I jest nowy rozdział. Wiemy, że być może nawaliłyśmy, ale widocznie tak musiało być. Mamy nadzieję, że jeszcze ktoś czyta nasze wypociny. Prosimy zostawicie komentarz jeśli ktoś przeczytał. Pozdrawiamy was mocno.
P.S. Jak minęły wam wakacje. Odpowiadajcie w komach. Nam również możecie zadawać pytania.
P.S. Jak minęły wam wakacje. Odpowiadajcie w komach. Nam również możecie zadawać pytania.
Louis
-No nie wiem. Chciałem spędzić czas z mamą, Markiem i
dziewczynkami.- powiedziałem obejmując ją ramieniem.
-Proszę.- zrobiła oczy jak ze Shrek’a.
-A kiedy chcesz wyjechać?- zapytałem ciekawy.
-Mogłabym nawet dziś, ale dostosuję się. Byle przed
piątkiem.- odpowiedziała. Zastanawiam się dlaczego ona chce wyjechać. Przecież
pogodziła się z mamą. A może nie? Może to tylko na pokaz. Może całej prawdy nie
mówi.- To jak będzie?
-Okay, ale w czwartek wyjeżdżamy.- odpowiedziałem i
spojrzałem na nią z uśmiechem. Uśmiechała się, ale bardzo sztucznie.
-Super.- powiedziała- To dobranoc Loueh.- życzyła mi i
przytuliła się do mnie.
-Ej, a może ja Pojdę do siebie?- zapytałem powoli
wstając.
-Proszę zostań. Nie mogę spać w nocy.- powiedziała
płaczliwie.
-Jak to?- zdziwiłem się. Myślałem, że dobrze sypia, ale w
sumie i tak z jej pokoju nie byłoby nic słychać. Jest dźwiękoszczelny. Tylko
Hazza słyszy.- Dlaczego?
-Mam koszmary i wolę nie spać niż co noc to na nowo
przeżywać.- powiedziała bardzo cicho.
Jakie koszmary?! Czemu nikomu nic nie powiedziałaś?!-
zdenerwowałem się i trochę podniosłem głos. Camilla wystraszyła się i
odsunęła.- Przepraszam, mała. Nie chciałem podnieść głosu.- powiedziałem i
znowu ją do siebie przytuliłem.- Powiesz mi o co chodzi?
-Mam koszmary odkąd wróciliśmy z Włoch. Wszystkie bardzo
podobnej, czasem tej samej treści, we wszystkich jest Ben i Jack oraz śmierć
biskich mi osób i moja własna. Powiedziałam Harremu, ale miał nikomu nie mówić
i dotrzymał słowa. Od pierwszego koszmaru nie sypiam dobrze, bo się zwyczajnie
boję. Nie mówiłam wam, bo nie chciałam was martwić.- odpowiedziała i schowała
twarz w poduszkę. Pewnie płacze.
-Mała, ale Ty musisz spać. W ten sposób się wykończysz, a
tak być nie może. Idź teraz spać, a ja będę przy Tobie czuwał. Okay?- zaproponowałem.
-Dobrze. Ale nie wyjdziesz stąd dopóki się nie obudzę.
Dobrze?- zapytała i położyła głowę na moją klatkę piersiową.
-Nie ma sprawy.- powiedziałem i pocałowałem ją w czółko i
przytuliłem. Postanowiłem, że jak tylko ona zaśnie to zadzwonię do Loczka. Musi
mi to wyjaśnić. Po chwili słyszę miarowy oddech Camilli. Musiała być bardzo
zmęczona skoro tak szybko usnęła. Wyciągnąłem swój telefon z kieszeni i
wybrałem numer Harrego. Odebrał po siedmiu sygnałach.
-Halo? Kto mówi?- pyta się zaspanym głosem. W innych
okolicznościach śmiałbym się z niego, ale nie teraz.
-Louis. Dlaczego mi nie powiedziałeś, że Camilla ma kurwa
koszmary?- zapytałem tak, aby nie obudzić młodej.
-Hej Lou. Też się cieszę, że Cię słyszę, stary.-
powiedział sarkastycznie- Bo mnie o to debilu prosiła.
-A nie przyszło Ci do tego głupiego łba żeby mnie jako
jej bratu o tym kurwa wspomnieć?- wkurwiłem się na maksa, bo on to z takim
stoickim spokojem mówi.
-Miałem o tym nikomu nie mówić, więc nie mogłem Ci o tym
jak to ująłeś wspomnieć. Zależy mi na jej zaufaniu.- odparł spokojnie.
