sobota, 28 września 2013

Rozdział 17

 Rozdział 17


Rozdział nie ma na celu urażenia Swifties! Kolejny jak będzie 11 komentarzy c: 

Camilla


Po przebudzeniu rozejrzałam się po pomieszczeniu, aby odnaleźć Louisa. Wątpiłam w to, żeby tu był, bo na pewno wynajął sobie pokój, ale jednak biedaczek spał na fotelu. Ciekawe czemu nie wynajął sobie pokoju. Zastanawiałam się chwilę czy go nie obudzić, ale w tym samym momencie, w którym chciałam wstać on otworzył oczy i przeciągnął się. Spojrzał w moją stronę i od razu uśmiech wpełzł mu na twarz.
 -Louis, ty naprawdę spałeś na tym niewygodnym fotelu?- zapytałam z niedowierzaniem.
-Tak.- odpowiedział z bananem na twarzy- Ale szczerze mówiąc troszkę bolą mnie plecy. Jednak da się przeżyć.
-To czemu nie wynająłeś sobie pokoju?
-Nie miałem na to czasu. Od razu przybiegłem do Ciebie.
-Znowu moja wina. Przepraszam Cię Louis.
-Nie przepraszaj. To ja mogłem pomyśleć żeby wynająć sobie pokój. To z mojej głupoty.
-Ale…- zaczęłam, jednak on mi przerwał.
-Nie ma żadnego, ale. Nie jest tak źle. A teraz mam do Ciebie pytanie.
-Słucham.
-Wracasz dziś ze mną do Lodynu?- raczej tak. Nie chcę tu zostać sama jeśli on tu jest, a po za tym załatwiłam wszystkie swoje sprawy.- powiedziałam i uśmiechnęłam się słabo. Przecież gdybym się nie obroniła oraz przez to, że był sam nie wyszła z tej sytuacji cało.
-czyli zamówić bilety?- zapytał.
-Tak.- uśmiechnęłam się. Poszłam do łazienki umyć się i przebrać. Założyłam białe rurki, fioletową bluzkę z długim rękawem ,i trampki. Włosy związałam w koka i wyszłam z łazienki, do której wszedł Louis. Spakowałam wszystkie swoje rzeczy do torby i usiadłam na łóżku. Czekając na Lou postanowiłam zadzwonić do Harrego, aby powiadomić go, że dziś wracam. Wybrałam jego numer i po dwóch sygnałach odebrał.
-Cześć Camilla. Kiedy wracasz?- Zapytał od razu.
-Dzi…
-Kochanie no chodź tu.- usłyszałam kobiecy głos. Mimowolnie oczy mi się zaszkliły.
-Nie!- krzyknął-To co mówiłaś?- zwrócił się do mnie już łagodniejszym tonem.
-Muszę kończyć- rozłączyłam się, a łzy poleciały mi po policzkach. Czemu mnie to spotkało? Dlaczego muszę czuć coś akurat do niego? Znalazł sobie przecież dziewczynę. Głupia myślałam, że jednak tamten pocałunek coś dla niego znaczył. Na moje nieszczęście z łazienki wyszedł Louis i zobaczył mnie płaczącą.
-Co się stało?- podszedł do mnie i usiadł na łóżku.- Chyba kocham jednego chłopaka, ale on znalazł sobie dziewczynę.- powiedziałam cicho.
-Kto to?- zapytał.
-Nie ważne.- odpowiedziałam.
-Proszę powiedz mi.- dociekał.
-Harry.- szepnęłam, ale on i tak usłyszał.
-Co? Jak to ma dziewczynę? Naprawdę go kochasz?
-Nie wiem. Zadzwoniłam do niego i jakaś dziewczyna zawołała do niego „kochanie”.
-Może to nie tak jak myślisz?
-A jak? Ja do Ciebie nie mówię „kochanie”.
-No nie.- zgodził się ze mną.
-Możemy już iść?
-Tak.- odpowiedział i założył jakąś dziwną perukę i okulary przeciw słonecznych.

