja myślę. A teraz proszę wycinać i rysować.- rozkazałam
i wszyscy wzięli się do pracy w ciszy i skupieniu. Przed dwie godziny
zrobiliśmy tyle, że starczy na udekorowanie całego domu i ogrodu. Cieszę się,
że z Zaynem wczoraj przygotowaliśmy różnej wielkości i różnych wzorów szablony,
bo zajęłoby nam to o wiele dłużej. Kiedy Harry wyciął ostatnią nutę zaczęliśmy
wszystko sprzątać. Pochowałam dekoracje i usiadłam na kanapie pomiędzy Niallem
i Loczkiem.
-Dobrze, że skończyliśmy to dzisiaj.- powiedział mój
Żarłok- Przynajmniej jutro będzie spokój.
-Masz rację, stary.- powiedział Mulat. Uśmiechnęłam się
do wszystkich.
-Jeszcze tylko wstążki i inne duperele, których sami nie
zrobimy trzeba kupić i będzie dobrze.- powiedziałam.
-To już jutro.- odparł Liam.
-Spoko, tylko mówię. A w sobotę rano zajmiemy się dekorowaniem
domu i podwórka.
-Nom. Szczególnie te na podwórku lepiej w sobotę, bo nie
wiadomo jaka będzie pogoda. I trzeba powiadomić sąsiadów, że może być głośno.-
poinformował Payne.
-Tym jak zwykle Ty się zajmujesz więc tak będzie i w tym
roku.-powiedział Niall i wysłał mu buziaka w powietrzu, a Liam udał, że go
złapał.
-Wiem. Spodziewałem się tego po was. A co z jedzeniem?-
dopytywał się Daddy.
-My kupujemy tylko przekąski, typu chipsy, ciastka,
cukierki i tak dalej oraz napoje. Kolacją zajmuje się Cami i ja.- powiedział po
dłuższej chwili ciszy Harry.
-To za zakup przekąsek będą odpowiedzialni Rose i Niall.-
zadecydował Liam.
-A co będą robić Lou i Zayn?- zapytał Blondyn.
-Posprzątają podwórko i dom.- uśmiechnął się złośliwie
Liam.
-Jak co roku. Tylko wtedy jeszcze Hazza nam pomagał.-
powiedział z teatralnym westchnieniem Zayn.
-W tym roku się pozmieniało.- powiedziałam z uśmiechem.
-No na lepsze, bo…- zaczął Niall, ale przerwał mu
dzwoniący telefon Harrego- Kto to?
~by Bianuś i Aguś
środa, 23 lipca 2014
imagin
Imagin z Liam'em
Hej x Z góry przepraszam, że to taki szans, ale nie miałam weny, a Bianka ciągle naciskała, żebym wstawiła so.
Uciekałam po parku, by Liam mnie nie złapał. W pewnym momencie potknęłam się i upadłam. Leżałam chwilę na ziemi. Poczułam rękę na plecach, po czym przekręciłam się, żeby zobaczyćkto to i był to Daddy. Zaczęłam się śmiać, a on wraz ze mną. Po chwili wstał i podał mi rękę, a ja wdzięcznie ją złapałam i z jego pomocą wstałam. Położył dłonie na moich biodrach.
- Jesteś mi coś winna.- szepnął mi do ucha rozbawiony.
- Może tak, może nie.-pocałowałam go w policzek i zaczęłam biec.
Zaskoczony chłopak po chwili za mną ruszył. Mijałam zdziwionych ludzi z psami, mnóstwo staruszków, a także ulicznego grajka. Obejrzałam się za siebie, a Liam'a nie było. Zaczęłam się rozglądać, ale mimo tego go nie widziałam. Albo się dobrze schował, albo coś mu się stało. Sądzę, że chce mi zrobić na złość. Zawróciłam szukając go. Nie było go za pobliskimi krzakami, ani drzewami. Zaczynałam się martwić. Nagle poczułam czyjeś silne ramiona obejmujące mnie w talii i czyiś podbródek na ramieniu.
- Mówiłem, że jesteś mi coś winna, słońce. - Liam musnął wargami moją szyję.
Odwróciłam się do niego, stanęłam na palcach i złączyłam nasze wargi. Całowaliśmy się, póki nie przeszkodził nam deszcz. Odsunęliśmy się od siebie by złapać oddech i zaczęliśmy się głośno śmiać...
So koniec. :) Mam nadzieję, że nie jest najgorszy, ale z tych co pisałam, to raczej tak. No to pa x Do następnego x
~ Sus xoxo
poniedziałek, 7 lipca 2014
Wyjaśnienie
Hej.
Wiemy, że od dawna nic się nowego nie pojawiło i że jesteście niecierpliwi już. Więc chcę wam wyjaśnić co i jak. Kiedy była szkoła kompletnie nie miałam czasu pisać. Teraz są wakacje i coś tam piszę. Mam wiele pomysłów na to opowiadanie, ale nie umiem tego ubrać w słowa. Miałam wstawić to co mam, ale nie dam rady, bo jutro wyjeżdżam. Dlatego dopóki nie wrócę rozdział na pewno się nie pojawi nawet jeśli go skończę, bo podczas wyjazdu będę odcieta od internetu. Nawet jeśli skończę go założmy, że w drodze nad morze rozdział pojawi się po powrocie. Wiem, że być może większość z was już nie czyta naszego bloga, ale wiem, że znajdą się jeszcze osoby, które go czytają. Przepraszam za zwłokę i myślę, że w niedługim czasie coś się pojawi, bo Aga być może wstawi jakiegoś imagina. Pozdrawiam i całuję was wszystkich mocno :*
~by Bianuś
Wiemy, że od dawna nic się nowego nie pojawiło i że jesteście niecierpliwi już. Więc chcę wam wyjaśnić co i jak. Kiedy była szkoła kompletnie nie miałam czasu pisać. Teraz są wakacje i coś tam piszę. Mam wiele pomysłów na to opowiadanie, ale nie umiem tego ubrać w słowa. Miałam wstawić to co mam, ale nie dam rady, bo jutro wyjeżdżam. Dlatego dopóki nie wrócę rozdział na pewno się nie pojawi nawet jeśli go skończę, bo podczas wyjazdu będę odcieta od internetu. Nawet jeśli skończę go założmy, że w drodze nad morze rozdział pojawi się po powrocie. Wiem, że być może większość z was już nie czyta naszego bloga, ale wiem, że znajdą się jeszcze osoby, które go czytają. Przepraszam za zwłokę i myślę, że w niedługim czasie coś się pojawi, bo Aga być może wstawi jakiegoś imagina. Pozdrawiam i całuję was wszystkich mocno :*
~by Bianuś
poniedziałek, 28 kwietnia 2014
Rozdział 25
Rozdział 25
Jeśli przeczytałeś zostaw po sobie komentarz. To naprawdę motywuje, a Ciebie nic nie kosztuje :)
Rosemarie
-Niall, ja nie wiem.- powiedziałam cichutko. Odsunął mnie
od siebie i zmusił, abym spojrzała mu w oczy.
-Rose, patrz mi w oczy i powiedz, że tego nie chcesz.
-Chcę tylko się boję- odparłam.
-Daj nam szansę. Zależy mi na Tobie. Proszę zostań moim
Kochaniem.- poprosił niemal błagalnie. Co ja mam zrobić. W sumie też go kocham,
ale to może się nie udać. Jednak warto spróbować.
-Zgadzam się, Niall.- powiedziałam lekko zarumieniona.
-Słuchaj, ja wiem, że się boisz, ale… Zaraz Ty
powiedziałaś tak?- zapytał niedowierzając. Zaśmiałam się nerwowo.
-Tak głuptasie.- powiedziałam. On wyszczerzył się i
przywarł swoimi ustami do moich. Poczułam motylki w brzuchu i nie czułam już
tej presji co w domu chłopców. W tym pocałunku była nasza wzajemna miłość i
pożądanie. Nasze języki walczyły o dominację, jednak żadne z nas nie chciało
odpuścić. Kiedy zabrakło nam tchu Niall oderwał się od moich ust i przyłożył
swoje czoło do mojego. Nawet z moim byłym nie czułam się tak cudownie. Ciężko
oddychaliśmy, ale uśmiechaliśmy się do siebie.
-Kocham Cię.- powiedział Niall i musnął moje usta.
-Ja Ciebie też, Niallerku.- odpowiedziałam i przytuliłam
się do niego. Trwaliśmy tak dłuższą chwilę.
-Może spakujemy Twoje rzeczy i wrócimy do domu?-
zaproponował Blondyn. Mój Horan. Jak to pięknie brzmi.- Rose?
-Przepraszam. Zamyśliłam się.- uśmiechnęłam się- To
będziesz musiał mi ściągnąć walizkę z szafy. Jestem za niska.
-Nie ma sprawy kochanie.- powiedział i podszedł do mojej
szafy. Bez trudu ściągnął moją morską walizkę w fioletowe kwiatki.- Proszę
misiaczku.- położył ją na podłodze i przysunął mnie do siebie. Pocałował mnie
czule w usta.- Mówiłem Ci już, że Cię kocham i jaką pięknością jesteś?- zapytał
z bananem na twarzy.
-To pierwsze tak, a tego drugiego nie.- powiedziałam i
wydęłam żartobliwie usta w podkówkę.
-Tak więc kocham Cię. Jesteś najpiękniejszą dziewczyną
jaką przyszło mi oglądać.- powiedział i musnął moje usta. Lekko się
zarumieniłam na te słowa.- Widzę, że ty mnie od dawna kochasz.- uśmiechnął się
przebiegle. Zażenowana spuściłam głowę. Ciekawe co sobie o mnie teraz myśli.-
Ej! To słodkie kochanie.- powiedział przytulając mnie.
-Dobra to ja się już spakuję.- powiedziałam i odsunęłam
się od niego niechętnie.
-Pomogę Ci.- zaoferował się. Zaczął przeglądać moje
sukienki i kilka z nich wrzucił do walizki. Ja natomiast wrzuciłam bluzki,
sweterki, spodenki, spódniczki i kurtkę.
-Teraz się odwróć.- rozkazałam Niallowi. O dziwo
posłuchał się. Szybko włożyłam parę sztuk bielizny pod resztę rzeczy. Wrzuciłam
jeszcze parę butów.- Jestem gotowa.- powiedziałam i przytuliłam się do niego od
tyłu.
-To jedziemy.- uśmiechnął się i złapał mnie za rękę. Do
drugiej wziął walizkę i ruszyliśmy na schody. Zeszliśmy po nich, a następnie
wyszliśmy z domu. Zamknęłam go i wsiedliśmy do samochodu.
