czwartek, 8 stycznia 2015

Hej. Mój znajomy potrzebuje pomocy + info o rozdziałach

Hej. Mój znajomy potrzebuje dofinansowania do sprzętu fotograficznego. Was nic to nie będzie kosztować, bo wystarczy, że lajkniecię tę stronkę ----->  https://www.facebook.com/FotoYogi
Z góry dziękujemy



A teraz info o rozdziałach
No więc tak podczas świąt coś pisałam i mam pomysł tylko czasu brak. I jest pytanie do was. Czy ktoś jeszcze to czyta? Jest sens coś pisać? Odpowiedzcie w komentarzach ;)
Z góry dziękujemy
~Bianuś i Aguś

środa, 24 grudnia 2014

Święta :)

Cześć Directioners! :*
Chciałyśmy wam z Agnieszką życzyć zdrowych Wesołych Świąt spędzonych w gronie rodzinnym, dużo miłości, wspaniałego chłopaka lub dziewczyny, spełnienia marzeń, bogatego Mikołaja i duuuuuuużo szczęścia.
Całujemy i pozdrawiamy
~Bianuś i Aguś

sobota, 11 października 2014

Zawieszamy

Z ciężkim sercem, ale musimy zawiesić bloga na czas nieokreślony. Staram się coś napisać, ale kompletnie nie mam weny plus brak czasu daje się we znaki. Mam nadzieję, że chociaż jeszcze jakiś rozdział wstawię w najbliższym czasie, ale nic obiecać nie mogę. Przepraszam i mam nadzieję że wybaczycie
Pozdrawiam was i całuję
~Bianka

środa, 20 sierpnia 2014

Rozdział 26

I jest nowy rozdział. Wiemy, że być może nawaliłyśmy, ale widocznie tak musiało być. Mamy nadzieję, że jeszcze ktoś czyta nasze wypociny. Prosimy zostawicie komentarz jeśli ktoś przeczytał. Pozdrawiamy was mocno.
P.S. Jak minęły wam wakacje. Odpowiadajcie w komach. Nam również możecie zadawać pytania.

Louis


-No nie wiem. Chciałem spędzić czas z mamą, Markiem i dziewczynkami.- powiedziałem obejmując ją ramieniem.
-Proszę.- zrobiła oczy jak ze Shrek’a.
-A kiedy chcesz wyjechać?- zapytałem ciekawy.
-Mogłabym nawet dziś, ale dostosuję się. Byle przed piątkiem.- odpowiedziała. Zastanawiam się dlaczego ona chce wyjechać. Przecież pogodziła się z mamą. A może nie? Może to tylko na pokaz. Może całej prawdy nie mówi.- To jak będzie?
-Okay, ale w czwartek wyjeżdżamy.- odpowiedziałem i spojrzałem na nią z uśmiechem. Uśmiechała się, ale bardzo sztucznie.
-Super.- powiedziała- To dobranoc Loueh.- życzyła mi i przytuliła się do mnie.
-Ej, a może ja Pojdę do siebie?- zapytałem powoli wstając.
-Proszę zostań. Nie mogę spać w nocy.- powiedziała płaczliwie.
-Jak to?- zdziwiłem się. Myślałem, że dobrze sypia, ale w sumie i tak z jej pokoju nie byłoby nic słychać. Jest dźwiękoszczelny. Tylko Hazza słyszy.- Dlaczego?
-Mam koszmary i wolę nie spać niż co noc to na nowo przeżywać.- powiedziała bardzo cicho.
Jakie koszmary?! Czemu nikomu nic nie powiedziałaś?!- zdenerwowałem się i trochę podniosłem głos. Camilla wystraszyła się i odsunęła.- Przepraszam, mała. Nie chciałem podnieść głosu.- powiedziałem i znowu ją do siebie przytuliłem.- Powiesz mi o co chodzi?
-Mam koszmary odkąd wróciliśmy z Włoch. Wszystkie bardzo podobnej, czasem tej samej treści, we wszystkich jest Ben i Jack oraz śmierć biskich mi osób i moja własna. Powiedziałam Harremu, ale miał nikomu nie mówić i dotrzymał słowa. Od pierwszego koszmaru nie sypiam dobrze, bo się zwyczajnie boję. Nie mówiłam wam, bo nie chciałam was martwić.- odpowiedziała i schowała twarz w poduszkę. Pewnie płacze.
-Mała, ale Ty musisz spać. W ten sposób się wykończysz, a tak być nie może. Idź teraz spać, a ja będę przy Tobie czuwał. Okay?- zaproponowałem.
-Dobrze. Ale nie wyjdziesz stąd dopóki się nie obudzę. Dobrze?- zapytała i położyła głowę na moją klatkę piersiową.
-Nie ma sprawy.- powiedziałem i pocałowałem ją w czółko i przytuliłem. Postanowiłem, że jak tylko ona zaśnie to zadzwonię do Loczka. Musi mi to wyjaśnić. Po chwili słyszę miarowy oddech Camilli. Musiała być bardzo zmęczona skoro tak szybko usnęła. Wyciągnąłem swój telefon z kieszeni i wybrałem numer Harrego. Odebrał po siedmiu sygnałach.
-Halo? Kto mówi?- pyta się zaspanym głosem. W innych okolicznościach śmiałbym się z niego, ale nie teraz.
-Louis. Dlaczego mi nie powiedziałeś, że Camilla ma kurwa koszmary?- zapytałem tak, aby nie obudzić młodej.
-Hej Lou. Też się cieszę, że Cię słyszę, stary.- powiedział sarkastycznie- Bo mnie o to debilu prosiła.
-A nie przyszło Ci do tego głupiego łba żeby mnie jako jej bratu o tym kurwa wspomnieć?- wkurwiłem się na maksa, bo on to z takim stoickim spokojem mówi.
-Miałem o tym nikomu nie mówić, więc nie mogłem Ci o tym jak to ująłeś wspomnieć. Zależy mi na jej zaufaniu.- odparł spokojnie.
-Tylko dlatego zależy Ci na jej zaufaniu, bo ona Ci się podoba.- syknąłem złośliwie- Mnie mogłeś powiedzieć o jej koszmarach. Poradzilibyśmy coś na to.
-Ciekawe co, Lou? Ja spałem z nią, a i tak rzucała się po łóżku i krzyczała. Musiałbyś wymazać z jej pamięci Bena i Jacka oraz całą jej przeszłość, a to się nie uda.- powiedział zdenerwowany- Pogadam z Tobą o tym jak wrócicie i się idioto uspokoisz. Dobranoc.- powiedział i się rozłączył. 
Może ma racje. W sumie to ma. Nie potrzebnie mu robiłem awanturę. On chciał dobrze. Pójdę spać, a jak wrócimy do Londynu to pogadamy wszyscy. Najpierw bez Camilli, a później z nią. Razem coś wymyślimy. Przytuliłem małą bardziej do siebie i po chwili odpłynąłem w krainę Morfeusza.