Louis


To dziwne. Jeszcze dwa dni temu Harry  mówił nam, że Koch Camillę, a znalazł sobie dziewczynę? Muszę się wszystkiego dowiedzieć. Z Camillą wyszliśmy z hotelu bez śniadania. Bo samolot mieliśmy za dwie godziny. Jechaliśmy taksówką w kompletnym milczeniu. Widziałem w jej oczach ból. Mimo, iż mówiła, że nie wie czy go kocha to jednak zaprzecza sama sobie. Przecież widać to jak ona się na niego patrzy. Wysiedliśmy z taksówki, a ja uprzednio zapłaciłem taksówkarzowi za kurs. Ruszyliśmy w stronę odprawy. Oddaliśmy bagaże i przeszliśmy przez bramkę.
-Louis?
Słucham
-Mógłbyś nie mówić nikomu o tym co Ci powiedziałam dziś w hotelu rano.- zapytała Camilla nie patrząc na mnie, aby ukryć rumieńce.
-Jeśli tego chcesz to nikomu nic nie powiem.- uśmiechnęła się lekko w odpowiedzi. Po odprawie udaliśmy się do samolotu i usiedliśmy na wyznaczonych miejscach. Cieszyłem się z odrobiny wolności. Żadnych piszczących fanek. Nie to, że ich nie kocham, ale to jest uciążliwe. Nie można mieć życia prywatnego, bo zaraz znalazłby się jakiś paparazzi., a nie chcę robić Camilli problemów, bo i tak ma ich dużo. Zaczęły by się niezręczne pytania typu: „Czy Louis i ty jesteście parą?”, „Kochasz Louisa?”, „Jak długo się znacie?”, „ Co z Eleanor?” I wiele innych tego typu. Wiem, że to nie ominie ani Camilli, ani Rose, ale niech cieszą się wolności od mediów jak najdłużej. Wiem, że mnie nikt nie poznał dzięki peruce i okularom. Cieszę się, że wymyśliłem coś takiego.  W końcu samolot oderwał się od ziemi i mknęliśmy ku Londynowi. Camilla oparła głowę o moje ramię i zasnęła. Wykończyły ją ostatnie dwa dni, a szczególnie ta noc. Chyba nic z niej nie pamięta, ale miała dużo koszmarów. To na pewno przez Bena. Zabije skurwiela. Czuję się za nią odpowiedzialny. Coś jak brat? Nie wiem, ale nie chcę by stała się jej jakaś krzywda. Ona jest taka krucha, delikatna. Już wiele przeżyła w swoim życiu. Ona nawet nie potrafi się bawić. Nie chodzi na imprezy co robi większość nastolatek w jej życiu. Ona jest za to za poważna, Zyt dorosła. Życie dało jej w kość. Nauczyła się odpowiedzialności, ale i śmierć Matta na pewno odcisnęła na niej piętno. Chcę się jeszcze dowiedzieć co ona ma takiego na rękach, że je cały czas chowa w długich rękawach. Może ma tam jakieś blizny o których nie chce pamiętać? Nie wiem. Mógłbym teraz sprawdzić, ale nie chce naruszyć jej zaufania. Gdyby mi nie ufała dostatecznie to y do mnie przecież nie zadzwoniła żebym po nią przyjechał.