Camilla
-On wstąpił do mafii.- powiedział szybko Lou. Na początku
nie zrozumiałam, ale już po chwili ogarnęłam o co chodzi. Nie mogłam w to
uwierzyć. Jak? Dlaczego? Po co? Miałam tak wiele pytań, a odpowiedzi na pewno
malutko.- Camillka zrobisz jej krzywdę.- nie zauważyłam, że nieświadomie
zaczęłam przytulać do siebie maleństwo. Zrobiłam to, aż za mocno.- W porządku?-
zapytał z troską Loueh.
-T… Tak.- odpowiedziałam niepewnie. Louis przesiadł się
obok mnie i przytulił do siebie.- Jak się dowiedzieliście?
-Kiedy aresztowali go, policja przyszła powiadomić o tym
mamę. O dziwo przyjęła to spokojnie. Powiedziała im, że on już dla niej nie
istnieje. Złożyła pozew o rozwód i raz na zawsze uwolniła się od niego.-
powiedział ze złością.
-Widziałeś go jeszcze potem?- zapytałam ciekawa.
-Dopiero jak stałem się sławny przypomniał sobie o mnie.-
wycedził przez zaciśnięte zęby- Proszę Cię, nie szukaj go.
-Nie mam zamiaru.- uśmiechnęłam się- Możemy iść jak
chcecie.
-Tak, możemy iść. Stan idziesz z nami?- zapytał Lou
przyjaciela.
-Nie. Ale jak chcecie to możemy się spotkać innego dnia.
Do kiedy zostajecie?
-W piątek rano wyjeżdżamy.- uśmiechnął się Lou.
-To zobaczymy się jutro albo w czwartek. Papa.- pożegnał
się i poszedł w przeciwną stronę niż my. Szliśmy nieznanymi mi drogami. Wracaliśmy
parkiem do domu. Był on przepiękny. Wszędzie pełno drzew, ławeczek, trzy
altanki, duży plac zabaw i mnóstwo kwiatów. Po około piętnastu minutach byliśmy
już pod domem. Lou otworzył furtkę i wpuścił mnie pierwszą na posesję. Szedl
przodem prowadząc do ogrodu.
-Znalazłeś ją? Nic jej nie jest?- usłyszałam głos Jay.
-Tak, a na znalazła niemowlę.- powiedział Loueh.
-Jak to?- zainteresował się Mark.
-W parku na ławce. Była też karteczka.- podałam im ją.
-To niewiarygodne. Zadzwonię do Margaret.- powiedziała
Jay i weszła do domu. Ciekawe kto to.
-To opiekunka w domu dziecka.- wyjaśnił mi Mark.
Normalnie jakby czytał mi w myślach. Po chwili wróciła mama Lou.
-Przyjedzie za jakąś godzinę. W tym czasie mamy się nią
zająć. Mogę?- zapytała. Pokiwałam głową i podałam jej małą, jednak kiedy to
zrobiłam zaczęła płakać.
-Może ja?- zaproponowałam z lekkim uśmiechem. Dała mi ją
i chwilkę później maleństwo się uspokoiło. Przyszła Lotti z butelką mleka.
-Proszę. Na pewno jest głodna.- podała mi ją.
-Dziękuję.- uśmiechnęłam się ciepło. Ruszyłam w stronę
huśtawki i usiadłam na niej. Sprawdziłam czy mleko nie jest za gorące i
zaczęłam karmić niemowlę. Była bardzo głodna. Miała piękne brązowe oczy, lekko
zadarty nosek i różowiutkie usteczka. Popatrzyłam w górę na resztę rodziny,
która patrzyła na mnie z uśmiechem i… chyba podziwem. Wszyscy podeszli do mnie.
Lou wziął nosidełko. Maleństwo już kończyło jeść i powoli zasypiało. Ułożyłam
ją w nosidełku i przykryłam kocykiem.
-Będziesz wspaniałą matką.- uśmiechnęła się Jay. Powinnam
ją chyba przeprosić. Chyba.
-Przepraszam za tamto. Może zaczniemy od początku.?-
zaproponowałam bez entuzjazmu.
-No pewnie.- odparła.
-Dzień dobry. Jestem Camilla Amoor.- uśmiechnęłam się i
podałam jej rękę.
-Johannah Tomlinson, to mój mąż Mark i moje córki, Lotti,
Fizzy, Daisy i Phobe.- przedstawiła i się zaśmiała.- Jeśli chcesz możesz mi
mówić mamo lub Jay.
-Dobrze.- uśmiechnęłam się- Przepraszam na chwilę. Muszę
zadzwonić.
Niall
Dojechaliśmy już do domu. Wyjąłem walizkę Rose i złapałem
ją za rękę. Weszliśmy przez drzwi od garażu do domu i od razu skierowaliśmy się
do salonu.
-Wróciliśmy!- krzyknąłem- Chcemy z Rose wam coś
powiedzieć.- chłopcy popatrzyli na nas pytająco- Ja i Rose jesteśmy razem.
-Serio?- zapytał Liam z niedowierzaniem.
-Tak.- uśmiechnęła się moja dziewczyna.
-Jej!- ryknęli chłopcy i rzucili się na nas, by nas
przytulić.
-Gratulujemy.- uśmiechnął się Zayn- Już od dawna
wiedziałem, że coś między wami jest i trzymałem kciuki, abyście w końcu byli
razem.
-Dzięki stary.- uśmiechnąłem się do przyjaciela- My
pójdziemy na górę się rozpakować.- uśmiechnąłem się do nich.
-Tylko grzecznie tam. Nie chcemy mieć jeszcze małych
Horanków.- zaśmiał się Harry.
-A Ty jak zwykle tylko o jednym.- skwitowała go ze
śmiechem Rose. Weszliśmy na piętro po schodach, a następnie do mojego pokoju.-
To gdzie mogę się rozpakować?- zapytała patrząc na mnie tymi swoimi pięknymi
oczami. Otworzyłem szafę i wskazałem na środkową półkę.
-To miejsce na Twoje ubrania.- uśmiechnąłem się- Możesz
je nawet zostawić żebyś zawsze coś tu miała.
-Dziękuję.- powiedziała i dała mi całusa w policzek.
Kiedy wszystko wypakowała spojrzała na mnie.- Nie wzięłam piżamy.
-To nic. Pożyczę Ci coś swojego.- zaśmiałem się i
przytuliłem ją do siebie- Zresztą świetnie wyglądasz w moich rzeczach.- powiedziałem
zgodnie z prawdą, a ona się zarumieniła.
-Niall! Rose! Chodźcie do salonu! Camilla dzwoni!-
krzyknął Malik. Zbiegliśmy na dół i usiedliśmy na dywanie.
-Włączę na
głośnik.- powiedział Harry.
-Hej wszystkim.-
usłyszeliśmy jej chyba radosny głos. Ona jest dobra w ukrywaniu emocji.
-Siemanko.-
odpowiedzieliśmy.
-Jak tam u Ciebie?
Jak nowa rodzinka?- zapytał Zayn i myśleliśmy, że go w łeb strzelimy.
-Chyba okay. Jednak
ja w innej sprawie dzwonię.- szybko zmieniła temat. Nabrała głośno powietrza i
zaczęła mówić- Harry chciałam Cię przeprosić. To nie jest tak, że Cię
nienawidzę. Ja po prostu mam taki charakter. Nie chciałam Ci tego mówić. Chcę
żebyś się do mnie odzywał. Wkurzyłam się dlatego, że nie zdążyłam sobie tego
wszystkiego poukładać, a Lou wywiózł mnie do Doncaster i to wbrew mojej woli.
Teraz już jest trochę lepiej, bo pogodziłam się z Lou i jego mamą. Polubiłam
dziewczynki i Marka. Oni są super. Może nie jest jeszcze idealnie, ale jest już
dużo lepiej. Kocham was wszystkich.- skończyła mówić. Widać, że Hazzie ulżyło.
-To super. My mamy
dla Ciebie i Lou bardzo ważną wiadomość.- powiedział Zayn.
-Jaką?- zaciekawiła
się. W sumie to ja też. Ciekawe co wymyślili znowu.
-Niall i Rose są
parą!- wydarli się Harry i Malik.
-Serio?! Lou chodź
tu szybko!- usłyszałem jej przejęty głos- Rose i Niall są parą. Czemu mi nie
powiedziałaś?- zapytała z wyrzutem mojej dziewczyny, ale cieszyła się z jej
szczęścia.
-Dziś mnie
poprosił.- powiedziała jej cichutko.
- Cieszę się z
Twojego szczęścia siostro. Mam nadzieję Niall, że jej nie skrzywdzisz, bo wtedy
inaczej pogadamy. I nie dostaniesz z liścia jak ostatnio. Rozumiemy się?-
zapytała złowrogo.
-Tak jest, Pani
Generał.- odpowiedziałem ze śmiechem.
-Gratuluję stary.-
zaśmiał się Loueh- My kończymy. Papa
-Do piątku.- dopowiedziała
Cami i się rozłączyła.
Rosemarie
Wiedziałam, że zrozumie. Cieszę się z jej szczęścia.
Będzie miała teraz więcej osób wokół siebie. Tylko pytanie co dalej? Wiem, że
powinnam cieszyć się chwilą, ale martwię się o nią. O nich wszystkich. Boję
się, że Jack i Ben coś jej zrobią. Tylko czego oni od niej chcą. Mnie zostawili
w spokoju to i ją by mogli. Teraz nawet nie wiem czy dobrze zrobiłam związują
się z Niallem. Kocham go to prawda, ale teraz może być dobrze, a później coś
się zepsuje. Zawsze tak mam.
-To chodźmy wszyscy do garażu po samochód. Trzeba kupić
dekoracje.- usłyszałam głos Liama. Pewnie już od dłuższej chwili rozmawiają.
-Ym… Chłopcy?- zaczęłam nieśmiało.
-Tak?- zapytał Loczek z szelmowskim uśmiechem i objął
mnie ramieniem na co Horan go zmierzył morderczym wzrokiem.
-Skąd wy chcecie wziąć te dekoracje?
-Zamówimy.- uśmiechnął się Daddy.
-Ale po co?- zapytałam ponownie odpychając się od Harrego
i podchodząc do Niallera.
-No na imprezę.- zadrwił ze mnie Zayn.
-Chodzi mi o to, że my możemy je zrobić.- uśmiechnęłam
się.
-My?- zapytali równocześnie.
-Tak.- wyszczerzyłam się łapiąc Nialla za rękę- Załatwimy
materiały i się zrobi.
-Samo się na pewno nie zrobi.- zadrwił Harry.
-No nie.- zaśmiałam się- My zrobimy. Co wy na to?
-My?- zapytali znowu.
-Mhm…- uśmiechnęłam się.
-O nie!- wrzasnął Loczek- Ja się do tego nie zabieram.