~Ten sam dzień, dziewięć godzin później~

Harry


Obudziłem się o 9.57 wkurzony na Louisa. Jednak go rozumiem. W końcu to jego siostra i on się o nią martwi. Dla mnie jest to tylko niestety przyjaciółka, ale też się bardzo o nią martwię. Ciekawe czy jeszcze śpi. Zadzwonię do niej to może pogadamy. Wybrałem jej numer i nacisnąłem zieloną słuchawkę. Już po drugim sygnale odebrała.
-Hej Hazzuś.- uśmiechnąłem się do siebie na jej radosny głos. Chyba się w końcu wyspała, ewentualnie tak dobrze gra.- Już nie śpisz?
-Nie mogę. Myślę o tym jak sobie radzisz beze mnie.- powiedziałem zanim ugryzłem się w język.
-Radzę sobie, ale bardzo za Tob… za wami tęsknię.- odparła z westchnieniem- Powiedziałam Louisowi o koszmarach.
-Wiem. Dzwonił w nocy.- odpowiedziałem- Zrobił mi małą awanturę.
-Jak to? Dlaczego?- zapytała zdziwiona.
-Bo mu o tym nie powiedziałem.- odparłem- Ale to nic. Nie martw się. Między mną, a nim jest w porządku.
-No okay. A jak przygotowania do imprezy rocznicowej?- zapytała.
-Powoli, ale idzie.- zrzedła mi mina na myśl, że będę musiał pomagać w zrobieniu tych dekoracji, jakby nie można było ich kupić. Gdyby nie ta moja słabość do Camilli.
-Szkoda, że mnie z wami nie ma to bym pomogła wybrać jakieś.- powiedziała trochę zawiedziona.
-Słoneczko, nic nie szkodzi. Pomożesz przy zakładaniu ich, a jak będziesz spadać to Cię złapię.- zaśmiałem się do słuchawki. Po chwili usłyszałem, że i ona chichocze.
-No okay. Dobra Hazzuś kończę. Pa pa.- usłyszałem jak dała buziaka do telefonu.
-Okay. Pa kotku. Miłego dnia.- powiedziałem i przerwałem połączenie. 
Poszedłem do łazienki, aby się umyć. Po kąpieli ubrałem się i zszedłem na dół do kuchni.
-Oooo… Śpiąca królewna wstała.- zaczął śmiać się ze mnie Zayn.
-O ile dobrze pamiętam to Ciebie było ciężko obudzić i z łóżka ściągnąć. Przynajmniej nie siedzę godziny w łazience.- odgryzłem mu się.
-Jak widzisz to wszystko się zmieniło.- uśmiechnął się cwaniacko.
-Dobra, koniec tematu. Co mam robić?- zwróciłem się do Rose.
-Ty, Niall i Liam będziecie wycinać to co my z Zaynem będziemy rysować na kolorowych kartonach.- powiedziała wręczając mi nożyczki.- Ale wasza robota zacznie się za jakieś pół godziny więc zdążysz zjeść śniadanie.
-Spoko.- uśmiechnąłem się.
-Ale zanim to zrobisz musicie poukładać wszystkie kartki z pudełek kolorystycznie i według rozmiaru.- odpowiedziała z uśmiechem- To wy trzej zacznijcie, a ja muszę pogadać z Harrym.- powiedziała i złapała mnie za rękę. Zanim wciągnęła mnie do kuchni zobaczyłem mordercze spojrzenie Nialla. Ależ on jest zazdrosny głupek jeden.
-O co chodzi?- zapytałem siadając na blacie i biorąc do ręki kawałek pizzy.
-O Camillę. Martwię się o nią. Słyszałam, że w nocy kłóciłeś się z Louisem i domyślam się, że to miało związek z Camillą. Prawda?- zbiła mnie tym z tropu. Myślałem, że wszyscy śpią.