Harry


-Cześć kochanie.- powiedziała Taylor i rzuciła mi się na szyję.
-Co ty tu robisz?- zapytałem odsuwając ją od siebie.
-Jak to co? Przyjechałam odwiedzić mojego chłopaka.- powiedziała uśmiechając się.
-O ile dobrze pamiętam to ty ze mną zerwałaś.- zarzuciłem jej zły.
-Wiem. Jednak zrozumiałam swój błąd i chciałam wrócić do tak wspaniałej osoby jak ty.- Daruj sobie. Zapomnij. Nas już nie ma i nie będzie.- powiedziałem z wściekłością.
-Oj Harry. Nie chowaj urazy. Wiem, że mnie nadal kochasz.- zaśmiała się.
-Nie, nie kocham Cię! Zrozum to kobieto!- krzyknąłem. Zanim  zdążyła się odezwać zadzwonił mój telefon. Spojrzałem na wyświetlacz i od razu uśmiechnąłem się.
-Hej Camilla. Kiedy wracasz?- zapytałem ciekawy.
-Dzi…
-Kochanie no chodź tu.- specjalne powiedziała Taylor i  próbowała zabrać mi telefon.
- Nie- krzyknąłem i ją odepchnąłem- To co mówiłaś?- zwróciłem się spokojnie do Camilli.
-Muszę kończyć.- powiedziała i rozłączyła się. Próbowałem jeszcze dno niej dzwonić, ale wyłączyła telefon. To było dziwne. Teraz jednak musiałem rozprawić się ze Swift.
-Zadowolona jesteś?- krzyknąłem na maksa wkurwiony.
-Ta zdzira nie będzie mi Ciebie zabierała!- odkrzyknęła.
-Po pierwsze ona ie jest zdzirą, po drugie nie jestem Twój i nie będziemy razem. Po trzecie i ostatnie rzucił Cię chłopak i dlatego przyszłaś do mnie czy może nikt Cię nie chciał i nie masz jak napisać nowej piosenki?- zapytałem złośliwie. Ona tylko wykrzywiła twarz w grymasie niezadowolenia.- Jeśli to wszystko to wyjdź proszę i więcej tu nie wracaj.
-Jeszcze tego pożałujecie, a szczególnie ona!- krzyknęła , odwróciła się i odeszła. Wróciłem do jadalni, a wszyscy patrzyli na mnie ze zdziwieniem wypisanym na twarzy.
-Kto to był?- zapytał Liam.
-Taylor wycedziłem przez zaciśnięte zęby.
-Czego chciała?- zapytała Rose.
-Wrócić do mnie, ale ja do niej nie wrócę. Zależy mi na kimś innym.-odpowiedziałem zły-Idziemy na kręgle?- Tak.- zgodzili się jednogłośnie. Poszliśmy do przed pokoju, aby założyć buty . Wyszliśmy z domu i kierowaliśmy się w stronę samochodu,. Kiedy zadzwonił telefon Niall. Od razu się uśmiechnął.
-To…

piątek, 20 września 2013

Rozdział 16

 Rozdział 16 


Pomimo iż nie  było 13 komentarzy, co nas trochę  zasmuciło postanowiłyśmy dodać rozdział. Wiemy, że może niektóre z was nie lubią notek od autora na początku, ale obawiamy się, że ich nie czytacie. Mamy nadzieję, że w tym rozdziale się poprawicie i będzie duuuuuuuuuuuuużo komentarzy:). Minimum 10. Wiecie mamy już nawet 19 zaczęty, ale skoro nie komentujecie to nie mamy jak podzielić się z wami naszymi wypocinami(heh zrymowałam:). Tak więc miłego czytania. (nikt nie chce byc w informowanych :( )



 


Louis


-Lo… Louis.- usłyszałem znajomy głos w słuchawce.
-Camilla?- zapytałem. Ona zaszlochała.- Co się dzieje?
-Mo... Możesz po mnie przyjechała?- zapytała jąkając się.
-Jasne. Gdzie jesteś?
-We Włoszech w Wenecji.
-Będę niedługo. Co się stało?
-On tu jest.- powiedziała i się rozłączyła. Wybiegłem z kuchni jak strzała i wbiegłem do siebie do pokoju. Wrzuciłem do torby najpotrzebniejsze rzeczy i zszedłem do przedpokoju. Ubrałem buty oraz kurtkę i krzyknąłem do reszty:
-Nie czekajcie na mnie. Będę jutro wieczorem.
Wyszedłem z domu, wsiadłem do auta i ruszyłem na lotnisko. W między czasie zamówiłem bilet na samolot. Mam nadzieję, że zdążę, a on jej nic nie zrobi.