-Tylko dlatego zależy Ci na jej zaufaniu, bo ona Ci się
podoba.- syknąłem złośliwie- Mnie mogłeś powiedzieć o jej koszmarach.
Poradzilibyśmy coś na to.
-Ciekawe co, Lou? Ja spałem z nią, a i tak rzucała się po
łóżku i krzyczała. Musiałbyś wymazać z jej pamięci Bena i Jacka oraz całą jej
przeszłość, a to się nie uda.- powiedział zdenerwowany- Pogadam z Tobą o tym
jak wrócicie i się idioto uspokoisz. Dobranoc.- powiedział i się rozłączył.
Może ma racje. W sumie to ma. Nie potrzebnie mu robiłem awanturę. On chciał
dobrze. Pójdę spać, a jak wrócimy do Londynu to pogadamy wszyscy. Najpierw bez
Camilli, a później z nią. Razem coś wymyślimy. Przytuliłem małą bardziej do
siebie i po chwili odpłynąłem w krainę Morfeusza.
~Ten sam dzień, dziewięć godzin później~
Harry
Obudziłem się o 9.57 wkurzony na Louisa. Jednak go
rozumiem. W końcu to jego siostra i on się o nią martwi. Dla mnie jest to tylko
niestety przyjaciółka, ale też się bardzo o nią martwię. Ciekawe czy jeszcze
śpi. Zadzwonię do niej to może pogadamy. Wybrałem jej numer i nacisnąłem
zieloną słuchawkę. Już po drugim sygnale odebrała.
-Hej Hazzuś.- uśmiechnąłem się do siebie na jej radosny
głos. Chyba się w końcu wyspała, ewentualnie tak dobrze gra.- Już nie śpisz?
-Nie mogę. Myślę o tym jak sobie radzisz beze mnie.-
powiedziałem zanim ugryzłem się w język.
-Radzę sobie, ale bardzo za Tob… za wami tęsknię.-
odparła z westchnieniem- Powiedziałam Louisowi o koszmarach.
-Wiem. Dzwonił w nocy.- odpowiedziałem- Zrobił mi małą
awanturę.
-Jak to? Dlaczego?- zapytała zdziwiona.
-Bo mu o tym nie powiedziałem.- odparłem- Ale to nic. Nie
martw się. Między mną, a nim jest w porządku.
-No okay. A jak przygotowania do imprezy rocznicowej?-
zapytała.
-Powoli, ale idzie.- zrzedła mi mina na myśl, że będę
musiał pomagać w zrobieniu tych dekoracji, jakby nie można było ich kupić.
Gdyby nie ta moja słabość do Camilli.
-Szkoda, że mnie z wami nie ma to bym pomogła wybrać
jakieś.- powiedziała trochę zawiedziona.
-Słoneczko, nic nie szkodzi. Pomożesz przy zakładaniu
ich, a jak będziesz spadać to Cię złapię.- zaśmiałem się do słuchawki. Po
chwili usłyszałem, że i ona chichocze.
-No okay. Dobra Hazzuś kończę. Pa pa.- usłyszałem jak
dała buziaka do telefonu.
-Okay. Pa kotku. Miłego dnia.- powiedziałem i przerwałem
połączenie.
Poszedłem do łazienki, aby się umyć. Po kąpieli ubrałem się i
zszedłem na dół do kuchni.
-Oooo… Śpiąca królewna wstała.- zaczął śmiać się ze mnie
Zayn.
-O ile dobrze pamiętam to Ciebie było ciężko obudzić i z
łóżka ściągnąć. Przynajmniej nie siedzę godziny w łazience.- odgryzłem mu się.
-Jak widzisz to wszystko się zmieniło.- uśmiechnął się
cwaniacko.
-Dobra, koniec tematu. Co mam robić?- zwróciłem się do
Rose.
-Ty, Niall i Liam będziecie wycinać to co my z Zaynem
będziemy rysować na kolorowych kartonach.- powiedziała wręczając mi nożyczki.-
Ale wasza robota zacznie się za jakieś pół godziny więc zdążysz zjeść
śniadanie.
-Spoko.- uśmiechnąłem się.
-Ale zanim to zrobisz musicie poukładać wszystkie kartki
z pudełek kolorystycznie i według rozmiaru.- odpowiedziała z uśmiechem- To wy
trzej zacznijcie, a ja muszę pogadać z Harrym.- powiedziała i złapała mnie za
rękę. Zanim wciągnęła mnie do kuchni zobaczyłem mordercze spojrzenie Nialla.