Miałem odpocząć od pracy i postanowiłem, że nie będę nic robił. Zresztą Niall
ma takie samo postanowienie. No nie, stary?- zapytał Harry Blondyna, a ten
kiwnął głową.
-Ja tam mogę coś takiego zrobić.- uśmiechnął się Zayn.
-Ja również się przyłączę.- powiedział wesoło Liam.
-A wy?- zrobiłam minkę szczeniaczka do Harrego i Nialla.
-Nie.- powiedzieli obaj. Wiedziałam jak ich przekonać.
-Nialluś, proszę.- przytuliłam się do chłopaka.
-Nie.- powiedział stanowczo.
-Nawet dla swojej dziewczyny tego nie zrobisz?- zapytałam
ze smutną minką.
-Rose, przestań!- odwrócił ode mnie swój wzrok- No dobra.
Wygrałaś. Pomogę.
-Serio, Niall?- zapytał z niedowierzaniem Harry- A nasz
solidarność? Przyjaciel miał być ważniejszy od dziewczyny, a Ty co robisz? Boże
z tymi dziewczynami same kłopoty. Jedna taka ładna na niego spojrzy i go
przytuli i już zapomina o przyjacielu.
-Oj przestań, Harry. A jak Camilla by się dowiedziała, że
pomagałeś przy dekoracjach będzie z Ciebie dumna i być może będziesz miał u
niej szanse.- uśmiechnęłam się niewinnie- To jak będzie?
-…
Camilla
Maleństwo na razie zostaje z nami. Daliśmy jej na imię
Cass. Jak znajdzie się rodzina zastępcza to ją oddamy. Wzięłabym ją, ale w tym
roku piszę maturę i muszę się skupić na nauce, a dziecko by mi przeszkadzało.
Dzień minął już spokojniej. Po rozmowie z dyrektorką domu dziecka poszłam z
małą na górę i tam przesiedziałam cały wieczór. Zeszłam tylko na kolację.
Najpierw nakarmiłam Cass, a potem sama zjadłam. Jest już po 23. Tęsknię za
Londynem. Za Rose, chłopcami i Alexem. Chciałabym już tam wrócić. Pogadam o tym
jutro z Louisem. Może powinnam zapisać w pamiętniku to o czym z nikim nie
rozmawiałam.
21.07.2013 r.
Drogi pamiętniku
Jestem u rodziców
Louisa. Dowiedziałam się co nieco o ojcu i w ogóle o rodzinie. Nie wiem ile
jest w tym prawdy. Dla mnie jest to strasznie niezrozumiałe. Do Lou nie mam żalu. No bo niby o co? To nie jego wina. Miał wtedy tylko sześć lat. Nic nie mógł zrobić. Ale Jay mogła.
Mimo, że policja szukała ona też
mogła próbować na własną rękę. Są
detektywi przecież. Oni są skuteczni. Jednak może jej to było
na rękę. Może mnie nie chciała. Ciekawe czy się kiedykolwiek dowiem prawdy. Ona myśli, że między nami już
jest w porządku, ale to nieprawda. „Pogodziłam się z
nią tylko dla Louisa i chłopców. W końcu
w sobotę robią imprezę z
okazji rocznic, która wypada w czwartek. Na pewno polubiłam dziewczynki i Marka. Do nich też nic nie mam. Ich wtedy na świecie nie było,
a Jay nie była z Markiem. I wiesz co?
Niall i Rose są razem! Nareszcie. Pasują do siebie. Cieszę się z ich szczęścia. Szkoda, że
Harry nic do mnie nie czuje. Jestem tylko jego przyjaciółką. Chciałabym czegoś
więcej, ale nie będę niszczyć naszej przyjaźni przez to co bym mu powiedziała.
Wolę cierpieć w samotności,
ale tak żeby się nie dowiedział. Będę go kochać
w tajemnicy. Muszę kończyć, bo słyszę
kroki. Papa.
Zamknęłam pamiętnik i odłożyłam go na stolik. Do pokoju
wszedł Tommo.
-Dobrze, że nie śpisz.- uśmiechnął się i położył obok
mnie.
-Czemu?- zdziwiłam się.
-Dla Cass znalazła się rodzina zastępcza.- powiedział z
uśmiechem.
-I mówisz mi to o…- spojrzałam na wyświetlacz komórki-…
00:19?
-Tak, bo jutro, znaczy dzisiaj ją zabierają.
-Tak szybko?- zdziwiłam się.
-Mhm… Już od dawna starają się o jakiegoś maluszka.-
wyjaśnił mi- To znajomi Marka. Bardzo dobrzy ludzie.
-Skoro tak przedstawia się sytuacja to okay.-
uśmiechnęłam się. Chciał już wstawać, ale złapałam go za rękę.- Lou możemy
pogadać?
-Tak.- uśmiechnął się i z powrotem opadł na poduszki- O
czym?
-Czy możemy wrócić do domu wcześniej?- zapytałam z
nadzieją.
-Ale dlaczego? Nie podoba Ci się tu?- zapytał troszkę
zdezorientowany.
-Nie, ale tęsknię za Londynem i naszym domem wariatów.-
wyjaśniłam i uśmiechnęłam się- Chciałabym pomóc przy przygotowaniach do waszej
imprezy z okazji trzeciej rocznicy. Więc jak będzie?
-No nie wiem. Chciałem spędzić czas z mamą, Markiem i
dziewczynkami.- powiedział.
-Proszę.- zrobiłam maślane oczka.
-…
Notka:
Wiemy, że rozdział pojawił się równo dwa miesiące od ostatniego, ale nie było czasu pisać. Być może teraz będzie szybciej, bo będzie majówka. Ale nie możemy nic obiecać. Jeśli ktoś jeszcze czyta naszego bloga niech zostawi swoją ulubioną liczbę. Pozdrawiamy
~by Bianuś i Aguś
piątek, 28 lutego 2014
Rozdział 24
Rozdział 24
Rosemarie
-Zagrajmy w butelkę.- zaproponował Zayn. Wiedziałam jak te ich granie mogło wyglądać więc nie chciałam.
-Ja odpadam.- powiedziałam.
-Oj no weź. Nie bądź cienias.- zaśmiał się Mulat.
-Nie jestem cieniasem tylko domyślam się jak ta wasza butelka będzie wyglądać.- powiedziałam stanowczo. Wiem, że z nimi nie wygram, ale nie poddam się tak łatwo. Oni zrobili miny smutnego szczeniaczka i już wygrali.- Grr... Niech Wam CIOŁKI będzie.- podkreśliłam dosadnie słowo ciołki.
-Super.- cieszył się Hazza. Usiedliśmy na podłodze, a Zayn przyniósł szklaną butelkę. Jako pierwszy kręcił Niall. Wypadło na Zayna.
-Prawda czy wyzwanie?- zapytał Irlandczyk.
-Prawda.
-Czy chciałeś kiedyś przelizać się z facetem?
-Raz.- odpowiedział szczerze, a my zaczęliśmy się brechtać.- Ej to było po pijaku.
-No okay. Wierzymy Ci.- zaśmiałam się. Zayn zakręcił i niestety wypadło na mnie.- Prawda.- powiedziałam od razu.
-Jesteś w kimś zakochana?
-Tak.- odpowiedziałam zgodnie z prawdą. Już wiedziałam, że tego pożałuję.
-W kim?
-Tylko jedno pytanie Zayn.- zaśmiałam się i zakręciłam. Miałam Loczka.
-Wyzwanie.
-Pocałuj Zayna w usta.- uśmiechnęłam się złośliwie. Oni obaj zrobili wielkie oczy i spojrzeli na siebie. Harry podszedł do Niego niepewnie i szybko musnął jego usta. Zaczęłam się brechtać wniebogłosy. Nie wiem jak Liam i Niall mogli być poważni.
-I z czego się wyjesz barani łbie?- warknął Styles.
-Z was. Jak było? Jakie wrażenia?- uśmiechałam się.
-Nic Ci do tego. Kręć Hazza.- powiedział Zayn. Wypadło na Liama.
-Wyzwanie.
-Przez dwie następne kolejki trzymaj łyżkę w ręku.- powiedział Harry. Liam pobladł, a Loczek niewzruszony podał mu łyżkę. Wziął ją niepewnie, ale dzielnie trzymał. Daddy zakręcił i wypadło na mnie.
-Wyzwanie.- powiedziałam. Prawdy już nie wezmę żeby nie pytali się w kim jestem zakochana.
-Wyjdź przed bramę w samym staniku i krzyknij: "Jestem Panią świata. Padajcie do moich stóp mochery."- wszyscy zaczęliśmy się śmiać. Wyszłam na podwórko i dziarskim krokiem wylazłam przed bramę. Zdjęłam koszulkę.
-Jestem Panią świata. Padajcie u moich stóp mochery!- krzyknęłam. Jakaś babcia zaczęła okładać mnie torebką.
-Ja Ci dam mochery. I w coś ty się ubrała niewdzięcznico. Za moich czasów rodzice by mnie za to zabili.- zaczęła gadać.
-A kiedy to było? Za czasów dinozaurów? I może mi jeszcze pani powie, że nie o taki kraj walczyła?- zaczęłam się śmiać. Nie wiem sama co mi odbiło, że wdałam się z nią w dyskusję.
-Ty mała, wstrętna gówniaro. Już ja Ci dam. Zaraz zadzwonię na policję.- powiedziała, a ja uciekłam do domu. Weszłam na posesję, a chłopcy ryczeli ze śmiechu. Nałożyłam koszulkę i sama zaczęłam się brechtać.
-Ta babcia była fenomenalna.- powiedziałam wchodząc do domu. Usiedliśmy z powrotem i zakręciłam butelką. Wypadło na Nialla.
-Prawda.
-Żałujesz, że się przefarbowałeś?- zapytałam ciekawa.
-Serio dziewczyno? To mnie kazałaś całować Zayna, a jego o taką błahostkę się pytasz? Już ja się z Tobą policzę.- zagroził mi Harry. Już się bałam co wymyśli.
- Zależy. I tak, i nie.- uśmiechnął się ciepło. Wypadło na Hazzę, który wybrał wyzwanie.
-Zadzwoń do Taylor i powiedz jej jak bardzo ją kochasz, tęsknisz i chcesz wrócić do niej. Jak myślałeś o niej każdego dnia. Kiedy się zgodzi powiedz, że żartowałeś. Włącz na głośnik.- uśmiechnął się Horan. Hazz wyjął telefon i wybrał numer. Taylor po dwóch sygnałach odebrała.
-Halo?
-Cześć kochanie tu Harry. Chciałem Ci powiedzieć, że Cię kocham i tęsknię. Nie mogę przestać o Tobie myślę. Możemy do siebie wrócić cukiereczku.