Rosemarie
 

-Tak. W naszej rozmowie chodziło o Camillę.- odpowiedział wyraźnie się spinając.
-To znaczy? Możesz mi to wytłumaczyć?- dopytywałam się. Może byłam za bardzo wścibska, ale Cami to moja przyjaciółka.
-Powiem Ci tak. Dzisiejsza noc była pierwszą, którą przespałem w całości, nie licząc tego telefonu Lou, od powrotu Camilli z Włoch.- powiedział przegryzając pizzę.
-Jak to?- zdziwiłam się.
-Mała ma koszmary. I to w roli głównej z Benem i Jackiem. Widzi śmierć najbliższych i swoją własną Wiem teraz powiesz, że nie słyszałaś jej krzyków. Tylko, że jej pokój był kiedyś moim małym studyjkiem, ale jako, że było to jedyne wykończone pomieszczenie oddałem go Camilli. To dlatego wy jej nie słyszycie chyba, że będziecie w moim pokoju lub obok niego.- odpowiedział.
-Czyli, że przez ostatnie noce wcale nie spałeś?- zapytałam z troską.
-Spałem, ale bardzo mało. Spałem z Camillą, a ona strasznie rzucała się po łóżku i ciężko było ją obudzić.- powiedział wzdychając ciężko.
-Nie rozumiem tylko jednego. Dlaczego tylko Tobie powiedziała?- zastanawiałam się na głos- Przecież Louis to jej brat, a jemu nie powiedziała. Prawda?
-No jemu nie powiedziała. A mi tylko dlatego, że usłyszałem jak woła o pomoc.- wyjaśnił.
-A nie mogłeś nas wtajemniczyć? Przecież byśmy Cię nie wydali.- powiedziałam.
-Domyślam się, ale nie chciałem stracić jej zaufania. Zależy mi na dobrym kontakcie z nią. Rozumiesz?- zapytał z obawą. Doskonale go rozumiem. On ją kocha to dlatego.
-Rozumiem. Chodźmy pomóc chłopakom przy dekoracjach.- powiedziałam do niego i wyszłam z kuchni.
-No nareszcie!- wykrzyknął Niall- Mam nadzieję, że Cie nie podrywał.
-Nie zazdrośniku.- uśmiechnęłam się i dałam mu buziaka w policzek. Zauważyłam, że skończyli już układać.- Dobra puść mnie. Muszę pomóc Zaynowi.
Niall puścił mnie niechętnie. Usiadłam i zaczęłam rysować na fioletowym kartonie.
-Możemy wiedzieć co to była za tajemnicza rozmowa w kuchni?- zapytał Daddy.
-Na razie nie.- odpowiedział Hazza wchodząc do kuchni. Był zamyślony.- Niech Lou wróci to się dowiecie.
-Ej, Loczku dobrze się czujesz?- zapytał Mulat.
-Tak. Czemu pytasz?- zapytał zdziwiony.
-Bo, Ty myślisz.- powiedział Zayn i wybuchnął śmiechem, a chwilę po nim Niall i Liam.
-Zostawcie go w spokoju!- krzyknęłam na nich. Harry spojrzał na mnie z wdzięcznością.
-A jak nie to co nam zrobisz?- zapytał Horan.
-Zrobię wam…

Louis


Camilla przez całą noc miała koszmary i musiałem ją uspokajać. Jednak od piątej rano nikt mnie już nie budził. Cassi spała bardzo grzecznie. I całą noc przespała. Kiedy przekręciłem się żeby zobaczyć czy Cami śpi jej nie było. Wstałem z łóżka i podeszłem do łóżeczka maleństwa. Nie było jej. Pewnie Młoda ją zabrała, żebym mógł trochę pospać. Kurde no. To miłe, że tyle myśli o innych, ale o sobie też by mogła. Będę musiał z nią o tym porozmawiać. Ubrałem się i zszedłem do kuchni. Była tam mama, która nakładała naleśniki.
-Hej synku. Siadaj do stołu i jedz.- uśmiechnęła się do mnie i postawiła na stole talerz z górą naleśników- Mark jest w pracy, a Lotti, Fizzy i bliźniaczki są na spacerze z koleżankami.
-A Camilla i Cassi?- zapytałem kiedy przełknąłem naleśnika.
-Wyszła z domu razem z małą o szóstej rano. Zdziwiłam się, ale nic nie mówiłam. Nie wiem, o której wróci.- odpowiedziała mama jak zwykle wyczerpująco.
-To jak zjem to zadzwonię do niej.- powiedziałem- A mamo. My w czwartek jednak wyjeżdżamy, ale mam nadzieję, że w sobotę będziecie.- oznajmiłem jej.
-Będziemy. A nie mieliście wyjechać w piątek?- zapytała myjąc patelnie.
-Tak, ale potrzebują pomocy przy organizacji więc sama rozumiesz.- skłamałem trochę, ale to dla jej dobra. Nie chcę żeby było jej przykro, bo Camilla chce wyjechać. Płakałaby na pewno. Zastanawiam się o co chodzi młodej.- Dziękuję za pyszne śniadanko, mamo.
-Nie ma sprawy Louisku- uśmiechnęła się mama i poczochrała mnie po głowie.
-Pójdę do ogrodu zadzwonić do Cami.- oznajmiłem mamie i wyszedłem z domu. Wybrałem jej numer i wcisnąłem zieloną słuchawkę.
-Hej Louis.- usłyszałem wesoły głos Camilli.

