Rozdział 25
Jeśli przeczytałeś zostaw po sobie komentarz. To naprawdę motywuje, a Ciebie nic nie kosztuje :)
Rosemarie
-Niall, ja nie wiem.- powiedziałam cichutko. Odsunął mnie
od siebie i zmusił, abym spojrzała mu w oczy.
-Rose, patrz mi w oczy i powiedz, że tego nie chcesz.
-Chcę tylko się boję- odparłam.
-Daj nam szansę. Zależy mi na Tobie. Proszę zostań moim
Kochaniem.- poprosił niemal błagalnie. Co ja mam zrobić. W sumie też go kocham,
ale to może się nie udać. Jednak warto spróbować.
-Zgadzam się, Niall.- powiedziałam lekko zarumieniona.
-Słuchaj, ja wiem, że się boisz, ale… Zaraz Ty
powiedziałaś tak?- zapytał niedowierzając. Zaśmiałam się nerwowo.
-Tak głuptasie.- powiedziałam. On wyszczerzył się i
przywarł swoimi ustami do moich. Poczułam motylki w brzuchu i nie czułam już
tej presji co w domu chłopców. W tym pocałunku była nasza wzajemna miłość i
pożądanie. Nasze języki walczyły o dominację, jednak żadne z nas nie chciało
odpuścić. Kiedy zabrakło nam tchu Niall oderwał się od moich ust i przyłożył
swoje czoło do mojego. Nawet z moim byłym nie czułam się tak cudownie. Ciężko
oddychaliśmy, ale uśmiechaliśmy się do siebie.
-Kocham Cię.- powiedział Niall i musnął moje usta.
-Ja Ciebie też, Niallerku.- odpowiedziałam i przytuliłam
się do niego. Trwaliśmy tak dłuższą chwilę.
-Może spakujemy Twoje rzeczy i wrócimy do domu?-
zaproponował Blondyn. Mój Horan. Jak to pięknie brzmi.- Rose?
-Przepraszam. Zamyśliłam się.- uśmiechnęłam się- To
będziesz musiał mi ściągnąć walizkę z szafy. Jestem za niska.
-Nie ma sprawy kochanie.- powiedział i podszedł do mojej
szafy. Bez trudu ściągnął moją morską walizkę w fioletowe kwiatki.- Proszę
misiaczku.- położył ją na podłodze i przysunął mnie do siebie. Pocałował mnie
czule w usta.- Mówiłem Ci już, że Cię kocham i jaką pięknością jesteś?- zapytał
z bananem na twarzy.
-To pierwsze tak, a tego drugiego nie.- powiedziałam i
wydęłam żartobliwie usta w podkówkę.
-Tak więc kocham Cię. Jesteś najpiękniejszą dziewczyną
jaką przyszło mi oglądać.- powiedział i musnął moje usta. Lekko się
zarumieniłam na te słowa.- Widzę, że ty mnie od dawna kochasz.- uśmiechnął się
przebiegle. Zażenowana spuściłam głowę. Ciekawe co sobie o mnie teraz myśli.-
Ej! To słodkie kochanie.- powiedział przytulając mnie.
-Dobra to ja się już spakuję.- powiedziałam i odsunęłam
się od niego niechętnie.
-Pomogę Ci.- zaoferował się. Zaczął przeglądać moje
sukienki i kilka z nich wrzucił do walizki. Ja natomiast wrzuciłam bluzki,
sweterki, spodenki, spódniczki i kurtkę.
-Teraz się odwróć.- rozkazałam Niallowi. O dziwo
posłuchał się. Szybko włożyłam parę sztuk bielizny pod resztę rzeczy. Wrzuciłam
jeszcze parę butów.- Jestem gotowa.- powiedziałam i przytuliłam się do niego od
tyłu.
-To jedziemy.- uśmiechnął się i złapał mnie za rękę. Do
drugiej wziął walizkę i ruszyliśmy na schody. Zeszliśmy po nich, a następnie
wyszliśmy z domu. Zamknęłam go i wsiedliśmy do samochodu.