-No nie wiem.- odparła niepewnie.
-Proszę. Mogę nawet teraz do Ciebie przylecieć.- uśmiechnął się, a my ledwo powstrzymywaliśmy śmiech.
-No dobrze kotku. Zamówię Ci samolot.- powiedziała.- Już teraz czy chcesz się spakować?
-Chyba śnisz, że przylecę. Żartowałem.- zaczął się śmiać.- Nie wrócę nigdy do Ciebie.
Rozłączył się, a my dostaliśmy głupawki.
-Stary to było mocne.- zaśmiał się Zayn.
-Domyślam się.- wyszczerzył zęby Loczek. Zakręcił i wypadło na mnie.- Prawda czy wyzwanie.- zapytał z tajemniczym uśmiechem. Jak wezmę prawdę zapyta o imię chłopaka, w którym się zakochałam, a jak wyzwanie to da coś chamskiego.- Czas Ci ucieka.
-Wyzwanie.- z dwojga złego to jest lepsze. Harry zatarł ręce i uśmiechnął się złośliwie.
-Dobrze. Masz pocałować namiętnie, z pasją, języczkiem i siedząc mu na kolanach Nialla. Tak przez dwie minuty.- powiedział Loczek ze śmiechem. Podeszłam niepewnie do Nialla nie patrząc na niego.- Na kanapie. A każde przerwanie pocałunku przed upływem dwóch minut skutkuje tym, że zaczynacie od nowa.- Loczek przybił żółwika z Zaynem. Niall pociągnął mnie za rękę i usiedliśmy na kanapie. Ja mu na kolanach. Spojrzałam na niego. Patrzył na mnie z lekkim uśmiechem. Pochyliłam się nad nim i dotknęłam jego ust. Były nieziemsko miękkie i ciepłe. Nasze języki zaczęły toczyć szaloną bitwę. Musiałam się poprawić i niechcący otarłam się o krocze Nialla, który jęknął, ale nie odrywaliśmy się od siebie. Wplotłam ręce w jego włosy i lekko za nie pociągnęłam. Powoli brakowało nam tlenu, ale całowaliśmy się dalej. Jakby od tego zależało nasze życie.- I koniec.- usłyszałam głos Loczka. Niechętnie oderwałam się od Blondyna. Oboje ciężko oddychaliśmy. Zażenowna spuściłam wzrok i chciałam zejść z jego kolan, ale mnie przytulił.
-Nie przejmuj się nimi.- powiedział mi na ucho. Puścił mnie, a ja wstałam.- Koniec gry. Jadę z Rose po jej rzeczy.- ogłosił chłopcom i złapał mnie za rękę ciągnąc w kierunku wyjścia.
Camilla
Kim był mój ojciec?- napisałam na kartce.
-On był dobrym człowiekiem tylko się pogubił. Nie to, że go teraz bronię, ale taka jest prawda. Kiedy rok po jego odejściu dowiedziałam się całej prawdy znienawidziłam go. Jednak to teraz jest nie ważne.- powiedziała Jay.
-Dla mnie ważne, bo to mój ojciec.- powiedziałam już lekko wkurzona. Cholera jasna przyjechałam tu, żeby dowiedzieć się całej prawdy, a ona za wszelką cenę chce ją ukryć. Ja nie mogę. Co za rodzina.
-Nie to na prawdę jest nieważne córeczko. Jego już z nami nie ma i nie będzie. Zostawił nas przez swoją głupotę.- uśmiechnęła się do mnie. To mnie tylko jeszcze bardziej wkurzyło.
-A może to Twoja wina?! Może z Tobą jest coś nie tak i dlatego teraz go tu nie ma?! Najlepiej oczernia się osobę, której nie ma żeby mogła się bronić!- krzyknęłam. Lou chciał mnie przytulić, ale się odsunęłam.- Ty też na pewno znasz całą prawdę o ojcu! No bo jakżeby inaczej! Przecież tak głupia naiwna dziewczynka jak ja nie musi znać prawdy o ojcu i to w dodatku swoim! A może to, że mnie ktoś porwał to też zmyśliłaś?! Przyznaj się, że mnie po prostu nie chciałaś! Ty też Lou nigdy nie chciałeś mnie odnaleźć!
-Camilla ja...- powiedzieli jednocześnie, ale im przerwałam.
-Nie ma kurwa żadnego Camilla! Po jaką cholerę mnie tu przywiozłeś?! Nienawidzę was! Nienawidzę całej tej popierdolonej rodziny! Żałuję, że was poznałam! Nie chcę was znać!- wykrzyczałam i wybiegłam z posesji. Po drodze minęłam dziewczynki. Mimo że mnie wołały nie zatrzymałam się. Dobiegłam do jakiegoś parku i schowałam się pod wierzbą płaczącą. Stąd nikt mnie nie zauważy. Usiadłam, oparłam się o pień i dałam upust łzom.
Louis
Cholera, cholera, cholera. Powinienem jej lepiej pilnować. Mama płakała i na dodatek dziewczynki wróciły. Kurwa mać.
-Co się stało? Czemu mama płacze, a Camilla uciekła?- zapytała Lottie. Wstałem ze swojego miejsca.
-Idę jej poszukać.- oznajmiłem i wyszedłem. Zastanawiałem się gdzie mogła pobiec. Najbliżej był park, do którego od razu się skierowałem. Przychodziłem tu zawsze, gdy chciałem coś przemyśleć. Chowałem się wtedy w jednym i tym samym miejscu. Wierzba płacząca, pod którą można się było schować i nikt Cię nie widział, była najlepszym miejscem na przemyślenia. Obszedłem park co chwilę spotykając kogoś znajomego. Nie miałem czasu jednak porozmawiać, bo musiałem odnaleźć Camillę. W parku moją ostatnią nadzieją była wierzba. Gdy do niej podszedłem usłyszałem płacz. Wślizgnąłem się pod nią i zobaczyłem Camillę. Usiadłem obok niej i przytuliłem do siebie.- Czemu uciekłaś?- zapytałem. Ona objęła mnie w pasie i mocno przytuliła.
-Bo powiedziałeś, że mam tu przyjechać żeby dowiedzieć się całej prawdy, a tymczasem Twoja mama ją ukrywa.- powiedziała szlochając.- Mam dość Louis. Wszyscy przede mną ukrywają prawdę. Najpierw rodzice Aleksa, a teraz ona. Plus jeszcze Ben mi się napatoczył. Mam już dosyć Lou. Po ca ja w ogólę żyję. Wolałabym dołączyć do Matta, ale obiecałam Aleksowi, że więcej tego nie zrobię. Nie mogę prawda? Ale jakbym mu wyjaśniła to by zrozumiał. A może lepiej nie. Nie wiem.- toczyła małą wojnę ze sobą. Szkoda mi tak na nią patrzeć. Jest taka zagubiona. Kurwa ona ma dopiero niecałe osiemnaście lat, a myśli o śmierci. Dlaczego? Tak być nie powinno.- A Ty Louis co o tym myślisz? Mam racje? Nikt nie będzie tęsknił. Wszystkim ulży, że mnie nie ma i nie muszą mówić mi prawdy.
-Nie mów tak. Po pierwsze ja będę tęsknił, chłopcy, Rose, dziewczynki, Aleks i Mark z mamą. Po drugie mnie na pewno nie ulży, a po trzecie jeśli chcesz, to ja Ci to wszystko wyjaśnię.- uśmiechnąłem się pod nosem. Ze mną rozmawiała i się mi zwierzała. To już coś. Nawet o zdanie się mnie pytała chociaż wolałbym w innej sprawie.
-To mów braciszku.- przytuliła się jeszcze bardziej.
-Nie tutaj. Pójdziemy do mojej ulubionej kawiarenki. Zamowię Ci coś co na pewno Ci zasmakuje.- powiedziałem i wyszedłem spod wierzby, a młoda za mną.- Jak będziesz chciała to możemy zwiedzić Doncaster.- zaproponowałem.
-No pewnie.- uśmiechnęła się. Szliśmy przez park spokojnie w ciszy.
-Louis! Lou!- usłyszałem nawoływanie mojego przyjaciela. Zatrzymaliśmy się.
-Siema stary.- uściskałem go po przyjacielsku.
-Co to za piękność? Twoja nowa dziewczyna?- zapytał pokazując na Camillę, która się zarumieniła na komplement.
-To moja siostra Camilla. Camilla to mój najlepszy przyjaciel Stan.- uśmiechnąłem się. Podali sobie ręce.
-Jak to Twoja siostra?- zaciekawił się.
-No ta rodzona co ktoś ją kiedyś porwał. Odnalazła się. Tylko nikomu nie mów.- ostrzegłem go.
-Nie no spoko. Przecież nigdy o Tobie nic nie wygadałem.- uśmiechnął się.
-No wiem.- zaśmiałem się. Obejrzałem się w lewo żeby sprawdzić co z Camillą, ale jej nie było.- Ej Stan! Gdzie Camilla?
-No była tu przed chwilką.- zestresował się.
-Louis! Chodź tu szybko!- usłyszałem jej głos i ucieszyłem się, że nic jej nie jest.
-Gdzie jesteś?!- zapytałem rozglądając się. Zauważyłem, że stoi koło ławki, na którym było nosidełko. Podeszliśmy do niej ze Stanem
-Zobacz tu jest niemowlę.- powiedziała. Nachyliłem się i rzeczywiście tam było- Tu jest jakaś karteczka.- chciała ją wziąć, ale dziecko zaczęło płakać. Wzięła je na ręce i zaczęła uspokajać. Wyciągnąłem kartkę i rozłożyłem.- Przeczytaj na głos.- poprosiła Camilla tuląc dziecko.
-Jeśli znalazłeś ją to zajmij się nią jak najlepiej. My jej nie chcemy. Mamy nadzieję, że nam kiedyś wybaczy to,że ją zostawiliśmy. Nie znajdziecie nas, bo nie jesteśmy stąd. Przepraszamy za kłopot.- przeczytałem i z szokiem spojrzałem na Camillę i Stana.- Trzeba to gdzieś zgłosić. Muszą odnaleźć jej rodziców.
-Louis oni tego nie chcą. Tylko by cierpiała u ludzi, którzy może i ją kochają, ale nie są gotowi na bycie rodzicami.- powiedziała spokojnie Camilla. Podziwiam ją. Nawet mimo swojej sytuacji myśli o obcych ludziach.- Pójdźmy do tej kawiarni, wszystko mi wyjaśnisz, a później niej wrócimy do Twojego domu i poradzimy się Twojej mamy i Marka.
-Ona ma rację Lou.- uśmiechnął się Stan.- I nie mówię tego dlatego, że ona jest ładna.