 Camilla


O szóstej wyszłam z domu na spacer i zabrałam ze sobą oczywiście Cassi. Wyszłam, aby pomyśleć o tym wszystkim co się ostatnio wydarzyło. Inni pewnie by stwierdzili, że za dużo myślę i powinnam cieszyć się chwilą. Jednak to jest niemożliwe. Za dużo ostatnio dzieje się w moim życiu. Dopadły mnie demony przeszłości, prawda o moim pochodzeniu i uczucie, którego z jednej strony pragnę, ale z drugiej nie chcę go. Boję się, że w ten sposób zdradzę Matta, ale jestem głupia, bo on przecież nie żyje od trzech lat z mojej winy. Jednak czuję coś do Harrego, tylko jest mały problem. On ma dziewczynę. Muszę mu pozwolić być szczęśliwym. Nie będę budować związku na czyimś cierpieniu. Siedziałam już długo naprzeciwko wierzby pod, którą się wczoraj schowałam i zdążyłam już małą uśpić. Jest taka spokojna. Trudno będzie mi się z nią rozstać. No, ale cóż. Muszę najpierw maturę zdać. Moje rozmyślenia przerwał mój telefon. To był Louis. Od razu odebrałam.
-Hej Louis.- starałam się brzmieć wesoło.
-Hej młoda.- odparł. Chyba mi się udało.- Gdzie jesteś?
-W parku. Niedługo będę.- odparłam wstając. Rozłączyłam się, złapałam za wózek i zaczęłam pchać go w stronę domu Louisa. Po około dwudziestu minutach spacerku byłam na miejscu. Weszłam do domu i od razu na powitanie mi i Cassi wyszedł Tommo.
-Gdzie byłaś?- zapytał na wstępie. Przecież mówiłam mu przez telefon. Co za idiota.
-W parku. Mówiłam Ci przecież.- zachichotałam.
-Od szóstej rano?!- podniósł głos.
-Ciszej, mała śpi.- skarciłam go- O co Ci w ogóle chodzi?- zapytałam spokojnie.
-Wyszłaś o szóstej rano i wróciłaś dopiero po moim telefonie. A wiesz, którą mamy godzinę?!- krzyknął.
-11.17, no i co z tego?!- również podniosłam głos, bo mnie zdenerwował. Mała zaczęła płakać.- Aż tak Ci to przeszkadza?
-Tak, bo się szlajasz nie wiadomo ,gdzie.- powiedział.
-A co ja jestem? Małe dziecko? Mam prawie osiemnaście lat i mogę wychodzić, gdzie chcę, z kim chcę i kiedy chcę, a Tobie nic do tego!- powiedziałam wkurzona.
-Właśnie mam do tego dużo. Masz prawie osiemnaście lat. A wiadomo co może Cię spotkać, albo co będziesz wyprawiać.- odparł.
-Nie jesteś moim ojcem żebyś mi mówił co mam robić!- krzyknęłam zirytowana. Nie jestem małym dzieckiem. Nawet Aleks mnie tak nie traktuje.
-Ale jestem Twoim bratem i mam kurwa prawo!- wrzasnął i walnął ręką w ścianę.
-Szkoda, że nim jesteś! Nienawidzę Cię!- krzyknęłam i rzuciłam w niego parasolem.
-Też tego żałuję!- odkrzyknął.
-To po jakiego chuja mnie tu ściągnąłeś?- zapytałam ciszej mając łzy w oczach.
-Sam nie wiem.- powiedział. To co odpowiedział załamało mnie jeszcze bardziej. Uciekłam do mojego tymczasowego pokoju. Myślałam, że może się pogodzimy, a on „Sam nie wie” po co mnie tu ściągnął. Zamknęłam za sobą drzwi od pomieszczenia i zsunęłam się po nich. Zaczęłam płakać. A może to moja wina? W sumie nie byłoby to dziwne. Czy ja muszę stwarzać problemy? W sumie beze mnie byłoby im o sto procent lepiej i łatwiej.

Rosemarie


-Zrobię wam coś na pewno.- powiedziałam. Zaczęli się we trójkę śmiać.- Z Tobą Horan zerwę, Tobie Malik potłukę wszystkie lustra i obetnę włosy, a Ty Payne będziesz się musiał tłumaczyć przed Dani.- powiedziałam ostro. Wszystkim oprócz Niallowi zszedł uśmiech z twarzy.- Czego się tak szczerzysz, debilu? Ja mówię poważnie.- powiedziałam bez cienia uśmiechu i chyba to zauważył, bo mina mu zrzedła.
-Dobra damy mu spokój.- powiedział Blondyn.
-Ja myślę. A teraz proszę wycinać i rysować.- rozkazałam i wszyscy wzięli się do pracy w ciszy i skupieniu. Przed dwie godziny zrobiliśmy tyle, że starczy na udekorowanie całego domu i ogrodu. Cieszę się, że z Zaynem wczoraj przygotowaliśmy różnej wielkości i różnych wzorów szablony, bo zajęłoby nam to o wiele dłużej. Kiedy Harry wyciął ostatnią nutę zaczęliśmy wszystko sprzątać. Pochowałam dekoracje i usiadłam na kanapie pomiędzy Niallem i Loczkiem.
-Dobrze, że skończyliśmy to dzisiaj.- powiedział mój Żarłok- Przynajmniej jutro będzie spokój.
-Masz rację, stary.- powiedział Mulat. Uśmiechnęłam się do wszystkich.
-Jeszcze tylko wstążki i inne duperele, których sami nie zrobimy trzeba kupić i będzie dobrze.- powiedziałam.
-To już jutro.- odparł Liam.
-Spoko, tylko mówię. A w sobotę rano zajmiemy się dekorowaniem domu i podwórka.
-Nom. Szczególnie te na podwórku lepiej w sobotę, bo nie wiadomo jaka będzie pogoda. I trzeba powiadomić sąsiadów, że może być głośno.- poinformował Payne.
-Tym jak zwykle Ty się zajmujesz więc tak będzie i w tym roku.-powiedział Niall i wysłał mu buziaka w powietrzu, a Liam udał, że go złapał.
-Wiem. Spodziewałem się tego po was. A co z jedzeniem?- dopytywał się Daddy.
-My kupujemy tylko przekąski, typu chipsy, ciastka, cukierki i tak dalej oraz napoje. Kolacją zajmuje się Cami i ja.- powiedział po dłuższej chwili ciszy Harry.
-To za zakup przekąsek będą odpowiedzialni Rose i Niall.- zadecydował Liam.
-A co będą robić Lou i Zayn?- zapytał Blondyn.
-Posprzątają podwórko i dom.- uśmiechnął się złośliwie Liam.
-Jak co roku. Tylko wtedy jeszcze Hazza nam pomagał.- powiedział z teatralnym westchnieniem Zayn.
-W tym roku się pozmieniało.- powiedziałam z uśmiechem.

-No na lepsze, bo…- zaczął Niall, ale przerwał mu dzwoniący telefon Harrego- Kto to?

~by Bianuś i Aguś

środa, 23 lipca 2014

imagin

Imagin z Liam'em

 
Hej x Z góry przepraszam, że to taki szans, ale nie miałam weny, a Bianka ciągle naciskała, żebym wstawiła so.
 