Camilla
-On wstąpił do mafii.- powiedział szybko Lou. Na początku
nie zrozumiałam, ale już po chwili ogarnęłam o co chodzi. Nie mogłam w to
uwierzyć. Jak? Dlaczego? Po co? Miałam tak wiele pytań, a odpowiedzi na pewno
malutko.- Camillka zrobisz jej krzywdę.- nie zauważyłam, że nieświadomie
zaczęłam przytulać do siebie maleństwo. Zrobiłam to, aż za mocno.- W porządku?-
zapytał z troską Loueh.
-T… Tak.- odpowiedziałam niepewnie. Louis przesiadł się
obok mnie i przytulił do siebie.- Jak się dowiedzieliście?
-Kiedy aresztowali go, policja przyszła powiadomić o tym
mamę. O dziwo przyjęła to spokojnie. Powiedziała im, że on już dla niej nie
istnieje. Złożyła pozew o rozwód i raz na zawsze uwolniła się od niego.-
powiedział ze złością.
-Widziałeś go jeszcze potem?- zapytałam ciekawa.
-Dopiero jak stałem się sławny przypomniał sobie o mnie.-
wycedził przez zaciśnięte zęby- Proszę Cię, nie szukaj go.
-Nie mam zamiaru.- uśmiechnęłam się- Możemy iść jak
chcecie.
-Tak, możemy iść. Stan idziesz z nami?- zapytał Lou
przyjaciela.
-Nie. Ale jak chcecie to możemy się spotkać innego dnia.
Do kiedy zostajecie?
-W piątek rano wyjeżdżamy.- uśmiechnął się Lou.
-To zobaczymy się jutro albo w czwartek. Papa.- pożegnał
się i poszedł w przeciwną stronę niż my. Szliśmy nieznanymi mi drogami. Wracaliśmy
parkiem do domu. Był on przepiękny. Wszędzie pełno drzew, ławeczek, trzy
altanki, duży plac zabaw i mnóstwo kwiatów. Po około piętnastu minutach byliśmy
już pod domem. Lou otworzył furtkę i wpuścił mnie pierwszą na posesję. Szedl
przodem prowadząc do ogrodu.
-Znalazłeś ją? Nic jej nie jest?- usłyszałam głos Jay.
-Tak, a na znalazła niemowlę.- powiedział Loueh.
-Jak to?- zainteresował się Mark.
-W parku na ławce. Była też karteczka.- podałam im ją.
-To niewiarygodne. Zadzwonię do Margaret.- powiedziała
Jay i weszła do domu. Ciekawe kto to.
-To opiekunka w domu dziecka.- wyjaśnił mi Mark.
Normalnie jakby czytał mi w myślach. Po chwili wróciła mama Lou.
-Przyjedzie za jakąś godzinę. W tym czasie mamy się nią
zająć. Mogę?- zapytała. Pokiwałam głową i podałam jej małą, jednak kiedy to
zrobiłam zaczęła płakać.
-Może ja?- zaproponowałam z lekkim uśmiechem. Dała mi ją
i chwilkę później maleństwo się uspokoiło. Przyszła Lotti z butelką mleka.
-Proszę. Na pewno jest głodna.- podała mi ją.
-Dziękuję.- uśmiechnęłam się ciepło. Ruszyłam w stronę
huśtawki i usiadłam na niej. Sprawdziłam czy mleko nie jest za gorące i
zaczęłam karmić niemowlę. Była bardzo głodna. Miała piękne brązowe oczy, lekko
zadarty nosek i różowiutkie usteczka. Popatrzyłam w górę na resztę rodziny,
która patrzyła na mnie z uśmiechem i… chyba podziwem. Wszyscy podeszli do mnie.
Lou wziął nosidełko. Maleństwo już kończyło jeść i powoli zasypiało. Ułożyłam
ją w nosidełku i przykryłam kocykiem.
-Będziesz wspaniałą matką.- uśmiechnęła się Jay. Powinnam
ją chyba przeprosić. Chyba.
-Przepraszam za tamto. Może zaczniemy od początku.?-
zaproponowałam bez entuzjazmu.
-No pewnie.- odparła.
-Dzień dobry. Jestem Camilla Amoor.- uśmiechnęłam się i
podałam jej rękę.