-No okay.- westchnąłem.-Ale Ty się nim opiekujesz.
Ruszyliśmy w dobrze znanym mi kierunku.
Niall
Po tym pocałunku wiedziałem, że muszę jej powiedzieć co czuję.
-To chodźmy do mnie do pokoju.- powiedziała Rose.
-Poczekaj. Usiądźmy w salonie. Muszę z Tobą porozmawiać.- pociągnąłem ją do salonu i usiedliśmy na kanapie.
-Mam się bać Niall?- zaśmiała się, ale kiedy zobaczyła moją poważną minę przestała.- O co chodzi Niall?- zapytała łapiąc mnie za rękę. Poczułem motylki w brzuchu.
O ten dzisiejszy pocałunek.- odpowiedziałem zgodnie z prawdą.
-Zapomnij. To było głupie zadanie.- speszyła się i zabrała rękę.
-A co jeśli ja nie chcę zapomnieć? Co jeśli dla mnie to nie było głupie zadanie?- zapytałem chwytając jej dłonie.
-Co ty mówisz Niall?
-Posłuchaj mnie. Muszę powiedzieć Ci to teraz, bo potem nie zdobędę się na odwagę. Od naszego pierwszego spotkania w przyczepie nie mogłem przestać o Tobie myśleć. Jednak odsuwałem wtedy myśli o Tobie na dalszy tor, bo miałem Amy. Nie mogłem o Tobie myśleć, bo nie chciałem jej zdradzić. Jednak teraz jest inaczej. Podobasz mi się i... Oh Rose ja myślę, że Cię kocham.- powiedziałem i spojrzałem w jej oczy.- Powiedz coś.
-Niall, ja... My... Przepraszam.- powiedziała i uciekła na piętro. Ruszyłem za nią do jej pokoju. Niestety ona się zamknęła w łazience. Usiadłem przy drzwiach i westchnąłem głośno.
-Rose o co chodzi? Nie czujesz nic do mnie? Jeśli nie to trudno. Możemy być przyjaciółmi.- stwierdziłem. Usłyszałem, że ona też siada przy drzwiach.
-To nie to. A co na to Modest i fani? A moi rodzice? Twoi rodzice? Chłopcy, Eleanor, Danielle, Perrie, Camilla? Niall ja chyba czuję to samo, ale sama już nie wiem. Boję się. Po tym co zrobił mi Jack boję się, że zrobisz to samo. Po za tym ja chcę mieć prywatność. Nie chcę żeby pisali o nas i wtykali nos w nie swoje sprawy.- załkała cichutko.
-Rose, ale nikt nie musi teraz o nas wiedzieć oprócz chłopców i dziewczyn. Ewentualnie możemy powiedzieć rodzicom, ale nic więcej. Naprawdę mi na Tobie zależy i nie pozwolę Cię skrzywdzić. Proszę zostań moją dziewczyną.- powiedziałem wstając.- Kocham Cię. Otwórz drzwi.- Usłyszałem szczęk zamka i po chwili zobaczyłem Rose. Przytuliłem ją do siebie i zacząłem głaskać po głowie.- Odpowiesz na moje pytanie?
-Niall ja...
Camilla
Usiedliśmy w środku kawiarenki w samym rogu. Tu nikt Louisa nie traktował jako sławnej osoby. Owszem dawał autografy, ale nikt nie piszczał. Louis przyniósł kawę i jakieś ciastka. Ja trzymałam maleństwo na kolanach i zabawiałam.
-Lou kim był ojciec, że mama nie chce o tym mówić?- zapytałam bardzo ciekawa. Po raz pierwszy nie użyłam słowa "Twoja."
-On wstąpił do...
Od autorek:
Przybywamy do was z kolejnym rozdziałem. Nie wiemy kiedy pojawi się następny, ale jesteśmy w trakcie jego pisania. Mamy nadzieję, że czas nam pozwoli i napiszemy go dla was jak najszybciej. Piszcie swoje opinie.:)
~by Aguś i Bianuś
Od Bianki:
Co myślelibyście o nowym opowiadaniu? Oczywiście tego bym nie zostawiła:). Już nawet zaczęłam pisać. Pomyślałam, że to by było trochę fanfiction z fantastyką. Co myślicie? Jak wasze odczucia. Czekam na wasze opinie.
~by Bianuś
Przeczytajcie notki pod rozdziałem!
Rosemarie
-Zagrajmy w butelkę.- zaproponował Zayn. Wiedziałam jak te ich granie mogło wyglądać więc nie chciałam.
-Ja odpadam.- powiedziałam.
-Oj no weź. Nie bądź cienias.- zaśmiał się Mulat.
-Nie jestem cieniasem tylko domyślam się jak ta wasza butelka będzie wyglądać.- powiedziałam stanowczo. Wiem, że z nimi nie wygram, ale nie poddam się tak łatwo. Oni zrobili miny smutnego szczeniaczka i już wygrali.- Grr... Niech Wam CIOŁKI będzie.- podkreśliłam dosadnie słowo ciołki.
-Super.- cieszył się Hazza. Usiedliśmy na podłodze, a Zayn przyniósł szklaną butelkę. Jako pierwszy kręcił Niall. Wypadło na Zayna.
-Prawda czy wyzwanie?- zapytał Irlandczyk.
-Prawda.
-Czy chciałeś kiedyś przelizać się z facetem?
-Raz.- odpowiedział szczerze, a my zaczęliśmy się brechtać.- Ej to było po pijaku.
-No okay. Wierzymy Ci.- zaśmiałam się. Zayn zakręcił i niestety wypadło na mnie.- Prawda.- powiedziałam od razu.
-Jesteś w kimś zakochana?
-Tak.- odpowiedziałam zgodnie z prawdą. Już wiedziałam, że tego pożałuję.
-W kim?
-Tylko jedno pytanie Zayn.- zaśmiałam się i zakręciłam. Miałam Loczka.
-Wyzwanie.
-Pocałuj Zayna w usta.- uśmiechnęłam się złośliwie. Oni obaj zrobili wielkie oczy i spojrzeli na siebie. Harry podszedł do Niego niepewnie i szybko musnął jego usta. Zaczęłam się brechtać wniebogłosy. Nie wiem jak Liam i Niall mogli być poważni.
-I z czego się wyjesz barani łbie?- warknął Styles.
-Z was. Jak było? Jakie wrażenia?- uśmiechałam się.
-Nic Ci do tego. Kręć Hazza.- powiedział Zayn. Wypadło na Liama.
-Wyzwanie.
-Przez dwie następne kolejki trzymaj łyżkę w ręku.- powiedział Harry. Liam pobladł, a Loczek niewzruszony podał mu łyżkę. Wziął ją niepewnie, ale dzielnie trzymał. Daddy zakręcił i wypadło na mnie.
-Wyzwanie.- powiedziałam. Prawdy już nie wezmę żeby nie pytali się w kim jestem zakochana.
-Wyjdź przed bramę w samym staniku i krzyknij: "Jestem Panią świata. Padajcie do moich stóp mochery."- wszyscy zaczęliśmy się śmiać. Wyszłam na podwórko i dziarskim krokiem wylazłam przed bramę. Zdjęłam koszulkę.
-Jestem Panią świata. Padajcie u moich stóp mochery!- krzyknęłam. Jakaś babcia zaczęła okładać mnie torebką.
-Ja Ci dam mochery. I w coś ty się ubrała niewdzięcznico. Za moich czasów rodzice by mnie za to zabili.- zaczęła gadać.
-A kiedy to było? Za czasów dinozaurów? I może mi jeszcze pani powie, że nie o taki kraj walczyła?- zaczęłam się śmiać. Nie wiem sama co mi odbiło, że wdałam się z nią w dyskusję.
-Ty mała, wstrętna gówniaro. Już ja Ci dam. Zaraz zadzwonię na policję.- powiedziała, a ja uciekłam do domu. Weszłam na posesję, a chłopcy ryczeli ze śmiechu. Nałożyłam koszulkę i sama zaczęłam się brechtać.
-Ta babcia była fenomenalna.- powiedziałam wchodząc do domu. Usiedliśmy z powrotem i zakręciłam butelką. Wypadło na Nialla.
-Prawda.
-Żałujesz, że się przefarbowałeś?- zapytałam ciekawa.
-Serio dziewczyno? To mnie kazałaś całować Zayna, a jego o taką błahostkę się pytasz? Już ja się z Tobą policzę.- zagroził mi Harry. Już się bałam co wymyśli.
- Zależy. I tak, i nie.- uśmiechnął się ciepło. Wypadło na Hazzę, który wybrał wyzwanie.
-Zadzwoń do Taylor i powiedz jej jak bardzo ją kochasz, tęsknisz i chcesz wrócić do niej. Jak myślałeś o niej każdego dnia. Kiedy się zgodzi powiedz, że żartowałeś. Włącz na głośnik.- uśmiechnął się Horan. Hazz wyjął telefon i wybrał numer. Taylor po dwóch sygnałach odebrała.
-Halo?
-Cześć kochanie tu Harry. Chciałem Ci powiedzieć, że Cię kocham i tęsknię. Nie mogę przestać o Tobie myślę. Możemy do siebie wrócić cukiereczku.
-No nie wiem.- odparła niepewnie.
-Proszę. Mogę nawet teraz do Ciebie przylecieć.- uśmiechnął się, a my ledwo powstrzymywaliśmy śmiech.
-No dobrze kotku. Zamówię Ci samolot.- powiedziała.- Już teraz czy chcesz się spakować?
-Chyba śnisz, że przylecę. Żartowałem.- zaczął się śmiać.- Nie wrócę nigdy do Ciebie.
Rozłączył się, a my dostaliśmy głupawki.
-Stary to było mocne.- zaśmiał się Zayn.
-Domyślam się.- wyszczerzył zęby Loczek. Zakręcił i wypadło na mnie.- Prawda czy wyzwanie.- zapytał z tajemniczym uśmiechem. Jak wezmę prawdę zapyta o imię chłopaka, w którym się zakochałam, a jak wyzwanie to da coś chamskiego.- Czas Ci ucieka.
-Wyzwanie.- z dwojga złego to jest lepsze. Harry zatarł ręce i uśmiechnął się złośliwie.