Ależ on jest zazdrosny głupek jeden.
-O co chodzi?- zapytałem siadając na blacie i biorąc do
ręki kawałek pizzy.
-O Camillę. Martwię się o nią. Słyszałam, że w nocy
kłóciłeś się z Louisem i domyślam się, że to miało związek z Camillą. Prawda?-
zbiła mnie tym z tropu. Myślałem, że wszyscy śpią.
Rosemarie
-Tak. W naszej rozmowie chodziło o Camillę.- odpowiedział
wyraźnie się spinając.
-To znaczy? Możesz mi to wytłumaczyć?- dopytywałam się.
Może byłam za bardzo wścibska, ale Cami to moja przyjaciółka.
-Powiem Ci tak. Dzisiejsza noc była pierwszą, którą
przespałem w całości, nie licząc tego telefonu Lou, od powrotu Camilli z Włoch.-
powiedział przegryzając pizzę.
-Jak to?- zdziwiłam się.
-Mała ma koszmary. I to w roli głównej z Benem i Jackiem.
Widzi śmierć najbliższych i swoją własną Wiem teraz powiesz, że nie słyszałaś
jej krzyków. Tylko, że jej pokój był kiedyś moim małym studyjkiem, ale jako, że
było to jedyne wykończone pomieszczenie oddałem go Camilli. To dlatego wy jej
nie słyszycie chyba, że będziecie w moim pokoju lub obok niego.- odpowiedział.
-Czyli, że przez ostatnie noce wcale nie spałeś?-
zapytałam z troską.
-Spałem, ale bardzo mało. Spałem z Camillą, a ona
strasznie rzucała się po łóżku i ciężko było ją obudzić.- powiedział wzdychając
ciężko.
-Nie rozumiem tylko jednego. Dlaczego tylko Tobie
powiedziała?- zastanawiałam się na głos- Przecież Louis to jej brat, a jemu nie
powiedziała. Prawda?
-No jemu nie powiedziała. A mi tylko dlatego, że
usłyszałem jak woła o pomoc.- wyjaśnił.
-A nie mogłeś nas wtajemniczyć? Przecież byśmy Cię nie
wydali.- powiedziałam.
-Domyślam się, ale nie chciałem stracić jej zaufania.
Zależy mi na dobrym kontakcie z nią. Rozumiesz?- zapytał z obawą. Doskonale go
rozumiem. On ją kocha to dlatego.
-Rozumiem. Chodźmy pomóc chłopakom przy dekoracjach.-
powiedziałam do niego i wyszłam z kuchni.
-No nareszcie!- wykrzyknął Niall- Mam nadzieję, że Cie
nie podrywał.
-Nie zazdrośniku.- uśmiechnęłam się i dałam mu buziaka w
policzek. Zauważyłam, że skończyli już układać.- Dobra puść mnie. Muszę pomóc
Zaynowi.
Niall puścił mnie niechętnie. Usiadłam i zaczęłam rysować
na fioletowym kartonie.
-Możemy wiedzieć co to była za tajemnicza rozmowa w
kuchni?- zapytał Daddy.
-Na razie nie.- odpowiedział Hazza wchodząc do kuchni.
Był zamyślony.- Niech Lou wróci to się dowiecie.
-Ej, Loczku dobrze się czujesz?- zapytał Mulat.
-Tak. Czemu pytasz?- zapytał zdziwiony.
-Bo, Ty myślisz.- powiedział Zayn i wybuchnął śmiechem, a
chwilę po nim Niall i Liam.
-Zostawcie go w spokoju!- krzyknęłam na nich. Harry
spojrzał na mnie z wdzięcznością.
-A jak nie to co nam zrobisz?- zapytał Horan.
-Zrobię wam…
Louis
Camilla przez całą noc miała koszmary i musiałem ją
uspokajać. Jednak od piątej rano nikt mnie już nie budził. Cassi spała bardzo
grzecznie. I całą noc przespała. Kiedy przekręciłem się żeby zobaczyć czy Cami
śpi jej nie było. Wstałem z łóżka i podeszłem do łóżeczka maleństwa. Nie było
jej. Pewnie Młoda ją zabrała, żebym mógł trochę pospać. Kurde no. To miłe, że
tyle myśli o innych, ale o sobie też by mogła. Będę musiał z nią o tym
porozmawiać. Ubrałem się i zszedłem do kuchni. Była tam mama, która nakładała
naleśniki.