-Johannah Tomlinson, to mój mąż Mark i moje córki, Lotti,
Fizzy, Daisy i Phobe.- przedstawiła i się zaśmiała.- Jeśli chcesz możesz mi
mówić mamo lub Jay.
-Dobrze.- uśmiechnęłam się- Przepraszam na chwilę. Muszę
zadzwonić.
Niall
Dojechaliśmy już do domu. Wyjąłem walizkę Rose i złapałem
ją za rękę. Weszliśmy przez drzwi od garażu do domu i od razu skierowaliśmy się
do salonu.
-Wróciliśmy!- krzyknąłem- Chcemy z Rose wam coś
powiedzieć.- chłopcy popatrzyli na nas pytająco- Ja i Rose jesteśmy razem.
-Serio?- zapytał Liam z niedowierzaniem.
-Tak.- uśmiechnęła się moja dziewczyna.
-Jej!- ryknęli chłopcy i rzucili się na nas, by nas
przytulić.
-Gratulujemy.- uśmiechnął się Zayn- Już od dawna
wiedziałem, że coś między wami jest i trzymałem kciuki, abyście w końcu byli
razem.
-Dzięki stary.- uśmiechnąłem się do przyjaciela- My
pójdziemy na górę się rozpakować.- uśmiechnąłem się do nich.
-Tylko grzecznie tam. Nie chcemy mieć jeszcze małych
Horanków.- zaśmiał się Harry.
-A Ty jak zwykle tylko o jednym.- skwitowała go ze
śmiechem Rose. Weszliśmy na piętro po schodach, a następnie do mojego pokoju.-
To gdzie mogę się rozpakować?- zapytała patrząc na mnie tymi swoimi pięknymi
oczami. Otworzyłem szafę i wskazałem na środkową półkę.
-To miejsce na Twoje ubrania.- uśmiechnąłem się- Możesz
je nawet zostawić żebyś zawsze coś tu miała.
-Dziękuję.- powiedziała i dała mi całusa w policzek.
Kiedy wszystko wypakowała spojrzała na mnie.- Nie wzięłam piżamy.
-To nic. Pożyczę Ci coś swojego.- zaśmiałem się i
przytuliłem ją do siebie- Zresztą świetnie wyglądasz w moich rzeczach.- powiedziałem
zgodnie z prawdą, a ona się zarumieniła.
-Niall! Rose! Chodźcie do salonu! Camilla dzwoni!-
krzyknął Malik. Zbiegliśmy na dół i usiedliśmy na dywanie.
-Włączę na
głośnik.- powiedział Harry.
-Hej wszystkim.-
usłyszeliśmy jej chyba radosny głos. Ona jest dobra w ukrywaniu emocji.
-Siemanko.-
odpowiedzieliśmy.
-Jak tam u Ciebie?
Jak nowa rodzinka?- zapytał Zayn i myśleliśmy, że go w łeb strzelimy.
-Chyba okay. Jednak
ja w innej sprawie dzwonię.- szybko zmieniła temat. Nabrała głośno powietrza i
zaczęła mówić- Harry chciałam Cię przeprosić. To nie jest tak, że Cię
nienawidzę. Ja po prostu mam taki charakter. Nie chciałam Ci tego mówić. Chcę
żebyś się do mnie odzywał. Wkurzyłam się dlatego, że nie zdążyłam sobie tego
wszystkiego poukładać, a Lou wywiózł mnie do Doncaster i to wbrew mojej woli.
Teraz już jest trochę lepiej, bo pogodziłam się z Lou i jego mamą. Polubiłam
dziewczynki i Marka. Oni są super. Może nie jest jeszcze idealnie, ale jest już
dużo lepiej. Kocham was wszystkich.- skończyła mówić. Widać, że Hazzie ulżyło.
-To super. My mamy
dla Ciebie i Lou bardzo ważną wiadomość.- powiedział Zayn.
-Jaką?- zaciekawiła
się. W sumie to ja też. Ciekawe co wymyślili znowu.
-Niall i Rose są
parą!- wydarli się Harry i Malik.
-Serio?! Lou chodź
tu szybko!- usłyszałem jej przejęty głos- Rose i Niall są parą. Czemu mi nie
powiedziałaś?- zapytała z wyrzutem mojej dziewczyny, ale cieszyła się z jej
szczęścia.