-Dobrze. Masz pocałować namiętnie, z pasją, języczkiem i siedząc mu na kolanach Nialla. Tak przez dwie minuty.- powiedział Loczek ze śmiechem. Podeszłam niepewnie do Nialla nie patrząc na niego.- Na kanapie. A każde przerwanie pocałunku przed upływem dwóch minut skutkuje tym, że zaczynacie od nowa.- Loczek przybił żółwika z Zaynem. Niall pociągnął mnie za rękę i usiedliśmy na kanapie. Ja mu na kolanach. Spojrzałam na niego. Patrzył na mnie z lekkim uśmiechem. Pochyliłam się nad nim i dotknęłam jego ust. Były nieziemsko miękkie i ciepłe. Nasze języki zaczęły toczyć szaloną bitwę. Musiałam się poprawić i niechcący otarłam się o krocze Nialla, który jęknął, ale nie odrywaliśmy się od siebie. Wplotłam ręce w jego włosy i lekko za nie pociągnęłam. Powoli brakowało nam tlenu, ale całowaliśmy się dalej. Jakby od tego zależało nasze życie.- I koniec.- usłyszałam głos Loczka. Niechętnie oderwałam się od Blondyna. Oboje ciężko oddychaliśmy. Zażenowna spuściłam wzrok i chciałam zejść z jego kolan, ale mnie przytulił.
-Nie przejmuj się nimi.- powiedział mi na ucho. Puścił mnie, a ja wstałam.- Koniec gry. Jadę z Rose po jej rzeczy.- ogłosił chłopcom i złapał mnie za rękę ciągnąc w kierunku wyjścia.
Camilla
Kim był mój ojciec?- napisałam na kartce.
-On był dobrym człowiekiem tylko się pogubił. Nie to, że go teraz bronię, ale taka jest prawda. Kiedy rok po jego odejściu dowiedziałam się całej prawdy znienawidziłam go. Jednak to teraz jest nie ważne.- powiedziała Jay.
-Dla mnie ważne, bo to mój ojciec.- powiedziałam już lekko wkurzona. Cholera jasna przyjechałam tu, żeby dowiedzieć się całej prawdy, a ona za wszelką cenę chce ją ukryć. Ja nie mogę. Co za rodzina.
-Nie to na prawdę jest nieważne córeczko. Jego już z nami nie ma i nie będzie. Zostawił nas przez swoją głupotę.- uśmiechnęła się do mnie. To mnie tylko jeszcze bardziej wkurzyło.
-A może to Twoja wina?! Może z Tobą jest coś nie tak i dlatego teraz go tu nie ma?! Najlepiej oczernia się osobę, której nie ma żeby mogła się bronić!- krzyknęłam. Lou chciał mnie przytulić, ale się odsunęłam.- Ty też na pewno znasz całą prawdę o ojcu! No bo jakżeby inaczej! Przecież tak głupia naiwna dziewczynka jak ja nie musi znać prawdy o ojcu i to w dodatku swoim! A może to, że mnie ktoś porwał to też zmyśliłaś?! Przyznaj się, że mnie po prostu nie chciałaś! Ty też Lou nigdy nie chciałeś mnie odnaleźć!
-Camilla ja...- powiedzieli jednocześnie, ale im przerwałam.
-Nie ma kurwa żadnego Camilla! Po jaką cholerę mnie tu przywiozłeś?! Nienawidzę was! Nienawidzę całej tej popierdolonej rodziny! Żałuję, że was poznałam! Nie chcę was znać!- wykrzyczałam i wybiegłam z posesji. Po drodze minęłam dziewczynki. Mimo że mnie wołały nie zatrzymałam się. Dobiegłam do jakiegoś parku i schowałam się pod wierzbą płaczącą. Stąd nikt mnie nie zauważy. Usiadłam, oparłam się o pień i dałam upust łzom.
Louis
Cholera, cholera, cholera. Powinienem jej lepiej pilnować. Mama płakała i na dodatek dziewczynki wróciły. Kurwa mać.
-Co się stało? Czemu mama płacze, a Camilla uciekła?- zapytała Lottie. Wstałem ze swojego miejsca.
-Idę jej poszukać.- oznajmiłem i wyszedłem. Zastanawiałem się gdzie mogła pobiec. Najbliżej był park, do którego od razu się skierowałem. Przychodziłem tu zawsze, gdy chciałem coś przemyśleć. Chowałem się wtedy w jednym i tym samym miejscu. Wierzba płacząca, pod którą można się było schować i nikt Cię nie widział, była najlepszym miejscem na przemyślenia. Obszedłem park co chwilę spotykając kogoś znajomego. Nie miałem czasu jednak porozmawiać, bo musiałem odnaleźć Camillę. W parku moją ostatnią nadzieją była wierzba. Gdy do niej podszedłem usłyszałem płacz. Wślizgnąłem się pod nią i zobaczyłem Camillę. Usiadłem obok niej i przytuliłem do siebie.- Czemu uciekłaś?- zapytałem. Ona objęła mnie w pasie i mocno przytuliła.
-Bo powiedziałeś, że mam tu przyjechać żeby dowiedzieć się całej prawdy, a tymczasem Twoja mama ją ukrywa.- powiedziała szlochając.- Mam dość Louis. Wszyscy przede mną ukrywają prawdę. Najpierw rodzice Aleksa, a teraz ona. Plus jeszcze Ben mi się napatoczył. Mam już dosyć Lou. Po ca ja w ogólę żyję. Wolałabym dołączyć do Matta, ale obiecałam Aleksowi, że więcej tego nie zrobię. Nie mogę prawda? Ale jakbym mu wyjaśniła to by zrozumiał. A może lepiej nie. Nie wiem.- toczyła małą wojnę ze sobą. Szkoda mi tak na nią patrzeć. Jest taka zagubiona. Kurwa ona ma dopiero niecałe osiemnaście lat, a myśli o śmierci. Dlaczego? Tak być nie powinno.- A Ty Louis co o tym myślisz? Mam racje? Nikt nie będzie tęsknił. Wszystkim ulży, że mnie nie ma i nie muszą mówić mi prawdy.
-Nie mów tak. Po pierwsze ja będę tęsknił, chłopcy, Rose, dziewczynki, Aleks i Mark z mamą. Po drugie mnie na pewno nie ulży, a po trzecie jeśli chcesz, to ja Ci to wszystko wyjaśnię.- uśmiechnąłem się pod nosem. Ze mną rozmawiała i się mi zwierzała. To już coś. Nawet o zdanie się mnie pytała chociaż wolałbym w innej sprawie.
-To mów braciszku.- przytuliła się jeszcze bardziej.
-Nie tutaj. Pójdziemy do mojej ulubionej kawiarenki. Zamowię Ci coś co na pewno Ci zasmakuje.- powiedziałem i wyszedłem spod wierzby, a młoda za mną.- Jak będziesz chciała to możemy zwiedzić Doncaster.- zaproponowałem.
-No pewnie.- uśmiechnęła się. Szliśmy przez park spokojnie w ciszy.
-Louis! Lou!- usłyszałem nawoływanie mojego przyjaciela. Zatrzymaliśmy się.
-Siema stary.- uściskałem go po przyjacielsku.
-Co to za piękność? Twoja nowa dziewczyna?- zapytał pokazując na Camillę, która się zarumieniła na komplement.
-To moja siostra Camilla. Camilla to mój najlepszy przyjaciel Stan.- uśmiechnąłem się. Podali sobie ręce.
-Jak to Twoja siostra?- zaciekawił się.
-No ta rodzona co ktoś ją kiedyś porwał. Odnalazła się. Tylko nikomu nie mów.- ostrzegłem go.
-Nie no spoko. Przecież nigdy o Tobie nic nie wygadałem.- uśmiechnął się.
-No wiem.- zaśmiałem się. Obejrzałem się w lewo żeby sprawdzić co z Camillą, ale jej nie było.- Ej Stan! Gdzie Camilla?
-No była tu przed chwilką.- zestresował się.
-Louis! Chodź tu szybko!- usłyszałem jej głos i ucieszyłem się, że nic jej nie jest.
-Gdzie jesteś?!- zapytałem rozglądając się. Zauważyłem, że stoi koło ławki, na którym było nosidełko. Podeszliśmy do niej ze Stanem
-Zobacz tu jest niemowlę.- powiedziała. Nachyliłem się i rzeczywiście tam było- Tu jest jakaś karteczka.- chciała ją wziąć, ale dziecko zaczęło płakać. Wzięła je na ręce i zaczęła uspokajać. Wyciągnąłem kartkę i rozłożyłem.- Przeczytaj na głos.- poprosiła Camilla tuląc dziecko.
-Jeśli znalazłeś ją to zajmij się nią jak najlepiej. My jej nie chcemy. Mamy nadzieję, że nam kiedyś wybaczy to,że ją zostawiliśmy. Nie znajdziecie nas, bo nie jesteśmy stąd. Przepraszamy za kłopot.- przeczytałem i z szokiem spojrzałem na Camillę i Stana.- Trzeba to gdzieś zgłosić. Muszą odnaleźć jej rodziców.
-Louis oni tego nie chcą. Tylko by cierpiała u ludzi, którzy może i ją kochają, ale nie są gotowi na bycie rodzicami.- powiedziała spokojnie Camilla. Podziwiam ją. Nawet mimo swojej sytuacji myśli o obcych ludziach.- Pójdźmy do tej kawiarni, wszystko mi wyjaśnisz, a później niej wrócimy do Twojego domu i poradzimy się Twojej mamy i Marka.
-Ona ma rację Lou.- uśmiechnął się Stan.- I nie mówię tego dlatego, że ona jest ładna.
-No okay.- westchnąłem.-Ale Ty się nim opiekujesz.
Ruszyliśmy w dobrze znanym mi kierunku.
Niall
Po tym pocałunku wiedziałem, że muszę jej powiedzieć co czuję.
-To chodźmy do mnie do pokoju.- powiedziała Rose.
-Poczekaj. Usiądźmy w salonie. Muszę z Tobą porozmawiać.- pociągnąłem ją do salonu i usiedliśmy na kanapie.
-Mam się bać Niall?- zaśmiała się, ale kiedy zobaczyła moją poważną minę przestała.- O co chodzi Niall?- zapytała łapiąc mnie za rękę. Poczułem motylki w brzuchu.
O ten dzisiejszy pocałunek.- odpowiedziałem zgodnie z prawdą.
-Zapomnij. To było głupie zadanie.- speszyła się i zabrała rękę.
-A co jeśli ja nie chcę zapomnieć? Co jeśli dla mnie to nie było głupie zadanie?- zapytałem chwytając jej dłonie.
-Co ty mówisz Niall?
-Posłuchaj mnie. Muszę powiedzieć Ci to teraz, bo potem nie zdobędę się na odwagę. Od naszego pierwszego spotkania w przyczepie nie mogłem przestać o Tobie myśleć. Jednak odsuwałem wtedy myśli o Tobie na dalszy tor, bo miałem Amy. Nie mogłem o Tobie myśleć, bo nie chciałem jej zdradzić. Jednak teraz jest inaczej. Podobasz mi się i... Oh Rose ja myślę, że Cię kocham.- powiedziałem i spojrzałem w jej oczy.- Powiedz coś.