Uciekałam po parku, by Liam mnie nie złapał. W pewnym momencie potknęłam się i upadłam. Leżałam chwilę na ziemi. Poczułam rękę na plecach, po czym przekręciłam się, żeby zobaczyćkto to i był to Daddy. Zaczęłam się śmiać, a on wraz ze mną. Po chwili wstał i podał mi rękę, a ja wdzięcznie ją złapałam i z jego pomocą wstałam. Położył dłonie na moich biodrach.
- Jesteś mi coś winna.- szepnął mi do ucha rozbawiony.
- Może tak, może nie.-pocałowałam go w policzek i zaczęłam biec.
Zaskoczony chłopak po chwili za mną ruszył. Mijałam zdziwionych ludzi z psami, mnóstwo staruszków, a także ulicznego grajka. Obejrzałam się za siebie, a Liam'a nie było. Zaczęłam się rozglądać, ale mimo tego go nie widziałam. Albo się dobrze schował, albo coś mu się stało. Sądzę, że chce mi zrobić na złość. Zawróciłam szukając go. Nie było go za pobliskimi krzakami, ani drzewami. Zaczynałam się martwić. Nagle poczułam czyjeś silne ramiona obejmujące mnie w talii i czyiś podbródek na ramieniu.
- Mówiłem, że jesteś mi coś winna, słońce. - Liam musnął wargami moją szyję.
Odwróciłam się do niego, stanęłam na palcach i złączyłam nasze wargi.  Całowaliśmy się, póki nie przeszkodził nam deszcz. Odsunęliśmy się od siebie by złapać oddech i zaczęliśmy się  głośno śmiać...
 
So koniec. :) Mam nadzieję, że nie jest najgorszy, ale z tych co pisałam, to raczej tak.  No to pa x Do następnego x
~ Sus xoxo

poniedziałek, 7 lipca 2014

Wyjaśnienie

Hej.
Wiemy, że od dawna nic się nowego nie pojawiło i że jesteście niecierpliwi już. Więc chcę wam wyjaśnić co i jak. Kiedy była szkoła kompletnie nie miałam czasu pisać. Teraz są wakacje i coś tam piszę. Mam wiele pomysłów na to opowiadanie, ale nie umiem tego ubrać w słowa. Miałam wstawić to co mam, ale nie dam rady, bo jutro wyjeżdżam. Dlatego dopóki nie wrócę rozdział na pewno się nie pojawi nawet jeśli go skończę, bo podczas wyjazdu będę odcieta od internetu. Nawet jeśli skończę go założmy, że w drodze nad morze rozdział pojawi się po powrocie. Wiem, że być może większość z was już nie czyta naszego bloga, ale wiem, że znajdą się jeszcze osoby, które go czytają. Przepraszam za zwłokę i myślę, że w niedługim czasie coś się pojawi, bo Aga być może wstawi jakiegoś imagina. Pozdrawiam i całuję was wszystkich mocno :*
~by Bianuś

poniedziałek, 28 kwietnia 2014

Rozdział 25



Rozdział 25

Jeśli przeczytałeś zostaw po sobie komentarz. To naprawdę motywuje, a Ciebie nic nie kosztuje :)

Rosemarie

-Niall, ja nie wiem.- powiedziałam cichutko. Odsunął mnie od siebie i zmusił, abym spojrzała mu w oczy.
-Rose, patrz mi w oczy i powiedz, że tego nie chcesz.
-Chcę tylko się boję- odparłam.
-Daj nam szansę. Zależy mi na Tobie. Proszę zostań moim Kochaniem.- poprosił niemal błagalnie. Co ja mam zrobić. W sumie też go kocham, ale to może się nie udać. Jednak warto spróbować.
-Zgadzam się, Niall.- powiedziałam lekko zarumieniona.
-Słuchaj, ja wiem, że się boisz, ale… Zaraz Ty powiedziałaś tak?- zapytał niedowierzając. Zaśmiałam się nerwowo.
-Tak głuptasie.- powiedziałam. On wyszczerzył się i przywarł swoimi ustami do moich. Poczułam motylki w brzuchu i nie czułam już tej presji co w domu chłopców. W tym pocałunku była nasza wzajemna miłość i pożądanie. Nasze języki walczyły o dominację, jednak żadne z nas nie chciało odpuścić. Kiedy zabrakło nam tchu Niall oderwał się od moich ust i przyłożył swoje czoło do mojego. Nawet z moim byłym nie czułam się tak cudownie. Ciężko oddychaliśmy, ale uśmiechaliśmy się do siebie.
-Kocham Cię.- powiedział Niall i musnął moje usta.
-Ja Ciebie też, Niallerku.- odpowiedziałam i przytuliłam się do niego. Trwaliśmy tak dłuższą chwilę.
-Może spakujemy Twoje rzeczy i wrócimy do domu?- zaproponował Blondyn. Mój Horan. Jak to pięknie brzmi.- Rose?
-Przepraszam. Zamyśliłam się.- uśmiechnęłam się- To będziesz musiał mi ściągnąć walizkę z szafy. Jestem za niska.
-Nie ma sprawy kochanie.- powiedział i podszedł do mojej szafy. Bez trudu ściągnął moją morską walizkę w fioletowe kwiatki.- Proszę misiaczku.- położył ją na podłodze i przysunął mnie do siebie. Pocałował mnie czule w usta.- Mówiłem Ci już, że Cię kocham i jaką pięknością jesteś?- zapytał z bananem na twarzy.
-To pierwsze tak, a tego drugiego nie.- powiedziałam i wydęłam żartobliwie usta w podkówkę.
-Tak więc kocham Cię. Jesteś najpiękniejszą dziewczyną jaką przyszło mi oglądać.- powiedział i musnął moje usta. Lekko się zarumieniłam na te słowa.- Widzę, że ty mnie od dawna kochasz.- uśmiechnął się przebiegle. Zażenowana spuściłam głowę. Ciekawe co sobie o mnie teraz myśli.- Ej! To słodkie kochanie.- powiedział przytulając mnie.
-Dobra to ja się już spakuję.- powiedziałam i odsunęłam się od niego niechętnie.
-Pomogę Ci.- zaoferował się. Zaczął przeglądać moje sukienki i kilka z nich wrzucił do walizki. Ja natomiast wrzuciłam bluzki, sweterki, spodenki, spódniczki i kurtkę.
-Teraz się odwróć.- rozkazałam Niallowi. O dziwo posłuchał się. Szybko włożyłam parę sztuk bielizny pod resztę rzeczy. Wrzuciłam jeszcze parę butów.- Jestem gotowa.- powiedziałam i przytuliłam się do niego od tyłu.
-To jedziemy.- uśmiechnął się i złapał mnie za rękę. Do drugiej wziął walizkę i ruszyliśmy na schody. Zeszliśmy po nich, a następnie wyszliśmy z domu. Zamknęłam go i wsiedliśmy do samochodu.