-Dziś mnie
poprosił.- powiedziała jej cichutko.
- Cieszę się z
Twojego szczęścia siostro. Mam nadzieję Niall, że jej nie skrzywdzisz, bo wtedy
inaczej pogadamy. I nie dostaniesz z liścia jak ostatnio. Rozumiemy się?-
zapytała złowrogo.
-Tak jest, Pani
Generał.- odpowiedziałem ze śmiechem.
-Gratuluję stary.-
zaśmiał się Loueh- My kończymy. Papa
-Do piątku.- dopowiedziała
Cami i się rozłączyła.
Rosemarie
Wiedziałam, że zrozumie. Cieszę się z jej szczęścia.
Będzie miała teraz więcej osób wokół siebie. Tylko pytanie co dalej? Wiem, że
powinnam cieszyć się chwilą, ale martwię się o nią. O nich wszystkich. Boję
się, że Jack i Ben coś jej zrobią. Tylko czego oni od niej chcą. Mnie zostawili
w spokoju to i ją by mogli. Teraz nawet nie wiem czy dobrze zrobiłam związują
się z Niallem. Kocham go to prawda, ale teraz może być dobrze, a później coś
się zepsuje. Zawsze tak mam.
-To chodźmy wszyscy do garażu po samochód. Trzeba kupić
dekoracje.- usłyszałam głos Liama. Pewnie już od dłuższej chwili rozmawiają.
-Ym… Chłopcy?- zaczęłam nieśmiało.
-Tak?- zapytał Loczek z szelmowskim uśmiechem i objął
mnie ramieniem na co Horan go zmierzył morderczym wzrokiem.
-Skąd wy chcecie wziąć te dekoracje?
-Zamówimy.- uśmiechnął się Daddy.
-Ale po co?- zapytałam ponownie odpychając się od Harrego
i podchodząc do Niallera.
-No na imprezę.- zadrwił ze mnie Zayn.
-Chodzi mi o to, że my możemy je zrobić.- uśmiechnęłam
się.
-My?- zapytali równocześnie.
-Tak.- wyszczerzyłam się łapiąc Nialla za rękę- Załatwimy
materiały i się zrobi.
-Samo się na pewno nie zrobi.- zadrwił Harry.
-No nie.- zaśmiałam się- My zrobimy. Co wy na to?
-My?- zapytali znowu.
-Mhm…- uśmiechnęłam się.
-O nie!- wrzasnął Loczek- Ja się do tego nie zabieram.
Miałem odpocząć od pracy i postanowiłem, że nie będę nic robił. Zresztą Niall
ma takie samo postanowienie. No nie, stary?- zapytał Harry Blondyna, a ten
kiwnął głową.
-Ja tam mogę coś takiego zrobić.- uśmiechnął się Zayn.
-Ja również się przyłączę.- powiedział wesoło Liam.
-A wy?- zrobiłam minkę szczeniaczka do Harrego i Nialla.
-Nie.- powiedzieli obaj. Wiedziałam jak ich przekonać.
-Nialluś, proszę.- przytuliłam się do chłopaka.
-Nie.- powiedział stanowczo.
-Nawet dla swojej dziewczyny tego nie zrobisz?- zapytałam
ze smutną minką.
-Rose, przestań!- odwrócił ode mnie swój wzrok- No dobra.
Wygrałaś. Pomogę.
-Serio, Niall?- zapytał z niedowierzaniem Harry- A nasz
solidarność? Przyjaciel miał być ważniejszy od dziewczyny, a Ty co robisz? Boże
z tymi dziewczynami same kłopoty. Jedna taka ładna na niego spojrzy i go
przytuli i już zapomina o przyjacielu.
-Oj przestań, Harry. A jak Camilla by się dowiedziała, że
pomagałeś przy dekoracjach będzie z Ciebie dumna i być może będziesz miał u
niej szanse.- uśmiechnęłam się niewinnie- To jak będzie?
-…
Camilla
Maleństwo na razie zostaje z nami. Daliśmy jej na imię
Cass. Jak znajdzie się rodzina zastępcza to ją oddamy. Wzięłabym ją, ale w tym
roku piszę maturę i muszę się skupić na nauce, a dziecko by mi przeszkadzało.