-Niall, ja... My... Przepraszam.- powiedziała i uciekła na piętro. Ruszyłem za nią do jej pokoju. Niestety ona się zamknęła w łazience. Usiadłem przy drzwiach i westchnąłem głośno.
-Rose o co chodzi? Nie czujesz nic do mnie? Jeśli nie to trudno. Możemy być przyjaciółmi.- stwierdziłem. Usłyszałem, że ona też siada przy drzwiach.
-To nie to. A co na to Modest i fani? A moi rodzice? Twoi rodzice? Chłopcy, Eleanor, Danielle, Perrie, Camilla? Niall ja chyba czuję to samo, ale sama już nie wiem. Boję się. Po tym co zrobił mi Jack boję się, że zrobisz to samo. Po za tym ja chcę mieć prywatność. Nie chcę żeby pisali o nas i wtykali nos w nie swoje sprawy.- załkała cichutko.
-Rose, ale nikt nie musi teraz o nas wiedzieć oprócz chłopców i dziewczyn. Ewentualnie możemy powiedzieć rodzicom, ale nic więcej. Naprawdę mi na Tobie zależy i nie pozwolę Cię skrzywdzić. Proszę zostań moją dziewczyną.- powiedziałem wstając.- Kocham Cię. Otwórz drzwi.- Usłyszałem szczęk zamka i po chwili zobaczyłem Rose. Przytuliłem ją do siebie i zacząłem głaskać po głowie.- Odpowiesz na moje pytanie?
-Niall ja...
Camilla
Usiedliśmy w środku kawiarenki w samym rogu. Tu nikt Louisa nie traktował jako sławnej osoby. Owszem dawał autografy, ale nikt nie piszczał. Louis przyniósł kawę i jakieś ciastka. Ja trzymałam maleństwo na kolanach i zabawiałam.
-Lou kim był ojciec, że mama nie chce o tym mówić?- zapytałam bardzo ciekawa. Po raz pierwszy nie użyłam słowa "Twoja."
-On wstąpił do...
Od autorek:
Przybywamy do was z kolejnym rozdziałem. Nie wiemy kiedy pojawi się następny, ale jesteśmy w trakcie jego pisania. Mamy nadzieję, że czas nam pozwoli i napiszemy go dla was jak najszybciej. Piszcie swoje opinie.:)
~by Aguś i Bianuś
Od Bianki:
Co myślelibyście o nowym opowiadaniu? Oczywiście tego bym nie zostawiła:). Już nawet zaczęłam pisać. Pomyślałam, że to by było trochę fanfiction z fantastyką. Co myślicie? Jak wasze odczucia. Czekam na wasze opinie.
~by Bianuś
niedziela, 26 stycznia 2014
Pytania od was
1.Każdy nasz czytelnik może zadać Biance i Agnieszce pytania osobiste na jakikolwiek temat.
1.Każdy czytelnik może zadać pytanie do któregokolwiek bohatera.
~by Bianuś i Aguś
1.Każdy czytelnik może zadać pytanie do któregokolwiek bohatera.
~by Bianuś i Aguś
Rozdział 23
Rozdział 23
Niall
-Co się stało Rose?-
zapytałem. Przytuliła się i jeszcze bardziej się rozpłakała.
-Oni znowu mnie wystawili.
Obiecali, że przyjadą i znowu ich nie będzie w ważnym dla mnie momencie.-
powiedziała łkając.
-Co za oni i w jakim
momencie?- dociekałem.
-Rodzice. W ten poniedziałek
mam egzamin klasyfikujący mnie na studia artystyczne. Obiecali, że będą i znowu
mnie okłamali.- płakała jak małe dziecko. Przytuliłem ją mocniej. Nagle Toś zaczął
dobijać się do drzwi. Odsunąłem się od Rose i wstałem je otworzyć. Kiedy to
zrobiłem wróciłem do niej, a do pokoju wpadli chłopcy. Rose się znowu do mnie
przytuliła, a oni się uśmiechnęli.
-Wreszcie się pogodziliście.-
powiedział zadowolony Liam.
-Tak.- uśmiechnąłem się lekko.
-To chodźcie do nas, a nie tak
tulicie się do siebie.- poruszył brwiami Zayn.
-Nie chcę.- załkała Rose.
-Ej młoda co się stało?-
zapytał Li i wszyscy podeszli do nas siadając na łóżku. Ona tylko pokręciła
głową i schowała głowę w moją szyję.
-W poniedziałek ma egzamin na
studia artystyczne, a rodzice ją wystawili.- wyjaśniłem.
-Przecież możemy pójść tam z
Tobą.- zaproponował Hazza.
-Jak? Przecież was poznają.-
popatrzyła na niego smutno.
-Przebierzemy się jak Lou
kiedy wracał z Camillą.- uśmiechnął się Zayn.
-Naprawdę?- zapytała
niedowierzając- Zrobicie to dla mnie?
-Tak!- krzyknęliśmy chórem, a
ona słodko się zaśmiała.
-Dziękuję.- uśmiechnęła się i każdego
z nas przytuliła, a mi dała nawet buziaka w policzek.
-Ej! A ja czemu nie dostałem?-
zapytał Loczek udając obrażonego.
-Bo dawno się do siebie z
Niallem nie odzywaliśmy, a po za tym musiałam mu się jakoś odwdzięczyć, że
mogłam się u niego spać. Biedaczek kimał w fotelu.- wyjaśniła mu.
-Eh… Szkoda, że… A nie ważne.-
zamyślił się Harry.
-Chodzi Ci o Cami?- zapytała
doskonale wiedząc.
-Tak. Zależy mi na niej, a ona
powiedziała mi dziś, że mam się do niej więcej nie odzywać. Ja tak nie
potrafię. Zależy mi na niej. Jak mnie wczoraj wieczorem poprosiła żebym z nią
spał, bo się boi byłem wniebowzięty. A po dzisiejszym mnie nienawidzi. Sam już
nie wiem co mam robić. Z jednej strony chcę z nią być, a z drugiej się boję. Co
jeśli ona nic do mnie nie czuje? Co jeśli znajdzie sobie kogoś w nowej szkole?
Albo Modest każe mi chodzić z kimś dla promocji zespołu? Nie wiem czy to
zniosę.- powiedział Hazz.
-Będzie dobrze. Zobaczysz.
Znam ją.- uśmiechnęła się tajemniczo Rose- Po za tym ona ma taki charakter.
Przejdzie jej niedługo. A teraz chodźmy coś obejrzeć.
Louis
Kiedy Camilla spała, a my już
dojeżdżaliśmy postanowiłem zadzwonić do mamy. Wybrałem jej numer i włączyłem na
głośnik.
-Halo?- usłyszałem głos
rodzicielki.
-Hej mamuś.
-Louis? Jak się cieszę, że
dzwonisz. Za ile będziecie?
-Już dojeżdżamy. Tylko
pamiętaj. Ostrożnie z powitaniem. Ona nawet się do mnie nie odzywa. Do ciebie
pewnie też, a jak będzie miała jakieś pytania to pewnie napisze Ci na kartce. I
pamiętaj mamo nie załamuj się jak powie Ci coś niemiłego. Ona jest delikatna i
wrażliwa, ale potrafi dogadać. I przekaż…
-Już mi to wszystko mówiłeś
synku i zrozumiałam za pierwszym razem.- zaśmiała się.
-Dobra mamo kończę, bo widzę
nasz kochany domek.
Rozłączyłem się i zaparkowałem
auto. Mama i dziewczynki wyszły na taras w celu powitania nas. Mimo, że na ich
twarzach widoczny był uśmiech, były spięte.
-Camilla.- szturchnąłem ją
lekko- Już jesteśmy.
Otworzyła oczy i zaspana
rozejrzała się. Uśmiechnąłem się do niej.
-Bierz torebkę i wysiadamy.-
powiedziałem, a ona zaprzeczyła ruchem głowy- Proszę nie rób problemów. Wysiądź
grzecznie i po sprawie. Nie musisz nawet nic mówić.- pokręciła głową w geście
porażki i odpięła pasy. Wysiadłem z auta, a ona zrobiła to samo. Podeszłem do
bagażnika i wyjąłem nasze torby. Ruszyłem w stronę furtki, a Camilla za mną.
Camilla
Bałam się tego spotkania, ale
poszłam za Louisem. Kiedy znaleźliśmy się na posesji dziewczynki podbiegły do
niego i przytuliły się. Widać, że je kocha. Potem on sam szybko ruszył do
swojej mamy. Przytulił ją i okręcił wokół własnej osi. Weszłam nieśmiało i
ostrożnie po schodach na taras.
-Camilla, poznaj naszą
rodzinę. Mamę Jay i nasze siostry Lottie, Fizzy, Daisy i Phobe.- przedstawił
każdą po kolei, chociaż nie było potrzeby. Jako Directioner wiedziałam kto jest
kim. Bliźniaczki podeszły do mnie nieśmiało trzymając się za ręce. Ukucnęłam
przed nimi i spojrzałam na ich twarzyczki.
-Ty nas nie lubisz, prawda?-
zapytała Phobe.
-Dlaczego tak uważacie?-
zapytałam zdziwiona.
-Bo się nie uśmiechasz i nas
nie przytuliłaś.- powiedziała Daisy. Uśmiechnęłam się i przytuliłam je z całej
siły. Spojrzałam się przelotnie na Louisa, który spojrzał z uśmiechem na Jay.
-A pobawisz się z nami?-
zapytała z nadzieją Phobe.
-No pewnie, że tak.- zaśmiałam
się.
-To zabierzcie dziewczynki
Camillę i Lou do ogrodu, a ja dokończę obiad.- uśmiechnęła się Jay- Lottie,
Fizzy chodźcie mi pomóżcie.
-Ja zaraz do was dołączę tylko
zaniosę nasze torby do pokoju.- powiedział Loueh. Zarzuciłam torebkę na ramię i
wyprostowałam się. Bliźniaczki złapały mnie za ręce i pociągnęły na tył domu.
Ogród był przepiękny. Pod wiatą, która stała zaraz przy domu, był stół
ogrodowy. Plac zabaw był naprzeciwko, a kanapa/huśtawka w samym rogu. Trawa
była równiutko przystrzyżona, a kwiaty miały przeróżne kolory. Po prostu cudo.
Widać, że Jay się napracowała. Odłożyłam torbę na jedno z krzeseł i podeszłam
do bliźniaczek.
-To w co się bawimy?-
zapytałam.
-W berka ja jestem.- zaśmiała
się Phobe- Uciekajcie już.
-Poczekaj chwilkę. Zdejmę
tylko koturny.- powiedziałam i zaczęłam odpinać sandałki.
-Dlaczego?- zdziwiła się
Daisy.