Camilla

-On wstąpił do mafii.- powiedział szybko Lou. Na początku nie zrozumiałam, ale już po chwili ogarnęłam o co chodzi. Nie mogłam w to uwierzyć. Jak? Dlaczego? Po co? Miałam tak wiele pytań, a odpowiedzi na pewno malutko.- Camillka zrobisz jej krzywdę.- nie zauważyłam, że nieświadomie zaczęłam przytulać do siebie maleństwo. Zrobiłam to, aż za mocno.- W porządku?- zapytał z troską Loueh.
-T… Tak.- odpowiedziałam niepewnie. Louis przesiadł się obok mnie i przytulił do siebie.- Jak się dowiedzieliście?
-Kiedy aresztowali go, policja przyszła powiadomić o tym mamę. O dziwo przyjęła to spokojnie. Powiedziała im, że on już dla niej nie istnieje. Złożyła pozew o rozwód i raz na zawsze uwolniła się od niego.- powiedział ze złością.
-Widziałeś go jeszcze potem?- zapytałam ciekawa.
-Dopiero jak stałem się sławny przypomniał sobie o mnie.- wycedził przez zaciśnięte zęby- Proszę Cię, nie szukaj go.
-Nie mam zamiaru.- uśmiechnęłam się- Możemy iść jak chcecie.
-Tak, możemy iść. Stan idziesz z nami?- zapytał Lou przyjaciela.
-Nie. Ale jak chcecie to możemy się spotkać innego dnia. Do kiedy zostajecie?
-W piątek rano wyjeżdżamy.- uśmiechnął się Lou.
-To zobaczymy się jutro albo w czwartek. Papa.- pożegnał się i poszedł w przeciwną stronę niż my. Szliśmy nieznanymi mi drogami. Wracaliśmy parkiem do domu. Był on przepiękny. Wszędzie pełno drzew, ławeczek, trzy altanki, duży plac zabaw i mnóstwo kwiatów. Po około piętnastu minutach byliśmy już pod domem. Lou otworzył furtkę i wpuścił mnie pierwszą na posesję. Szedl przodem prowadząc do ogrodu.
-Znalazłeś ją? Nic jej nie jest?- usłyszałam głos Jay.
-Tak, a na znalazła niemowlę.- powiedział Loueh.
-Jak to?- zainteresował się Mark.
-W parku na ławce. Była też karteczka.- podałam im ją.
-To niewiarygodne. Zadzwonię do Margaret.- powiedziała Jay i weszła do domu. Ciekawe kto to.
-To opiekunka w domu dziecka.- wyjaśnił mi Mark. Normalnie jakby czytał mi w myślach. Po chwili wróciła mama Lou.
-Przyjedzie za jakąś godzinę. W tym czasie mamy się nią zająć. Mogę?- zapytała. Pokiwałam głową i podałam jej małą, jednak kiedy to zrobiłam zaczęła płakać.
-Może ja?- zaproponowałam z lekkim uśmiechem. Dała mi ją i chwilkę później maleństwo się uspokoiło. Przyszła Lotti z butelką mleka.
-Proszę. Na pewno jest głodna.- podała mi ją.
-Dziękuję.- uśmiechnęłam się ciepło. Ruszyłam w stronę huśtawki i usiadłam na niej. Sprawdziłam czy mleko nie jest za gorące i zaczęłam karmić niemowlę. Była bardzo głodna. Miała piękne brązowe oczy, lekko zadarty nosek i różowiutkie usteczka. Popatrzyłam w górę na resztę rodziny, która patrzyła na mnie z uśmiechem i… chyba podziwem. Wszyscy podeszli do mnie. Lou wziął nosidełko. Maleństwo już kończyło jeść i powoli zasypiało. Ułożyłam ją w nosidełku i przykryłam kocykiem.
-Będziesz wspaniałą matką.- uśmiechnęła się Jay. Powinnam ją chyba przeprosić. Chyba.
-Przepraszam za tamto. Może zaczniemy od początku.?- zaproponowałam bez entuzjazmu.
-No pewnie.- odparła.
-Dzień dobry. Jestem Camilla Amoor.- uśmiechnęłam się i podałam jej rękę.
-Johannah Tomlinson, to mój mąż Mark i moje córki, Lotti, Fizzy, Daisy i Phobe.- przedstawiła i się zaśmiała.- Jeśli chcesz możesz mi mówić mamo lub Jay.
-Dobrze.- uśmiechnęłam się- Przepraszam na chwilę. Muszę zadzwonić.