Camilla


-Co ty tu robisz?- zapytałam ocierając łzy. Przede mną stał Ben i się szczerzył.
-Przyleciałem odwiedzić grób starego przyjaciela i przy okazji do Ciebie.- uśmiechnął się, ale to na pewno nie był szczery uśmiech.
-Skąd wiedziałeś gdzie jestem?- zapytałam bacznie go obserwując.
-Powiedzmy, że mam swoje źródła.- zaśmiał się bezczelnie.
-Nie możesz zostawić mnie w spokoju?
-Być może odczepię się jak oddasz mi pieniądze, albo i nie.
-Zrozum, że ich nie mam.
-Dlatego dałem Ci miesiąc.
-Oh. Jakiś ty dobroduszny. Sorry, ale idę.
-Stój.- złapał mnie za rękę i przyciągnął.
-Puść mnie!- krzyknęłam i zaczęłam się wyrywać, ale na marne.
-Teraz zapłacisz mi za to co zrobił mi Matt.- powiedział z dziwnym uśmiechem i rozpiął mi kurtkę. Już wiedziałam do czego dąży, więc zaczęłam krzyczeć, ale nic z tego. Nikogo tu nie było. Stałam jak sparaliżowana. Zdolna tylko do krzyczenia. Włożył mi rękę pod bluzkę i wtedy oprzytomniałam. Kopnęłam go i zaczęłam uciekać, kiedy tylko mnie puścił. Dobrze, że cmentarz jest blisko hotelu. Po niecałych dziesięciu minutach biegu byłam na miejscu. On zrobił to samo. Szybko weszłam po schodach na piętro gdzie miałam pokój, otworzyłam go i wpadłam zamykając za sobą drzwi na zamek.
-Otwórz te pieprzone drzwi.- zaczął walić. Zakryłam uszy dłońmi, ale i tak wszystko słyszałam.- Jeszcze Cię dopadnę suko i pożałujesz wszystkiego co mi zrobiłaś.- zagroził mi i kopnął ostatni raz w drzwi odchodząc. Bałam się go. Nawet bardzo. Nie wiem co on chce mi zrobić. Jest nieobliczalny. Wyciągnęłam telefon z torebki, drżącymi ze strachu rękoma i wybrałam numer Louisa. Odebrał niemal natychmiast.
-Tu Louis William Tomlinson. Jeśli nie dzwonisz w sprawie marchewek to się rozłącz.- zaśmiał się.
-Lo… Louis.- zająkałam się.
-Camilla?- zapytał. Zaszlochałam. Tak miło jest gdy ktoś się o Ciebie martwi.- Co się dzieje?
-Mo… Możesz po mnie przyjechać?- zapytałam.
-Jasne, gdzie jesteś?
-We Włoszech w Wenecji.
-Będę niedługo. Co się stało?

-On tu jest.- powiedziałam i rozłączyłam się. Wysłałam mu sms’em adres hotelu. Chciałabym znaleźć się koło Matta. Byłoby najlepiej. Przecież ja przyciągam same kłopoty. Nie zasługuję na życie. Nie po tamtym. Jednak obiecałam Aleksowi, że więcej tego nie zrobię.


Rosemarie


Zachowanie Louisa było co najmniej dziwne. Wybiegł z kuch jak poparzony, po chwili zbiegł z piętra do przed pokoju i wybiegł z domu krzycząc:
-Nie czekajcie na mnie! Wrócę jutro wieczorem!
To było dziwne, ale co tu się dziwić. W końcu to Louis.
-Pewnie Elka zadzwoniła i do niej pojechał.- zaśmiał się Zayn i w zabawny sposób poruszył brwiami. Liaś wrócił z przekąskami. Nawet nie zauważyłam kiedy wyszedł z salonu. Pewnie jak Lou biegał po domu.
-To co oglądamy?- zapytałam. Mieliśmy zamiar siedzieć przed telewizorem cały dzień. Pogoda i tak nie pozwalała na żadne wyjście.
-Wszystko po kolei.- wyszczerzył się Niall.
-Zaczynamy od „The Ring”- powiedział Malik. Szczerze mówiąc lubiłam horrory. Po obu częściach „The Ring” była cała saga „Zmierzch”, „Toy Story”, a co potem to nie wiem, bo usnęłam na ramieniu Niallera.