-Hej synku. Siadaj do stołu i jedz.- uśmiechnęła się do
mnie i postawiła na stole talerz z górą naleśników- Mark jest w pracy, a Lotti,
Fizzy i bliźniaczki są na spacerze z koleżankami.
-A Camilla i Cassi?- zapytałem kiedy przełknąłem
naleśnika.
-Wyszła z domu razem z małą o szóstej rano. Zdziwiłam
się, ale nic nie mówiłam. Nie wiem, o której wróci.- odpowiedziała mama jak
zwykle wyczerpująco.
-To jak zjem to zadzwonię do niej.- powiedziałem- A mamo.
My w czwartek jednak wyjeżdżamy, ale mam nadzieję, że w sobotę będziecie.-
oznajmiłem jej.
-Będziemy. A nie mieliście wyjechać w piątek?- zapytała
myjąc patelnie.
-Tak, ale potrzebują pomocy przy organizacji więc sama
rozumiesz.- skłamałem trochę, ale to dla jej dobra. Nie chcę żeby było jej
przykro, bo Camilla chce wyjechać. Płakałaby na pewno. Zastanawiam się o co
chodzi młodej.- Dziękuję za pyszne śniadanko, mamo.
-Nie ma sprawy Louisku- uśmiechnęła się mama i
poczochrała mnie po głowie.
-Pójdę do ogrodu zadzwonić do Cami.- oznajmiłem mamie i
wyszedłem z domu. Wybrałem jej numer i wcisnąłem zieloną słuchawkę.
-Hej Louis.- usłyszałem wesoły głos Camilli.
Camilla
O szóstej wyszłam z domu na spacer i zabrałam ze sobą
oczywiście Cassi. Wyszłam, aby pomyśleć o tym wszystkim co się ostatnio
wydarzyło. Inni pewnie by stwierdzili, że za dużo myślę i powinnam cieszyć się
chwilą. Jednak to jest niemożliwe. Za dużo ostatnio dzieje się w moim życiu.
Dopadły mnie demony przeszłości, prawda o moim pochodzeniu i uczucie, którego z
jednej strony pragnę, ale z drugiej nie chcę go. Boję się, że w ten sposób
zdradzę Matta, ale jestem głupia, bo on przecież nie żyje od trzech lat z mojej
winy. Jednak czuję coś do Harrego, tylko jest mały problem. On ma dziewczynę.
Muszę mu pozwolić być szczęśliwym. Nie będę budować związku na czyimś
cierpieniu. Siedziałam już długo naprzeciwko wierzby pod, którą się wczoraj
schowałam i zdążyłam już małą uśpić. Jest taka spokojna. Trudno będzie mi się z
nią rozstać. No, ale cóż. Muszę najpierw maturę zdać. Moje rozmyślenia przerwał
mój telefon. To był Louis. Od razu odebrałam.
-Hej Louis.- starałam się brzmieć wesoło.
-Hej młoda.- odparł. Chyba mi się udało.- Gdzie jesteś?
-W parku. Niedługo będę.- odparłam wstając. Rozłączyłam
się, złapałam za wózek i zaczęłam pchać go w stronę domu Louisa. Po około
dwudziestu minutach spacerku byłam na miejscu. Weszłam do domu i od razu na
powitanie mi i Cassi wyszedł Tommo.
-Gdzie byłaś?- zapytał na wstępie. Przecież mówiłam mu
przez telefon. Co za idiota.
-W parku. Mówiłam Ci przecież.- zachichotałam.
-Od szóstej rano?!- podniósł głos.
-Ciszej, mała śpi.- skarciłam go- O co Ci w ogóle
chodzi?- zapytałam spokojnie.
-Wyszłaś o szóstej rano i wróciłaś dopiero po moim
telefonie. A wiesz, którą mamy godzinę?!- krzyknął.
-11.17, no i co z tego?!- również podniosłam głos, bo
mnie zdenerwował. Mała zaczęła płakać.- Aż tak Ci to przeszkadza?
-Tak, bo się szlajasz nie wiadomo ,gdzie.- powiedział.
-A co ja jestem? Małe dziecko? Mam prawie osiemnaście lat
i mogę wychodzić, gdzie chcę, z kim chcę i kiedy chcę, a Tobie nic do tego!-
powiedziałam wkurzona.