Niall

Dojechaliśmy już do domu. Wyjąłem walizkę Rose i złapałem ją za rękę. Weszliśmy przez drzwi od garażu do domu i od razu skierowaliśmy się do salonu.
-Wróciliśmy!- krzyknąłem- Chcemy z Rose wam coś powiedzieć.- chłopcy popatrzyli na nas pytająco- Ja i Rose jesteśmy razem.
-Serio?- zapytał Liam z niedowierzaniem.
-Tak.- uśmiechnęła się moja dziewczyna.
-Jej!- ryknęli chłopcy i rzucili się na nas, by nas przytulić.
-Gratulujemy.- uśmiechnął się Zayn- Już od dawna wiedziałem, że coś między wami jest i trzymałem kciuki, abyście w końcu byli razem.
-Dzięki stary.- uśmiechnąłem się do przyjaciela- My pójdziemy na górę się rozpakować.- uśmiechnąłem się do nich.
-Tylko grzecznie tam. Nie chcemy mieć jeszcze małych Horanków.- zaśmiał się Harry.
-A Ty jak zwykle tylko o jednym.- skwitowała go ze śmiechem Rose. Weszliśmy na piętro po schodach, a następnie do mojego pokoju.- To gdzie mogę się rozpakować?- zapytała patrząc na mnie tymi swoimi pięknymi oczami. Otworzyłem szafę i wskazałem na środkową półkę.
-To miejsce na Twoje ubrania.- uśmiechnąłem się- Możesz je nawet zostawić żebyś zawsze coś tu miała.
-Dziękuję.- powiedziała i dała mi całusa w policzek. Kiedy wszystko wypakowała spojrzała na mnie.- Nie wzięłam piżamy.
-To nic. Pożyczę Ci coś swojego.- zaśmiałem się i przytuliłem ją do siebie- Zresztą świetnie wyglądasz w moich rzeczach.- powiedziałem zgodnie z prawdą, a ona się zarumieniła.
-Niall! Rose! Chodźcie do salonu! Camilla dzwoni!- krzyknął Malik. Zbiegliśmy na dół i usiedliśmy na dywanie.
-Włączę na głośnik.- powiedział Harry.
-Hej wszystkim.- usłyszeliśmy jej chyba radosny głos. Ona jest dobra w ukrywaniu emocji.
-Siemanko.- odpowiedzieliśmy.
-Jak tam u Ciebie? Jak nowa rodzinka?- zapytał Zayn i myśleliśmy, że go w łeb strzelimy.
-Chyba okay. Jednak ja w innej sprawie dzwonię.- szybko zmieniła temat. Nabrała głośno powietrza i zaczęła mówić- Harry chciałam Cię przeprosić. To nie jest tak, że Cię nienawidzę. Ja po prostu mam taki charakter. Nie chciałam Ci tego mówić. Chcę żebyś się do mnie odzywał. Wkurzyłam się dlatego, że nie zdążyłam sobie tego wszystkiego poukładać, a Lou wywiózł mnie do Doncaster i to wbrew mojej woli. Teraz już jest trochę lepiej, bo pogodziłam się z Lou i jego mamą. Polubiłam dziewczynki i Marka. Oni są super. Może nie jest jeszcze idealnie, ale jest już dużo lepiej. Kocham was wszystkich.- skończyła mówić. Widać, że Hazzie ulżyło.
-To super. My mamy dla Ciebie i Lou bardzo ważną wiadomość.- powiedział Zayn.
-Jaką?- zaciekawiła się. W sumie to ja też. Ciekawe co wymyślili znowu.
-Niall i Rose są parą!- wydarli się Harry i Malik.
-Serio?! Lou chodź tu szybko!- usłyszałem jej przejęty głos- Rose i Niall są parą. Czemu mi nie powiedziałaś?- zapytała z wyrzutem mojej dziewczyny, ale cieszyła się z jej szczęścia.
-Dziś mnie poprosił.- powiedziała jej cichutko.
- Cieszę się z Twojego szczęścia siostro. Mam nadzieję Niall, że jej nie skrzywdzisz, bo wtedy inaczej pogadamy. I nie dostaniesz z liścia jak ostatnio. Rozumiemy się?- zapytała złowrogo.
-Tak jest, Pani Generał.- odpowiedziałem ze śmiechem.
-Gratuluję stary.- zaśmiał się Loueh- My kończymy. Papa
-Do piątku.- dopowiedziała Cami i się rozłączyła.

Rosemarie

Wiedziałam, że zrozumie. Cieszę się z jej szczęścia. Będzie miała teraz więcej osób wokół siebie. Tylko pytanie co dalej? Wiem, że powinnam cieszyć się chwilą, ale martwię się o nią. O nich wszystkich. Boję się, że Jack i Ben coś jej zrobią. Tylko czego oni od niej chcą. Mnie zostawili w spokoju to i ją by mogli. Teraz nawet nie wiem czy dobrze zrobiłam związują się z Niallem. Kocham go to prawda, ale teraz może być dobrze, a później coś się zepsuje. Zawsze tak mam.
-To chodźmy wszyscy do garażu po samochód. Trzeba kupić dekoracje.- usłyszałam głos Liama. Pewnie już od dłuższej chwili rozmawiają.
-Ym… Chłopcy?- zaczęłam nieśmiało.
-Tak?- zapytał Loczek z szelmowskim uśmiechem i objął mnie ramieniem na co Horan go zmierzył morderczym wzrokiem.
-Skąd wy chcecie wziąć te dekoracje?
-Zamówimy.- uśmiechnął się Daddy.
-Ale po co?- zapytałam ponownie odpychając się od Harrego i podchodząc do Niallera.
-No na imprezę.- zadrwił ze mnie Zayn.
-Chodzi mi o to, że my możemy je zrobić.- uśmiechnęłam się.
-My?- zapytali równocześnie.
-Tak.- wyszczerzyłam się łapiąc Nialla za rękę- Załatwimy materiały i się zrobi.
-Samo się na pewno nie zrobi.- zadrwił Harry.
-No nie.- zaśmiałam się- My zrobimy. Co wy na to?
-My?- zapytali znowu.
-Mhm…- uśmiechnęłam się.
-O nie!- wrzasnął Loczek- Ja się do tego nie zabieram. Miałem odpocząć od pracy i postanowiłem, że nie będę nic robił. Zresztą Niall ma takie samo postanowienie. No nie, stary?- zapytał Harry Blondyna, a ten kiwnął głową.
-Ja tam mogę coś takiego zrobić.- uśmiechnął się Zayn.
-Ja również się przyłączę.- powiedział wesoło Liam.
-A wy?- zrobiłam minkę szczeniaczka do Harrego i Nialla.
-Nie.- powiedzieli obaj. Wiedziałam jak ich przekonać.
-Nialluś, proszę.- przytuliłam się do chłopaka.
-Nie.- powiedział stanowczo.
-Nawet dla swojej dziewczyny tego nie zrobisz?- zapytałam ze smutną minką.
-Rose, przestań!- odwrócił ode mnie swój wzrok- No dobra. Wygrałaś. Pomogę.
-Serio, Niall?- zapytał z niedowierzaniem Harry- A nasz solidarność? Przyjaciel miał być ważniejszy od dziewczyny, a Ty co robisz? Boże z tymi dziewczynami same kłopoty. Jedna taka ładna na niego spojrzy i go przytuli i już zapomina o przyjacielu.
-Oj przestań, Harry. A jak Camilla by się dowiedziała, że pomagałeś przy dekoracjach będzie z Ciebie dumna i być może będziesz miał u niej szanse.- uśmiechnęłam się niewinnie- To jak będzie?
-…