 Liam


Oglądaliśmy „Toy Story” kiedy zauważyłem, że Rose śpi na ramieniu Nialla. Słodko razem wyglądają. Byliby świetną parą. Tylko, że Horan wypiera się, że coś do niej czuje. Jednak jest jeszcze ta cała Ashley. Wiem, że przed jego wyjazdem do Londynu byli parą, ale ona nic do niego nie czuje. Podobno zaczęła z nim chodzić jak zgłosił się do X factora. Dla niej liczy się tylko sława i pieniądze. Naprawdę wolałbym jakby Nialler był z Rose. Ona go chociaż lubi za to jaki jest, a nie za sławę i kasę. Może nie znamy się niewiadomo ile, ale to widać. Siedzi z nami i gada jak z normalnymi nastolatkami. Bardzo się cieszę, że poznaliśmy dziewczyny, bo dawno nie mieliśmy prawdziwych przyjaciół. Mam nadzieję, że dziewczyny zostaną z nami mimo wszystko. One są wyjątkowe. Na początku miałem wątpliwości i byłem nie ufny wobec nich, ale to minęło. Oczywiście, że nie pokazywałem tego po sobie, żeby nikt się nie skapnął. Teraz są dla mnie jak siostry. Jak się je pozna to można zauważyć znaczne różnice w zachowaniu. Rose jest spontaniczna, wyluzowana, żyjąca chwilą, otwarta na ludzi i nie tłumi w sobie emocji. Widać, że kocha życie. Jest strasznie energiczna. Camilla jest jej przeciwieństwem. Rozważna, nieufna, nieśmiała, zamknięta w sobie. W sumie o niej wiemy naprawdę mało. Nie mówi o swojej przeszłości, chociaż widać, że ją to męczy. Chciałbym jej pomóc. Wiedzieć, że próbowałem coś zrobić. Chociażby odnaleźć biologiczną rodzinę. Jednak nic o niej nie wiemy. One odmieniły na lepsze. Nie tylko na gorsze. Więcej jest plusów. Nie czułem się przy nikim tak swobodnie jak przy nich oprócz oczywiście Dan, El i Perrie. Z nimi możemy się pośmiać, pożartować. Być po prostu sobą. Dawno nie czułem się tak normalnie. Inni ludzie zaprzyjaźniali się z nami tylko dla sławy i pieniędzy. Uważali, że to jest najważniejsze. To nieprawda. Pieniądze szczęścia nie dają, a sława odbiera prywatność. Najważniejsze w życiu jest miłość, rodzina i przyjaźń. Korzyści materialne są na końcu. Skończyłem swoje przemyślenia kiedy zobaczyłem, że wszyscy idą na górę. Niall wziął śpiącą Rose na ręce i zaniósł do swojego pokoju. Było grubo po północy. Poszedłem do siebie, umyłem się szybko i wskoczyłem do łóżka, aby odpłynąć w krainę Morfeusza.

 Louis


Po wylądowaniu od razu wziąłem taksówkę i podałem adres hotelu, w którym była Camilla. Po niecałych piętnastu minutach byłem na miejscu. Weszłem do hotelu i od razu skierowałem się do windy. Wjechałem na piąte piętro i od razu zacząłem szukać pokoju 369. Znalazłem więc zapukałem.
-Kto tam?- usłyszałem cichutkie pytanie.
-To ja, Louis.- odparłem. Usłyszałem szczęk zamka i drzwi powoli się otworzyły. Wszedłem do środka i zamknąłem za sobą drzwi. Pokój był pogrążony w całkowitych ciemnościach, a jedyne światło dawał księżyc. Spojrzałem na łóżko, na którym siedziała Camilla i bez wahania podeszłem, usiadłem koło niej i mocno ją przytuliłem. Rozpłakała się znowu i wtuliła we mnie, więc zanim zacząłem zadawać jej pytanie pozwoliłem się wypłakać. Głaskałem ją po głowie żeby ją uspokoić. Po około czterdziestu minutach odsunęła się ode mnie i  otarła łzy z twarzy.
-Przepraszam.- powiedziała p chwili i odwróciła wzrok w drugą stronę. Zdziwiłem się trochę.
-Nie masz za co.- uśmiechnąłem się.
-Właśnie, że mam. Przyleciałeś do mnie aż z Londynu choć nie musiałeś i jeszcze pozwalasz mi się wypłakiwać w swoje ramię. Jest za co przepraszać. Pewnie ten czas chciałeś spędzić z Eleanor.- powiedziała i spuściła głowę.
-Posłuchaj mnie uważnie. El zrozumie, że chciałem Ci pomóc, a po za tym jest dziś jest umówiona z przyjaciółkami. Jesteś moją przyjaciółką i zawsze Ci pomogę. Rozumiesz?- zapytałem patrząc jej w oczy.- A teraz powiedz mi co się stało? Co on Ci zrobił?
-Byłam dziś w domu dziecka, aby dowiedzieć się czegoś o swoich biologicznych rodzicach. Niestety nie dowiedziałam się o nich nic, ale dostałam parę swoich rzeczy. Później poszłam na cmentarz na grób Matta. Po pewnym czasie przyszedł Ben. Powiedział, że zapłacę za to co zrobił mu Matt i…
-I?- dociekałem.
-Zaczął się do mnie dobierać. On chciał mnie zgwałcić.- powiedziała i rozpłakała się na nowo.
-Shh.- przytuliłem ją. Po około pół godziny zasnęła więc ułożyłem ją na łóżku i przykryłem kołdrą, a sam usiadłem na fotelu. Postanowiłem, ze zadzwonię do Liama i powiem mu gdzie jestem. Wiem, że wcześnie nie jest, ale może on się martwi. Wybrałem jego numer i nacisnąłem zieloną słuchawkę. Kiedy miałem się rozłączyć odebrał.
-Halo?- zapytał zaspanym głosem.
-Hej Liam. Louis z tej strony.
-Louis do cholery gdzie ty jesteś?- rozbudził się od razu- Martwię się.
-We Włoszech.- odparłem spokojnie.
-Co ty tam robisz?- podniósł głos.
-Przyjechałem na prośbę Camilli. Zrozum, że musiałem to zrobić. Jak do mnie zadzwoniła płakała i było słychać, że jest wystraszona.
-Rozumiem Cię Louis doskonale. Dziękuję, że zadzwoniłeś. Teraz jestem spokojniejszy. Kiedy wracacie?
-Postaramy się dziś wrócić.
-Dziś chcesz wracać? Wiesz, która jest godzina?
-Tak. 1:13 dla Twojej wiadomości.
-Naprawdę?.Ah tak. Rzeczywiście. Dobra Louis ja idę spać i Tobie radzę zrobić to samo.
-Okay Daddy. Dobranoc.
-Dobranoc Tommo.
Rozłączył się. Postanowiłem zdrzemnąć się chociaż chwilę. Ułożyłem się wygodnie na fotelu i po chwili odpłynąłem do krainy Morfeusza.