-Bo są na koturnie i nie miałabym
z wami szans.- uśmiechnęłam się. Odłożyłam
buty obok krzesła, na którym była moja torba o wróciłam do dziewczynek.
Phobe zaczęła mnie gonić, a ja uciekałam. Kiedy mnie dotknęła pobiegłam za
Daisy i tak na zmianę. Po około piętnastu minutach obie wysiadły i położyły się
na trawie.
-Połóż się obok nas.-
powiedziała Daisy i zrobiła mi miejsce między nimi. Zrobiłam tak jak chciała.
Polubiłam te dwie maleńkie istotki.
-Camilla?- podniosła się
Phobe. Zrobiłam to samo i spojrzałam na nią. Daisy też już nie leżała.-
Będziesz nas kochać?
-No pewnie kruszynki.- uśmiechnęła
się i obie przytuliłam- Przecież jesteście moimi siostrzyczkami.
-To czemu do reszty się nie
odzywasz, tylko do nas?- zapytała Daisy.
-To trudne pytanie. Po prostu
to trudne dla mnie sprawy, ale jesteście za małe żeby to zrozumieć.-
uśmiechnęłam się.
-Nawet Ty tak uważasz?- obraziła
się Phobe.
-Co ja mam zrobić Daisy żeby
ona się uśmiechnęła?- zapytałam.
-Połaskocz ją.- zaśmiała się.
Zaczęłam ją łaskotać, a po chwili
usłyszałam jej śmiech.
-Dobra już. Przestań.-
wyrywała się- Już się uśmiecham.
Popatrzyłam w stronę stołu, bo
poczułam na sobie czyjś wzrok. Wszyscy już tam siedzieli. Lou uśmiechał się i
mówił coś do Jay, Lottie i Fizzy wskazując na mnie palce. Był tam jeszcze jakiś
facet jednak nie wiedziałam kto to.
-Chodźcie na obiad.- zawołał.
-Tata!- krzyknęły bliźniaczki
i pobiegły tam. Wstałam i podeszłam tam. Założyłam buty i usiadłam między
Louisem i Fizzy.
-Camillo to Mark. Twój
ojczym.- przedstawiła mi go Jay.
-Miło mi Cię poznać.-
uśmiechnął się.
-Mnie również.- odwzajemniłam
go.
-Smacznego.- powiedziała mama
Louisa i wszyscy sięgnęli po kurczaka. Mimo że byłam bardzo głodna wzięłam
sobie jak najmniejszy kawałek, troszkę ziemniaków i dużo sałatki.
Rosemarie
Oglądaliśmy właśnie „Normalni, nienormalni” i pękaliśmy
ze śmiechu. Byłam przytulona do Nialla. Brakowało mi go bardzo. Jest moim
jedynym z najlepszych przyjaciół. Tylko, że ja czułam do niego coś jeszcze. Tylko
co? Przecież to i tak nie wyjdzie. Powiedział mi dziś, że znalazł jakąś
dziewczynę, na której mu zależy. Nie stanę mu na drodze do szczęścia. Jeśli ona
i on będą szczęśliwi to i ja będę się cieszyć z jego szczęścia.
-Ej, Rose.- usłyszałam szept Nialla- O czym tak myślisz,
że nie zwracasz uwagi na film?
-O niczym konkretnym. Głównie o tej imprezie.- skłamałam.
-Zaraz będziemy to omawiać. Niech tylko skończy się film.-
uśmiechnął się.
-To ja pójdę do kuchni. Odgrzeję nam pizzę.- powiedziałam
i wstałam. Wyszłam do kuchni i od razu skierowałam się do zamrażarki. Wyjęłam
wszystkie cztery pudełka i włączyłam piekarnik.
Usiadłam na stołku i rozpakowałam pizze. Po około dziesięciu minutach wstawiłam
dwie do piekarnika. Do kuchni weszli chłopcy i uśmiechnęli się do mnie.
-Jak będziesz robić obiady to zamieszkaj z nami.-
wyszczerzył się Hazza.
-Na razie dziękuję, nie mam takiej potrzeby. Mam gdzie
mieszkać.- zaśmiałam się.
-Ale i tak tu cały dzień spędzasz więc na jakiś czas
możesz się przenieść.- zaproponował Niall- Nie ma odmowy.
-Dobra, ale jeden z was wieczorem jedzie ze mną po moje
rzeczy.- skapitulowałam. Usłyszałam brzęk dzwonka piekarnika, więc wstałam i
wyciągnęłam pizze. Wyłożyłam je na talerz i postawiłam na blacie.- To teraz
tak. Jak ma wyglądać ta impreza?- zapytałam gryząc pizzę.
-No na pewno nie może być widać na pierwszy rzut oka, że
to impreza urodzinowa. To musi bbyć coś pomiędzy.- powiedział Daddy.
-To może zróbmy tak, że niektóre elementy wystroju będą
pasowały do waszej piątki, a niektóre do Camilli.- zaproponowałam.
-Tak to super pomysł. Niektóre będą pasowały i do niej i
do nas.- uśmiechnął się Zayn.
-To prawda. Możemy popowieszać nuty, słowa niektórych
piosenek, instrumenty.- wyliczał Hazz.
-A kolory?- zapytałam.
-No każdego z nas ulubiony kolor. No i oczywiście
Camilli.- stwierdził Liam.
-No i będzie oczywiście scena. Plus stoły i miejsce do
tańczenia.- ucieszył się Niall.
-A kogo zapraszacie?- zapytałam ciekawa.
-Nasze rodziny, dziewczyny, Ed’a, Cheryl, Simon’a, Paul’a,
Aleksa i naszych przyjaciół sprzed X-factora. Dużo osób nie będzie.- uśmiechnął
się Payne.
-Ale większość tylko wy znacie.- uśmiechnęłam się.
-To poznacie ich. Na pewno się polubicie.- powiedział
Horan.
-Skoro tak mówicie.- zaśmiałam się- A co z jedzeniem i
napojami.
-Tort już zamówiony i catering tak samo. Będą jakieś
drinki, poncze, ciasta, i inne podobne przekąski, sałatki, napoje i danie
główne na początku. Będziemy je jeść w domu.- wyjaśnił Harry.
-A o której zaczyna się impreza?- zapytałam z pełną
buzią.
-Obiad o szesnastej, a impreza o siedemnastej trzydzieści
planowo. Ale znając życie obiad się przedłuży.- zaśmiał się Zayn, a my razem z
nim.
-A muzyka?
-Będzie didżej. Loueh coś mówił, że Camilla ma dla nas
piosenkę, więc może ona zaśpiewa, a ty jej przygrasz. My dla niej też
zaśpiewamy.- wyszczerzył się mój Blondynek. Zaraz czy ja pomyślałam mój? Nie.
On nie jest mój i nigdy nie będzie. Ogarnij się Rosemarie.
-Czyli mamy wszystko ustalone i możemy się wziąć za
przygotowanie?- zapytałam.
-Tak, ale od jutra. Dziś leniuchujemy i Nialler jedzie z
Tobą później po ciuchy.- rozsiadł się Mulat na krześle. To dobry pomysł w sumie
do soboty jest jeszcze czas. Dziś dopiero wtorek więc mamy cztery dni.
Posprzątałam z blatu i wróciliśmy do salonu.
-Może w coś zagramy?- zaproponował Harry.
-Tak.- zgodziliśmy się.
Camilla
Po zjedzonym obiedzie Lottie, Fizzy i bliźniaczki wyszły
do parku. Chciały żebym poszła z nimi, ale musiałam porozmawiać z ich mamą. Jay
poszła po deser, a ja Louis iMark zostaliśmy.
-Jakie studia wybrałaś?- zapytał Mark. Zauważyłam, że Jay
wróciła.
-Jeszcze żadne, bo została mi ostatnia klasa liceum.
Dlatego, że poszłam rok później do szkoły. Jednak myślę o pedagogice. Lubię
dzieci i chciałabym moc z nimi pracować.- odpowiedziałam.
-Widać.- uśmiechnął się- One też Cię na pewno lubią.
Daisy i Phobe nikogo nowego od razu do zabawy nie zapraszają, a Ciebie owszem.
-Naprawdę?- zapytałam zdziwiona.
-Tak.- zaśmiał się-Teraz przejdźmy do ważniejszych spraw.
W sumie rozmawiałam tylko z bliźniaczkami i Markiem. Lottie
i Fizzy chyba mnie rozumieją, bo nie wciągają do rozmów. Inaczej jest z Louisem
i Jay. Może i zachowuję się jak dziecko, ale mógł poczekać troszkę, a nie na
drugi dzień zabierać mnie do nich.
-Co chciałabyś wiedzieć?- zapytała Jay.
Najlepiej wszystko od początku.- napisałam na kartce.
-Kiedy Cię urodziłam razem z Troyem waszym biologicznym
ojcem byliśmy bardzo szczęśliwi. Mały Lou też się cieszył, że ma siostrę. Mimo
że miał cztery lata to on wybrał imię dla Ciebie. Powiedział, że siostra będzie
Cassi, a brat Tay. Te imiona spodobały mu się w jednej z bajek. Postanowiliśmy,
że będzie Cassandra w skrócie Cassi. Byłaś bardzo spokojnym dzieckiem. Jednak
pięć miesięcy po Twoich narodzinach coś zaczęło się psuć. Troy znikał na całe
dnie, a nawet i noce. Kiedy piętnastego stycznia ktoś Cię porwał on powiedział
tylko, że dłużej ze mną nie może być. Że mnie nie kocha. Odwrócił się i
odszedł. Rozpaczałam bardzo z powodu straty Jego i Ciebie. Gdyby nie moi rodzice
i Louis nie wiem co bym zrobiła. Przez pół roku policja Cię szukała, a później
dała sobie spokój. Ja jednak nigdy nie traciłam nadzieji. Co roku na Twoje
urodziny kupuję prezent i chowam do Twojego pokoju. Mark długi czas mi się
dziwił, ale mnie rozumiał. Kiedy dziewczynki kończyły coś koło ośmiu lat
mówiłam im o Tobie. Cieszyły się, że mają starszą siostrę i żałowały, że Cię
nie znają.- Jay płakała. Mnie łzy stanęły w oczach. Chciałam jej wierzyć, ale
nie potrafiłam.
A ten medalion i miś?
-Medalion i miś to prezent od całej rodziny. Kupiliśmy
taki sam i dla Ciebie i dla Louisa, który, gdy się połączy będzie wyglądał jak
serce. Włożyliśmy tam wasze zdjęcia żebyście mieli siebie zawsze koło serca.-
uśmiechnęła się.
Kim był mój ojciec?
-On…
~by Bianuś i Aguś
Subskrybuj:
Posty (Atom)