Camilla

Maleństwo na razie zostaje z nami. Daliśmy jej na imię Cass. Jak znajdzie się rodzina zastępcza to ją oddamy. Wzięłabym ją, ale w tym roku piszę maturę i muszę się skupić na nauce, a dziecko by mi przeszkadzało. Dzień minął już spokojniej. Po rozmowie z dyrektorką domu dziecka poszłam z małą na górę i tam przesiedziałam cały wieczór. Zeszłam tylko na kolację. Najpierw nakarmiłam Cass, a potem sama zjadłam. Jest już po 23. Tęsknię za Londynem. Za Rose, chłopcami i Alexem. Chciałabym już tam wrócić. Pogadam o tym jutro z Louisem. Może powinnam zapisać w pamiętniku to o czym z nikim nie rozmawiałam.
21.07.2013 r.
Drogi pamiętniku
Jestem u rodziców Louisa. Dowiedziałam się co nieco o ojcu i w ogóle o rodzinie. Nie wiem ile jest w tym prawdy. Dla mnie jest to strasznie niezrozumiałe. Do Lou nie mam żalu. No bo niby o co? To nie jego wina. Miał wtedy tylko sześć lat. Nic nie mógł zrobić. Ale Jay mogła. Mimo, że policja szukała ona też mogła próbować na własną rękę. Są detektywi przecież. Oni są skuteczni. Jednak może jej to było na rękę. Może mnie nie chciała. Ciekawe czy się kiedykolwiek dowiem prawdy. Ona myśli, że między nami już jest w porządku, ale to nieprawda. „Pogodziłam się z nią tylko dla Louisa i chłopców. W końcu w sobotę robią imprezę z okazji rocznic, która wypada w czwartek. Na pewno polubiłam dziewczynki i Marka. Do nich też nic nie mam. Ich wtedy na świecie nie było, a Jay nie była z Markiem. I wiesz co? Niall i Rose są razem!  Nareszcie. Pasują do siebie. Cieszę się z ich szczęścia. Szkoda, że Harry nic do mnie nie czuje. Jestem tylko jego przyjaciółką. Chciałabym czegoś więcej, ale nie będę niszczyć naszej przyjaźni przez to co bym mu powiedziała. Wolę cierpieć w samotności, ale tak żeby się nie dowiedział. Będę go kochać w tajemnicy. Muszę kończyć, bo słyszę kroki. Papa.

Zamknęłam pamiętnik i odłożyłam go na stolik. Do pokoju wszedł Tommo.
-Dobrze, że nie śpisz.- uśmiechnął się i położył obok mnie.
-Czemu?- zdziwiłam się.
-Dla Cass znalazła się rodzina zastępcza.- powiedział z uśmiechem.
-I mówisz mi to o…- spojrzałam na wyświetlacz komórki-… 00:19?
-Tak, bo jutro, znaczy dzisiaj ją zabierają.
-Tak szybko?- zdziwiłam się.
-Mhm… Już od dawna starają się o jakiegoś maluszka.- wyjaśnił mi- To znajomi Marka. Bardzo dobrzy ludzie.
-Skoro tak przedstawia się sytuacja to okay.- uśmiechnęłam się. Chciał już wstawać, ale złapałam go za rękę.- Lou możemy pogadać?
-Tak.- uśmiechnął się i z powrotem opadł na poduszki- O czym?
-Czy możemy wrócić do domu wcześniej?- zapytałam z nadzieją.
-Ale dlaczego? Nie podoba Ci się tu?- zapytał troszkę zdezorientowany.
-Nie, ale tęsknię za Londynem i naszym domem wariatów.- wyjaśniłam i uśmiechnęłam się- Chciałabym pomóc przy przygotowaniach do waszej imprezy z okazji trzeciej rocznicy. Więc jak będzie?
-No nie wiem. Chciałem spędzić czas z mamą, Markiem i dziewczynkami.- powiedział.
-Proszę.- zrobiłam maślane oczka.
-…


Notka:
Wiemy, że rozdział pojawił się równo dwa miesiące od ostatniego, ale nie było czasu pisać. Być może teraz będzie szybciej, bo będzie majówka. Ale nie możemy nic obiecać. Jeśli ktoś jeszcze czyta naszego bloga niech zostawi swoją ulubioną liczbę. Pozdrawiamy
~by Bianuś i Aguś