-Właśnie mam do tego dużo. Masz prawie osiemnaście lat. A
wiadomo co może Cię spotkać, albo co będziesz wyprawiać.- odparł.
-Nie jesteś moim ojcem żebyś mi mówił co mam robić!-
krzyknęłam zirytowana. Nie jestem małym dzieckiem. Nawet Aleks mnie tak nie
traktuje.
-Ale jestem Twoim bratem i mam kurwa prawo!- wrzasnął i
walnął ręką w ścianę.
-Szkoda, że nim jesteś! Nienawidzę Cię!- krzyknęłam i
rzuciłam w niego parasolem.
-Też tego żałuję!- odkrzyknął.
-To po jakiego chuja mnie tu ściągnąłeś?- zapytałam
ciszej mając łzy w oczach.
-Sam nie wiem.- powiedział. To co odpowiedział załamało
mnie jeszcze bardziej. Uciekłam do mojego tymczasowego pokoju. Myślałam, że
może się pogodzimy, a on „Sam nie wie” po co mnie tu ściągnął. Zamknęłam za
sobą drzwi od pomieszczenia i zsunęłam się po nich. Zaczęłam płakać. A może to
moja wina? W sumie nie byłoby to dziwne. Czy ja muszę stwarzać problemy? W
sumie beze mnie byłoby im o sto procent lepiej i łatwiej.
Rosemarie
-Zrobię wam coś na pewno.- powiedziałam. Zaczęli się we
trójkę śmiać.- Z Tobą Horan zerwę, Tobie Malik potłukę wszystkie lustra i
obetnę włosy, a Ty Payne będziesz się musiał tłumaczyć przed Dani.-
powiedziałam ostro. Wszystkim oprócz Niallowi zszedł uśmiech z twarzy.- Czego
się tak szczerzysz, debilu? Ja mówię poważnie.- powiedziałam bez cienia
uśmiechu i chyba to zauważył, bo mina mu zrzedła.
-Dobra damy mu spokój.- powiedział Blondyn.
-Ja myślę. A teraz proszę wycinać i rysować.- rozkazałam
i wszyscy wzięli się do pracy w ciszy i skupieniu. Przed dwie godziny
zrobiliśmy tyle, że starczy na udekorowanie całego domu i ogrodu. Cieszę się,
że z Zaynem wczoraj przygotowaliśmy różnej wielkości i różnych wzorów szablony,
bo zajęłoby nam to o wiele dłużej. Kiedy Harry wyciął ostatnią nutę zaczęliśmy
wszystko sprzątać. Pochowałam dekoracje i usiadłam na kanapie pomiędzy Niallem
i Loczkiem.
-Dobrze, że skończyliśmy to dzisiaj.- powiedział mój
Żarłok- Przynajmniej jutro będzie spokój.
-Masz rację, stary.- powiedział Mulat. Uśmiechnęłam się
do wszystkich.
-Jeszcze tylko wstążki i inne duperele, których sami nie
zrobimy trzeba kupić i będzie dobrze.- powiedziałam.
-To już jutro.- odparł Liam.
-Spoko, tylko mówię. A w sobotę rano zajmiemy się dekorowaniem
domu i podwórka.
-Nom. Szczególnie te na podwórku lepiej w sobotę, bo nie
wiadomo jaka będzie pogoda. I trzeba powiadomić sąsiadów, że może być głośno.-
poinformował Payne.
-Tym jak zwykle Ty się zajmujesz więc tak będzie i w tym
roku.-powiedział Niall i wysłał mu buziaka w powietrzu, a Liam udał, że go
złapał.
-Wiem. Spodziewałem się tego po was. A co z jedzeniem?-
dopytywał się Daddy.
-My kupujemy tylko przekąski, typu chipsy, ciastka,
cukierki i tak dalej oraz napoje. Kolacją zajmuje się Cami i ja.- powiedział po
dłuższej chwili ciszy Harry.
-To za zakup przekąsek będą odpowiedzialni Rose i Niall.-
zadecydował Liam.
-A co będą robić Lou i Zayn?- zapytał Blondyn.
-Posprzątają podwórko i dom.- uśmiechnął się złośliwie
Liam.
-Jak co roku. Tylko wtedy jeszcze Hazza nam pomagał.-
powiedział z teatralnym westchnieniem Zayn.
-W tym roku się pozmieniało.- powiedziałam z uśmiechem.
-No na lepsze, bo…- zaczął Niall, ale przerwał mu
dzwoniący telefon Harrego- Kto to?
~by Bianuś i Aguś