Dzień minął już spokojniej. Po rozmowie z dyrektorką domu dziecka poszłam z
małą na górę i tam przesiedziałam cały wieczór. Zeszłam tylko na kolację.
Najpierw nakarmiłam Cass, a potem sama zjadłam. Jest już po 23. Tęsknię za
Londynem. Za Rose, chłopcami i Alexem. Chciałabym już tam wrócić. Pogadam o tym
jutro z Louisem. Może powinnam zapisać w pamiętniku to o czym z nikim nie
rozmawiałam.
21.07.2013 r.
Drogi pamiętniku
Jestem u rodziców
Louisa. Dowiedziałam się co nieco o ojcu i w ogóle o rodzinie. Nie wiem ile
jest w tym prawdy. Dla mnie jest to strasznie niezrozumiałe. Do Lou nie mam żalu. No bo niby o co? To nie jego wina. Miał wtedy tylko sześć lat. Nic nie mógł zrobić. Ale Jay mogła.
Mimo, że policja szukała ona też
mogła próbować na własną rękę. Są
detektywi przecież. Oni są skuteczni. Jednak może jej to było
na rękę. Może mnie nie chciała. Ciekawe czy się kiedykolwiek dowiem prawdy. Ona myśli, że między nami już
jest w porządku, ale to nieprawda. „Pogodziłam się z
nią tylko dla Louisa i chłopców. W końcu
w sobotę robią imprezę z
okazji rocznic, która wypada w czwartek. Na pewno polubiłam dziewczynki i Marka. Do nich też nic nie mam. Ich wtedy na świecie nie było,
a Jay nie była z Markiem. I wiesz co?
Niall i Rose są razem! Nareszcie. Pasują do siebie. Cieszę się z ich szczęścia. Szkoda, że
Harry nic do mnie nie czuje. Jestem tylko jego przyjaciółką. Chciałabym czegoś
więcej, ale nie będę niszczyć naszej przyjaźni przez to co bym mu powiedziała.
Wolę cierpieć w samotności,
ale tak żeby się nie dowiedział. Będę go kochać
w tajemnicy. Muszę kończyć, bo słyszę
kroki. Papa.
Zamknęłam pamiętnik i odłożyłam go na stolik. Do pokoju
wszedł Tommo.
-Dobrze, że nie śpisz.- uśmiechnął się i położył obok
mnie.
-Czemu?- zdziwiłam się.
-Dla Cass znalazła się rodzina zastępcza.- powiedział z
uśmiechem.
-I mówisz mi to o…- spojrzałam na wyświetlacz komórki-…
00:19?
-Tak, bo jutro, znaczy dzisiaj ją zabierają.
-Tak szybko?- zdziwiłam się.
-Mhm… Już od dawna starają się o jakiegoś maluszka.-
wyjaśnił mi- To znajomi Marka. Bardzo dobrzy ludzie.
-Skoro tak przedstawia się sytuacja to okay.-
uśmiechnęłam się. Chciał już wstawać, ale złapałam go za rękę.- Lou możemy
pogadać?
-Tak.- uśmiechnął się i z powrotem opadł na poduszki- O
czym?
-Czy możemy wrócić do domu wcześniej?- zapytałam z
nadzieją.
-Ale dlaczego? Nie podoba Ci się tu?- zapytał troszkę
zdezorientowany.
-Nie, ale tęsknię za Londynem i naszym domem wariatów.-
wyjaśniłam i uśmiechnęłam się- Chciałabym pomóc przy przygotowaniach do waszej
imprezy z okazji trzeciej rocznicy. Więc jak będzie?
-No nie wiem. Chciałem spędzić czas z mamą, Markiem i
dziewczynkami.- powiedział.
-Proszę.- zrobiłam maślane oczka.
-…
Notka:
Wiemy, że rozdział pojawił się równo dwa miesiące od ostatniego, ale nie było czasu pisać. Być może teraz będzie szybciej, bo będzie majówka. Ale nie możemy nic obiecać. Jeśli ktoś jeszcze czyta naszego bloga niech zostawi swoją ulubioną liczbę. Pozdrawiamy
~by Bianuś i Aguś