Harry


Kiedy się obudziłem od razu sprawdziłem czy nie mam żadnych wiadomości od Camilli. Niestety nic nie było. Trudno. Jak będzie gotowa to zadzwoni. Chociaż z drugiej strony cholernie się o nią martwię. Mam ochotę do niej zadzwonić, ale prosiła byśmy tego nie robili więc uszanuję jej decyzję. Poszedłem do łazienki, umyłem się, uczesałem włosy, założyłem bokserki i poszedłem do pokoju aby się ubrać. Wyciągnąłem z szafy biały podkoszulek oraz dżinsowe spodnie, założyłem je na siebie i zszedłem na dół. W jadalni byli wszyscy oprócz Zayna, który pewnie jeszcze śpi i Louisa, który gdzieś wczoraj wybył.
-Cześć.- powiedziałem i usiadłem przy stole.
-Dzień dobry.-odpowiedziała Rose. Niall i Liam kiwnęli Glowami na przywitanie, bo akurat coś żuli. Nalałem sobie do miseczki mleko, a potem nasypałem płatki czekoladowe.
-Mieliście jakieś wieści od Camilli?- zapytałem po chwili ciszy. Wszyscy zaprzeczyli ruchem głowy. A co jeśli ona nie wróci? Jeśli już nigdy jej nie zobaczę?
-Nie martw się Harry. Na pewno wróci.- powiedziała Rose. Zupełnie jakby czytała mi w myślach. Uśmiechnąłem się do niej i wróciłem do jedzenia płatków.
-To może dziś pojedziemy na kręgle?- zaproponował Niall.
-Tak to dobry pomysł. Nie będziemy siedzieć przy najmniej w domu.- zgodził się Liam.
-Mnie pasuje.- odparłem- Rose i Zayn też na pewno pójdą.
-Gdzie pójdę?- usłyszałem głos Malika za sobą.
-Na kręgle.- powiedziała Rose.
-No pewnie, że tak.- zaśmiał się.
-A od Tomlinsona miał ktoś wieści?- zapytałem- Wiecie żeby było nas po równo.
-Tak. Dzwonił dzisiaj i wróci najpóźniej wieczorem.- powiedział Liam.
-A gdzie jest?- zainteresowałem się.
-Nie wiem.- powiedział i odwrócił wzrok. On kłamie! Zawsze tak robi jak kłamie. Chciałem już mu zarzucić nieprawdę, ale usłyszeliśmy dzwonek do drzwi.
-Pójdę otworzyć.- zaoferowałem się. Miałem nadzieję, że to Camilla. Niby ma własne klucze, ale może o tym zapomniała. Od kluczyłem drzwi i otworzyłem je na oścież.
-Cześć kochanie.- powiedziała…